3. Bezradność zrodzona z nienawiści, upadek z bezsilności


Zbliżała się piąta wieczorem, gdy Tom zaparkował samochód na podjeździe przed domem Georga. Wysiadł z auta, trzaskając lekko drzwiczkami. Wzdrygnął się, kiedy kilka płatków śniegu spadło na jego policzki, szybko zamieniając się w kropelki lodowatej wody. Śnieg prószył już od dwóch dni, pokrywając wszystko białą pierzyną. Temperatura spadła poniżej zera; Tom wyczuwał delikatny mróz, który szczypał go w nos i policzki.
Decyzję o odwiedzinach u przyjaciela podjął całkiem spontanicznie. Po kolejnej męczącej oraz bezsensownej kłótni z bratem w napadzie niekontrolowanego szału opróżniał szafki, wyrzucając ich zawartość na środek dużego pokoju. Tym sposobem odnalazł kilka płyt, które Georg pożyczył mu kilkanaście miesięcy temu. Chociaż upominał się o nie od dawna, Tom zaklinał się, że zwrócił mu własność. Wtedy uśmiechnął się do siebie z politowaniem, ze zdziwieniem zauważając, że nagle minęła niedawna złość.
Stojąc pod drzwiami piętrowego domu Georga głównie miał nadzieję na spokojny wieczór z przyjacielem i jego dziewczyną; wieczór pozbawiony awantur i problemów. Marzyły mu się godziny spędzone w dobrym towarzystwie, może przy lekkim filmie albo spędzone na całonocnej rozmowie. Potrzebował normalności, którą podarować mogła mu ta para. Chciał uciec chociaż na chwilę od otaczającego go świata, brata oraz trosk związanych z nim. Czasami próbował znaleźć drogę ucieczki od samego siebie. Coraz częstsze nieporozumienia z bratem wyczerpywały jego siły, a różnice, które ich dzieliły niczym ostry sztylet raniły jego serce. Tom miał wrażenie, iż z dnia na dzień mają ze sobą coraz mniej wspólnego. Nie wiedział, jak naprawić ich relacje, ale w duchu przyznawał, że niepokojąco rzadko wciąż tego pragnął.
Tom zerknął na duże okno; przytłumione światło oświetlało salon Georga. Uśmiechnął się w zamyśleniu. Uważał, że Georg był szczęśliwym facetem – w końcu miał duży dom i osobę, która w nim mieszkała, zostawiając w każdym zakamarku swój ślad, wypełniając wszystkie pomieszczenia niemalże namacalną obecnością oraz swoim specyficznym zapachem. A on? Miał tylko piękny, duży dom i barek pełen alkoholu, który wieczorami służył mu za towarzysza życia.
 Cześć, Sophie  powiedział wesołym tonem, gdy drzwi wreszcie się uchyliły. Zmarzły mu ręce, nogi i stopy. Nie wspominając o czerwonym nosie; wyglądał jak renifer Rudolf. Brakowało mu tylko sań ze świętym Mikołajem.  Myślałem, że już mi nie otworzysz. Cholernie zimno! Przywiozłem kilka płyt należących do Georga i postanowiłem się wprosić na wieczór do was, nie przeszkadza ci to?  zapytał, machając usprawiedliwiająco przedmiotami.
 Georga nie ma  odpowiedziała krótko i cicho. Tom nie widział za dobrze jej sylwetki, ponieważ na korytarzu było ciemno, a latarnia uliczna nie działała. Jednak ton głosu dziewczyny nie spodobał mu się. — Przekażę mu, że byłeś.
Chciała zamknąć drzwi, ale Tom tknięty przeczuciem, wsunął stopę w szczelinę, zanim Sophie trzasnęła drzwiami. Zaklął, gdy poczuł przeszywający ból w nodze. Utkwił w niej wzrok i, zmrużywszy oczy, próbował dostrzec jakieś szczegóły. Zobaczyć coś, co sprawiało, że zachowywała się tak wyjątkowo. Zrozumiał, że musiało się coś stać, ponieważ w innym razie Sophie zaprosiłaby go do środka, zaparzyła kawy i zasypała opowieściami o swojej grupie na zajęciach tanecznych. Kiedyś dowiedział się od niej, że dwie dziewczyny były w nim szaleńczo zakochane i marzyły o spotkaniu. Takie pogawędki bawiły Sophie, ale również Toma wprawiały w dobry humor. Miały w sobie coś normalnego i zwyczajnego, coś, czego brakowało mu w ostatnich czasach.
 Sophie, co się dzieje?
 Nic, Tom. Źle się czuję, nie potrafisz tego zrozumieć?  zaczęła wojowniczym tonem, ale końcówkę wymamrotała cicho, jakby przepraszająco.
 Nie  odparł lakonicznie.  Ktoś powinien z tobą być, skoro źle się czujesz. Nie powinnaś zostawać sama. A co się stanie, jak nagle stracisz przytomność?  zapytał ironicznie. Sophie nigdy nie była sama, gdy źle się czuła. Zmartwił się, że dziewczyna coś ukrywa.  Sophie, nie okłamuj mnie.
 Nie kłamię, tylko...
Nie zdążyła dokończyć, ponieważ Tom wykorzystał jej nieuwagę i pchnął mocno drzwi, wchodząc do środka. Nawet w ciemności zauważył, że zielone tęczówki dziewczyny rozbłysły gniewem. Przesunął dłonią po ścianie i trafiwszy na włącznik światła, uderzył w niego lekko, a jasne światło zalało korytarz. Zmrużył oczy, a potem popatrzył na Sophie.
 O, kurwa.
