1. Zapomnieć o tym co było, nie myśleć, nie tęsknić


Stał opierając się o maskę swojego samochodu. Zacisnąwszy dłonie w pięści, ukrył je głęboko w kieszeniach dżinsów, a wzrokiem niecierpliwie przeczesywał ciemną okolicę. Pobliskie drzewa oświetlone przydrożnymi latarniami wyglądały upiornie. Co jakiś czas przejeżdżał samochód i znikał, pozostawiwszy po sobie zapach spalin.
Muzyka w barze już dawno ucichła. Był to duży, kwadratowy budynek niczym nie wyróżniający się wśród innych, w jakich zdarzało mu się bywać, może poza dość nieciekawą okolicą. Otoczony gęsto rosnącymi wysokimi dębami, roztaczał wokół siebie nieprzyjemną atmosferę. Ukryty wśród natury, której spokój budziły krzyki nastolatków dochodzące z pobliska. Latarnia zamigotała, coś trzasnęło i zapadła ciemność. Parszywe miejsce.
Czekał zziębnięty na listopadowym przymrozku. Pociągał nosem, ciesząc się w duchu, że nie spadł jeszcze śnieg. Stopą ukrytą w adidasie przesuwał leżący na ziemi krzywy kamyk. Czasami wyciągał komórkę, żeby sprawdzić godzinę. Zdawało mu się, że tym sposobem przyśpieszy czas, ukrócając sobie okres czekania, który w niepokojący sposób wydłużał się.
Poza zmęczeniem nie czuł nic; był wyzuty z emocji. Przestał już nawet niecierpliwić się i zapomniał, dlaczego czekał na barmankę, nie znając nawet jej imienia. Chmury rozsunęły się, ukazując jasną tarczę księżyca w pełni. Spojrzał w niebo, odchyliwszy głowę do tyłu. Uśmiechnął się krzywo do siebie. Był tak samo samotny jak ten księżyc. Różnica polegała na tym, że on wciąż świecił, a Tom czuł się niczym wypalona gwiazda.
W końcu usłyszał skrzypnięcie drzwi wejściowych. Zwrócił głowę w tamtą stronę, przyglądając się, jak dziewczyna przekręca klucz w zamku. Drgnął lekko, kiedy odwróciła się i zbiegła z gracją po drewnianych schodkach. Czarne botki, które miała na stopach, pozostawiły po sobie przyjemny stukot. Rozpuściła ciemne włosy, rozlały się falą na szczupłe ramiona i plecy, kręcąc się figlarnie na końcówkach. Duże, niebieskie oczy spoglądały na niego z uwagą. Westchnąwszy, zagryzła wargę, jakby na coś czekała. Wtedy dopiero oprzytomniał.
 Jedziemy do ciebie?  zapytał krótko.  Powiedz mi, gdzie mieszkasz.
Potrząsnęła energicznie głową.
 Nie ma mowy — odparła. Tom zdziwił się nieco, ale nie dał tego po sobie poznać. Odnotował jednak, że w jej głosie nie brzmiała chociażby najmniejsza nuta wrogości.  Do ciebie.
 Jasne, do mnie — zgodził się. Odepchnął się od maski i zatrzymał przy drzwiach od strony kierowcy, gdy zauważył, że dziewczyna wciąż tkwi w miejscu. Wskazał ręką ponad samochodem. — Dlaczego stoisz? Wskakuj do środka.
Założyła ręce na piersiach, a twarz przybrała wojowniczy wyraz. Tom oparłszy się o dach auta, posłał jej zmęczone i udręczone spojrzenie. Czego ona chce?
 Nie pójdziemy tam na piechotę — wypalił, zanim zdążyła się odezwać. Rozbawiony uśmieszek utwierdził go w przekonaniu, że myślała o czymś podobnym.  Spacer byłby całkiem przyjemnym rozwiązaniem, ale nie w taką pogodę, zgodzisz się ze mną?
 Piłeś — odpowiedziała krótko. Podeszła do niego. Wyciągnąwszy otwartą dłoń, zwróconą wierzchem do dołu, zatrzymała się kilka kroków obok. To wystarczyło, aby owionął go zniewalający zapach bzu.  Nie chcę rozbić się z tobą na pierwszym lepszym drzewie. Ja prowadzę.
Westchnął tylko, ale nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, cisnącego się na usta. Otworzył dłoń i zawierzając nowo poznanej dziewczynie, oddał jej kluczyki do samochodu. Odwzajemniła gest, ominęła go i z gracją wsunęła się na miejsce kierowcy. Nie zostało mu nic innego, niż obejść samochód oraz usadowić się obok niej.

