Liv weszła do kuchni i oparłszy się ramieniem o chłodną ścianę, przyglądała się, jak Tom nalewa soku wiśniowego do dwóch wysokich, kryształowych kieliszków. Napój skutecznie imitował czerwone wino, przez co spotkanie nie traciło wyjątkowej, poważniejszej atmosfery, a jednocześnie Tom wywiązywał się z danej wcześniej obietnicy o braku alkoholu. Liv wsunęła dłonie do głębokich kieszeni szarych spodni dresowych, które pożyczyła od Toma. Poczucie winy spowodowane zniszczeniem sukienki Liv, towarzyszyło mu przez cały wieczór, dlatego więc bez żadnych protestów dał jej spodnie oraz kolejną koszulkę. Liv musiała podciągnąć za długie rękawy aż do łokci, ponieważ chciała uniknąć rozbawionego uśmiechu, jakim obdarzał ją Tom.
Przygryzła dolną wargę, patrząc uważnie na Toma. Już dawno zorientowała się, że coś musiało wydarzyć się w jego życiu. Był dla niej czuły, co jej schlebiało, ale okazywał jej za dużo czułości, jak na kogoś, kogo ledwo zna, co kazało jej wysnuwać różne wnioski. Chociażby takie, iż Tom skupiając się wyłącznie na jej osobie, próbował jednocześnie zapomnieć o czymś, co gnębiło go wcześniej. Kiedy przestawał się kontrolować i uważał, że Liv nie zwraca na niego uwagi, zauważała kątem oka nagły żal w jego ciemnych tęczówkach, który przejmował ją dreszczem. Sądziła, że na pewno nie żałował jej sukienki, a powód był o wiele poważniejszy.
— O czym myślisz, Liv? — zapytał Tom, wyrywając ją ze swoich przemyśleń. Otrząsnęła się i popatrzyła na niego, wymusiwszy lekki uśmiech. Odstawił kieliszki i zwróciwszy się w jej stronę, skrzyżował ramiona. Obdarzyła powłóczystym spojrzeniem jego ciało, co Tom skwitował cichym śmiechem. — Niech zgadnę! Myślisz o mnie, mam rację?
— Tylko trochę. — Przybliżyła palec wskazujący do kciuka, pozostawiając jedynie maleńką szparkę. Uśmiechnęła się szerzej, kiedy Tom sapnął z niedowierzaniem.
— Nie wierzę — stwierdził z zabawnym rozczarowaniem w głosie. Zbliżył się do niej, przyciągając Liv do siebie. Objął ją w pasie, całując lekko w czoło. Kiedy poczuł ramiona Liv na swoim karku, podniósł ją do góry i posadził na pobliskim blacie. Ujął w dłonie twarz Liv, składając kolejne pocałunki na jej policzkach, aż zatrzymał się, sięgnąwszy ust. — Dalej o mnie nie myślisz? — zapytał, zniżając głos do zmysłowego szeptu.
— Musisz bardziej się postarać — odpowiedziała cicho z łobuzerskim uśmiechem. Mocniej przyciągnął ją do siebie i, nie czekając na pozwolenie, pocałował gwałtownie Liv. Nie potrzebowała lepszego dowodu na to, że Toma dręczy coś okropnego. Sposób, w jaki ją całował oraz obejmował, sugerował jej, że szuka pociechy w jej osobie. Byli na tyle blisko, że czuła nawet jak mocno bije serce Toma. Niebezpiecznie zmniejszał odległość między ich ciałami i zsuwał dłonie coraz niżej. Zanim naprawdę się rozochocił, Liv odepchnęła go lekko. Spojrzał na nią urażony i rozczarowany, ale rozczarowanie zniknęło w ciągu krótkiej chwili. — Mogę cię o coś zapytać, Tom?
— Tak, mam na ciebie ochotę — odpowiedział. Uśmiechnął się do niej, mrugając okiem. — Tak, jesteś wspaniała. Tak, masz piękne oczy. Tak, nie żartowałem, gdy mówiłem o kupnie nowej sukienki. Zgadzam się na wszystko, Liv. Mogę cię już pocałować? — zapytał rozbrajająco. Liv roześmiała się wesoło, co Tom odebrał jako zgodę. Znów zamknął jej usta pocałunkiem.
— Coś się stało, prawda? — zapytała cicho, wstrzymując oddech razem z Tomem. Zastygł w bezruchu, unikając jej spojrzenia. Potem poczuła, jak opuścił ramiona, i ukrył twarz w długich brązowych włosach dziewczyny. Oddychał miarowo, ogrzewając skórę szyi Liv i powodując delikatnie dreszcze, które wstrząsały jej ciałem. Objęła go i zbliżyła usta do jego ucha. Przez chwilę zastanawiała się, co powiedzieć. — Przepraszam, nie chciałam cię rozzłościć. Twoje ostatnie słowa mnie zmartwiły, a dzisiaj zachowujesz się...
— Jak? — wtrącił nieswoim głosem. Pobrzmiewały w nim ostrzegawcze tony.
— Jakbyś chciał na siłę o czymś zapomnieć, opiekując się mną. Jakbyś chciał sam sobie coś udowodnić, okazując mi czułość. Jakbyś nie wierzył — zawiesiła na chwilę głos — że możesz być dobrym człowiekiem — dopowiedziała szeptem.