Zaklął głośno, wypuszczając ze zmarzniętej dłoni płyty. Plastikowe opakowania uderzyły głucho w dębowe panele podłogowe, przerywając upiorną ciszę, która wtedy zapadła. Tom otworzył szeroko usta i oczy, nie potrafiąc zdobyć się na bardziej inteligentną reakcję.
 Kto ci to zrobił?  zapytał cicho po kilku minutach ciszy.
Palcami dotykał lekko policzków Sophie; twarz dziewczyny zawsze nieskazitelna, teraz pokryta była świeżymi siniakami, a dolna warga była opuchnięta i pęknięta. Wyglądała okropnie, co najmniej jakby padła ofiarą jakiegoś boksera; Tom wzdrygał się na samą myśl, że Georg mógł potraktować tak swoją dziewczynę. Moja malutka Sophie, przemknęło mu nagle przez myśl; Georg od lat wyrażał się z czułością o Sophie. Przecież nie mógłby jej czegoś takiego zrobić.
Dziewczyna patrzyła na niego z rozpaczą rozdzierającą serce. Wydawała się jeszcze bardziej krucha i bezradna, niż w rzeczywistości była. Zielone oczy lśniły, a policzki znaczyły gorzkie łzy, które spływały w ogóle niekontrolowane przez Sophie. Obejmowała się ramionami, a Tom w tym geście rozpoznał jakąś potrzebę samoobrony. Sam omal nie popłakał się, patrząc na to zrozpaczone stworzenie, jakim się stała.
 Mój Boże, Sophie  powiedział cicho.
Zbliżył się do niej ostrożnie, jakby na próbę, cały czas patrząc w jej zielone oczy. Gdy nie zauważył żadnego niemego ostrzeżenia, zamknął ją w pewnych objęciach. Szczupłe ciało Sophie drżało, wstrząsane spazmami gwałtownego płaczu, a łzy moczyły jego czarną kurtkę zimową. Jęknęła głośno z bólem i skuliła się, niczym zranione zwierzę, gdy mocniej zacisnął ręce na jej plecach. Szybkim ruchem odsunąwszy ją od siebie, obrócił tyłem. Mimo jej cichych protestów, podciągnął do góry granatowy sweter, który miała na sobie.
 Co za skurwysyn  rzekł na wpół ze złością, na wpół rozpaczą. Plecy Sophie pokrywały kolejne siniaki.  To Georg? To naprawdę Georg?
Sophie nie odzywała się, ale jej milczenie było aż nadto wymowną odpowiedzią. Nawet nie odwróciła się do niego; stała tyłem, drżąc i łkając cicho. Opuściła ramiona, jej sylwetka przygarbiła się, całkowicie zdradzając zawstydzenie. Tom, milcząc, poprawił sweter; chociaż zakrył jej plecy, wciąż przed oczami miał widok siniaków pokrywających ciało Sophie. Wiedział, że przez kilka następnych dni nie pozbędzie się tego obrazu.
Wiedział też, że musi pomóc dziewczynie.
Dlatego najpierw ściągnął kurtkę, wieszając ją niedbale na wieszaku. Potem objął ponownie Sophie, przyciskając dziewczynę do swojego boku. Ze zdenerwowania trzęsły mu się ręce. Pociągnąwszy Sophie za sobą, starał się myśleć trzeźwo i logicznie. Jeśli ma jej pomóc w jakiś sposób, musi mieć jasny umysł. Wydawało mu się to zadaniem niemożliwym, ponieważ pragnął jedynie rozszarpać Georga na strzępy.
 Opowiedz mi o wszystkim, dobrze?  poprosił, nie spuszczając czujnego wzroku z Sophie. Siadła na kanapie w salonie, podkurczając kolana pod brodę. Przez jej twarz przebiegł grymas bólu, ale szybko go zamaskowała.
 To nic takiego...
 Do diabła, Sophie! Widziałaś się dzisiaj w lustrze?!  Tom krzyknął niespodziewanie. Dziewczyna drgnęła i skuliła się jeszcze bardziej. Przepraszającym gestem pogładził jej szczupłą dłoń. Była zimna.  Georg zrobił coś niewybaczalnego. Żaden facet nie ma prawa tak traktować kobiety, rozumiesz?
Skinęła głową, ale nie odezwała się. Tom pomyślał, że to będzie ciężka rozmowa.
 Powinnaś pójść na policję.
 Nie ma mowy, Tom. Nie pójdę  zaprotestowała. Spojrzała na niego z jawnym przerażeniem. — Boję się.
 Sophie, jestem twoim przyjacielem, tak?  zapytał, szukając potwierdzenia w jej zachowaniu. Ponownie skinęła głową; nie ukryła jednak niepewności.  Pomogę ci i zaopiekuję się tobą. Tylko musisz mi pozwolić, rozumiesz?
 Tak, oczywiście. To bardzo miłe z twojej strony  odparła nieco machinalnie.  Nie mogę jednak tego nigdzie zgłosić.
 Nie możesz, ponieważ musisz  sprostował.
Znów napotkał na upór.
 Tom, ale on tego nie chciał... Poniosło go tylko  powiedziała cicho, tłumacząc Georga. Tom zachłysnął się powietrzem.  Źle się zachowałam, a potem na niego nakrzyczałam. Nie powinnam go więcej denerwować i wszystko się ułoży...
 Słyszysz samą siebie?  przerwał jej zniecierpliwionym tonem.  Nic już nie będzie dobrze, Sophie. Georg cię pobił. Zrobił to raz, zrobi kolejny. To się nie skończy, rozumiesz? Będzie cię bił, aż w końcu... Sophie, pomyślałaś, że on może cię pewnego dnia zabić?  zapytał ściszonym głosem; wściekłość z bezradnością dławiły go w gardle na tyle, że nie mógł mówić.