         Liv.  Powtórzył głośno jej imię. Zażenowanie, które towarzyszyło wcześniejszemu pytaniu, zniknęło bezpowrotnie, zastąpione przez czułe nuty. Smakował nowe słowo, szepcząc je prosto do ucha dziewczyny. Liv złagodniała – nawet ani razu nie zgromiła go wzrokiem, częściej się uśmiechała.  Ładne imię.
 Kłamiesz. Zapomnisz o moim istnieniu, jak tylko stąd wyjdę — stwierdziła bez żalu, złości czy ironii. Chłodna obojętność była wyczuwalna w głosie aż nadto. Tom w duchu przyznał jej rację, ale nie chciał mówić tego na głos. Kłamać również nie chciał, dlatego milczał.
Liv ściągnęła czarną kurtkę, odrzucając ją za siebie na jeden ze skórzanych foteli. Tom objąwszy dziewczynę w pasie, wyciągnął lewą rękę i trącił włącznik światła. Pokój zalała aksamitna ciemność; księżyc znów schował się za osłonę ciężkich, deszczowych chmur. Tomowi nawet to odpowiadało – księżyc był jedynym świadkiem jego kolejnego upadku. Bo czymże to było? Chciał jedynie zagłuszyć głosy sumienia, które stały się zbyt głośne i dręczące. Pragnął zmiany, a każde jego pragnienie kończyło się tak samo – upojną nocą z nieznaną dziewczyną oraz pojawiającymi się znów uporczywymi wyrzutami wraz ze wschodem słońca.
Teraz jednak potrzebował barmanki. Starał się nie myśleć o tym, co nastąpi rano. Pocałował dziewczynę, jakby z nadzieją, że okaże się tym długo szukanym przez niego lekiem na całe zło, zaklęciem rzuconym przez dobrą wróżkę. Czując wiśniowy posmak na swoich wargach zrozumiał, że wciąż tego nie odnalazł. A czy dla niej okazał się czymś więcej niż przypadkowym facetem, z którym spędzi tę noc? Przymknął powieki, a wraz z tym ruchem zamknął w mocnych objęciach Liv. Znał odpowiedź, ale im dłużej próbował przed nią uciec, tym dłużej nie czuł rozgoryczenia.
Chude ręce ściągnęły z niego niebieską koszulę w paski. Zimne palce dotykały umięśnionych ramion, a Tomem wstrząsały dreszcze. Liv objęła jego kark, oddając zachłannie pocałunki. Przez ułamek sekundy jej zachowanie zasugerowało mu, że dziewczyna również szuka pewnego rodzaju ukojenia. Odnalazła, czy wręcz przeciwnie - rozczarowała się?
W tej chwili byli do siebie podobni bardziej, niż mogli się tego spodziewać. Oboje zagubieni i samotni, szukający wytchnienia w życiu. Pasowali do siebie i uzupełniali się wzajemnie, nie tylko bliskością ciał, które nagie odnajdywały wspólny rytm; nie dłońmi, które odszukawszy w ciemności te drugie, ściskały mocno palce; nie westchnięciami oraz jękami, przerywającymi w miłosnym szale panującą ciszę. Całując Liv, Tom chciał przekazać jej chociaż cząstkę swoich uczuć, których nie potrafił powstrzymywać, ale zdawało mu się, że obsypywał pocałunkami samego siebie – poczucie beznadziejności jedynie przybierało na sile. Spojrzał na dziewczynę, którą trzymał w swoich pewnych objęciach. Miała przymknięte powieki i lekko rozchylone usta. Gdy otworzyła oczy zauważył czający się głęboko w źrenicach strach, którego nie zdążyła zamaskować. Pocałował ją ponownie, jakby z nadzieją, że uda mu się odpędzić to uczucie. Chociaż tak naprawdę pomyślał, iż właśnie spojrzał w odbicie własnych oczu.
Liv objęła go za kark, przygarniając mocniej do siebie. W jej geście wyczuwał jakąś niemą potrzebę bliskości drugiej osoby i w duchu cieszył się, że szukała tego poczucia w jego osobie. Sam nie potrafił ukrywać swoich uczuć, być obojętnym wobec Liv. Nie mógł tego dokonać będąc z nią tak blisko, jak tylko mężczyzna może być z kobietą. Oddawał się jej z podobną ufnością, co ona jemu.
