9. Szczęście trwale związane jest z nieświadomością, a życie ze strachem

Verloren:
Kiedyś byliśmy zupełnie innymi ludźmi.

Ballerina:
A kim jesteście teraz? Wszyscy się zmieniają, musisz o tym pamiętać. Nie możesz mieć pretensji do swoich przyjaciół, że nie są już dziećmi. Zmiana towarzyszy ludzkiemu życiu; to ona je kształtuje, nie sądzisz?

Verloren:
Nic nie rozumiesz...

Ballerina:
Masz rację – nie rozumiem. Proszę Cię, wyjaśnij mi, co miałeś na myśli. Co Cię tak dręczy? Ufasz mi, prawda?

Verloren:
Ufam Ci, droga przyjaciółko.

Sophie otuliwszy się szczelniej grubym brązowym kocem, westchnęła cicho i zawiesiła palce nad czarnymi przyciskami klawiatury. Wpatrywała się zniecierpliwiona w ekran laptopa, oczekując kolejnej odpowiedzi od Verloren. W sypialni, tak jak w całym domu, panowała kojąca cisza – Georg po raz kolejny wyszedł, nie tłumacząc się nawet gdzie idzie. Zniknął za drzwiami, burknąwszy jedynie, że Sophie nie powinna wtykać swojego nosa w jego sprawy; ostre słowa ukochanego zabolały ją, ale jednocześnie wyzwoliły ukryty na dnie serca strach. Ostatnio kłócili się coraz częściej; Sophie zazwyczaj nie zauważała, kiedy zwykła wymiana zdań przemieniała się w awanturę, wszczynaną przez Georga. Nie potrafiła również zrozumieć powodu ich kłótni, wyimaginowanych pretensji, niedopowiedzianych słów oskarżenia. Martwiła się zmianami, jakie zachodziły w Georgu – od brutalnego awanturnika następowała płynna zmiana w romantycznego mężczyznę, którego tak kochała. Nie umiała odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jego drugą stronę też pokocha pewnego dnia.
Uśmiechnęła się pod nosem, zauważając nową wiadomość od wirtualnego przyjaciela.

Verloren:
Ostatnio nie poznaję swoich przyjaciół, a co gorsza – nie poznaję samego siebie. Odkąd tylko pamiętam mojemu życiu towarzyszył strach – zawsze byłem niepewnym i nieśmiałym chłopcem, ale miałem tę nadzieję, że kiedyś to się zmieni, i stanę się pewnym siebie facetem, bo przecież tacy powinni być mężczyźni, prawda? Pewni siebie i odważni. Zawsze bałem się swoich pragnień, nie potrafiłem do końca walczyć o to, na czym mi zależało. Teraz boję się samego siebie. Nadal nie umiem sprzeciwić się innym, powiedzieć czegoś otwarcie. Czuję się bezpieczniej, gdy muszę jedynie zgodzić się z tym, co usłyszałem. Wszystko przyjmuję bez żadnych pytań. Jestem naiwnym dupkiem. Obawiam się... Znów ta obawa... Cholernie boję się, że popełniłem niewybaczalny błąd – kolejny raz przyjąłem mgliste wyjaśnienie i pozwoliłem odejść sprawie w zapomnienie. Myślę, że nie powinienem był nigdy tego zrobić. Wstyd mi za siebie, droga przyjaciółko.

Ballerina:
Strach nie jest niczym wstydliwym; przecież towarzyszy każdemu człowiekowi przez całe życie. Rodzimy się nieświadomi i prawdopodobnie jeszcze wtedy jesteśmy szczęśliwi, potem, poznając życie, poznajemy również strach, z którym rzadko się rozstajemy. Towarzyszy nam aż do śmierci, do ostatecznego końca. Bojaźń jest jak przyjaciel, nie sądzisz? Zawsze przy Tobie, jednak nie w takiej postaci, jak można sobie akurat tego życzyć. W jaki sposób Twój strach związany jest z przyjaciółmi? Czy to oni są jego źródłem?