 Ale to mój Georg. On...
 ...nie zrobiłby ci krzywdy?  podsunął. Sophie chciała kiwnąć głową, ale zrozumiała, jak ta sprawa beznadziejnie wygląda. Oczy znów zaszły jej łzami, zacisnęła mocno wargi, tworząc cienką kreskę. — To nie jest już ten Georg. Twój chłopak nosił cię na rękach i spędzał z tobą wieczory. Bez względu na okoliczności nie podniósłby na ciebie ręki. Z Georgiem stało się coś złego. Nie jesteś z nim już bezpieczna, Sophie.
 Nie mogę od niego uciec. Jakby to o mnie świadczyło?  spytała. Tom zacisnął pięści; jego argumenty wciąż nie trafiały do dziewczyny.  Przecież go kocham, naprawdę kocham. Czyż miłość nie polega na obecności, gdy pojawiają się problemy? Jak mogłabym go zostawić, kiedy dzieje się coś złego? Powinnam mu pomóc. Przecież to z mojej winy tak bardzo się zmienił  dodała cicho. Zastanawiała się chwilę, uśmiechając smutno do siebie.  Wielokrotnie mi powtarzał, iż stałam się krnąbrna i bardzo go denerwuję. Ucieczką tylko potwierdziłabym jego słowa, że już go nie kocham.
Tom nie powiedział nic, jedynie przytulił Sophie do siebie, wtulając nos w jej blond włosy.
Na czym polega ta miłość? Czy Sophie wykazując się złudną nadzieją oraz lekkomyślnością, wykazywała się też miłością? Zrozumiał, że była całkowicie zaślepiona uczuciem, które żywiła kiedyś do Georga; dzisiaj trzymała się go z rozpaczliwą siłą, mając nadzieję, że dobre dni jeszcze nastaną. Czy Tom był pesymistą, ponieważ nie widział szans na zmianę obecnej sytuacji na lepsze? Nie wierzył, że Georg może przeprosić Sophie, i już nigdy nie podnieść na nią ręki. Obawiał się, że kolejny napad agresji u przyjaciela to tylko kwestia czasu, aż w końcu przestaną liczyć się powody. Wmawia Sophie, że to ona stała się nieposłuszna, i dlatego ją karze; zabija w niej ducha walki; zabija samą Sophie. Wyrządza jej gorszą krzywdę, niż mógłby skrzywdzić ją poprzez pobicie; niszczy Sophie, doprowadzając do jej całkowitej bierności. Zasiewając w niej strach, niszczy ją doszczętnie.
Przyjaciel... Jak mógł uważać się za przyjaciela Georga i jednocześnie być ślepym na jego przerażającą zmianę? Kiedy stał się damskim bokserem, za nic mając życie Sophie? Jego ukochanej, malutkiej Sophie? Kiedy przestał ją kochać?
 Chyba przeszkadzam.  Tom wzdrygnął się gwałtownie, słysząc niespodziewanie gniewny głos Georga. Sophie odskoczyła od niego jak poparzona.  Sophie, moja kochana, zostawisz nas samych?
Nie spojrzała na Toma, nie odezwała się, nie zrobiła niczego  co najmniej jakby go nie było w salonie. Śledził ją wzrokiem, aż zniknęła na schodach prowadzących na pierwsze piętro. Cichy tupot stóp oraz trzaśnięcie drzwiami  tylko tyle pozostało z obecności Sophie.
Tom wstał, mierząc wzrokiem Georga. Wypiął wojowniczo klatkę piersiową, szykując się do nieuchronnego ataku przyjaciela. Georg stał na luźno rozstawionych nogach, twarz wykrzywiał mu złośliwy uśmiech, a w zielonych oczach migotała złość. Podciągnął rękawy brązowego swetra, ukazując umięśnione ręce. Tom westchnął w duchu; kiedyś te dłonie szarpały struny basu, wydobywając z niego melodie; kiedyś grali razem na koncertach albo wieczorami w domu. Dzisiaj te same dłonie zadają ból Sophie.
 Nigdy nie możesz się opanować, co nie?  zapytał ironicznie. Zbił Toma z pantałyku.  Zawsze musisz zarywać do dziewczyn, nawet zajętych. Myślałeś, że wykorzystasz okazję, skoro mnie nie ma, prawda? Sophie to niezła laska, też to zauważyłeś?
 Ty idioto  Tom wycedził słowa przez zaciśnięte zęby. Nie chciał dostarczać dodatkowych emocji Sophie, wrzeszcząc wniebogłosy.  Nie przyjechałem tutaj, aby odbić ci dziewczynę. Pokłóciłem się znowu z Billem. Chciałem tylko spędzić z wami spokojny wieczór, do cholery!  tłumaczył się, chociaż nie wiedział po co to robi. Georg miał już swoją wersję, w którą wierzył.  Jak mogłeś jej to zrobić?
 Sophie spadła ze schodów. Zawsze jej mówię, żeby uważała na siebie, ale mnie nie słucha — odparł wymijająco. Przeszedł przez salon. Otworzył barek w dębowym regale i wyciągnął kryształową szklankę wraz z butelką whisky. Nalał sobie, ignorując Toma. Potem wypił zawartość naczynia i napełnił raz jeszcze. Odwrócił się nagle.  Ach, zapomniałbym. Napijesz się? – zapytał przymilnym tonem.  Prowadzisz, więc nie możesz, prawda? Gdybyś się upił, musiałbyś tutaj zostać. Ale nie pozwolę ci spędzić nocy pod moim dachem, gdy przystawiałeś się do Sophie.