Gdy szczupłe ciało Liv wygięło się w łuk, a gardła wydobyło się głośne westchnięcie Tom poczuł cudowne spełnienie i świat nagle wybuchł feerią barw. Pocałował ją raz jeszcze w miękkie usta. Zsunąwszy się z dziewczyny, ułożył tuż obok. Włączył lampkę, stojącą na szafce przy łóżku i przytłumione światło zalało pokój. Zauważył porozrzucane ubrania po pomieszczeniu. Popatrzył w jej łagodne oblicze. Uśmiechnęła się do niego, odgarniając długie kosmyki włosów. Przekręciwszy się na brzuch, podparła się łokciami na białych poduszkach i rzuciła mu przeciągłe spojrzenie. Wtedy dopiero utkwił wzrok w jej plecach.
 To chyba bolało — stwierdził krótko i niepotrzebnie, gładząc palcami wytatuowany pysk smoka. Tatuaż zaczynał się na lewej łopatce, a ciągnął aż do prawego biodra. Stwór łypał na niego z ciała Liv groźnymi oczyma.  Piękny.
 Bolało — potwierdziła obojętnie. Poruszyła się a wielki smok wraz z nią. Tom roześmiał się. Wyszczerzyła zęby w uśmiechu.  Nieźle to wygląda, prawda?
 Dlaczego akurat smok?  zapytał z ciekawością w głosie.
 Ktoś musi mnie chronić — odparła z delikatnym uśmiechem.
 Kiedy go zrobiłaś?
 Na osiemnaste urodziny — odpowiedziała. Wtedy w jej oczach znów pojawił się smutek, ale zniknął tak szybko, że Tom zaczął się zastanawiać, czy naprawdę go widział.  Ty chyba nie gustujesz w tatuażach, prawda? Za to twój brat ma kilka?  zapytała, czekając na jego potwierdzenie.
 Bill też zrobił sobie jeden na osiemnaste urodziny — powiedział. Przeciągał leniwie palcem po wytatuowanych łuskach smoka, unikając jej wzroku.  Freiheit 1989. Wolność, której tak pragnął — dodał z nieukrywaną pogardą, prawie wypluwając to słowo. Potrząsnął głową i zanim zdążyła odpowiedzieć, przysunął się do niej, całując lekko nagie ramię. Ponownie poczuł mocny zapach bzu. Widocznie zrozumiała jego unik, ponieważ milczała.  Dlaczego pracujesz w barze?
 Dlaczego jesteś sławny?  odpowiedziała szybko pytaniem na pytanie, a jej niebieskie oczy rozbłysły ostrzegawczo.
Tom zamilkł, kolejny raz uchylając się od jednoznacznej odpowiedzi. Kiedyś bez wahania odpowiedziałby: Sława jest spełnieniem moich marzeń. A dzisiaj? Czy sława wciąż była marzeniem, czy bardziej uciążliwą rzeczywistością, od której nie było ucieczki?
 Życie jest ciekawym zbiegiem przypadków, nie sądzisz?  odezwała się cicho, gdy Tom wciąż był pochłonięty swoimi rozmyślaniami. Spojrzał na nią przeciągle.  Nie zawsze układa się tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Myślę, że twoje życie również nie jest takie, jakie sobie wymarzyłeś.
 Nie jest  potwierdził cichym głosem. Liv musiała wytężać słuch, aby zrozumieć, co mówi. Ściągnęła lekko brwi, a między nimi utworzyła się pionowa zmarszczka. Drgnęła, kiedy palce Toma znów dotknęły jej tatuażu.  Kiedyś byliśmy innymi ludźmi. Teraz... czasami nie poznaję swoich przyjaciół.
 Co wydarzyło się między wami?  Liv postarała się, aby ton jej głosu brzmiał najdelikatniej. Nawet się nie ruszała, jedynie obserwowała, jak Tom zagryza mocno wargi.
 Nie jesteś moim psychologiem, nie musisz wszystkiego wiedzieć  uciął stanowczo. Liv zauważyła, że nie jest zły, ponieważ delikatny uśmiech błąkał się po jego twarzy.  Jakie jest twoje życie?
Liv spuściła głowę. Tom od razu zrozumiał, że trafił w jej czuły punkt. Czuł się zawstydzony, ale nie wiedział, co mógłby powiedzieć, żeby naprawić tę sytuację. Obserwował ją jedynie, jak palcami wygładza poduszkę, o którą się opierała. Wytatuowany smok poruszał się na szczupłych plecach za każdym razem, gdy oddychała. W mgnieniu oka przysunęła się do niego. Wtedy dopiero zauważył złotego słonika zawieszonego na cienkim naszyjniku, połyskującego między jej piersiami. Uśmiechnął się do niej, obejmując Liv ramieniem.