Verloren:
Ja jestem źródłem strachu – osobiście napędzam tę okropną machinę. Pewnego dnia byłem nieostrożny i, wcisnąwszy niedozwolony guzik, włączyłem falę nieszczęścia oraz lęków, które na trwałe związały się z moim życiem. Moi przyjaciele... Ludzie mówią, że przyjaciele to jedna dusza, zamieszkująca w dwóch ciałach, prawda? Moja dusza rozszczepiona była na cztery różne ciała, zmagała się z różnymi przeciwnościami, charakterami i osobowościami, ale najważniejsze – każdy z nas był szczęśliwy i ja również, chociaż na swój, nieco pokręcony sposób. Teraz czuję się, jakby moja dusza wróciła do mnie, rozciągnięta, poraniona i zmaltretowana przez ludzkie doświadczenia. Powiedziałem Ci, że kiedyś byliśmy zupełnie innymi ludźmi: młodsi, bez bagażu nieprzyjemnych wspomnień i doświadczeń, pełni pasji, zapału oraz przyjaźni. Wtedy byliśmy przy sobie, a dzisiaj jesteśmy jedynie obok siebie. Jak to możliwe, że ludzie, których połączyło tyle wspólnie spędzonych lat oraz przeżyć, stają się sobie obcy, tak samo jak inne osoby, mijane przypadkowo na ulicy w szary dzień...?

Sophie oderwała wzrok od ekranu, wytężając nagle słuch; gdy usłyszała kolejne stuknięcie na parterze, wstrzymała bezwiednie oddech i przepraszając w duchu Verloren, zamknęła klapę laptopa, nie kończąc rozmowy, czy nawet nie wystukawszy krótkich słów pożegnania. Sypialnię pochłonęła ciemność – jednak tym razem kojarzyła się Sophie ze strachem, tak często wspominanym przez internetowego przyjaciela. Nie przybrała kojącej i miękkiej postaci – była wszechogarniająca, przerażająca i Sophie wręcz czuła, jak naciska na jej ciało, a zimne obręcze zaciskają się wokół gardła. Zaczerpnęła potężny haust powietrza; jej nadzieja o uspokojeniu rozedrganych kończyn spełzła na niczym. Pozostawiwszy koc na fotelu, wyszła na korytarz na chwiejnych nogach i prawie odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała głos Georga. Prawie, ponieważ Georgowi towarzyszyła jakaś kobieta i Sophie wiedziała, że nie była to Marina, Sandra ani żadna znana jej dziewczyna.
Słowa o prostym i dobitnym przekazie, chociaż wypowiadane łamaną niemiecczyzną, docierały do uszu Sophie jakby z oddali, kiedy stąpała powoli po schodach. Zatrzymała się na ostatnim stopniu, wbijając wzrok w Georga i jego towarzyszkę. Obejmował młodą dziewczynę, która była niewiele starsza od niej, nieco wyższa i szczuplejsza, a z grubego, długiego warkocza wystawały pojedyncze kosmyki lśniących czarnych włosów. Sophie podchwyciła ciekawskie spojrzenie bystrych, głęboko osadzonych brązowych oczu. Wąskie usta, podkreślone różową pomadką, wygięły się w lubieżnym uśmiechu, rozjaśniając bladą twarz i zdradzając wszelkie emocje, gdy ręce Georga wsunęły się pod skąpą bluzkę młodej kobiety.
Zaczekaj, kochasiu powiedziała miękko, wspinając się na palce i ponad ramieniem Georga przyjrzała się raz jeszcze Sophie. Drgnęła pod wpływem spojrzenia obcej dziewczyny i weszła na wyższy stopień. Ta malutka jest apetyczna. Dlaczego nie zabawimy się we troje?
Larissa rzucił Georg ostrym ostrzegawczym głosem. Dziewczyna posłusznie struchlała, a Sophie, słysząc niebezpieczne tony, ponownie się cofnęła. Georg odwrócił się powoli, odsuwając się od Larissy, a spojrzenie jego zielonych oczu sprawiło, że Sophie poczuła dreszcze. Nie zaprosiłem cię tutaj na pogaduszki dodał.
Nie złość się odparła pojednawczo. Sophie przenosiła wzrok z Larissy na Georga. Zaciskała dłoń na poręczy tak mocno, aż pobielały jej knykcie. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nie możesz po prostu powiedzieć, kim jest ta dziewczyna?
Nikim warknął rozeźlony.
Zacisnął ręce na ramionach Larissy, popychając ją w stronę salonu. Obdarzyła jeszcze Sophie niemalże przepraszającym uśmiechem, jakby naprawdę żałowała, że nie doszło do wspólnych igraszek we trójkę. Georg, odwróciwszy się na krótką chwilę, przeszył Sophie na wskroś spojrzeniem. Nie potrzebowała dużo czasu na analizę tego gestu – od razu zrozumiała intencję Georga. Policzę się z tobą później.