 Do kurwy nędzy, Georg! Co w ciebie wstąpiło?  krzyknął zdenerwowany. Georg popatrzył na niego z autentycznym zdziwieniem.  Dlaczego bijesz Sophie? To drobna dziewczyna, a nie worek treningowy!
 Nie rób ze mnie zwyrodnialca  odparował.  Pokłóciliśmy się. Za bardzo przejmujesz się Sophie. Masz na nią ochotę? No przyznaj, że chcesz ją przelecieć i zostawić. Ty już taki jesteś, prawda? Zabawisz się, a potem porzucisz.
 Nie traktuję dobrze kobiet, masz całkowitą rację  przyznał. Mówił pewnie i głośno. Nie pozwalał sobie na skruchę, chociaż Georg chciał na nim to wymusić.  Jednak nigdy nie uderzyłem żadnej dziewczyny. A ty stłukłeś Sophie!
 Daj jej spokój, dobrze? Chyba nie chcesz, żebym się zdenerwował  zagroził mu palcem. Uśmiechnął się dobrotliwie. Przez chwilę wyglądał jak ten Georg, którego poznał dziesięć lat temu. — Rozumiem, że na nią lecisz, i postaram się to zaakceptować, dopóki będziesz trzymał łapy przy sobie. Możemy się tak umówić?
 Niczego nie rozumiesz!  wrzasnął. Jednym skokiem znalazł się przy Georgu i pchnął go z całych sił. Zatoczył się. Tom nie wiedział, co zrobić z rękoma, więc zacisnął pięści. Adrenalina buzowała mu w żyłach, odbierając do końca zdolność logicznego myślenia. Chciał jedynie pomścić Sophie.  Jesteś zwykłym tępym skurwysynem. Bijesz Sophie, bo władza nad kimś sprawia ci radość, prawda? Szukasz tylko powodu, aby ją uderzyć. Spodobało ci się, nie? Damski bokser  prawie wypluł to słowo.
Georg nie odpowiedział, jedynie przybliżył się i zanim Tom zdążył zarejestrować ruch jego ręki, zataczał się do tyłu, trzymając za nos. Spomiędzy palców popłynęła gorąca krew. Wytarł dłoń o ciemne dżinsy. Oddał uderzenie, trafiając w twarz Georga. Krzyknął, ale nie był to krzyk bólu, jedynie niepohamowanej wściekłości. Georg rzucił się na niego i powalił na podłogę. Tom uderzył głową w panele. Zdusiwszy w sobie jęk, próbował osłaniać się przed pięściami Georga. Nie mógł się ruszyć i brakowało mu powietrza oraz siły do obrony. Pęknięta warga zaczęła krwawić; ciemna krew spływała powoli po brodzie oraz szyi, aby wniknąć w czarną koszulkę. Z wysiłkiem zamachnął się i uderzył Georga w twarz. Zyskując cenne sekundy, zepchnął go z siebie i podniósł się na drżących nogach.
Musiał coś zrobić, aby skończyć tę bójkę. Wiedział, że pobity nie przyda się do niczego Sophie. Starał się nie okazywać przerażenia, które nim targało. Rękawem bluzy otarł twarz, nie spuszczając wzroku z Georga. Ten podniósł się również. Miał rozcięty policzek, a z rany wypływała krew. Mimo bólu, który niewątpliwie czuł, uśmiechał się drwiąco.
 Wyjdziesz sam, czy mam ci pomóc?
Wybacz mi, Sophie.


         Wyszedł na mroźne powietrze z uczuciem przegranej. Dlatego więc rzucił ostatnie wściekłe spojrzenie w stronę okien domu Georga. Wpatrywał się w nie, chociaż wiedział, że niczego nie zmieni i nawet nie doczeka się najmniejszej reakcji. Zrezygnowany i roztrzęsiony wsiadł do samochodu, trzaskając drzwiczkami. Przekręcił kluczyk w stacyjce i zacisnąwszy dłonie na kierownicy, a stopą wciskając pedał gazu, wyjechał szybko z podjazdu, gwałtownie skręcając w prawo.
Rozluźnił nieco palce, gdy zauważył, że pobielały mu knykcie. Jedną dłonią energicznie przetarł twarz, ścierając zaschnięte już nieco plamy krwi. Spojrzał przelotnie w lusterko i niemalże krzyknął wystraszony, widząc swoje odbicie. Pęknięta warga brzydko opuchła, a na policzku i pod okiem tworzył się obrzęk, który pulsował podobnie tępym bólem, co potylica. Wyglądał okropnie. Wiedział, że powinien doprowadzić się do porządku, ponieważ w takim stanie przestraszy każdego, kto stanie mu na drodze.
Jednak nie dbał o powinności. Przede wszystkim musiał zareagować na krzywdę Sophie. Zrozumiał, że w starciu z Georgiem był bez szans, i ta świadomość napawała go wściekłością. Nie potrafił pogodzić się z tą druzgocącą porażką. Chciał pomóc Sophie, ale po bójce z Georgiem obawiał się, że wręcz pogorszył jej sytuację. Nawet nie potrafił już jasno określić, co bardziej go złości – zachowanie Georga, czy własna bezsilność.