 Słonik chroni twoje szczęście  powiedział, próbując rozładować atmosferę i zmienić temat. Liv roześmiała się z goryczą. Gdy spojrzała mu w oczy, znów spotkał się z chłodną obojętnością, za którą starała się ukryć coś więcej. Coś, do czego nie miał dostępu.
 Szczęście  rzekła z pogardą. Ostatnie słowa wyszeptała tak cicho, że nie był pewien, czy dobrze je zrozumiał:  Moje życie jest dalekie od ideału.


Styczeń, 2008

Tom otworzył oczy, gdy kanapa ugięła się niespodziewanie. Na materacu przysiadł Bill, a jego oczy nie wyrażały niczego dobrego. O ścianę, pomalowaną na kolor wiśni, opierał się Georg. Miał wojowniczy wyraz twarzy, a stojący obok Gustav wręcz przeciwnie – cierpiętniczy. Doborowe towarzystwo, przemknęło mu przez myśl. Tom stłumił westchnięcie i nie okazując żadnego zdenerwowania, wyciągnął słuchawki z uszu, przerywając słuchanie najnowszej piosenki Samy'ego Deluxe'a.
 Stało się coś?  odezwał się, gdy przyjaciele wciąż zawzięcie milczeli. Uniósł się i przesunął w róg kanapy, przyciągając do siebie zgięte w kolanach nogi. Bill tylko sapnął rozzłoszczony, a Tom poczuł nagłe zniecierpliwienie.  Powiecie mi? Nie jestem żadnym jasnowidzem, więc nie wiem, o co wam chodzi.
 Jost zmusił nas do koncertu charytatywnego  wytłumaczył w końcu Bill.
Tom jedynie wytrzeszczył oczy, a potem podrapał się po głowie. Czekał w milczeniu na dalszy ciąg wyjaśnień, ale gdy żaden z nich nie odezwał się więcej, zrozumiał, że nie będzie dalszego ciągu.
 Chyba nie dzisiaj?
 Za tydzień.  Padła odpowiedź. Głos Georga zabrzmiał nienaturalnie ostro.
 W porządku  odparł Tom, wzruszając ramionami.  Zagramy, wrócimy i lecimy na Malediwy, tak, Bill?
 W porządku?  wysyczał ze złością.  Słyszysz sam siebie?
 Chyba nie rozumiem  stwierdził. Naprawdę nie wiedział, o co mu chodzi. Bill patrzył na niego z jawną wściekłością. W pamięci przywołał wszystkie swoje ostatnie grzeszki, ale nie znalazł nic takiego, aby Bill musiał się złościć na niego.
 To koncert charytatywny! Jest za darmo, rozumiesz? Cały koszt pójdzie na dzieciaki, a dla nas nic!  krzyknął Georg.
Tom roześmiał się głośno, biorąc odpowiedź za dobry żart. Kiedy umilkł, a przyjaciele nie zmienili postaw ani nawet nie uśmiechnęli się delikatnie, a co najwyżej z politowaniem dla niego, zaczął się zastanawiać nad tym wszystkim.
 Dziękuję, ale nie jestem idiotą, Georg  odparował. Był zły, ale nie wiedział na kogo bardziej – na przyjaciół, że stali się niewolnikami pieniędzy, czy na samego siebie, ponieważ nie chciał wcześniej dopuścić do siebie myśli o ich zmianie.  Przecież graliśmy już kilka razy na koncertach charytatywnych i nie wzięliśmy za to ani centa, o co wam chodzi?  Podjął próbę przekonania przyjaciół do swojej racji, ale ich miny nie wyrażały niczego pochlebnego.
 Jesteśmy zespołem na światową skalę i mamy grać za darmo?  zapytał ironicznie Bill. Tom spuścił głowę, zaciskając dłonie w pięści. Najbardziej bolała go zmiana, jaka przeszła w jego bracie.  A ty co? Chcesz biegać na jakieś koncerty i nie dostawać za to żadnego wynagrodzenia?
 Dlaczego nie?  odpowiedział pytaniem.  Dzięki takim osobom jak my organizatorzy zbierają więcej pieniędzy na pomoc dla tych biedaków, niż gdyby samodzielnie zebrali w ciągu miesiąca. Naprawdę tego nie zauważasz?
 Chrzanią mnie ci ludzie  odparł z obojętnością.  Ale widzę, że ciebie bardzo interesują bliźni.