Tom opuścił ramiona i bez protestu pozwolił zamknąć się w czułych objęciach Liv. Ona jedynie bez słowa gładziła dłonią jego plecy, patrząc jak unoszą się w miarowym oddechu. Nie wiedziała, czy Tom naprawdę chce jej coś powiedzieć, czy po prostu stara się uspokoić, aby nie rzucić jakąś złośliwą i bardzo ciętą ripostą. Kiedyś sama tak by postąpiła i nie miałaby za złe Tomowi, gdyby ją ofuknął. Wtykała nos w nieswoje sprawy, ale w głębi ducha czuła, że coś go dręczy i potrzebuje objęć drugiej osoby. Tak jak ona potrzebowała tego miesiącami. Zbyt często wspominała rodziców oraz Dominica. Żyła wspomnieniami, a tak naprawdę szukała pomocy; zrozumiała, że potrzebuje objęć drugiego człowieka. W głębi duszy pragnęła, aby Tom też to zrozumiał. Chciała, żeby w niej szukał ratunku, ale ona pragnęła tego samego. Był wystarczająco obcy, co irracjonalnie dawało najwięcej poczucia bezpieczeństwa. Nie znając jej, nie mógł jej skrzywdzić.
— Masz rację — usłyszała nagle. Zatrzymała dłonie wpół ruchu, nasłuchując. — Stało się coś strasznego.
— Opowiesz mi o tym? — zapytała cicho.
Tom westchnął, a potem wyplątawszy się z jej objęć, uśmiechnął się blado. Pogładził policzki Liv. Założył kosmyki brązowych włosów za uszy i pocałował ją w czoło. Liv nie protestowała, bo zrozumiała, że gra na czas. Pozwalała się dotykać, całować i obejmować. W końcu pociągnął ją lekko i pomógł zejść z blatu. Smutny uśmiech nie zniknął z jego twarzy, gdy postawił Liv na ziemi, wciąż trzymając za ręce. Wzruszył ramionami.
— Nie wiem, od czego zacząć — przyznał. Popatrzył na nią tak, jakby w jej osobie szukał pociechy. — Muszę z tobą porozmawiać. Potrzebuję kogoś... — zamilkł, przygryzając z zakłopotaniem dolną wargę. Przez chwilę unikał jej spojrzenia i błądził wzrokiem wokół. W końcu skupił się niej; z ciemnych tęczówek spozierała żarliwa pewność siebie. — Potrzebuję kogoś, kto mnie wysłucha, i popatrzy na to wszystko obiektywnie. Kogoś na tyle obcego, kto nie potrafi mnie zranić, rozczarować ani kolejny raz pozostawić samego sobie. A ty... jesteś do tego idealna, Liv. Zgadzasz się? — zapytał, zaciskając mocno dłonie na jej rękach. Skrzywiła się lekko, oszołomiona jego siłą. — Nie potrafię opowiedzieć ci o tym wszystkim w ciągu dzisiejszej nocy. Nie zrobię tego, jeśli... jutro znikniesz i nigdy więcej nie wrócisz. Możesz obiecać, że mnie nie zostawisz po tym wszystkim, co usłyszysz?
Skinęła głową. Nie potrafiła wyjaśnić mu, że postanowiła to już kilka dni temu, gdy prosił ją, aby położyła się obok i nie oddalała się. Nie mogła powiedzieć mu, iż słuchając jego historii, tak naprawdę chciała pomóc sama sobie. Wyrzucić z pamięci bolesne wspomnienia i na dobre zapomnieć o lękach, które czasami powracały do niej, gdy była sama. Pragnęła jedynie poczuć się dla niego ważna, ot tak, bez zbędnych słów, zobowiązań oraz obietnic, które rzadko kiedy są dotrzymywane.
— Nie zostawię cię, Tom — przyrzekła cicho.
— Może usiądziemy? — zaproponował, rozglądając się po kuchni.
Liv bez słowa przystała na jego propozycję i zajęła krzesło przy kuchennym stole wykonanym z mahoniu. Tom usiadł naprzeciwko niej, nie zaprzątając sobie głowy kieliszkami z sokiem, które zostały na blacie. Liv rzuciła krótkie spojrzenie w ich stronę, a potem skupiła się na Tomie. Jego twarz wyglądała nieco lepiej, jednak paskudne siniaki wciąż znajdywały się wokół oczu i wargi. Uśmiechnąwszy się pokrzepiająco, Liv uścisnęła jego dłoń. Pokiwał głową i wziął głęboki oddech.
— Kto cię pobił, Tom? — zapytała.
— Georg — odparł po paru minutach ciszy. Liv również milczała. Czekała, aż Tom opowie jej całą historię, nie chciała na niego naciskać. Kolejny raz nabrał powietrza w płuca i zacisnął palce na jej dłoni. Nie protestowała, chociaż ściskał ją zbyt mocno. — Chodzi o jego dziewczynę, Sophie. Rozmawiałem z Gustavem i Billem. Boję się, Liv, że potraktujesz mnie tak samo, jak oni.
— Nie chcę cię oceniać, nie znając sprawy. Opowiedz mi o tym, a potem porozmawiamy, dobrze? — zaproponowała, a Tom skinął głową.
Sophie zakręciła kurek z ciepłą wodą i chwyciła za puchowy ręcznik. Wytarła delikatnie twarz i spojrzawszy w duże lustro, uśmiechnęła się krzywo do swojego odbicia. Opuchnięcie na wardze już całkowicie zeszło, a brzydki siniak zmniejszył się na tyle, że stał się już prawie niewidoczny. Zdawać się mogło, że całe wydarzenie było zwykłym, jednak bardzo nieprzyjemnym snem. Dotknęła mokrymi palcami policzków, delikatnie badając skórę. Potem wymusiła kolejny uśmiech. Powierzchownie nic się nie zmieniła, jednak w głębi duszy czuła, że zaszła w niej spora przemiana.