Kiedy jechał Grunerstraße rozglądał się bacznie, przeklinając pod nosem prostytutki, które tłoczyły się w grupkach przy ulicy w krzykliwych strojach, pragnąc zwrócić uwagę jakiegoś kierowcy i zarobić na kolejną działkę narkotyków. Patrząc na te wszystkie wychudzone dziewczyny w cienkich strojach, próbował postawić się na ich miejscu i zrozumieć powód ich postępowania. Nie wspominając o kierowcach, którzy zatrzymywali się, zabierali dziewczynę i spędzali z nią chwile w jakimś obskurnym motelu, czy na tylnym siedzeniu samochodu. Znów nie rozumiał, jak można upaść tak nisko. Jednak czy upadek człowieka polegał jedynie na sprzedawaniu swojego ciała dla innych korzyści? Co miał na usprawiedliwienie samego siebie, sprzedając się dla pieniędzy i sławy? Czy to był inny rodzaj upadku człowieka? Tom również upadł, zniewolony kontraktami, w więzach swoich marzeń, które przybrały całkowicie inny obrót, niż oczekiwał.
Nagle zachłysnął się powietrzem i z gardła wyrwał mu się dźwięk pomiędzy kaszlnięciem a jękiem. Chrząkając głośno, otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Nawet odwrócił się, przyglądając jednej dziewczynie, stojącej nieco na uboczu grupy młodych prostytutek. Był tak wstrząśnięty, że na chwilę zapomniał nawet o Sophie i bólu, jaki zadał mu Georg. Próbował przekonać sam siebie o pomyłce, ale nie wierzył w przypadki. Zbyt często widywał dziewczynę o długich, ciemnych kręconych włosach. Wysoka, szczupła, charakterystycznie odgarniająca grzywkę z oczu, wyglądała wyjątkowo żałośnie wśród innych dziewczyn. Jeszcze przez kilka minut starał się znaleźć jakieś racjonalne wytłumaczenie tej sytuacji, której obraz utkwił mu pod powiekami równie mocno, co widok pobitej Sophie. Nie znalazł żadnego. Upadek człowieka jest bolesny.
Bill otworzył drzwi niespodziewanie szybko. Tom przez ułamek sekundy pomyślał, że brat czekał na niego. Potem uznał tę opcję za możliwą, ponieważ po twarzy Billa nie przemknął żaden grymas złości, rozczarowania, czy rezygnacji. Wydawał się nawet zadowolony, dopóki nie przyjrzał się twarzy Toma. Wtedy jego twarz wykrzywiło zmartwienie i Tom poczuł ciepło na sercu, którego od dawna już nie czuł. Bill coraz rzadziej okazywał mu braterskie uczucia, kiedyś będące tak dla nich ważne.
 Biłeś się z kimś? Oszalałeś, Tom?!  krzyknął, wciągając go za kurtkę do domu. Chwycił w dłonie jego twarz, uważnie ją oglądając i badając palcami. Potem skrzywił się, jakby z bólu,  i pokręcił głową z dezaprobatą.  Idź do kuchni. Pójdę po jakiś ręcznik.
 Jest Sandra?
 Nie  odparł Bill, idąc do łazienki. Odwrócił się na chwilę i posłał mu długie spojrzenie.  Umówiła się z koleżankami na mieście.
Tom pokiwał głową, uznając, że Bill nie powinien wiedzieć, gdzie i w jakim towarzystwie widział Sandrę. Przynajmniej na razie nie chciał o tym wspominać. Musiał porozmawiać z nim o Georgu oraz Sophie. Była to na tyle poważna sprawa, że puścił w niepamięć ich niedawną kłótnię i jak zawsze przyjechał do Billa po pomoc. Cieszył się, że Bill nie zironizował sytuacji, jak to ostatnio miał w zwyczaju. Tom nie wiedział, jak mogłaby skończyć się ich kolejna kłótnia, ale podejrzewał, że skoro dopiero pobił się z Georgiem, to równie dobrze mógł wdać się w bójkę z własnym bratem.
Ściągnął kurtkę i rzuciwszy ją na półkę pod wieszakiem, poszedł powoli do kuchni. Odsunął drewniane krzesło od stołu, usiadł i rozejrzał się po pustym pomieszczeniu. Zieleń na ścianach koiła nieco jego zszargane nerwy. Od kiedy Bill zamieszkał z Sandrą w całym mieszkaniu panował ład i porządek, zupełnie niepodobne do natury Billa, który w każdym miejscu po sobie zostawiał głównie bałagan.
Tom drgnął, słysząc zbliżające się kroki Billa. Wkrótce pojawił się w kuchni. Podciągnął rękawy czarnej bluzy, kucnął przy nim i delikatnie ocierał mu twarz. Brązowe oczy spoglądały na niego z autentyczną troską i Tom musiał uśmiechnąć się do niego. Nie żałował nawet, że Bill jest znów tym samym kochanym bratem tylko dlatego, że Tom został pobity.
 Powiesz mi, co się stało?  zapytał cicho, przechylając nieco głowę. Czarne włosy opadły mu na oczy, więc dmuchnął w nie nieco zdenerwowany.  Przecież nie jesteś pijany. Podrywałeś jakąś laskę i nagle znalazł się jej facet?  Bill roześmiał się wesoło.
Śmiech był na tyle szczery i zaraźliwy, że Tom zawtórował bratu.
 Chodzi o Sophie  mruknął w odpowiedzi.
Twarz Billa w jednej chwili stężała, a oczy zwęziły się. Ewidentnie był zły. Piękny czar prysł, zdążył pomyśleć jeszcze Tom, zanim Bill się odezwał.
 Zwariowałeś?!  wrzasnął.  Przystawiałeś się do dziewczyny Georga?