 W porównaniu do was wciąż jestem człowiekiem, a nie maszyną do zarabiania pieniędzy! — wykrzyknął głośno, nie panując nad swoją wściekłością. Podniósł się, odrzucając odtwarzacz muzyki ze słuchawkami. Przesuwał wzrokiem po przyjaciołach. Utkwił spojrzenie w Gustavie, który stał pod ścianą i milczał.  A ty co, do cholery? Nie masz już własnego zdania?
 Odwal się od niego  zaprotestował Georg, zbliżając się kilka kroków do Toma. Patrzył mu hardo w oczy, a na twarzy błąkał się pogardliwy uśmiech.  Gustav również nie ma zamiaru machać bezmyślnie pałeczkami.
 Co się z wami stało?  zapytał ściszonym głosem.
Myślał, że to sen. Tym była sława? Czy naprawdę za spełnienie marzeń powinno płacić się taką cenę? Kim oni się stali? Dlaczego zmienili się w bezuczuciowe maszyny do zarabiania pieniędzy? Gdzie podziali się ludzie, z którymi zaczynał karierę, cieszył się z pierwszych sukcesów i świętował po każdym koncercie, gdzie pojawiały się tłumy? Kim teraz jest sam Tom? Osamotniony, trzymający się wiernie swoich dawnych przekonań. Chociaż z dnia na dzień coraz częściej tracił poczucie sensu tego, co robi. Jak pozostać sobą, gdy najbliżsi przechodzą przerażające przemiany?
 Niepotrzebnie przejmujesz się tym wszystkim  odparł Bill. Rzucił mu karcące spojrzenie. Odgarnął długie czarne włosy i przeciągnął się na kanapie.  Jesteśmy sławni i z tego żyjemy. Nie możemy pozwalać, aby każdy nas z tego powodu wykorzystywał.
 Ty w ogóle jakiś zbyt wrażliwy jesteś  dodał z przekąsem Georg. Spojrzenie, jakim obrzucił Toma, sprawiło, że przeszył go silny dreszcz.  Łamacz kobiecych serc  roześmiał się.  Od miesięcy nie zaliczyłeś żadnej laski!
Tom stał na środku pomiędzy ludźmi, których zawsze uważał za przyjaciół. Kim byli dzisiaj? Bał się nawet pomyśleć, co stanie się z nimi w ciągu następnych miesięcy. Jak bardzo się zmienią? Tkwił niczym skamieniały pośród sprzecznych racji, obrzucany pretensjami i złowrogimi spojrzeniami. Był niepasującym ogniwem, personą non grata.
Machnął ręką. Zrezygnowany, odrzucony, pozwolił wściekłości pokierować sobą.
 Wiecie co? Pierdolcie się.

Siedział na miękkiej, skórzanej kanapie przy mahoniowym stoliku, obracając w dłoniach szklankę z kolorowym drinkiem. Spod daszka czapki obserwował wszystkich bawiących się na parkiecie; na ustach błąkał się pogardliwy uśmiech. Upił potężny łyk alkoholu, czując zbawiennie działanie. Złość powoli przemijała, przyjemne otumanienie przebijało się coraz silniej, a myśli przestawały dręczyć go z taką siłą jak godzinę temu. Wyrzucał przyjaciołom, że stali się niewolnikami pieniędzy, gdy on sam stawał się zakładnikiem alkoholu, w którym coraz częściej topił swoje smutki.
Głośna muzyka techno drażniła jego uszy. Neonowe światła przesuwały się po sylwetkach osób tańczących na parkiecie. Z tej odległości wydawali się Tomowi jedynie bliżej nieokreśloną masą z kończynami, machającymi bezsensownie w różne strony. Patrzył na nich obojętnym wzrokiem, będąc ukrytym w swojej bezpiecznej kryjówce. Śledził wzrokiem ruchy, a tak naprawdę nie zwracał na nich uwagi.  
 Wolne?  Usłyszał głos tuż nad sobą. Wzdrygnął się z niezadowoleniem. Popatrzył na młodą dziewczynę, która uśmiechała się do niego z góry. Wbrew sobie skinął głową.  Straszny tłok dzisiaj.
Nie odpowiedział, w zamian za to obrzucił ją kolejnym spojrzeniem. Dość wysoka, szczupła brunetka. Ciemne włosy spływały falami na odsłonięte ramiona, okalając miłą twarz skorą do uśmiechu. Szare oczy przyciągały jego uwagę o wiele bardziej niż pełne usta czy biust. Nie był obojętny wobec ciepła jej oczu i pewnej życiowej radości, której jemu brakowało od miesięcy. Zniżył wzrok, zauważając czarną sukienkę z czerwonymi detalami i delikatne dłonie, ściskające szklankę z drinkiem. Zielona parasolka była ozdobą tkwiącą w naczyniu i niespodziewanie wywołała u niego uśmiech.