Przede wszystkim nie potrafiła zrozumieć oraz zaakceptować tego, jak łatwo uległa Georgowi i za jego namową nie powiedziała Gustavowi całej prawdy, gdy przyjechał do nich zawiadomiony przez Toma, a jedyne, na co było ją stać, to oczernić starszego z Kaulitzów, który nie dość, że bezinteresownie pragnął jej pomóc, to w dodatku zapłacił za to zbyt wysoką cenę. Gdy Georg bił Toma w salonie, ona w tym czasie siedziała ukryta w sypialni i płakała, przeklinając jednocześnie swoją słabość oraz strach. Czuła się wtedy niczym zdrajczyni, ponieważ Tom wdał się w bójkę z chłopakiem tylko z jej powodu, a ona nie umiała przełamać strachu na tyle, aby zareagować w jakikolwiek sposób. Tom nie wahał się ani chwili, ale ona również i uciekła. Potem, kiedy wejściowe drzwi trzasnęły, a Sophie usłyszała ciężkie kroki Georga na schodach, struchlała i zaczęła modlić się, aby chociaż tym razem nie rozładowywał na niej swojej wściekłości. Próbowała przekonać samą siebie, iż nie zrobiła niczego złego, za co Georg chciałby ją ukarać, ponieważ nie zaprosiła Toma do domu, a on tak naprawdę wszedł do środka siłą. Wstyd palił jej policzki, gdy pomyślała, że Georg wystarczająco rozładował swoje emocje na Tomie, który, jak sądziła, był sam sobie winny.
Nie potrafiła jednak ukryć swojego zdziwienia, gdy Georg padł przed nią na kolana, sam rozpłakał się i przepraszając ją żarliwie, obejmował jej obolałe ciało oraz obiecywał, że taki incydent nie powtórzy się nigdy więcej . Wtedy tylko gdzieś w głowie rozlegały się cicho ostrzegawcze słowa Toma, brzmiące jak odległe echo, który przewidział, że Georg będzie błagał ją o wybaczenie, składał liczne obietnice i mamił ją pięknymi słówkami. Szybko jednak zagłuszyła wyrzuty i pozwalała czarować się Georgowi. Jeszcze tego samego wieczoru wybaczyła mu wszystko: pobicie jej oraz swojego najlepszego przyjaciela, ponieważ spróbował pomóc Sophie. Uwierzyła w tłumaczenia, że ostatnio Georg borykał się z różnymi problemami, ale to już minęło.
Uwierzyła, że nigdy więcej nie podniesie na nią ręki, i zmieni się.
Popatrzyła jeszcze raz w lustro, energicznie kiwając głową. Zmieni się, wszystko będzie dobrze.
— Sophie? — Niespodziewanie usłyszała głos Georga, więc drgnęła nieco przestraszona. Szybko skarciła siebie i odwróciła się. Georg zajrzał do łazienki, wsuwając jedynie głowę. Uśmiechnął się do niej promiennie. — Wybieram się z Gustavem i Billem do klubu. Sandra i Marina nie mogą przyjść, ale chciałabyś wybrać się z nami, czy wolisz zostać w domu?
— Mogę zostać w domu. Jestem już trochę zmęczona, a jutro mam próbę z dziewczynami — wytłumaczyła się, wzruszając lekko ramionami. Odwróciwszy się, odwiesiła ręcznik, rozpuściła włosy i zostawiła czarną gumkę na półeczce pod lustrem. Widziała w lustrze odbicie Georga, który patrzył w ciszy, jak szczotkuje blond kosmyki. Roześmiała się wesoło. — Co tak patrzysz?
— Piękna jesteś, moja tancerko — odparł miękko. W kilku krokach pokonał dzielącą ich odległość i pochyliwszy się, ucałował jej policzek. Przybliżył twarz do jej włosów i głęboko wciągnął powietrze w płuca. — Nie czekaj na mnie, bo na pewno wrócę późno. Słodkich snów — szepnął jej do ucha. Ciało Sophie przeszyły przyjemne dreszcze. — Kocham cię, moja Sophie.
— Ja ciebie również, Georg.
Georg odwrócił ją z lekkością i pochyliwszy się nad nią, pocałował ją czule w usta. Uśmiechnął się, dał delikatnego pstryczka w nos i śmiejąc się wesoło, wyszedł z łazienki. Usłyszała, jak zbiegł po schodach, a kilka chwil później trzasnęły drzwi wyjściowe i westchnęła z ulgą. Wierzyła w słowa Georga, ale nie potrafiła powstrzymywać obaw, które niczym macki oplatały jej serce. W chwilach zwątpienia powtarzała słowa ukochanego, traktując je niemal jak zaklęcie. Wszystko będzie dobrze.
Sophie założyła puchowy niebieski szlafrok i usadowiwszy się wygodnie w fotelu, otworzyła klapę laptopa i uruchomiła komputer. Zalogowała się na portalu internetowym, czując przyjemne dreszcze, przebiegające po linii kręgosłupa. Słodkie oczekiwanie. Trafiła na tę stronę dwa miesiące temu, w podobny samotny wieczór. Za każdym razem, gdy Georg wychodził, a ona zostawała sama w domu, siadywała przed komputerem, logując się na stronie. Miesiąc temu poznała pewnego mężczyznę, przyjaciela znikąd, jak sam się przedstawił.
Podkurczywszy nogi w kolanach, przeglądała prędko listę obecnych osób. Niemalże podskoczyła, gdy zauważyła zieloną gwiazdkę przy nicku znajomego. Kliknęła na okienko rozmowy i czekając aż się pojawi, zastanawiała się, co powinna napisać. Nie chciała rozpoczynać rozmowy prostym: „Cześć, co u ciebie słychać?”. Uważała, że takim zwrotem mogłaby przywitać Marinę lub Sandrę. Do tego zagadkowego mężczyzny czuła respekt. Wyczuwała jego aurę tajemniczości, chociaż martwiło ją zagubienie, które czuła w każdym wystukanym słowie.