 Cholera, nie  syknął Tom. Wyrwał mokry ręcznik z dłoni Billa i odepchnął brata od siebie. Biały materiał był w plamach krwi. Wzdrygnął się. Nie chciał na to dłużej patrzeć, więc znów przystawił go do opuchniętego policzka.  Broniłem jej.
 O czym ty mówisz?  zapytał Bill. Patrzył na niego ze zdziwieniem, nie podnosząc się z pozycji, którą przyjął, gdy popchnął go Tom. Siadł na błyszczącym linoleum, podkulając nogi.  Nie próbuj się usprawiedliwiać. Też strzeliłbym ci w pysk, gdybyś przystawiał się do Sandry.
 Słyszysz mnie w ogóle?  krzyknął, uderzając pięścią w stół. Stojąca nieopodal szklanka zatrzęsła się i w końcu przewróciła cicho. Tom odrzuciwszy ręcznik, wstał. Ominął Billa i zaczął krążyć po kuchni. Bill obserwował go z nadzieją, że niczego nie rozbije.  Georg tłucze Sophie! Rozumiesz, co to znaczy? Widzisz, jak oberwałem  zatrzymał się na chwilę i wskazał dłonią na swoją twarz. Westchnął.  Sophie wyglądała gorzej.
 Jesteś pewien, że to Georg?
 Tak, do cholery!  Tom posłał bratu miażdżące spojrzenie. Dlaczego Bill nie reagował i pozostawał taki obojętny?– Co miałem zrobić? Musiałem jej pomóc. Wygarnąłem mu wszystko, a on mnie sprał.  Zamilkł, zaciskając dłonie w pięści. Prawa ręka pulsowała bólem po uderzeniu w blat stołu.  Bill, musimy coś zrobić. Proszę cię, nie zostawiaj mnie z tym samego. Przecież Georg to nasz przyjaciel! Nie możemy udawać, że o niczym nie mamy pojęcia.
 Sugerujesz, że mamy pójść na policję i donieść na niego?  zapytał sceptycznie Bill. Powątpiewanie było wypisane nawet na jego twarzy; Tom od razu zrozumiał, że przyjechał na próżno. Podobny efekt uzyskałby, gdyby rzucił się z najbliższego mostu. Wtedy chociaż miałby spokój.  Przecież to nasz przyjaciel. Chociażby dlatego nie możemy na niego donieść. To są ich problemy, nie możemy wtrącać się w ich życie, Tom  zawyrokował.
 A co jeśli ten nasz przyjaciel pewnego dnia pobije na śmierć Sophie?  zapytał cicho. Nie wiedział, jak udawało mu się panować nad głosem, ponieważ chciał rzucić się na swojego brata i dosłownie wybić ten pomysł z głowy. Drżał na całym ciele, chory ze złości. Oparł się o blat z ciemnego dębu. Trzymając się czegoś stabilnego, stwarzał iluzję stabilności samego siebie. Popatrzył na brata, który unikał jego spojrzenia.  Pomyślałeś o tym? Czy wtedy też powiedziałbyś: „To są ich sprawy, Tom, nie mamy nic do gadania”?
 Przestań, przecież...
 ...nie mam racji?  wszedł mu w słowo. Wziął głębszy oddech, wypuszczając powietrze nosem.  Boisz się Georga, reakcji Josta, całego pieprzonego świata? Dla nich wszystkich chcesz poświęcić Sophie? Bill, kurwa, jesteś żałosny.
 Cieszę się, że ty ostatnio stałeś się dobrym Samarytaninem  odparł z przekąsem. Podniósł się wreszcie, stając naprzeciw Toma. Mierzyli się wzrokiem przez kilka upiornych chwil.  Jesteśmy sławni, Tom. Taka informacja w mgnieniu oka obiegłaby cały świat, a nasz zespół szlag by trafił! Basista – damski bokser. Wyobrażasz sobie nagłówki gazet?  zapytał. Tom nie wierzył, że on to mówi poważnie, dlatego milczał jak zaklęty.  I to w imię czego? Jednej dziewczyny, która od kogoś oberwała?
Tom stracił panowanie nad sobą. Popchnąwszy brata, jednym ruchem przysunął go do ściany. Zacisnął dłonie na jego chudych ramionach. Sam nie wiedział, czy najpierw uderzyć go w twarz za te bzdury, czy od razu udusić. Drżał, rozwścieczony, spoglądając w bliźniacze, brązowe oczy. Bill bał się, a jego strach dodawał sił Tomowi. Młodszy bliźniak całkowicie poddał się jego woli, opuszczając ręce wzdłuż ciała i nie kontynuując prób obrony.
 Żałuję, kurwa, że jesteś moim bratem. Nienawidzę tej podłej kreatury człowieka, jaką się stałeś, bracie  cedził słowa powoli; słowa przesiąknięte na wskroś jadem i szczerą nienawiścią, które kiełkowały w jego sercu od dawna. Patrzył w twarz Billa, wyrażającą bezgraniczne niedowierzanie, i uśmiechał się do niego krzywo, niemalże z pogardą.  Chciałeś strzelić mi w pysk, w razie gdybym przystawiał się do Sandry? Masz okazję, frajerze. Twoja dziewczyna puszcza się z każdym, kto jej zapłaci  powiedział. Pożałował, że o tym wspomniał. Jednak było już za późno na odwrót, przeprosiny, czy jakiekolwiek załagodzenie sytuacji. Zrozumiał, że to ostatnia rozmowa z bratem.  Żyj w swoim idealnym, popieprzonym świecie. Pierdol się, Bill. 