 Jak ci na imię?
 Tom  mówił zachrypniętym, nieprzyjemnym głosem. Odchrząknął. Potem pokręcił energicznie głową, odrzucając długie dready na plecy.
 Jestem Rebeka  powiedziała, chociaż jej nie pytał. Wyciągnęła rękę, którą po krótkim namyśle uścisnął.  Miło cię poznać. Sam?
 Sam  potwierdził. Samotny w każdym znaczeniu tego słowa.
 Zatańczymy?  zaproponowała.
Wahał się, a ona w tym czasie dopiła swojego drinka. Spojrzała na niego zachęcająco. Podniosła się, poprawiając sukienkę. Popatrzył na jej szczupłe, długie nogi i w jednej chwili zdecydował się zabawić. Chwycił dłoń dziewczyny, ufnie idąc za nią na parkiet. Tam odwróciła się do niego, splatając ręce na jego karku. Nachylił się ośmielony wypitym alkoholem i na próbę musnął jej usta. Smakowały słodką maliną i czymś zakazanym. Spodobało się jej, ponieważ przyciągnęła go mocniej do siebie, odwzajemniając pocałunek.
 Szybki jesteś  stwierdziła. Ciałem Toma wstrząsnął dreszcz, gdy skubnęła ustami płatek jego ucha.  Czego szukasz?
Czego szukasz? Nie odpowiadał, próbując zastanowić się nad właściwą odpowiedzią. Ludzie poszukują różnych rzeczy – spokoju, miłości, przyjaciół, czy zabawy. Jednak Tom nie wiedział czego szukał. Może sam siebie chciał odnaleźć?
Wtulił nos w jej szyję, delektując się jaśminowym zapachem. Dłońmi zjechał na krągłe pośladki, zaciskając na nich palce. Rebeka nie protestowała, jedynie roześmiała się dźwięcznie. Czy miał coś do stracenia?
 Szukam zapomnienia. 

8 komentarzy:

  1. Rozpływam się. I mózg nawet mi się rozpływa, normalnie go nie czuję.
    To jest jeszcze lepsze, niż jak czytałam za pierwszym razem! Frigid, jesteś geniuszem.
    Świetne, po prostu świetne!
    Jutro wrócę ze świeższym mózgiem i obszerniejszym komentarzem, jak zwykle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczną część opinii napisałam Ci urywkowo na gadu podczas pisania. I jak zwykle nie wiem, co napisać. Nie lubię w ogóle komentować początków, bo opierają się na gdybaniu. Oględne pojęcie o przyszłych wydarzeniach nieco mi pomagają ^^
      Cóż, dobrze wiesz, że jestem zakochana w tym odcinku, w ogóle w całym opowiadaniu już od prologu.
      Motyw z tatuażem smoka - świeeetny! Tekst ze słonikiem też był uroczy. A całość sceny z Tomem i Lov i moje ulubione fragmenty (zgadnij, czego dotyczą ;)) to już w ogóle majstersztyk. Ta jakby półsłówkowa rozmowa pokazała, że oboje są zamknięci w sobie czy może raczej nie chcą po prostu zbyt blisko dopuszczać obcych osób. Ciekawe, tym bardziej, że mam wrażenie, że oboje (nie tylko Tom) lubią przygody na jedną noc. Dopuszczają do swojej strefy intymnej (a Tom nawet do samochodu i prywatnego mieszkania, hyhy ^^) obcych ludzi, ale jednocześnie wzbraniają się przed duchową bliskością. Podobały mi się postawy Toma i Liv. Były do cna ludzkie, realne. Mam wrażenie, że ta pierwsza noc Toma i Liv wcale nie sprawiła, że mniej odczuwali samotność. Chwilowo może owszem, ale na dłuższą metę to tak nie działa. Tym bardziej nie mogę się doczekać ich następnego spotkania :) (i wiedziałabym o tym, nawet gdybym nie znała treści następnych odcinków, bo w prologu występuje Liv i Tom, więc łatwo domyślić się, że ich wspólna noc nie była jednorazową sytuacją)
      TH! Matkoboskokochano! Co za płytkie, beznadziejne, egoistyczne dupki. Skoro Jost "zmusił" ich do zagrania charytatywnego koncertu, podejrzewam, że menadżer i Tom ostali się jako jedyni, którzy chcą tworzyć muzykę (robienie kasy to sprawa drugorzędna). Pokładam też nadzieję w Gustavie, bo nie wypowiedział się, tylko wyręczył go Georg. Chociaż nawet jeśli Gustav nie ma nic przeciwko, świetnie się z tym maskuje. Nic dziwnego, że Tom na niego naskoczył. Trochę smuci mnie fakt, że Tokio Hotel od początku zostali "wypuszczeni" na rynek jako komercyjny boysband (no serio, w wielu boysbandach znajduje się "słodziak", za którego można uznać Billa, "buntownik", czyli Tom, milczący romantyk, na którego w sumie nadawałby się Gusav xD i zespołowy błazen, czyli Georg). Ty przedstawiłaś tę stronę medalu, której się trochę obawiałam, zanim wydali Humanoida. A kiedy w końcy wysłuchałam nowej piosenki, nie miałam już złudzeń - nie stworzyli niczego wybitnego, poszli w mainstream, Bill zrobił z siebie Lady Gagę, nawet koncerty grali typowo pod publiczkę (nie dla publiki) - więcej w tym było efektów specjalnych, skakania, wygłupiania się, dziwnych strojów Billa, niż była warta cena biletu. No i jak zwykle odbiegłam od tematu xD
      Aha, kwestia Toma "- Wiecie co? Pierdolcie się." oficjalnie zostane moim ulubionym tekstem z całego odcinka!