Cichy dźwięk, objawiający nową wiadomość przerwał jej rozmyślania. Uśmiechnęła się z rozmarzeniem, czytając wiadomość od Verloren1.
Verloren:
Witam, Tancerko. Obawiałem się już, że ostatnia nasza rozmowa była naprawdę ostatnią. Myślałem, że uraziłem Cię jakimś słowem, myślałem... Cieszę się, że wróciłaś. Musisz opowiedzieć mi, jak spędziłaś ostatnie dni. Czy były one szczęśliwe? Czy Ty byłaś szczęśliwa?
Czy Ty byłaś szczęśliwa?, powtórzyła pod nosem, próbując odpowiedzieć samej sobie. Postanowiła nie okazywać mężczyźnie, jak bardzo wzruszyła ją jego troska. Kiedy Georg pytał o jej szczęście? Nie potrafiła sobie przypomnieć. Wzdrygnęła się nagle. Nie może myśleć o Georgu podczas tych tajemnych rozmów, które służyły jej niczym antidotum na zranione serce i zatrute myśli. Słowa odpowiedzi samoistnie układały się pod naciskiem palców na klawiaturę:
Ballerina2:
Szczęście to zabawna chwila, nie sądzisz? Mija, a Ty spostrzegasz, że właśnie za tym gonisz przez całe życie. Rodzisz się, rozwijasz, dorastasz i wciąż poszukujesz szczęścia. Każdego dnia wstajesz rano z łóżka, idziesz do pracy lub szkoły, spotykasz różnych ludzi, zdobywasz kolejne doświadczenia, a wszystko tylko dla niego – dla szczęścia. Całe życie w poszukiwaniu szczęścia. Odnalazłeś je?
Verloren:
Tak, myślę, że tak. Och, to jest takie trudne. Myślę, że odnalazłem szczęście w pewnej osobie, ale jednocześnie odnalazłem zakazany owoc. Czy szczęście zawsze smakuje tak gorzko?
Ballerina:
Szczęście zawsze okupione jest pewnym cierpieniem. Wydaje mi się, że nie można uszczęśliwić całego świata. Tak samo jest z Tobą – odnalazłeś swoje szczęście, jednak droga do niego jest wyjątkowo kręta. Może to pewien drogowskaz dla Ciebie? Być może spóźniłeś się i powinieneś zapomnieć albo walczyć do końca? Bo jeżeli rezygnujemy z własnego szczęścia, kimże jesteśmy? Istotami obdartymi ze wszystkiego.
Verloren:
A co z miłością? Czy to ona nie jest najstarszą i najpotężniejszą magią, jaka drzemie w ludziach? Może dążąc do własnego szczęścia, zniszczyłbym jej szczęście? Miłość nie polega na tym, zgodzisz się ze mną?
Sophie położyła palce na klawiszach, szykując się do odpowiedzi, jednak nie mogła znaleźć właściwych słów. Wyrazy nie chciały się uformować, a palce nie chciały nacisnąć czarnych punkcików, przenosząc myśli w wirtualny świat. Na czym polegała miłość? Nie potrafiła powstrzymać wrażenia, że ostatnio jej definicja miłości uległa pewnej, zasadniczej zmianie.
Liv, uśmiechając się lekko, bez protestu znosiła silny ucisk dłoni Toma. Mówił, wyrzucając z siebie słowa pełne cierpienia, złości, niedowierzania oraz rozpaczy. Bywały ulotne chwile, gdy Liv zastanawiała się nad autentycznością przedstawioną jej historii. Jednak patrząc w oczy Toma, czując jego dotyk i słuchając napięcia w głosie odrzucała swoje wątpliwości. To wszystko musiało wydarzyć się naprawdę, a od tej chwili ona stała się świadkiem tych wydarzeń; miała swoje miejsce w jego opowieści. Czasami chciała zaprotestować, nie chciała dłużej tego słuchać i ponosić odpowiedzialności za to, czego dowiedziała się od niego. Musiała mu pomóc, Tom nie powiedział tego wprost, ale zrozumiała, że oczekiwał od niej pomocy; to ona była ratunkiem dla niego. Stało to się szybko, naturalnie – przecież obiecując, że go nie zostawi, obiecała również pomoc.
— Nie spodziewałam się po tobie takiej postawy — oznajmiła, gdy Tom zamilkł, wbijając w nią swoje spojrzenie. Miała wrażenie, że patrzy na nią na wskroś, i tym razem to on ją ocenia. Wymusiła przepraszający uśmiech. — Ale nie możesz więcej zrobić, Tom. Sophie jest dorosła i sama wybrała życie u boku Georga. Pomyśl, Tom. Przecież ty znasz go najlepiej, może naprawdę to był jednorazowy wybryk i nigdy więcej się nie powtórzy?
— Nie, Liv — zaprotestował z nagłą wściekłością. Cichy jęk wyrwał się z jej piersi, gdy Tom zacisnął mocno palce. Rozluźnił ucisk i pogładził jej dłonie, jakby pojednawczo. Liv skinęła głową. — Starałbym się w to uwierzyć, gdyby uderzył ją tylko w twarz. Ale on ją pobił, Liv! Chyba też mnie nie rozumiesz — dodał z wyraźnym żalem w głosie, chociaż starał się zamaskować to, patrząc na nią zezłoszczony. — Jednakże jestem ci wdzięczny, że nie potraktowałaś mnie jak mój brat i Gustav.
— Och, Tom! — krzyknęła. Tym razem ona dała upust swoim emocjom, co zdziwiło Toma, ponieważ zaniechał jakichkolwiek prób odparowania jej. Zacisnął usta w wąską kreskę, słuchając w ciszy, co ma do powiedzenia. — Nie mogę ocenić twoich przyjaciół! Znam tylko ciebie oraz sytuację przedstawioną z twojego punktu widzenia. Nie rozumiesz, że staram się ci pomóc? — Wyrzuciła z siebie na wydechu. Sapnęła i wzięła głęboki oddech. — Nie możesz złościć się na mnie, ponieważ zadaję ci niewygodne pytania. Zauważyłam, że skazałeś już Georga na potępienie.