7 komentarzy:

  1. Jak spojrzałam na długość, to myślałam, że sporo czasu będę ją czytała, ale zleciało w mgnieniu oka. Właściwie post skupia się na jednym dniu, zakładam że to jakieś 2-3 godziny, ale jest tak opisana cała ta sytuacja, że nie nudzi.

    Muszę pochwalić za bogaty język, którego dziś użyłaś, czyta się to lekko, nie ma jakiś "farmazonów", które trudno zrozumieć i myślę, że przekaz jest jasny. Co do samej treści.. postać Toma jest tak sympatyczna, że nie sposób go nie kochać spośród tej czwórki zbzikowanych kolesi, a właściwie już bandy zwyrodnialców, dla których liczy się sława i pieniądze. Zachowanie Billa mocno rozczarowujące, prawdę mówiąc liczyłam, że obudzą się w nim ludzkie odruchy i pomoże bratu, ale kiełkuje też we mnie pomysł, że to może cichy Gustav zechce wesprzeć Toma. Ach, ale ze mnie przepowiednik, nic więcej nie mówię, bo znając Ciebie i tak zamieszasz to w taki sposób, o jakim nikt nie myślał wcześniej i nic nie podejrzewał. Wiesz co jakoś wyjątkowo zapadły mi w pamięci słowa Toma "broniłem jej". Nie wiem dlaczego, ale kilka razy je przeczytałam..

    Bardzo się cieszę, że piszesz i oczywiście będę czekała na kolejny post.
    Sara

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak fajnie mi się pisało wypracowanie, że aż otworzyłam nowy dokument w wordzie i od razu jakimś cudem znalazłam się tutaj, po raz kolejny przeczytałam odcinek i zgodnie z obietnicą zostawiam komentarz. Wypracowanie może poczekać do piątku (jak zwykle wszystko zostawiam na ostatnią chwilę, ale ćśś, nie wiesz tego ode mnie).
    Okej, przejdźmy do właściwego komentarza.
    Bardzo „płynny” odcinek, że tak go nazwę. Z początku się nie zorientowałam, ale przy drugim czytaniu zauważyłam, że napisany jest jednym ciągiem, bez żadnych urywek, by przejść do kolejnej sceny/zmienić miejsce akcji. Jestem pod wrażeniem, że opisałaś wszystko bez jakichkolwiek przerw, a treść nie straciła przy tym na dynamizmie. Poza tym chylę czoła, bo razem z narracją i wydarzeniami podczas czytania można było wyczuć zmiany nastroju (głównie Toma, ale także treści ogólnie). Jak zwykle muszę pochwalić Cię za to, co od początku podoba mi się w Twoim stylu: lekkość, z jaką się czyta. Odnosi się wrażenie, że słowa, zdania, opisy - wszystko przychodzi Ci ot tak. A opisy emocji! Zawsze trafiasz w samo sedno: czy to przy złości, czy przy współczuciu... Przyjmij pochwałę na klateczkę.
    Georg nie dość, że jest damskim bokserem, to w dodatku niezłym manipulatorem, o czym pisałam Ci na gadu. Wydaje mi się też, że ma w sobie coś z psychopaty. Przyznaj się, że on bierze coś, co zabija jego szare komórki! Jego zachowanie podczas rozmowy (uznajmy, że jest to rozmowa; przynajmniej teoretycznie) z Tomem było paradoksalne, absurdalne i kryło w sobie coś więcej niż gniew i chęć ukrycia prawdy. Georg kwalifikuje się do specjalistycznego leczenia. I piszę to całkiem poważnie. Szkoda, że Tomowi nie udało się sprać Georgowi ryjca. Żebyś Ty wiedziała, jak mocno mu kibicowałam! Mógłby do mnie przyjechać, już ja bym się nim zajęła o wiele lepiej niż taki Bill ;> Okej, poudaję chociaż normalną… Mógłby pojechać do Liv! Nie wierzę, że by się nad nim nie zlitowała i nie przygarnęła na noc. Wracając do Georga, to psychopata, jak już wspomniałam. Stracił w moich oczach zwłaszcza, gdy posądził Toma o podrywanie Sophie i pobiciu go. Zastanawia mnie, czy w późniejszych odcinkach spróbujesz jakoś podreperować jego wizerunek? Bo póki co dla mnie jest nikim. Facet, który stosuje przemoc wobec jakiejkolwiek kobiety, nie zasługuje na szacunek. Ciężko będzie w przyszłości zmienić zdanie o Georgu. No, chyba że już do końca zostanie sukinsynem, co by wcale mnie nie zdziwiło; Ty lubisz tak dręczyć swoich bohaterów.