      Kolejna noc, kolejna dziewczyna. I wiesz, że choć to smutne, bardzo fajnie się prezentuje? Bo trochę głupio by było, gdyby Tom już po pierwszej nocy myślał tylko o Liv i był jej "wierny".
      Ogólnie spostrzeżenie po przeczytaniu: bardzo dobre skonstruowane dialogi. I opisy! Zauważyłam, że zamieszczasz ich ostatnio coraz więcej. Wiesz co? Zajebiście Ci wychodzą! (wybacz kolokwialne słownictwo).
      Kochałam historię Mad i Toma. Czuję, że równie mocno pokocham to opowiadanie <3

      Usuń
  2. To opowiadanie jest świetne! :) Odcinek z kolei bardzo wciągający xd Widzę, że Tom jako jedyny z TH zachował namiastki rozsądku i nie poddał się tyraństwu pieniędzy- to fajnie :) Przynajmniej jeden był/ jest jeszcze normalny ^^ Cóż mogę powiedzieć- odcinek po prostu cudo :) Pozdrawiam i czekam na kolejny,
    Gustavcia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow! Lubie takie filozoficzne gadki, a tu było bardzo dużo przemyśleń. Uwielbiam takie opowiadania: z nich naprawdę można się czegoś nauczyć albo chociaż inaczej spojrzeć na pewne rzeczy. I bardzo mi się to podoba, ta historia zapowiada się naprawdę świetnie! A co do treści już tak konkretniej, to cóż za niespodzianka: to Tom jest najmądrzejszy w tym bandzie! "To koncert charytatywny! Jest za darmo, rozumiesz? Cały koszt pójdzie na dzieciaki, a dla nas nic! - krzyknął Georg." - No tym to zostałam powalona na łopatki. Oczywiście ta wypowiedź do podsumowanie całej tej rozmowy, jakże zresztą nieprzyjemnej. Doskonale ukazałaś tu ich zmianę, a czym ją najlepiej uwypuklić, jak nie pieniędzmi? To niesamowite, że zmienili się w aż tak wielkie świnie. Tom twierdził, że on upadał? No to ja go pocieszę: nie jest sam, bo choć w nieco inny sposób, to na dno opada również trójka jego przyjaciół, choć 'przyjaciele' to teraz niezupełnie pasujące słowo. No ale... tak sobie myślę... niektórzy przedstawiają ich w opowiadaniach normalnie, by później zmienić ich na gorsze, a potem, zmierzając ku szczęśliwemu zakończeniu, znowu na lepsze. Może ty postąpisz odwrotnie: w twoim opowiadaniu z czasem będą coraz lepsi. Choć szybko i łatwo to na pewno nie nastąpi: znam twoją twórczość, więc wiem ;) Liv na pewno jeszcze tutaj wstąpi, jest zbyt podobna do Toma, żeby była tylko epizodem. Za to ta Rebeka mi się ni cholera nie podoba. Mam nadzieję, że za wiele nie na miesza. A może to ona będzie a zła? W takim razie może być ^^ No nic, czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Więc jednak, Tom szukający zapomnienia w seksie... Ale! Za to posiadający uczucia w przeciwieństwie do swoich przyjaciół, a to już coś nowego :D Muszę powiedzieć, że podoba mi się jego postać w tym opowiadaniu i to bardzo. Ma w sobie coś niezwykłego, nawet to że poszedł do łóżka z barmanką nie ukazuje go w złym świetle. Liv także mi się podoba z charakteru, przynajmniej na razie bo jeszcze nie wiemy o niej zbyt wiele :D Jedyne co jest przykre w tej historii, to zmiana jaka zaszła w Billu oraz Gustavie i Georgu. Ale i tak jestem mile zaskoczona, że to Tom okazał się być tym lepszym. Więc pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tom zauważa swoje wady, więc jakaś nadzieja jest. Właściwie to nie wiem co o tym wszystkim myśleć, bo to co działo się w 2008 roku, wcale nie musi tak samo wyglądać w chwili obecnej. Co jednak nie zmienia faktu, że gdy przeczytałam podejście całej tej bandy do charytatywnego koncertu, miałam ochotę ich wszystkich wziąć za szmaty i mocno kopnąć w dupe. Cała ta bezduszność i materialność, którą sobą zaprezentowali przerazila mnie na tyle, że w pewnej chwili zebrało mi się nawet na płacz. Intryguje mnie podejście Gustava, bo jak jedna z dziewczyn powyżej wspomniała, właściwie odpowiedział za niego Georg, a cierpiennicza mina niczego nie wyjaśnia.
    Liv jest bardzo intrygującą osobą i wydaje się być serio prawdziwa. W ogóle ich zachowanie jest taki naturalne, ich problemy są takie naturalne. Nadal jednak ciekawi mnie sytuacja obecna, jak teraz (bo akcja dzieje się pewnie kilka lat po wydarzeniu z 2008 roku) to wszystko wygląda; zespół, relacje między nimi itd.
    Jestem zaciekawiona, zaintrygowana i zachwycona. Gdy czytałam ten odcinek, po prostu nie mogłam się od niego oderwać! Coś czuję, że to opowiadanie będzie niesamowite i w jakiś sposób pokaże nam- czytelnikom samych siebie. Już w tym odcinku mogłam się utożsamić z kilkoma odczuciami, emocjami- nie tylko Toma. Nie mogę doczekać się rozdziału drugiego *w* frigid, jesteś moim Guru.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej słonko ;) Po prologu kompletnie nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać bo wiadomo, na początku zawsze wszystko jest takie tajemnicze, niezrozumiałe.. Uwielbiam twoje dialogi, bo mimo tego, że nie są rozwinięte, zawierają "to coś" przy czym można się albo zaśmiać, albo zapłakać a nawet zachwycić. Rozmowa tych dwojga bohaterów w sypialni Toma jest jednocześnie oschła, ale widać też, że oboje nie potrafią dokładnie ukryć swoich emocji i gdyby tylko mieli odwagę, to nie tylko uprawialiby dziki seks, ale również opowiedzieli sobie całe swoje życie. Tatuażem pobudziłaś moją fantazję, niemal widziałam przed oczami jak ten rysunek porusza się na jej ciele, a zwężone oczy łypią spode łba na każdego mężczyznę, który pojawia się u boku bohaterki, a z tego co wywnioskowałam, chyba nie miała ich zbyt wielu. Wiesz co mi się spodobało ? To pierwsze opowiadanie, w którym dziewczyna nie jest słodką, niewinną dziewicą, która czeka na któregoś z tokiohotelowców aby odebrał jej niewinność z bezgranicznej miłości. Tu jest konkretna kobieta, charakterna, która również szuka ukojenia w ramionach innych mężczyzn i to jest fajne, takie rzeczy mało kiedy się spotyka w opowiadaniach o tematyce tokiohotelowej. Gratuluję Ci odbiegnięcia od tej normy, przełamania takich barier, liczę, że będzie tu przedstawionych trochę mocnych, ostrych scen, dzikiego seksu, ale też tej delikatności, którą się charakteryzujesz w pisaniu ;) Jedyne co rzuciło mi się w oczy po przeczytaniu tych dwóch wpisów jest to, że zdania są bardzo krótkie, jest ich dużo, ale nie są specjalnie rozbudowane. Ja uwielbiam długie zdania, ale może właśnie taką obrałaś sobie metodę, wiem, że kiedyś bywały one bardziej rozbudowane w twoich twórczościach, ale poczekam i będę obserwować co się dzieje w kolejnych zapiskach.
    Miałam napisać na gadu, ale chciałam tutaj również pozostawić po sobie ślad ;)
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurczę ! Miało być w sensie, że miała właśnie wielu partnerów, achh moje roztargnienie.. Oraz oczyma, nie oczami. Przepraszam za błędy :)
    Sara

    OdpowiedzUsuń