— A ty nie? — wtrącił z ironią. Zamilkła, co Tom wykorzystał. — Nie traktuję dziewczyn dobrze, przyznaję z ręką na sercu. Lubię zabawiać się z laskami, a potem o nich zapominać, ale nigdy, Liv, nigdy nie podniosłem na żadną ręki! — wykrzyknął, uderzając pięścią w stół. Liv podskoczyła na swoim krześle. Wbiła zaniepokojone spojrzenie w Toma. — Mogę pobić się z obcym facetem, kumplami, czy moim bratem, nigdy z kobietą — dodał ciszej.
Liv zmarszczywszy brwi, analizowała wypowiedź Toma. Nie rozumiała, co nagle sprawiło, że ściszył głos i wydawać się mogło, że zapadł się w sobie. Sama myśl o pobiciu kobiety wywarła na niego taki wpływ, czy przeciwnie – wspomnienie brata?
— Nie pochwalam tego, co zrobił Georg — odparła spokojnie, patrząc mu prosto w oczy. — Ale musisz zrozumieć, że skoro Sophie mu wybaczyła, ty nie możesz zaciągnąć ją na najbliższy komisariat policji i kazać złożyć zeznanie przeciwko jej ukochanemu. Tak naprawdę byłeś i wciąż jesteś bezradny w tej nierównej walce. Dopóki Sophie otwarcie nie przyzna, że ma kłopot, albo zdecyduje się zgłosić sprawę na policję, ty nie możesz zrobić tego za nią.
— To co? Radzisz, żebym poczekał, aż pewnego dnia Georg ją zabije? — spytał zrezygnowany. Popatrzył na nią tak, że poczuła ból w sercu. — Nie wiem, co robić, Liv.
— Bądź przy niej, Tom. Jesteś jej przyjacielem, prawda? Nie możesz teraz odwrócić się od niej — rzekła. Wzruszył ramionami i zanim zdążył coś odpowiedzieć, Liv kontynuowała: — Jeżeli pozostawisz ją samej sobie, możesz pożałować, powinieneś o tym pamiętać. W razie, gdy Georg znów zaatakuje Sophie, ty pierwszy to dostrzeżesz.
— Georg mnie zabije, kiedy przekroczę próg ich domu — powiedział.
— A Bill z Gustavem? — zaproponowała Liv. Cień przemknął po twarzy Toma i od razu zrozumiała, że to był zły przykład. — To jeszcze nie koniec, prawda?
— Nie — przyznał. Wzruszywszy ramionami, wstał z krzesła. Chwycił kieliszek z sokiem wiśniowym i przyjrzał się bordowej substancji z nieodgadnioną miną. Potem opróżnił go i odstawiając naczynie na blat szafki, wyglądał na rozczarowanego. Liv pomyślała, że Tom najczęściej leczy swoje problemy alkoholem. — Gustav początkowo uwierzył mi we wszystko. Georg jednak go przekonał do swojej wersji, w czym pomogła mu Sophie. Pogorszyłem swoją pozycję, gdy rzuciłem się na niego z pięściami. Uznał, że narzucałem się Sophie i jestem impulsywny.
— Och. — Liv było stać tylko na krótkie westchnięcie. — A co z Billem?
— Bill od razu podejrzewał mnie, że przystawiałem się do niej, i oberwałem — stwierdził bezbarwnym głosem. Liv zauważyła, iż nie patrzył na nią, i podejrzewała, że utrzymanie emocji na wodzy wiele go kosztowało. Milczała. — Wstyd mi o tym mówić, Liv. Nie potrafię opowiedzieć ci, co usłyszałem od własnego brata.
Tom nagle osunął się na ziemię. Stało się to tak szybko, że Liv prawie zadławiła się powietrzem, i wstając od stołu, przewróciła z hukiem krzesło na panele. Nie zaprzątając sobie tym głowy, w dwóch susach znalazła się przy Tomie, w myślach roztrząsając, gdzie podziała się jej komórka, i jaki jest numer na pogotowie. Sądziła, że zasłabł, stracił przytomność, dostał jakiegoś ataku albo coś równie tragicznego, ale Tom po prostu siedział na podłodze. Zaciskając nerwowo pięści, bez słowa śledził jej ruchy. Liv uklękła tuż przy nim, czując mocno bijące serce, które omal nie rozrywało jej piersi. Przełknęła cisnące się na usta przekleństwa i złapawszy dłonie Toma, mocno ścisnęła jego palce. Drżał, wyraźnie zawstydzony słabością, jaką okazał.
— Opowiedz mi, Tom — poprosiła cicho. Starała się, aby jej głos brzmiał wystarczająco kojąco. Chciała go objąć, ale bała się, jakie następstwa mógłby mieć jej gest czułości oraz współczucia. — Obiecałam ci, że cię z tym wszystkim nie zostawię, pamiętasz?
Pokiwał głową, jakby coś do niego dotarło.
— Bill uważa, że nie powinniśmy się wtrącać, bo to nie nasza sprawa. Takie rozwiązanie też wziąłem pod uwagę. Jest bardzo wygodne, nie sądzisz? Współczulibyśmy Sophie, mielibyśmy pretensje do całego świata, nie obwiniając siebie — Tom mówił powoli. W sposób jaki uśmiechnął się pod nosem, sprawił, że Liv poczuła dreszcze na karku. — Ale dla niego najważniejszy jest zespół oraz sława. Uważa, że Sophie nie jest na tyle istotna, by jej pomóc. Informacja o damskim bokserze szybko obiegłaby świat, a dla niego kariera jest najważniejsza. Kiedy stał się taki bezduszny? — zapytał. Liv wiedziała, że pytanie skierował do siebie. — Myślałem, że zabiję własnego brata. Przez jedną straszną sekundę, która trwała nieskończenie długo zastanawiałem się, czy go nie udusić. Powiedziałem mu jedynie, że go nienawidzę, że żałuję naszego bliskiego pokrewieństwa.
Nienawidzę cię. Liv zbyt dobrze rozumiała, jak to jest usłyszeć od kogoś bliskiego słowa przesiąknięte na wskroś nienawiścią. Pamiętała uczucie niedowierzania, nagłej ciszy, która nastąpiła. Czuła, jakby świat zatrzymał się w miejscu, a potem pędząc na jak złamanie karku, ruszył od nowa. Potrząsnęła głową, próbując otrząsnąć się z nadciągających wspomnień. Nie teraz, powtórzyła w myślach. Wiedziała, że musi pomóc Tomowi, coś odpowiedzieć, czy zareagować w jakikolwiek inny sposób. Tylko nie rozpamiętywać bolesnych wydarzeń z przeszłości. Wspomnienie wrogiego spojrzenia niebieskich oczu pojawiło się znikąd i niemalże ją zmroziło.
— A jak jest naprawdę? — zapytała cicho, starając się panować nad głosem. Nie chciała, aby Tom usłyszał jego drżenie. Nie potrafiła również dokładnie określić komu właściwie zadała to pytanie. Jaką prawdę chciała poznać? — Nienawidzisz swojego brata?
— Nie wiem, Liv — szepnął zrozpaczony. Oprzytomniała w jednej chwili. Czuła się, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody, ale wizja niebieskich oczu odeszła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. — To mój brat bliźniak. Zawsze razem, zawsze wiedział o wszystkim, zanim zdążyłem mu dokładnie opowiedzieć. Czułem, że jesteśmy jedną duszą w dwóch ciałach. To było piękne, Liv. Było — roześmiał się gorzko. Utkwił w niej spojrzenie. Liv zauważyła w jego oczach zrozumienie. Wiedział, że stracił coś cudownego, i nie widział szans na odbudowanie tego. — Nienawidzę własnego brata. Tego, kim się stał. Nienawidzę samego siebie, ponieważ nie potrafiłem zareagować, chociaż wiedziałem, że sława uderza mu do głowy. Nie zrobiłem niczego, jedynie pozwoliłem, aby między nami wyrastał coraz grubszy mur, którego już nie potrafimy sforsować. Nienawidzę go.
Liv objęła ramionami ciało Toma, przyciągając go mocno do siebie. Straciła równowagę i usadowiwszy się na jego kolanach, wtuliła twarz w męski tors. Tom drżał niczym chory na febrę, ale Liv obawiała się, że powstrzymuje łzy. W końcu przyznał, iż nienawidzi bliźniaczego brata – takie wyznanie nie mogło pozostać bez echa. Modliła się w duchu, aby jak najdłużej powstrzymywał swoje emocje – nie sądziła, że potrafiłaby mu pomóc, gdyby naprawdę rozsypał się na malutkie kawałki. Nie potrafiła zebrać swoich w ciągu wielu miesięcy, nie była więc w stanie odnaleźć jego.
Tom przytulał ją do siebie i Liv nie potrafiła odróżnić, kto kogo pociesza. Czy to ona powinna pocieszać Toma, czy wręcz przeciwnie? Potrzebowała bliskości drugiej osoby, potrzebowała ciała Toma, jego ciepła oraz obecności. Wszelkie wspomnienia ożyły, atakując jej umysł zewsząd. Pragnęła krzyczeć, uciekać, zrobić cokolwiek, aby odzyskać spokój. Nie potrafiła bronić się przed nimi, a jedyne, na co było ją stać w tej chwili słabości, było kulenie się w ramionach Toma i szukanie ukojenia w jego osobie. Zamarła i poczuła, jak rozluźniają się jej mięśnie, kiedy usta Toma dotknęły czubka jej głowy. Wciąż obejmując go ramionami, pozwoliła podnieść się z podłogi i całować. Nie protestowała, gdy Tom przycisnął jej ciało do swojego i oddając gwałtownie pocałunki, zaczął cofać się z nią do wyjścia z kuchni. Ściągnąwszy przez głowę koszulkę, wzdrygnęła się, czując na nagich plecach chłodne palce Toma. Westchnęła przeciągle, zamykając go w mocnym uścisku, jakby w strachu, że nagle wyślizgnie się, i znów zostanie sam na sam ze swoimi lękami.
Tytuł: Z. Drvenkar „Sorry".
1 – z niem. zagubiony, stracony
2 - z niem. tancerka
Witam Panią serdecznie w ten jakże cudowny, ciepły wieczór (To taki króciuśki wstęp, gdyż nie bardzo wiem, od czego zacząć).
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten rozdział. Nie jest słodko-pierdzący, na szczęście. Można natomiast wyczuć żal, rozgoryczenie, wszystkie negatywnie emocje, przez co całość wydaje się bardziej realna. Wiadomo, że w codziennym życiu ludzie nie reagują tak „dramatycznie” (patrz: Tom lądujący na podłodze), może dlatego, że zbytnio ograniczają swoje reakcje, aby mieściły się w jakiejś normie. Ale właśnie między innymi to sprawia, że bei-dir o wiele lepiej trafia do człowieka ze swoim przekazem niż rzygające tęczą historyjki. Wystarczy wczuć się w sytuacje bohaterów – czy to Liv, Toma, czy też Sophie – a piszesz tak, że jest to łatwe jak pogryzienie żelka.
Krótko o Sophie. Jak zwykle mistrzowsko i odpowiednio ujęłaś zachowania kobiety maltretowanej, żyjącej w toksycznym związku z agresorem. Internetowa znajomość jest dla niej ucieczką i zarazem pułapką. Z jednej strony może oderwać się na chwilę od codzienności, porozmawiać z Verloren(em?) o dręczących ją wątpliwościach czy przepełniającym ją smutku (nawet w dość, hm, górnolotny sposób, jak to robi z panem Verloren), z drugiej zaś iluzja normalnej rozmowy i wrażenie, że pozbyła się choć części negatywnych uczuć, sprawia, że tym bardziej nie spróbuje konkretnie zadziałać, aby wyrwać się z tego popieprzonego związku.
Georg to sukinsyn i manipulator. Wszyscy wiemy, że nie będzie dobrze, a Sophie tylko się łudzi, bo dała się przekupić kilkoma słodkimi słówkami. Tacy ludzie nie zmieniają się z dnia na dzień. Ech, chętnie bym Edka napuściła na tego Georga, wiesz? xD
Na koniec zostawiłam sobie to, co najlepsze. Czyli Liv i Toma. Żebyś Ty wiedziała, jak ja kocham o nich czytać! Smutno, ale i pięknie opisałaś łączącą ich (choć krótką) relację. Sama wiesz, że żyjemy w społeczeństwie, w którym jest zdecydowanie za duże egoistów i kłamców. Każdy chce tylko czerpać korzyści, często żerując na innych ludziach, nie zważając przy okazji, czy ktoś na tym ucierpi. Tutaj przedstawiasz sytuację zupełnie inną. Nie ma kłamstw – są tylko obawy (przy Tomie) i niedopowiedzenia (Liv, za którą ciągnie się bardzo przykra przeszłość, o której ona po prostu nie ma zamiaru ani opowiadać, ani tym bardziej myśleć). I nie ma egoistów. Choć może wydawać się inaczej, bo Tom szuka pociechy u Liv, a ona pomagając mu, ma nadzieję, że zapomni o własnych problemach. Dobrze to ujęłaś w tych dwóch zdaniach: „Tom przytulał ją do siebie i Liv nie potrafiła odróżnić, kto kogo pociesza. Czy to ona powinna pocieszać Toma, czy wręcz przeciwnie?”. Dwie osoby po, no powiedzmy, przejściach mogą sobie albo pomóc, albo zaszkodzić. W przypadku Toma i Liv mamy do czynienia z pierwszą sytuacją. I wiesz co? Wydaje mi się, że fakt, że Tom postanowił Liv opowiedzieć, o tym, co się wydarzyło, to pierwszy krok do tego, żeby Liv mogła go zrozumieć i mu naprawdę pomóc. Kiedyś role się jeszcze odwrócą : )
Przyznam szczerze, że oczarował mnie pierwszy akapit... Bezgranicznie oczarował. Więcej napiszę, gdy wrócę do początku i przeczytam wszystko ze spokojem. Chętnie wtedy napiszę znacznie bardziej treściwy komentarz... Lily
OdpowiedzUsuńPięknie dziękuję ;-)
UsuńNo to teraz ja, tym razem bez zbędnych opóźnień. Ale to prawdopodobnie ostatni raz na szczęście. No, mniejsza. Rzecz w odcinku. Podkreślę to jeszcze raz: Liv i Tom są tak bardzo do siebie podobni, więc naturalne, że się rozumieją i ze wzajemnością oczekują od siebie pomocy. Tylko... tak mnie w tej chwili myśl naszła, czy to ich w przyszłości nie rozdzieli - własnie to swego rodzaju podobieństwo. Choć intrygująca jest jej postać: od kogo ona usłyszała, że ktoś ją nienawidzi? Chyba że to już było, a moja skleroza robi swoje. Nie wiem,m niemniej faktem jest, że mało wiemy o naszej przyjaciółce Liv. No ale cóż, wszystko jeszcze przed nami, czyż nie? Ok. Cieszę się bardzo,k że Tom jednak zdecydował się wyznać jej cała prawdę. Rozumiem też to, że dziewczyna w pewnym momencie wątpiła, ale ostatecznie wierzyła w całości. Tylko pytanie teraz, czy to było przeczucie, że Tom mówił prawdę, jakaś dziwna siła, która dawała jej tę pewność? A może... hm, niby spojrzenie, emocje i tak dalej... ale co by pomyślała, gdyby wysłuchała relacji Georga, Sophie, Billa, Gustava...? Pewnie dalej byłaby po stronie Toma, bo, jak sama przyznała, nie zna tych innych. Niemniej pojawiłoby się sporo wątpliwości. No ale dzięki temu nie byłoby akcji, prawda? ;>
OdpowiedzUsuńTom Tomem a Liv... Liv xD (a kiwi kiwi kiwi). A co z Sophie? Mnie przede wszystkim, kim jest Pan Zagubiony. A może to Gustav...? ;> Nie no, on ponoć na imprezę wybył. A szkoda, byłoby śmiesznie :D Acz bardzo mnie on zastanawia, widać, że to taka wrażliwa dusza, bardzo odpowiadająca naszej Sophie, bo własnie on ją rozumiał. Tylko jeszcze jedna rzecz, która mnie zastanawia, to to jego szczęście, które rzekomo odnalazł. Nie wydaje mi się, by było to bez znaczenia i szczerze powiedziawszy spodziewałam się innej odpowiedzi. Myślałam, że tez jej napisze, że wciąż szuka szczęścia i tak dalej. A własnie! Gratuluje świetnej filozofii na temat szczęścia. To znaczy snucia filozofii, może tak ;) Niemniej bardzo mi się ta część podobała. No, ale wracając, to mnie Georg drażni. I Sophie wówczas też, choć, jak sobie pomyślałam podczas czytania, nie ma się co dziwić - bądź co bądź ona przecież go kocha. Nie wiem, jak bardzo od pierwszego pobicia, ale jednak, tego jestem niestety pewna. I bezczelny jeszcze jakie urocze słówka jej prawił! Szkoda, ze nie posłuchała się świerszcza (czyt. sumienia) i nie dotarło do niej do końca, że to,l przed czym ostrzegał ją Tom, własnie się spełnia. No ale cóż, Sophie jest zaślepiona toksyczną miłością, amen. :(
No nic, czekam więc z niecierpliwością na następny odcinek! Mam nadzieję, że nie pojawi się on następnego dnia od wstawienia mojego komentarza, jak to było ostatnio xD Pozdrawiam! :D
Nie masz pojęcia jak się ucieszyłam gdy zobaczyłam, że dodałaś siódemkę, szybko zabrałam się za czytanie..i jest bardzo dobrze.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, że w twoim opowiadaniu nie jest wszystko pięknie, tylko tak na prawdę pokazane są rzeczy które mają miejsce w realnym świecie. Czekam jak rozwinie się historia Sophie i jej ukochanego Georga..aa i zastanawiam się z kim tak koresponduje, na razie nie mam nikogo na myśli.:> czekam dalej zobaczymy jak się wszystko rozwinie.
Co do Liv i Toma, cieszę się że chociaz ona go wspiera, nareszcie mógł się komuś wygadać...
Nie mogę się doczekać kolejneo postu, tak jestem ciekawa co będzię dalej.
Pozdrawiam i zyczę weny , aby jak najszybciej pojawiła się ósemka. :)
M.
Przeczytałam co prawda zaraz po ukazaniu się, ale jak to ja, zapomniałam pozostawić po sobie ślad : ) Lubię postać głównej bohaterki, jest tajemnicza i wzbudza sympatię, w dodatku chęć niesienia pomocy Tomowi jest godna podziwu. Sama pewnie bym nie pomogła jakiemuś nieznajomemu, który topi swoje smutki w alkoholu, bo mając własne problemy i problemy znajomych, dlaczego chcieć jeszcze wysłuchiwać kogoś całkowicie obcego, nieporadnego ? A jednak, coś w tym jest ; ) Tom taka zbłąkana dusza, bezradny, nie wie co począć ze sobą i swoim życiem, chwyta się tej dziewczyny jak koła ratunkowego na wzburzonym morzu. Rozmowa Sophie z nieznajomym nie w moim klimacie bo tak filozoficznie bardzo, ale podoba mi się, że o niej piszesz i wiem, że to tylko opowiadanie, ale wcale mi jej nie żal bo wzbudziła we mnie tylko negatywne emocje. Kobieta, która daje się bić i wierzy, że to ostatni raz, a mimo to, boi się swojego faceta jest dla mnie strasznie poszurana bez względu na to, czy się boi czy nie. Baaa, jeszcze odrzuca pomoc. I takie są realia, bardzo trafnie to przedstawiłaś : ))
OdpowiedzUsuńSara
Czytając ten rozdział, mam ochotę wyrzucić swojego bloga w cholerę. Tak jak ty piszesz, nie pisze chyba nikt!
OdpowiedzUsuńHistoria jest poważna, często pojawia się żal i rozgoryczenie, ale mimo wszystko trafiasz do czytelnika poprzez łatwość, z którą czyta się twoje opowiadanie. Nie rozwlekasz się, ale i tak mieścisz w rozdziałach wszystko, co jest potrzebne do zbudowania tak wspaniałego odcinka.
Najlepsze jest to, że zawarłaś tu masę sprzeczności. Myślę głownie o Tomie i Liv, ale w życiu realnym też istnieją paradoksy. Oni z jednej strony są dla siebie nawzajem, ale z drugiej chcą pomóc również samym sobie. Zwłaszcza Liv, która cały czas widzi w osobie Toma siebie samą i chce mu pomóc, ale równocześnie chce zapomnieć o swojej przeszłości. Trochę się martwię, że kiedyś nie zdąży się skontrolować i zapadnie się we wspomnieniach, a przez to, że nie chce o nich mówić, skończy jeszcze gorzej niż Tom. W sumie cały czas czekam na tę chwilę, gdy postanowi się otworzyć, ale wiem, że pewnie jeszcze dużo czasu minie zanim to nastąpi.
Co do Sophi... wiedziałam, że tak łatwo się nie sprzeciwi, jednak wcześniej miałam ją za idiotkę. Teraz, kiedy opisałaś wydarzenia z jej punktu widzenia, już na nią nie patrzę w ten sposób. Nie do końca jestem pewna czy te internetowe rozmowy to dobry sposób. Tzn. nie ma z kim porozmawiać w realu, ponieważ boi się, że będzie tak jak z Tomem, a poprzez internetowy czat nie jest w stanie wyrządzić krzywdy osobie, której mogłaby się wyżalić (bo przecież udaje, ze u niej wszystko w porządku). Trudna jest. Ale gdy mam problemy, sama tak robię.
A wszystko to, by zapomnieć. Właśnie to zauważyłam. Oni wszyscy chcą odciągnąć swoją uwagę od problemów. Tom- poprzez czułość okazywaną Liv, Liv- poprzez pomoc Tomowi, Sophie- poprzez rozmowy na czacie, które czasem na pozór nie mają nic wspólnego z jej problemami.
Chyba powinni zmienić swoje nastawienie i przestać uciekać.
PS. Czy Verloren to Gustav? o_O
PS2. Prawie się popłakałam i teraz oczy mnie szczypią. Idę sobie zrobić okład z rumianku.