    Sophie... Cóż ja mogę powiedzieć o tej biednej dziewczynie? W tym odcinku jej zachowanie „mówiło” samo za siebie. Sophie jest taka krucha, niewinna i bezbronna, co zauważył nawet Tom. Nie mam bladego pojęcia, ile ona jeszcze wytrzyma i jak długo. Najsmutniejsze jest chyba to, że doskonale rozumiem jej strach. Nie musiałaś wcale pokazywać tej sceny z Tomem z jej punktu widzenia, by domyślić się, co ona przeżywa i dlaczego zachowuje się tak biernie względem tego wszystkiego. Przed Tomem chciała zamieść wszystko pod dywan, ale jej się coś nie udało. Żałuję, że po krótkiej przemowie Toma nie powiedziała sobie „dość, tak dłużej być nie może”. To byłoby najlepsze wyjście z takiej sytuacji, a tak… Przecież Georg nie przestanie się nad nią znęcać. Oj, nie wróżę jej dobrze, choć wiem, jak będzie próbowała sobie pomóc. Skoro już o Sophie mówię, wspomnę znowu o Tomie (btw, jak mi go brakowało w poprzednim odcinku, tak w tym jest go akurat wystarczająco, hyhy). Podoba mi się, że jako jedyny z TH (a tak przynajmniej się na razie wydaje) zachował w sobie prawdziwe ludzkie uczucia. Nie stał się zimnym, obojętnym egoistą. Zauważyłam, że są ludzie, którzy często przechodzą obojętnie obok krzywdy własnych przyjaciół (jak np. Bill tutaj). Dobrze, że Tom się wyłamał z tej stagnacji. I nawet jeśli po tym, jak dostał lanie od Georga i się zmył, mógł wyjść trochę na tchórza, to mimo wszystko zasługuje na podziw. Większość ludzi wolałaby udawać, że wszystko gra i nie widzą przemocy w (pożal się Boże) związku Sophie i Georga. Liczę na dzień, kiedy to Georg dostanie za swoje, a Sophie uwolni się od tego dupka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz tak jakby nie zmieścił mi się w jednym („Twój kod HTML nie może zostać zaakceptowany: Wartość musi mieć co najwyżej 4 096 znaków”, pff!), więc musiałam podzielić.
      Wprowadziłaś wątek kurewstwa Sandry. Przemilczę go, bo nie jest moim szczególnie ulubionym. Choć nie ma co ukrywać, że bardzo ciekawym i bardzo rzadko spotykanym, zwłaszcza w ffth.
      Reakcji Billa po prostu nie da się na spokojnie skomentować. Podczas czytania zamiast mózgu miałam jedno wielkie „What the fuck is wrong with you?!”. Tak, kuźwa jego mać, bo fani, bo media, bo kariera, bo sława…! A WEŹ SIĘ WYPCHAJ, deBILLU! Czy raczej jak to powiedział Tom: pierdol się, Bill. Jak można karierę przedkładać nad czyjeś zdrowie, a już zwłaszcza życie?! Uff, wdech i wydech, wdech i wydech… Już jestem spokojna.
      Georg chyba stracił resztki szeroko pojętej normalności, Sophie oberwała, Tom oberwał, a Bill ma to wszystko w rzyci. Pięknie, nie ma co.
      To ty masz jakąś tendencję do utrudniania życia swoim bohaterom i w ogóle stawiania im na drodze samych przeszkód.
      Gorąco kibicuję Tomowi, żeby znalazł jakiegoś sprzymierzeńca z walką z Georgiem-damskim-bokserem i Billem-debilem.
      Czekam na 4. I życzę Ci, byś znalazła wenę do pisania kolejnych części.
      Kurczę blade, mój wewnętrzna bogini (no co! Ana od Greya miała swoją, to ja nie mogę mieć?) ze zniecierpliwieniem przebiera nóżkami w miejscu (i to wcale nie wygląda jak słynny kibel-dance!) i zaciera łapki z nadzieją, że przeczyta tutaj coś nowego w przyszły weekend.
      PS Przepraszam za wszelkie błędy, nie chciało mi się ich poprawiać.

      Usuń
    2. moja wewnętrzna bogini*
      Z nadmiaru emocji aż zmieniła płeć xD

      Usuń
    3. sprzymierzeńca w walce z*
      Jak zwykle muszę się kompromitować, o boru szumiący...
      Na przyszłość muszę zapamiętać, żeby jednak sprawdzać komentarze PRZED publikacją, nie po xD

      Usuń
  3. "Jesteśmy sławni, Tom. Taka informacja w mgnieniu oka obiegłaby cały świat, a nasz zespół szlag by trafił!" "I to w imię czego? Jednej dziewczyny, która od kogoś oberwała?" - No ja kurwa po prostu nie wierzę! Jak można być tak bezczelnym?! I to brat, własny brat! Ale ok, po kolei. Pon pierwsze rozumiem Sophie, że bała się wydać Georga... tzn może nie tyle rozumiem, co wiem, czemu tak postąpiła. Cóż, strach tom potężna siła, a to teraz z całą pewnością górujące uczucie. Przynajmniej ze strony Sophie, bo z tej drugiej to złość, okrucieństwo i... wręcz nienawiść. Ale jak bardzo irytowało mnie to, jak on się idiotycznie wymigiwał, usprawiedliwiał i to ze stoickim spokojem! To Tom stopi tam i dyszy z wściekłości, para wylatuje muz uszu, nosa i ust, a ten pieprzy, że ona spadła ze schodów! No ja nie wytrzymam no! Jedynie ich walka była odzwierciedleniem realizmu i powagi sytuacji, bo Georg przez prawie cały czas nic nie robił sobie z oburzenia Toma. No tak myślałam, że z nim na pięści to jednak nie wygra... I jak tak czytałam o bokserze i o Billu i tej ich całej kłótni, to tak myślę, że tylko Gustav został. To ciekawe, co z nim ;) Pewnie też coś nie tak, ale no mogłabyś chociaż jego jednego przy zdrowych zmysłach zostawić (oczywiście Toma nie licząc). Już to mówiłam (pisałam), no ale żeby tu tylko Tom trzeźwo myślał... toć to nienormalny stan rzeczy :D szkoda, że między braćmi powstaje przepaść, ale, o tym już też wcześniej wspominałam, upadek jest idealnym momentem do podniesienia się i walki o lepsze czasy. Oby było tak tym razem. Musi być. W innym wypadku cię zastrzelę.
    No, to tyle ode mnie, czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam na Twojego bloga i chciałabym abyś mnie informowała o nowych notkach ponieważ strasznie podoba mi się Twój blog 46444351

    whisper-me-love.blogspot,com

    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń