5. Niewinność jest cechą ofiar



Następnego dnia Toma obudził uporczywy dzwonek telefonu. Zajęczał głośno, zatykając dłońmi uszy; rozbrzmiewająca melodia komórki jedynie wzmacniała ból głowy, który wybuchł niespodziewanie. Przygryzł mocno wargi. Otwarłszy jedną powiekę, wyciągnął telefon spod poduszki, rzucając jedynie krótkie spojrzenie na imię wyświetlone na ekranie. Sophie. Odrzucił połączenie i od razu również wyłączył komórkę.
Przekręcił się na lewy bok i naciągnąwszy koc na głowę, otworzył oczy. Otulało go przytłumione przez materiał światło. Wziął kilka głębokich oddechów, szykując się na codzienne zetknięcie się z rzeczywistością. Wspomnienia poprzedniego wieczora uderzyły w niego z taką mocą, aż zastanawiał się, czy to wszystko wydarzyło się naprawdę. Był u Sophie, wdał się w bójkę z Georgiem, pokłócił i omal nie pobił brata. Nie chciał, a tak naprawdę nawet nie mógł myśleć o konsekwencjach swoich czynów wiedział jedynie, że nie może już więcej szukać pomocy u Billa. Słowa na wskroś przesiąknięte nienawiścią odbijały się bolesnym echem. Po tym wszystkim znalazł się w barze u Liv, gdzie upił się niemalże do nieprzytomności.
Liv...
W tej chwili nie potrafił odróżnić jawy od snu; nie wiedział, czy Liv naprawdę odwiozła go do domu i spędziła z nim noc, czy to było jedynie senne marzenie. Czy on... Zastanawiał się. Czy on naprawdę powiedział jej, że jest samotny, i nie potrafi pogodzić się ze zmianami, jakie zaszły w jego przyjaciołach? Nagle poczuł zimny dreszcz na plecach; zapragnął, aby to wszystko było złudą, nie chciał tłumaczyć się obcej dziewczynie ze swoich słów. Tak naprawdę możliwość, że mógłby odważyć się na coś równie szczerego, wprawiała go w zdziwienie.
Wystawił głowę spod koca i uniósł się lekko, rozglądając się bacznie po pomieszczeniu. Szukał dowodów, które potwierdziłyby jego obawy. Nie znalazł niczego interesującego poza rzuconym niedbale kocem na fotelu naprzeciw. Opadł z powrotem na poduszkę, nie będąc w stanie dłużej myśleć o Liv, poprzednim wieczorze i wszystkim, co zrobił w ciągu kilku godzin.
W końcu postanowił wstać z łóżka. Pulsujący ból nie ustępował, a suchość w ustach jedynie się wzmagała. Na lekko chwiejnych nogach przeszedł przez pokój, ściągając po drodze koszulkę. Odrzucił ją za siebie, nie dbając o miejsce, w którym wylądowała. Pachniała nieprzyjemnie, podobnie jak sam Tom. Na nagim torsie pojawiła się gęsia skórka, dlatego więc pocierał ramiona, gdy schodził schodami na parter.
Wszedł do kuchni i zatrzymał się wpół kroku, spoglądając ze zdziwieniem na mały, wiklinowy koszyczek, który stał na blacie kuchennym pod ścianą. W tym miejscu zawsze odkładał klucze do domu oraz do samochodu. Przechylił głowę, niemal czując, jak trybiki obracają się w jego mózgu. Pomimo uporczywego bólu musiał upewnić się od razu, gdzie tym razem zostawił klucze; ta sprawa nie mogła poczekać, aż kac minie i wróci zdolność logicznego myślenia.
Zawrócił na korytarz i z szerokim uśmiechem zbliżył się do kurtki wiszącej na wieszaku. Przecież był zbyt pijany, aby pamiętać o takich drobnostkach, jak odkładanie kluczy na właściwe miejsce. Włożył dłoń do kieszeni i w ciągu ułamku sekundy mina mu zrzedła, a rytm bicia serca nagle przyśpieszył. Sprawdził wszystkie kieszenie, obejrzał szafkę na buty, mając nadzieję, że klucze dziwnym trafem wpadły pod mebel. Wyprostował się, wyrzucając z siebie stek przekleństw. Ból znów się nasilił. Rzucił zrozpaczone spojrzenie na schody. Musiał wrócić do pokoju i sprawdzić go dokładnie. Przez chwilę wahał się, co zrobić: iść szukać kluczy czy połknąć tabletki przeciwbólowe. Druga możliwość wydawała się mu wyjątkowo kusząca, ale w końcu odrzucił ją i powrócił do sypialni. Przeszukał go dokładnie, przynajmniej na tyle, ile pozwalało mu kiepskie samopoczucie. Zezłoszczony i zdenerwowany spojrzał na koc, znajdujący się w fotelu. Wciąż nie znalazł logicznego wyjaśnienia, jak on się tam znalazł. Gdy tylko się zbliżył, w nozdrza uderzył słaby, jednak wciąż wyczuwalny zapach bzu. Bez nieodwracalnie już kojarzył się jedynie z Liv; był niemalże jej wizytówką, znakiem rozpoznawczym; mocnym, pewnym, a jednocześnie delikatnym i subtelnym tak właśnie oceniał Liv.
Teraz jedynie wypuścił z dłoni rąbek koca i zbiegł po schodach na dół. Nie musiał szukać już innego potwierdzenia Liv spędziła u niego noc, a potem ukradła klucze, samochód i zniknęła. Nie rozumiał tylko, czym sobie na to zasłużył. Postanowił zadzwonić na policję. W końcu został pozbawiony własności, a to powinno się zgłosić. Zastanawiał się, jak przedstawić sprawę policji – przecież sam wpuścił Liv do domu, pozwolił jej prowadzić, ponieważ się upił, a potem zasnął, nie myśląc, co stanie się z Liv. W myślach układał schemat zgłoszenia przestępstwa, aż nagle zachłysnął się powietrzem.
Chyba nie przystawiałem się do niej? zapytał w przestrzeń. Wtedy sprawa wyglądałaby o wiele gorzej i nawet sam przyznał przed sobą, że zasłużyłby na takie potraktowanie. Nie, to niemożliwe. Byłem zbyt pijany przekonywał sam siebie.
Wtedy usłyszał kliknięcie zamka w drzwiach wejściowych i odwrócił się na pięcie. Przez myśl przemknęła mu przerażająca możliwość co zrobi, jeśli na dworze stoi Bill? Wciąż miał klucze i pełne prawo pojawiania się niezapowiedziany w ich wspólnym domu, nawet jeśli dzień wcześniej powiedział o wiele słów za dużo. Nie chciał jednak rozmawiać z bratem chociaż przez kilka dni, ponieważ nie wiedziałby, jak miałby się zachować po ostatniej wymianie zdań. Powiedział, że żałuje łączącego ich pokrewieństwa, a takich słów nigdy nie będzie potrafił wyjaśnić, załagodzić ani tym bardziej zapomnieć.
Liv? Tom był tak bardzo zaskoczony, gdy próg przekroczyła dziewczyna, że otworzył szeroko usta i oczy. Prędzej spodziewałby się renifera Niko niż Liv. Dopiero co oskarżał ją w myślach o kradzież samochodu i chciał zgłosić na policję! Co ty robisz?
Mógłbyś mi pomóc, skoro już się obudziłeś? zapytała z wyczuwalną w głosie ironią. Pod pachą trzymała dwie papierowe torby; były pełne zakupów i dopiero wtedy Tom wziął jedyną i słuszną możliwość pod uwagę Liv pojechała na zakupy. Wziął od niej torby i kątem oka zauważył, jakim spojrzeniem Liv obdarzyła jego nagi tors. Uśmiechnął się szeroko. Zgłodniałam, Tom. A twoja lodówka jest przerażająco pusta! Pewnie pomyślałeś, że cię okradłam i uciekłam?
Tom zawahał się, co wychwyciła Liv. Roześmiała się wesoło i kręcąc z politowaniem głową, ściągnęła czarny płaszcz. Ciemne włosy rozsypały się po jej szczupłych plecach, a obcisła bluzka podkreślała ładną talię; na czarnym materiale odbijał się złoty słonik na długim, cienkim łańcuszku. Na krótką chwilę skupił wzrok na krągłych piersiach, ale odwrócił wzrok, gdy usłyszał znaczące chrząknięcie.
W czasie, gdy posądzałeś mnie o najgorsze, pojechałam do apteki wtrąciła. Zbliżyła się i dłonią delikatnie dotknęła policzka Toma. Jęknął z bólem, odsuwając się szybko. Georg zatroszczył się, aby długo nie zapomniał o poprzednim wieczorze. Kupiłam ci jakąś maść i tabletki przeciwbólowe. Główka boli, co? dodała ze znanym sceptycyzmem.
Dziękuję, Liv powiedział szczerze. Włożyła dłonie do kieszeni zielonej spódniczki i uśmiechnęła się uroczo.
Odwzajemnił jej gest i ruszył do kuchni. Liv szła powoli za nim, słyszał jej kroki. Na stole postawił torby z zakupami. Liv wsunęła się do pomieszczenia i oparłszy się ramieniem o ścianę, obserwowała w milczeniu, jak Tom niecierpliwie szuka tabletek przeciwbólowych. Uśmiechnął się nagle triumfalnie, wyciągając białe opakowanie. Wyglądał na niemalże szczęśliwego, gdy wreszcie wyłamał pastylki na dłoń, a potem popił obficie wodą.
Ostatnio często mi dziękujesz zauważyła Liv. Bezszelestnie zbliżyła się do stołu, zatrzymując obok Toma. Trzymając butelkę wody w dłoni, spojrzał na nią przeciągle. Domyśliła się, że oczekiwał jakiegoś wyjaśnienia. Wyciągając dalsze zakupy, wytłumaczyła: W nocy podziękowałeś mi, że z tobą zostałam. W ogóle mówiłeś dziwne rzeczy.
Co takiego?
Mówiłeś, że wszyscy się zmienili, ale ty nie potrafisz. Jesteś samotny, ponieważ oni cię zostawili powiedziała powoli, trochę ściszonym głosem. Nie wiedziała, dlaczego mówi ciszej. Posłała mu uważne spojrzenie. Leżąc obok Toma w nocy poczuła, że mają ze sobą coś wspólnego, coś więcej niż jedna wspólna noc. Nie chciała, aby to wszystko okazało się zwykłym pijackim majaczeniem. Jacy oni?
Tom nie odpowiedział, unikając jej natarczywego wzroku. Liv szybko zrozumiała jego unik, ponieważ skinęła głową do siebie i odwróciła się.
Jesteś samotny, delikatny ton głosu Liv odbijał się bolesnym echem, raniąc niczym sztylety. Samotny, samotny, samotny, samotny. Czuł się samotny w każdym znaczeniu tego słowa; opuszczony przez przyjaciół, skłócony nawet z matką, obcy wśród tłumu. Czasami zdawało mu się, że ludzie patrzą przez niego na wskroś, widząc wszystkie obawy oraz uprzedzenia; widzą jego samotność i obcość. A teraz wystarczyło jedynie upić się i wygadać przed obcą dziewczyną. Tyle czasu wznosił wokół siebie mur...
Tom? Pytanie Liv przerwało jego rozważania. Potrząsnął lekko głową, całkowicie zapominając o swoich przemyśleniach. Spojrzał w niebieskie oczy Liv; zauważył błysk zrozumienia i pomimo swojej złości uśmiechnął się do niej. Możesz wziąć prysznic i się przebrać? Nieładnie pachniesz roześmiała się wesoło. Zamachała w jego stronę nożem ubrudzonym masłem. Przygotuję jakieś śniadanie, dobrze?



Gustav zapukał do drzwi dwie godziny po wyjściu Liv.
Kto cię tak urządził? zapytał na powitanie, oglądając twarz Toma.
Tom przepuścił przyjaciela w przejściu, unikając odpowiedzi. Nie mógł rozpocząć wyjaśnień od końca. Musiał opowiedzieć mu wszystko dokładnie, streścić całe spotkanie z Sophie i mniej przyjemne z Georgiem. Tak naprawdę Gustav był jego ostatnią deską ratunku jeżeli on nic nie wskóra, to nie wiedział, jak mógłby pomóc Sophie, unikając afery z policją, wiecznej nienawiści i rozpadu całego zespołu. Tom uśmiechnął się krzywo na tę myśl. Czy ich zespół jeszcze w ogóle istniał? Nie nagrywali od miesięcy, pokazywali się jedynie na idiotycznych pokazach, gdzie szczerzyli się do licznych aparatów, pozując do kolejnych zdjęć, które pojawią się w krótkich, nic nieznaczących artykułach w plotkarskiej prasie. Tom za każdym razem czuł się coraz bardziej pusty, wyobcowany i wyzuty z emocji. Brat bliźniak pławił się w sławie, ożywał na każdym pokazie; stawał się innym człowiekiem, niż kiedyś był. U progu kariery oni wszyscy byli innymi ludźmi – niepewni, przestraszeni, a jednocześnie zachwyceni szansą, jaką dostali od losu. Kilka miesięcy później priorytety uległy nagłej zmianie.
Zaraz wszystko ci opowiem powiedział Tom, prowadząc przyjaciela do kuchni.
Gustav usadowił się na krześle, które jeszcze niedawno zajmowała Liv. Wtedy dopiero uświadomił sobie, że poza kolejnym, pustym słowem „dziękuję” nie zrobił niczego, aby należycie okazać dziewczynie wdzięczność. Liv odwiozła go do domu, zaopiekowała się, zostając na noc, a on po prostu odprowadził ją do drzwi, rzucił zdawkowe słowa pożegnania i zakończył spotkanie. Jednak mimo szczerych chęci postanowił nie opuszczać domu na dłużej niż to konieczne – dopóki wyglądał jakby padł ofiarą poddenerwowanego boksera, wolał unikać spotkań z ludźmi i różnych podszeptywań.
Ten skurwysyn Georg leje Sophie rozpoczął głośno, siadając naprzeciwko przyjaciela.
Gustav otworzył szeroko oczy i usta z zamiarem powiedzenia czegokolwiek, jednak żadne słowa, które mogłyby wyrazić jego szok, przekonanie o szaleństwie Toma, czy chęci obrony Georga nie pojawiły się. Podniósł ręce, a potem opuścił je na blat stołu. Tom miał wrażenie, że Gustav nagle skulił się w sobie. Zastanawiał się, czy to brutalność Georga tak wstrząsnęła Gustavem, czy może los przyjaciółki?
Tom pokrótce opowiedział cały poprzedni wieczór. Starał się mówić bez emocji, chociaż nie zawsze się to udawało, ponieważ za każdym razem, gdy wspominał o Sophie, obraz pobitej dziewczyny pojawiał się przed oczami, a paskudne przekleństwa cisnęły się na język, których w ogóle nie kontrolował. Starał się tak przedstawić sprawę, aby Gustav bez zastanowienia stanął po jego stronie, nie zniósłby chyba kolejnego rozczarowania, gdyby posądził go, jak Bill, o nieczyste zamiary wobec Sophie, które zakończyły się zwykłą, męską zemstą.
Musisz mi pomóc dodał na koniec, gdy zapadła już cisza. Gustav zbladł wyraźnie i patrzył się pusto w jakiś punkt ponad głową Toma. Ten zaczynał się już denerwować. Gustav?
Zabiję skurwysyna. Przecież ja...  urwał w połowie zdania, jakby nagle przypomniał sobie, że nie powinien czegoś mówić. Tom ściągnął brwi, zastanawiając się, co Gustav chciał powiedzieć, ale postanowił o to nie pytać, może innym razem, gdy sytuacja będzie mniej nagląca. Teraz nie mieli czasu na rozwodzenie się nad hipotetycznymi uczuciami Gustava. Musimy załatwić tę sprawę między sobą. Nie możemy iść na policję, bo po pierwsze, rozpętamy piekło, a po drugie, sam mówiłeś, że Sophie jest zbyt przestraszona, aby zeznawać, a bez jej pomocy nic nie wskóramy. Byłeś już u Billa?
Tom zagryzł wargi, kolejny raz unikając odpowiedzi. Wiedział, że wcześniej, czy później padnie pytanie o jego brata, ale wciąż nie był na nie gotowy. Nie chciał rozpoczynać kolejnej opowieści, dotyczącej tym razem jego destruktywnych emocji, których nie potrafił utrzymać na wodzy. Żałuję, kurwa, że jesteś moim bratem. W życiu nie zapomni tych słów.
Pokłóciliście się? Gustav domyślił się całej prawdy, więc Tom tylko skinął głową szczęśliwy, że nie musi tego wszystkiego powtarzać. O co tym razem?
O Sophie przyznał niechętnie. Mimo swoich oporów musiał być szczery, Gustav zasługiwał na to.  Sądzi, że oberwałem od Georga, bo przystawiałem się do Sophie. Uważa, że skoro nie mam dziewczyny, to zaliczę każdą laskę, jaka chodzi po ziemi, nie wyłączając dziewczyn moich kumpli. Wzruszył ramionami; próbował zbagatelizować sprawę, ale nawet każde wypowiedziane słowo raniło go od nowa, rozdrapując starą ranę. Powiedziałem mu, że go nienawidzę.
Kurwa, Tom, dlaczego wy zawsze się kłócicie, jak jesteście potrzebni? jęknął głośno Gustav. Pokręcił głową z dezaprobatą, ale zanim Tom zdążył poczuć cień zażenowania i rozdrażnienia, które zawsze mu towarzyszyły podczas opowieści o kłótniach z Billem, Gustav położył dłoń na jego ramieniu i uścisnął go pokrzepiająco. Uśmiechnął się lekko. Kiedy zrozumiecie, że razem jesteście silniejsi?
Chyba nigdy Tom roześmiał się niezręcznie, ale zamilkł, gdy Gustav obdarzył go jedynie powątpiewającym spojrzeniem. W głębi serca obaj to wiemy, ale ostatnio... nie możemy się dogadać.
Cóż, poradzimy sobie sami, potem zajmiemy się waszymi sprzeczkami Gustav ostatecznie zamknął temat kłótni Toma i Billa, co Tom przyjął z wdzięcznością. Słuchaj, pojadę do Georga. Znam go dłużej i nie obraź się, Tom, ale wyglądam lepiej od ciebie dłońmi wskazał na potężniejszą klatkę piersiową. Tom skinął głową; Gustav może był niższy od niego o głowę, ale to on bardziej nadawał się do bijatyki z Georgiem; w końcu byli sobie równiejsi. Jednak nie przyznał na głos, że jest słabszy od przyjaciela. Myślę, że załatwię tę sprawę jeszcze dzisiaj.



Gustav prowadził samochód i układał w myślach wszystko, co powie Georgowi, gdy wreszcie się spotkają. Mimo złości, która trawiła jego ciało i powodowała chęć przyciśnięcia pedału gazu do maksimum, jechał ostrożnie, mając na uwadze trudne warunki na jezdni i wciąż padający gęsty śnieg. Zatrzymał się tuż za niebieskim volvo, kiedy światła zmieniły się na czerwone. Im dłużej Gustav wpatrywał się w nie, tym dłużej miał wrażenie, że światło pulsuje i niemalże go ostrzega, krzycząc: „Uciekaj!”. Nie mógł wycofać się, ani tym bardziej pozwolić sobie na pokierowanie strachem. Obiecał w końcu Tomowi, że zajmie się całą sprawą. Od jego siły zależała również sytuacja Sophie; nie mógł tak po prostu uciec. Nagle potrząsnął głową, naciskając pedał gazu, gdy pojawiło się zielone światło. Zieleń symbolizowała nadzieję; miał nadzieję, że całe to spotkanie przebiegnie po jego myśli i nie zakończy się kolejną bójką.
W końcu dotarł pod dom Georga oraz Sophie, a jego wojownicze nastawienie jakby uległo osłabieniu. Wciąż był wściekły na przyjaciela i nie potrafił zrozumieć, jak mógł tak potraktować swoją dziewczynę. Jednak lęk o los Sophie był o wiele silniejszy; właśnie to uczucie powodowało, że znajdował się w tym miejscu, a nie innym. Prawie wygadał się przed Tomem, ale... od miesięcy Sophie była bardzo ważna dla niego.
Cześć, Gustav powiedział Georg na powitanie. Nie zauważył śladu złości czy jakiejś brutalności; Georg uśmiechał się do niego i odsunął w przejściu, przepuszczając przyjaciela. Gustav, przestępując przez próg, zastanawiał się, czy Georg naprawdę byłby w stanie pobić dziewczynę. Pierwszy raz dopadły go poważne wątpliwości. Fajnie, że wpadłeś, stary. Dlaczego nie zabrałeś ze sobą Mariny? Spędzilibyśmy miło wieczór.
Georg nie przestawał mówić, odbierając kurtkę od Gustava. Nie wiedział, czy słowami próbuje coś ukryć i dać sobie czas do namysłu, czy też naprawdę ma szczere zamiary i żałuje, że Gustav wpadł bez Mariny. Postanowił go uważnie obserwować, ale na razie nic podejrzanego nie zwróciło jego uwagi. Zdecydował zaczekać, aż pojawi się Sophie – bez jej obecności i siniaków, które były niepodważalnym dowodem na okrucieństwo Georga, nie mógł zaatakować słownie przyjaciela.
Marina nie mogła przyjechać. Musi się uczyć, ma jakiś egzamin niedługo odpowiedział wymijająco, mając w duchu nadzieję, że to prawda. Marina nie miała pojęcia, gdzie teraz znajduje się Gustav, i nie chciałby, aby nagle wpadła na podobny pomysł odwiedzenia przyjaciół.
Co ona studiuje? zapytał, drapiąc się po głowie. Georg ciągle o tym zapominał, czym doprowadzał dziewczynę do szału, a Gustava bawił. Jakąś-tam-logię, tak?
Geologię podsunął Gustav.
Georg klasnął w dłonie.
Oczywiście, że geologię. Wiedziałem zarzekał się, śmiejąc głośno. Śmiech był na tyle wesoły i zaraźliwy, że Gustav musiał się uśmiechnąć. Zaraz potem spoważniał, w końcu nie przyjechał tutaj rozmawiać o kierunku studiów swojej dziewczyny, tylko aby pomóc Sophie. Cóż, trudno, poradzimy sobie sami.
Nie ma Sophie?
Georg rzucił mu szybkie spojrzenie. Wprawdzie było krótkie i zaraz znów się uśmiechnął, ale Gustav poczuł, że to było ostrzeżenie. Georg od razu zrozumiał, po co przyjechał Gustav. Wiedział, że to wcale nie jest przyjacielska wizyta, jak próbowali obaj udawać. Gustav postanowił nie mówić tego wprost, chciał poczekać, aż Georg zdradzi się i nieświadomie przyzna do winy, chociaż zdawał sobie sprawę, że to może być nieosiągalne.
Jest, oczywiście, że jest odparł w końcu. Wskazał przyjacielowi miejsce na kanapie, a sam zajrzał do barku, wyciągając butelkę whisky. Powinna zaraz przyjść, ale jeśli chcesz, mogę ją zawołać.
Gustav wyczuł, że przyjaciel rzucił mu wyzwanie.
Poczekam odpowiedział, wzruszając lekceważąco ramionami. Georg skinął głową i nalał do dwóch szklanek alkoholu, jedną z nich podał przyjacielowi i siadł naprzeciwko. Nie odzywał się, tylko patrzył nieprzeniknionym wzrokiem. Gustav poczuł nieprzyjemny dreszcz na plecach i gdy zanurzył usta w trunku, zrozumiał, co to za uczucie. Strach. Byłem u Toma.
Nic więcej nie dodał, ponieważ nie uważał tego za koniecznie. Oboje wiedzieli, do czego zmierza. Georg pokiwał głową, jakby na to właśnie czekał.
Rozumiem, że opowiedział ci bajeczkę, jak to znęcam się nad Sophie i obiłem jego mordę? zapytał wprost.
Mniej więcej tak to brzmiało przyznał.
Tom jest strasznym frajerem skwitował Georg, popijając whisky. Ściągnięte brwi zdradzały jego poddenerwowanie. Uwierzyłeś mu?
Widziałem twarz Toma. Wygląda okropnie! krzyknął ze złością. Sophie nigdzie nie ma. Wybacz mi, Georg, ale nie mogę mu nie wierzyć. Rozłożył bezradnie ręce.
Och, Sophie jest na górze, przecież ci już mówiłem mruknął zirytowany. Odstawił szklankę na niski stolik, wstał i podszedł do schodów. Niespodziewanie krzyknął: Hej, Sophie! Zejdź na dół, bo Gustav chciał cię zobaczyć.
Wrócił z powrotem, a chwilę później obaj usłyszeli tupot stóp Sophie. Weszła do salonu i posłała Gustavowi nieśmiały uśmiech. Była piękna jak każdego innego dnia ubrana w zwykłe granatowe dżinsy i tego samego koloru sweter, a włosy miała splecione w długiego warkocza, który przerzuciła sobie przez ramię. Wydawała się jedynie trochę bledsza i bardziej niepewna, niż zazwyczaj, ale dla Gustava nie miało to większego znaczenia. Tomowi albo musiało się coś wydawać, albo Bill miał rację – Tom dostawiał się do Sophie.
Co się tutaj, do cholery, wydarzyło? zapytał zrozpaczony, łapiąc się za głowę.
Wszystkie słowa mieszały się i odbijały od siebie, tworząc przerażającą kakofonię dźwięków. Komu miał uwierzyć? Obaj byli jego przyjaciółmi, którego miał słuchać – Toma czy Georga? Tom był pobity, wściekły i jednocześnie przerażony. Przecież znasz go lat, jakiś głosik szeptał w jego podświadomości. Tom lubił zabawiać się z ładnymi dziewczynami, nigdy tego nie krył. Nigdy również go nie okłamał; Tom zawsze był szczery do bólu. Nie potrafił ograniczać się do półprawd, przemilczeć niektórych rzeczy. Czy teraz nadeszła pora na jego kłamstwa? A co z Georgiem? Spojrzał na niego krótko. Siedział wygodnie rozparty w fotelu, a Sophie przysiadła na oparciu. Trzymał ją za dłoń i cała ta sceneria wydawała się prawdziwa. Gustav wierzył, że Georg kochał Sophie. Byli parą od trzech lat, a Georg nie potrafił inaczej mówić o niej, niż „moja kochana Sophie”. Dlaczego teraz nagle miałby zacząć ją bić? Georg był porywczy, już niejednokrotnie wdawał się w bójki z Tomem albo Billem, ale nigdy nie uderzył żadnej dziewczyny!
Wróciłem wieczorem do domu i zastałem Toma, jak przystawiał się do Sophie wytłumaczył Georg spokojnie. Spojrzał na Gustava, kiwając lekko głową. Puściły mi nerwy i go pobiłem, przyznaję! Nie strzeliłbyś takiemu w pysk, gdyby dobierał się do Mariny? No, sam powiedz! wykrzyknął nagle. Wziął głębszy oddech i wymusił uśmiech. Okej, przesadziłem, mogłem z nim porozmawiać, a nie od razu spuszczać mu łomot. Ale wiesz co, Gustav? Nie żałuję, kurwa, niczego. Potem poleciał i poopowiadał wszystkim, jak biję Sophie! Co za sukinsyn, nie potrafi się przyznać, że leci na każdą dziewczynę, i w końcu za to oberwał. No spójrz na nią! Georg dodał nagle zrozpaczonym tonem, wskazując na Sophie. Gustav podążył wzrokiem za dłonią przyjaciela, przyglądając się dziewczynie. Wyglądała zwyczajnie; teraz jedynie spłonęła rumieńcem na policzkach, który dodał jej uroku. Zagryzł wargi, aby nie przyznać tego na głos. Sophie jest równie piękna, co wczoraj, miesiąc, czy rok temu, prawda, Gustav? Wierzysz mnie, czy temu podłemu tchórzowi?
Gustav milczał, bezradnie spoglądając to na Sophie, to na Georga. Przyjaciel czekał, aż Gustav weźmie jego stronę. Miał mętlik w głowie, ale tak naprawdę tłumaczenia Georga wydawały się racjonalne – Sophie siedzi z nimi w salonie, nie wygląda na wystraszoną, a tym bardziej na pobitą przez swojego chłopaka. Za to Tom był pobity i sam przyznał, że Bill zarzucił mu właśnie nieczyste zamiary wobec dziewczyny Georga. Może naprawdę kłamał? Gustav zauważył, że Tom ostatnio bardzo się zmienił – stał się mrukliwy, wyobcowany, rzadziej z nimi rozmawiał, czy spotykał się przy piwie. Bill twierdził, że doskwiera mu świadomość, że nie ma dziewczyny, ale Gustav sądził, że chodziło o coś innego. Czyżby od początku chodziło o Sophie? I nawet on tego nie zauważył?
Wierzę ci, stary. 

8 komentarzy:

  1. Uwielbiam Liv i Toma w tym odcinku. A zwłaszcza Liv. Zachowała się świetnie! ^^
    Gustav jest taki ślepy czy tam może zaślepiony... Kiedy im wszystkim oczy się otworzą?! Najgorsze jest to, że właśnie często podobne rzeczy (mam tu na myśli to, że Georg znęca się nad Sophie) dzieją się pod nosem rodziny i przyjaciół, a nikt tego nie zauważa. Poza tym Sophie nie odezwała się ani słowem. I co, Gustavowi nie dało to nic do myślenia? Rany, rany, niby wiem, co i jak, dlaczego uwierzył Georgowi, itd., jednak nie mogę się przekonać do tej jego naiwności i łatwowierności. Powinien porwać Sophie i schować u siebie, a Georga stłuc na kwaśne jabłko. Tyle.

    Coś tam jeszcze (zwłaszcza odnośnie Liv i Toma) dopiszę jutro.
    Jak zwykle uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam coś dopisać, ale oświecenie wyssało mi cały mózg.
      Tak więc dodam tylko, że scena z Liv i Tomem była rozczulająca! :) Doskonale rozumiem przyczyny jego oskarżeń, ale i tak uważam, że w ramach przeprosin powinien całować ziemię, po której Liv stąpa! Nie dość, że go nie okradła, to zadbała, żeby nie był głodny; ba! nawet pomyślała o tabletach przeciwbólowych. Ciekawe, jak Kaulitz jej się za to wszystko odwdzięczy? ;)

      Usuń
  2. Ja pierdziele, wszystko się psuje. A taką miałam nadzieję, że napiszę w tym komentarzu "Kochany Gustav!". Ale nie! Chociaż... uh, po kolei!
    Liv jest tutaj kochana, troszczy się o Toma z własnej woli, a on jakby wciąż jest w szoku i pod wielkim wrażeniem kobiety, dlatego nie ogarnia, co się wokół dzieje, gdy z nim przebywa. To naprawdę urocze, ale cóż to daje? Oczywiście prócz tego, że Tom jest nieco mniej samotny niż wcześniej. Ach! A miałam taką nadzieję, że rozmowa z Gustavem w czymkolwiek pomoże! Że będzie jedynym normalnym, mądrym, inteligentnym, sprytnym, kochanym przyjacielem i pomoże Tomowi! Ale no właśnie - jest przyjacielem! I jednego i drugiego. Trzeciego (Billa), jakby nie było, też. No ale właśnie: bez Gustava jest dwa do jednego. Teraz trzy. No cholera, może do makijaż, cokolwiek... nie wiem, niby powinien to lepiej zbadać,. jakoś się jej przyjrzeć, cokolwiek... za szybko podjął decyzję. Z drugiej strony wszystko wrzeszczało przeciwko Tomowi. Jak to mawia mój nauczyciel polskiego: nie ma na tym świecie sprawiedliwości - w niebie panuje miłosierdzie, w piekle władza, jedynie w czyśćcu spotkamy upragnioną sprawiedliwość. Także to na pewno nasz świat -.- Poza tym... Gustav i Sophie - hym hym hym! Niech się jeszcze okaże, że Georg zarywa do Mariny i będzie ciekawie, a nawet bardzo ciekawie! Ale błagam cie, Gustav, powiedz, że to, że powiedziałeś Georgowi, że mu wierzysz, spowodowane jest twoim chytrym planem wzbudzenia w nim zaufania a potem zaatakowania z zaskoczenia! Bo ja nie, to cię uduszę! ;/ W końcu Geo nie zachowywał się całkowicie normalnie...
    Dobra, nie bredzę już więcej. Czekam na nexta (oby pojawił się szybciej!) i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Od samego początku wiedziałam, że nie pójdzie tak łatwo. Wiedziałam, że on tak po prostu nie uwierzy Tomowi. Gdyby miał nieco inną historię, inny "opis" jego osoby... może byłoby o wiele prościej. Współczuję mu. Nienawidzę, kiedy mówię prawdy, a mimo to i tak nikt mi nie wierzy.
    No ale Gustav! Mam właśnie na sobie nawet taką samą koszulkę jak twoja! Wierzyłam w ciebie! Jak mogłeś mnie zawieźć! Chociaż nadal mam nadzieję, że on tego tak nie zostawi. Nie jest na tyle głupi, żeby przestać być czujnym. Chociaż boję się, co będzie gdy odpuści...
    Dlatego dobrze, że jest Liv. Pomoże mu. A może i on odwdzięczy się tym samym? Polubiłam ją, choć na początku wydawała mi się trochę oschła. Błagam, niech to nie będzie ostatni raz, gdy... chociaż wiem, ze nie będzie, bo przecież Tom musi jej się jeszcze odwdzięczyć za opiekę. Łe, to jestem spokojna :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Trochę opóźnienie, ale jednak przeczytałam. Przyznam uczciwie, że poprzednia część podobała mi się dużo bardziej, może dlatego że tutaj nie było takiego mocnego wydarzenia, które mną wstrząsnęło. Chociaż przyznam, że zaskoczył mnie wygląd tej Sophie, podejrzewałam, że coś jest nie tak skoro on tak ochoczo ją wołał, ale myślałam, że jednak coś tam będzie widać, i poczęstuje Gustava jakąs bajeczką o potknięciu czy sturlaniu się ze schodów.
    Podoba mi się to w jaki sposób oddajesz osobę Toma, jego uczucia, samotność. Chyba troszkę przypomina mi Ciebie, w tym swoim ciasnym kokonie, do którego nie chce nikogo wpuścić. Coś w tym jest zdecydowanie.
    Szablon masz bardzo ładny, ale trudno się czyta, literki troszkę zlewają się z tłem, ale jak się zaznacza myszką, to nie ma takiej tragedii chociaż moje bidne oczy troszkę się namęczyły. Niemniej jednak ten Tom po lewej stronie wynagradza nawet ten mały minusik. Ciekawa jestem jak potoczy się to wszystko, w sumie najciekawsza teraz jest ta sytuacja Georga i Sophie.
    Buźka, Sara

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako że odpowiadam za szatę graficzną na bei-dir, melduję, że nieco rozjaśniłam czcionkę. Mam nadzieję, że tak jest lepiej.

      Usuń
  5. świetne opowiqadanie, ciekawie się wszystko rokręca..bardzo podobami się twój blog.
    i najważniejsze kiedy będzie kolejny post?
    Czekam i Pozdrawiam

    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też, Ja też ! Zatuptam się na śmierć ^^

    M.

    OdpowiedzUsuń