Tom skręcił gwałtownie kierownicą w lewo, wjeżdżając w ślepy zaułek. Zaparkował pomiędzy dwoma samochodami i zgasiwszy światła, wcisnął się głębiej w fotel kierowcy. Minęło zaledwie kilka sekund, a jasne światło reflektorów rozjaśniło ciemną okolicę. Samochód przejechał powoli, a potem wycofał i wyjechał z powrotem na główną ulicę. Tom zaklął i rozzłoszczony uderzył otwartą dłonią w kierownicę. Nie rozpoznał kierowcy auta, chociaż starał się w ciemności wyłowić jakieś szczegóły. Zauważył jedynie, że prowadzący pojazd miał na nosie okulary w ciemnych oprawkach. Nie pamiętał, kiedy zorientował się, że jest śledzony. Najpierw próbował przekonać samego siebie, że to jedynie przypadek, potem tłumaczył swoje podejrzenia typową dla Billa paranoją, aż w końcu postanowił się przekonać, jak jest naprawdę. Rozzłościł się, kiedy samochód pojechał za nim. Planował odwiedzić tego wieczora Liv, ale nie chciał ściągnąć ze sobą całej sfory paparazzi, co skutkowałoby zapewne zdjęciami zrobionymi z ukrycia, różnymi artykułami z bzdurnymi historiami na temat jego osoby, a w efekcie rozmową ze wściekłym Jostem, którego wolał unikać od czasu, gdy pokłócił się z pozostałymi członkami zespołu, ponieważ nie mógł, ale przede wszystkim nie chciał wyjaśniać mu wszystkich powodów sprzeczki z przyjaciółmi. Siedząc w samochodzie i wpatrując się uważne w boczne lusterko, pragnął znaleźć się w zatłoczonym barze u Liv.
Po upływie niemalże kwadransa, Tom uruchomił ponownie silnik i wyjechał z zaułka. Jechał ostrożnie; pozwolił sobie na lekki uśmiech, kiedy przemierzał ulice, a za nim nie pojawił się samochód żadnego paparazzo.
Zatrzymawszy się pod znajomym barem, chwycił dużą torbę leżącą na siedzeniu obok i wysiadł z samochodu, trzaskając cicho drzwiczkami. Stał chwilę, wdychając rześkie, nieco mroźne powietrze i rozglądał się bacznie wokół, a gdy nie zauważył nikogo w okolicy, ruszył pewniejszym krokiem w stronę budynku.
Wewnątrz powitała go głośna muzyka techno oraz unoszący się wokół dym papierosowy. Przelawirował pomiędzy stolikami, przy których siedziało po trzy, cztery osoby. Zignorował wszystkie ciekawskie spojrzenia, jakimi został obdarzony, i usadowił się na wysokim stołku tuż przy barze. Kolorową torbę położył na stołku obok, a palcami uderzał rytmicznie w czysty blat. Nigdzie nie zauważył Liv, dlatego więc jego zniecierpliwienie przybierało na sile, a niedawne doświadczenie z natrętnym paparazzo sprawiało, że niespodziewanie poczuł na sobie palące spojrzenia, które nie miały jednego źródła; zdawało mu się, że wszyscy jednocześnie na niego patrzą. Odwrócił się na chwilę i westchnął z ulgą, gdy zauważył, że jego przybycie nie wywarło na nikim większego wrażenia.
Popadam w paranoję.
Cześć, Tom. Wzdrygnął się gwałtownie, kiedy poczuł, jak obce ręce obejmują go pasie. Wyrwał się z uścisku i zeskoczywszy na ziemię, zauważył Liv. Zrozumiał, że to ona chciała objąć go na powitanie. Związała włosy w niedbałego kucyka, a złoty słonik kontrastował na tle czarnej, firmowej koszulki. Skrzyżowała ramiona na piersiach i przyglądała mu się z jawnym zaintrygowaniem. Wykrzywił wargi w grymasie, który miał przypominać przepraszający uśmiech. Wiedział, że zachował się idiotycznie. Boisz się mnie?
Zaprzeczył ruchem głowy. Objął ją w pasie i pocałował w policzek. Liv uparcie tkwiła w swojej pozie, a jej ręce wbijały się Tomowi w klatkę piersiową. Westchnął i oparłszy brodę na ramieniu Liv, przybliżył twarz do ucha dziewczyny i mruknął niewyraźnie:
Chyba ktoś mnie śledzi.
Liv wysunęła się z objęć i rzuciła Tomowi zaniepokojone spojrzenie. Zauważył, że szybko omiotła bar wzrokiem, jakby w poszukiwaniu nieproszonego gościa.
Jesteś pewien?
Tak oznajmił. Chciał dotknąć jej dłoni, ale powstrzymał się w ostatniej chwili. Kiedy odsunęła się od niego, poczuł niewidzialną barierę, która wytworzyła się między nimi, emanując chłodem. Pochodzili z różnych światów; Tom uświadomił sobie to na nowo. Zgubiłem go, zanim tutaj przyjechałem dodał opryskliwie.
Uspokój się odparła szybko. Potem uśmiechnęła się i nieprzyjemne uczucie odrzucenia zniknęło. Jej spojrzenie spoczęło na torebce, którą zostawił na stołku. Co tam masz?
Liv tupała nogą, kiedy Tom odwrócił się na chwilę i chwycił torbę. Próbowała przybrać obojętną postawę poprzez zaciśnięcie ust w cienką kreskę, ale Tom zauważył, że nie potrafiła mimo wszystko ukryć rosnącego zainteresowania.
To dla ciebie podał jej szeleszczącą torebkę. Liv przyjmując prezent, rzuciła mu niepewne spojrzenie. Obiecałem ci coś, a ja dotrzymuję słowa. Nie mogłem wcześniej ze względu na... Dłonią wskazał na twarz i Liv zrozumiała, co miał na myśli. Dopóki siniaki nie zbladły wystarczająco, Tom nie wychodził z domu na dłużej, niż to było konieczne. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Powiedział ci? Tom zamilkł, otwierając szerzej oczy. Nie rozmawiałeś z Markusem?
Tom pokręcił powoli głową, w duchu zastanawiając się gorączkowo, co Liv miała na myśli. Zrzedła jej mina i spuściwszy wzrok, zajrzała do torebki.
O czym miał mi powiedzieć Markus?
O moich urodzinach wytłumaczyła krótko i cicho. Popatrzyła na niego, a Tom zauważył w jej spojrzeniu bezradność i lekkie zawstydzenie. Wypadają za kilka dni i pomyślałam...
Pomyślałaś, że to jest prezent urodzinowy dokończył za nią. Skinęła głową i otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale Tom wypalił, nie zastanawiając się nawet chwili: Chciałabyś spędzić je ze mną?
Liv była zdziwiona tą propozycją równie mocno, jednak przechyliwszy głowę, uśmiechnęła się delikatnie. Nie odpowiedziała, tylko wyciągnęła czarną sukienkę i obejrzała ją dokładnie. Odłożyła szeleszczącą torebkę. Uniosła nieco ręce, a materiał rozprostował się. Niepokojąco długo przyglądała się rozcięciu na plecach, ale po jej twarzy wciąż błąkał się lekki uśmiech, dlatego Tom pozwolił sobie na westchnięcie z ulgą. Schowała sukienkę do opakowania i położywszy je na blacie, zbliżyła się do Toma. Wspięła się na palce i obejmując go w pasie, pocałowała krótko w usta. Męskie ramiona zacisnęły się mocniej wokół jej talii, zmniejszając odległość pomiędzy ich ciałami. Tom przybliżył twarz, i stykając się nosami, patrzyli sobie w roziskrzone oczy.
Dziękuję, Tom. Jest świetna powiedziała cicho miękkim głosem. Tom czuł jej ciepły oddech na swojej skórze. A propozycję przyjmuję.


Sophie uniosła drżącą dłoń i kolejny raz nacisnęła natarczywie dzwonek. Długa melodia ponownie rozległa się we wnętrzu mieszkania i mimo że nie nastąpił żaden odzew, Sophie nie przyjmowała do wiadomości, że Gustava nie ma w mieszkaniu. Kiedy w końcu zrezygnowała z prób, osunęła się z sykiem po drzwiach i usiadłszy na wycieraczce, zaczęła się zastanawiać, co powinna zrobić. Niedługo potem zgasło również światło i klatkę schodową zalała ciemność, a wraz z nadejściem tej chwili Sophie pozwoliła sobie na okazanie emocji i rozpłakała się pierwszy raz od chwili, kiedy opuściła dom. Szlochała cicho, ze złością ocierając mokre policzki, a jej szczupłym ciałem raz po raz wstrząsały dreszcze.
Nie mogła znieść obecności Larissy ani karygodnego zachowania Georga; cały czas słyszała ostrzegające słowa Toma i miała tę świadomość, że przyjaciel przestrzegał ją przed własną słabością, bo tak naprawdę miłość do Georga była okropną słabością, sprawiła, że musiała uciec z domu. Dlatego też zabrała kilka najpotrzebniejszych rzeczy, przebrała się i wyszła w noc, starając się nie zwracać uwagi na dźwięki dobiegające z salonu ani na ból, który rozrywał ją od środka. Trzaskając drzwiami, chciała pozostawić całą sytuację za sobą, ale to nie odniosło zamierzonego skutku, ponieważ wizja Georga i nagiej Larissy towarzyszyła jej przez cały czas.
Przyjechała do mieszkania Gustava, bo tak naprawdę nie było innego miejsca na Ziemi, gdzie mogłaby się zatrzymać. W pierwszej, rozpaczliwej chwili pomyślała o Tomie, ponieważ od razu przypomniała sobie o jego obietnicy, że zawsze może na nim polegać. Później zaś przywołała w pamięci ostatnie spotkanie Georga z Tomem i wszystkie fałszywe tłumaczenia, które potwierdziła, nie zastanawiając się nawet chwili. Od tamtego wieczoru Tom unikał rozmów z nią i szczerze nie miała mu tego za złe; stając murem za Georgiem, za swoim oprawcą, przekreśliła możliwość pomocy ze strony Toma, ponieważ odrzuciła go, wybierając toksyczną miłość.
Gdy uspokoiła się trochę i przestała łkać, wyciągnęła telefon z kieszeni kurtki i wybrała numer Gustava.
Hej, Sophie. Głos po drugiej stronie nie wydawał się ani trochę zaspany, więc nie miała wyrzutów sumienia, że może obudzić chłopaka. Miała głęboką nadzieję, że Gustav nie był akurat u swojej dziewczyny. Stało się coś?
Gdzie jesteś? zapytała siląc się na spokojny ton głosu.
Mam sprawę do załatwienia na mieście odparł po chwili. Wydawał się zaabsorbowany czymś zupełnie innym. Sophie domyśliła się, że prowadzi samochód, ponieważ słyszała dźwięk pracującego silnika. Zagryzła mocno wargi, powstrzymując napływające łzy do oczu. Stało się coś, Sophie? ponowił pytanie, gdy nic nie odpowiedziała. Nie dzwoniłabyś do mnie w środku nocy bez powodu, prawda?
Sophie nie zdołała utrzymać emocji na wodzy i z piersi wyrwał się jej szloch.
Siedzę pod drzwiami twojego mieszkania – oznajmiła cicho, pociągając nosem. Georg... zawiesiwszy głos, przygryzła ponownie wargi, tym razem do krwi. Łzy płynęły ukośnym torem po policzkach. Nie mogłam zostać w domu, a nie miałam gdzie pójść. Możesz przyjechać, Gustav? Bardzo cię proszę...
Gustav milczał przez chwilę, jakby rozważał, czy powinien jej pomóc, czy też nie. Sophie w głębi ducha nie zdziwiłaby się, gdyby odmówił i kazał jej wrócić do Georga albo szukać pomocy u kogoś innego. Sophie nieustannie wspominała Toma, który chciał jej pomóc, ale ona nie pomogła jemu, tylko przytaknęła bezmyślnie na wszystkie tłumaczenia Georga, oszukując wszystkich wokół, a nawet samą siebie. Czuła do siebie obrzydzenie i wiedziała, że niczym tego nie zneutralizuje. Nie wiedziała jednak, co o tym wszystkim myśli Gustav; nie wiedziała, czy nie zmienił zdania od ostatniej wizyty i wciąż wierzył w wyjaśnienie Georga poparte jej słowami, czy dowiedział się prawdy i szczerze pogardza nią.
Wrócę za kwadrans. Nie ruszaj się nigdzie, dobrze?
Nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ Gustav zakończył połączenie.



Jestem zmęczony stwierdził niespodziewanie Tom.
Liv milczała i obdarzywszy go krótkim spojrzeniem, czekała w ciszy, wycierając mokre kufle. Bar już opustoszał, zostali tylko we dwoje, a Liv wyłączyła muzykę, która zaczynała drażnić Toma. Panująca cisza, skupiona Liv i mdłe oświetlenie w pomieszczeniu kolejny raz popychały go do różnych zwierzeń. Dlatego przeciągnął się i upiwszy łyk pepsi, kontynuował.
Męczy mnie to wszystko powiedział, zakreślając dłonią łuk. Liv na chwilę uniosła wzrok, ale wciąż się nie odzywała. Sława, przyjaciele, kłótnie, brak spokoju, paparazzi...
Dlaczego nie odejdziesz? Liv przerwała mu bezceremonialnie, uśmiechając się złośliwie. Odstawiła suchy kufel i oparła się dłońmi o blat. Skoro to wszystko cię męczy. Dlaczego nie rzucisz tego w cholerę? Miałbyś spokój, którego tak pragniesz.
Nie wiem odpowiedział krótko, wzruszając bezradnie ramionami.
Bo to lubisz.
Lubiłem sprostował. Liv patrzyła na niego z powątpiewaniem. Kochałem, naprawdę. Kiedy miałem siedemnaście lat... zamilkł na chwilę i kręcąc delikatnie szklanką, zapatrzył się we wzburzoną powierzchnię napoju. Wtedy patrzyłem na to zupełnie inaczej. Byłem podekscytowany z wielu powodów. Chociażby dlatego, że robiliśmy wszystko na własną rękę, i nie musieliśmy tłumaczyć się w domu, w ogóle nie mieliśmy kontaktu z rodzinami. Marzyliśmy o sławie, pieniądzach, koncertach i dziewczynach. I mieliśmy to wszystko. Sławę, pieniądze, koncerty i dziewczyny. Tworzyliśmy muzykę i spełnialiśmy marzenia. Z dnia na dzień staliśmy się sławni i bogaci, a dziewczyny mdlały na nasz widok i słały mnóstwo słodkich, miłosnych listów. Gdy byłem siedemnastolatkiem, zachłysnąłem się tym wszystkim, a w szczególności pieniędzmi oraz dziewczynami. Mogłem mieć każdą z nich, a wtedy to było szalenie ważne... Wargi Liv kolejny raz wygięły się w nieprzyjemnym uśmiechu. Bawi cię to?
Wcale nie zaprzeczyła krótko.
A mnie owszem stwierdził. Byłem nastolatkiem, zwykłym gówniarzem, któremu udało się coś osiągnąć. No więc graliśmy te koncerty, pojawialiśmy się na różnych galach i zgarnialiśmy prawie za każdym razem nagrodę w danej nominacji. Spotykaliśmy różnych ludzi, każdy nam gratulował, podbudowywał nas swoją wiarą; żyliśmy amerykańskim snem. Mijały miesiące, a wraz z upływem czasu zmieniał się każdy z nas. Tom zamilkł, a głęboka zmarszczka przecięła jego czoło. Zmieniłem się również. Moje myśli zaczęły biec zupełnie innym torem. Zacząłem zastanawiać się, czy to wszystko ma sens, czy właśnie tego chciałem.
To wszystko? powtórzyła cicho, utkwiwszy w nim zaciekawione spojrzenie. Co masz na myśli?
Nie wiem, czy naprawdę kariera jest spełnieniem moich marzeń odpowiedział. Nie mówię tutaj o muzyce; ona jest moją najprawdziwszą miłością. Żadnej dziewczyny nie kochałem tak mocno, nikomu tak mocno nie ufałem i nic innego nie było dla mnie uosobieniem doskonałości. To kariera jest męcząca.
Nie rozumiem cię powiedziała w końcu. Zrezygnuj z kariery, odejdź z zespołu.
Nie potrafię tego zrobić. Tom uśmiechnął się posępnie, czekając na ripostę ze strony Liv. Milczała. Poświęciłem temu zespołowi mnóstwo czasu, sił i oddałem siebie. W każdej piosence zawarłem jakąś cząstkę siebie, nie potrafię tego porzucić.
Ale czy to poświęcenie jest warte?
Nie myślałaś, że dla pasji można wiele poświęcić? zapytał. Liv nie odpowiedziała, tylko po krótkim wahaniu pokręciła głową. A ja tak. Widzisz, muzyka to wszystko, co mam. Jest moją pasją, ale chciałbym... chcę, żeby była czymś naprawdę ważnym na całe życie. Nie tylko ulotnym zajęciem dla siedemnastolatka, do którego los się uśmiechnął wyjaśnił, kiwając głową.
A co z chłopakami z zespołu? Z tego, co mi mówiłeś, wynika, że żaden z nich nie podziela twoich planów.
Cholera, Liv. Wciąż nie rozumiesz?
Nie przyznała lakonicznie i wzruszywszy ramionami, popatrzyła na niego hardo.
Nadal mam nadzieję. To ona nie pozwala mi odejść i zrezygnować wytłumaczył. Liv wyglądała na wyraźnie zakłopotaną, Tom ściągnął brwi w zastanowieniu. Ty nigdy nie masz nadziei, Liv?
Milczała. Zaprzeczyła krótkim, aczkolwiek zauważalnym ruchem głowy. W jej niebieskich oczach mignął na chwilę cień strachu, jakby obawiała się, że Tom dostrzeże to, co tak zaborczo ukrywa. Odwróciła wzrok.
Myślę, że z tobą jest coś nie tak powiedział nagle, przerywając panującą ciszę. Liv spojrzała na niego ostro. Pracujesz tutaj, nie skarżysz się, ale jesteś cholernie samotna. I ciągle boisz się czegoś, mam rację?
To nie twoja sprawa warknęła.
Wiesz po czym to poznałem? spytał, ignorując jej słowa. Teraz on uśmiechnął się paskudnie, widząc malujące się emocje na twarzy Liv. Po twoich oczach. Jesteś twardą kobietą i podziwiam cię za to, ale oczy zdradzają cię na każdym kroku. Nie potrafisz ukryć przerażenia i swojej samotności.
Odpieprz się ode mnie! krzyknęła rozeźlona, uderzając dłonią w blat. Kieliszki, stojące nieopodal, zakołysały się niebezpiecznie. Nie mów już nic więcej. Po prostu idź do diabła, Tom.
Pokręcił głową, ale nie uśmiechnął się więcej. Liv odsunęła się od baru i odwróciwszy się tyłem, objęła mocno ramionami. Domyślił się, że czeka, aż wyjdzie z budynku, i zostawi ją samą sobie, ale choć przez chwilę chciał ją opuścić, ostatecznie nie potrafił się na to zdobyć. Widział, jak drżało jej ciało, i w ciągu okamgnienia ogarnął go żal, gdy patrzył na tę kruchą istotę, jaką stała się w upływie chwili. Dlatego więc przeskoczywszy przez wysoki bar, znalazł się tuż przy niej, uderzając głośno podeszwami butów w drewnianą podłogę. Nie odwróciła się do niego, ale zauważył, że zacisnęła dłonie w pięści, przyciskając je mocno do żeber.
Zbliżył się i ostrożnie, jakby na próbę, objął ją ramionami, przytulając do swojego torsu. Nie wyrwała się, nie uderzyła ani nawet nie zaklęła. Oparł brodę na jej ramieniu, wdychając obezwładniający zapach bzu. Kosmyki ciemnych włosów łaskotały go, ale postanowił to zignorować.
Nie złość się, Liv wyszeptał szczerze. Rozluźniła się zupełnie w jego objęciach i miał wrażenie, że trzyma w ramionach szmacianą lalkę. Wzmocnił uścisk. Nie chcę być twoim wrogiem.
Kim w takim razie chcesz być? zapytała cicho.
Tom nie odpowiedział, a pytanie Liv kołatało mu się w głowie. Kim, kim, kim... Kim chciał być dla niej? Chciał poznać jej tajemnice i powód lęków, chciał jej pomóc, tak samo, jak ona pomagała jemu. Długą rozmową, prostymi słowami, czułym dotykiem, samą obecnością. Smutek zbyt często pojawiał się w niebieskich oczach Liv, żeby mogła go zbyć stwierdzeniem, że to jedynie gorszy dzień, jeden z wielu. Cierpiała w samotności, która stała się jej najgorszą przyjaciółką, towarzyszącą w dzień i w nocy. Odbijała się w oczach, całkowicie zasłaniając niemą prośbę o pomoc, o bliskość.
Odwrócił ją bez wysiłku i znów zamknąwszy w ramionach, pochylił się nad jej twarzą, zupełnie ignorując chude ręce wbijające się w jego tors. Pocałował ją lekko, a potem pogłębił pocałunek, nabierając pewności, że nie robi niczego wbrew Liv. W końcu poczuł obejmujące go ramiona i przycisnąwszy mocniej dziewczynę do siebie, zmniejszył odległość pomiędzy ich ciałami. Czuł przez koszulkę mocne uderzenia serca Liv i dotyk zimnych palców na plecach. Liv nieświadomie szukała pomocy, a on chciał dać jej to wszystko, bez zbędnych słów i wielkich obietnic.
Chcę być kimś bliskim dla ciebie odpowiedział, a potem znów ją pocałował.



Gustav postawił stopę na ostatnim stopniu schodów i zatrzymał się wpół kroku, zauważając Sophie. Siedziała skulona pod drzwiami jego mieszkania, ocierając łzy i szlochając cicho. Wyglądała jak cała grupka nieszczęść zbita w jedną całość i gdy patrzył na jej zapłakaną twarz, czuł jak serce niemalże kurczy mu się z żalu. Podszedł do niej, a Sophie podniosła bezradnie głowę, patrząc na niego bez słowa. Uniósł ją do góry, obejmując mocno szczupłe ciało, a ona wsparła się na nim ufnie i pozwoliła wprowadzić do mieszkania, potem do salonu, gdzie posadził ją na kanapie, pomógł ściągnąć kurtkę i usiadł blisko, tak blisko, że czuł zniewalający zapach różanych perfum. Sophie wciąż łkała, przecierając dłońmi zaczerwienione oczy, a on czekał bez słowa, aż się uspokoi i zdecyduje o wszystkim opowiedzieć.
Georg... Sophie zaczęła cicho. Wzięła głęboki oddech i drżąc na całym ciele, kontynuowała. Nie układa się nam. To wszystko moja wina... Coraz częściej mi to powtarza, a mnie jest przykro, że robię coś, o czym nie mam pojęcia. Kłócimy się już niemal codziennie i nasze sprzeczki szybko przeradzają się w awantury powiedziała, wzruszając bezradnie ramionami.
Gustav zmełł przekleństwa, cisnące się na usta. Nie chciał spłoszyć Sophie, dlatego milczał, ale nie potrafił się powstrzymać i musiał dotknąć jej ramienia. Drgnęła lekko, ale nie odsunęła się.
Chciałabym wrócić do tych dni, gdy byliśmy szczęśliwi ze sobą, i tak naprawdę żyję wyłącznie tymi wspomnieniami, próbując wynagrodzić sobie szarą rzeczywistość. Oszukuję samą siebie, robiąc dobrą minę do złej gry, ale nie wiem, jak długo dam radę utrzymywać te pozory. Takim sposobem chciałam przeczekać do nastania lepszych chwil, by dobra przeszłość mogła odrodzić się w nas na nowo. Jednak ten czas już minął i zaczynam wątpić, aby mógł kiedykolwiek jeszcze powrócić do nas. Tom mówił...
Tom? wtrącił się.
Tak, Tom. Radził, żebym zostawiła Georga, i próbował wytłumaczyć, że moje nadzieje są złudne odpowiedziała. Po jej policzkach ponownie popłynęły łzy. Zacisnęła jedynie dłonie w pięści, szlochając spazmatycznie. Tom jest dobrym facetem i wspaniałym przyjacielem, zauważyłeś? Zawsze jest w porządku wobec innych i w stanie poświęcić wiele, chociaż często stawia wokół siebie niewidzialny mur, który można przebić jedynie cierpliwością. Wystarczy zrobić jeden, nieostrożny ruch, ściana pogrubia się, a Tom zamyka się bardziej w sobie.
Do czego zmierzasz, Sophie? zapytał, przerywając jej monolog na temat Toma.
Zawiodłam go. Tom bez zastanowienia zaoferował mi swoją pomoc i wdał się w tę okropną bójkę z Georgiem. Zrobił to tylko dla mnie, a ja mimo wszystko go odrzuciłam, wybierając prostsze rozwiązanie szepnęła, unikając patrzenia na Gustava. Zapadła niezręczna cisza, kiedy Gustav zaczynał uzmysławiać sobie, że być może dziewczyna, o której mówiła Marina, istnieje naprawdę, a Tom wcale nie chciał skrzywdzić Sophie, wręcz przeciwnie, starał się jej pomóc. Walczył z każdym z nich, ale nikt mu nie uwierzył. Oszukałam was wszystkich, a przede wszystkim oszukiwałam samą siebie, chociaż w głębi duszy wiedziałam, że postępuje źle. Zrozumiem, jeśli mnie znienawidzisz. Jestem pewna, że Tom mnie nienawidzi.
Wiesz, że nie potrafię cię znienawidzić  Gustav powiedział, uśmiechając się smutno do siebie. Zacisnął dłoń na jej ramieniu, a potem lekko przyciągnął do siebie. Sophie przylgnęła do jego ciała z cichym westchnięciem. Tom próbował poruszyć niebo i ziemię, żeby ci pomóc. Robił wszystko, żebyśmy uwierzyli i postanowili go wesprzeć, bo wiedział, że razem jesteśmy silniejsi niż on w pojedynkę dodał szczerze, gładząc Sophie dłonią po plecach. Teraz jest rozgoryczony i zawiedziony, dlatego unika kontaktu z każdym z nas, ale wciąż jest naszym przyjacielem, pamiętaj o tym.
Georg pobił Toma z mojego powodu. Sophie powtórzyła jak echo. Tom wcale nie próbował mnie podrywać, tylko bronić. A ja byłam zbyt przerażona, żeby zareagować w jakikolwiek sposób, a potem pozwoliłam się omamić kłamstwom Georga i powielałam jego opowieść, machinalnie, bez żadnego zastanowienia, starając się nie myśleć o Tomie i o tym, jak się poczuje.
Co tym razem zrobił Georg? zagadnął delikatnie, kiedy zamilkła. Chyba nie chciałaś porozmawiać wyłącznie o Tomie, prawda?
Często wieczorami wychodzi z domu. Zazwyczaj mówi, że umówił się z wami, a ja nigdy nie protestowałam, bo wiem, że spotkania z przyjaciółmi są dla niego ważne. Dzisiaj nie było inaczej i wyszedł do klubu rzekła powoli, jakby ważyła słowa. Przytuliła się mocniej, szukając w nim oparcia. Chciał ją zapewnić, że da jej wszystko, czego zapragnie, ale nie potrafił zdobyć się na chociaż słowo. Wrócił jakiś czas później, ale nie był sam. Larissa. Tak ma na imię ta dziewczyna, którą przyprowadził do naszego domu. Był z nią właśnie, kiedy wychodziłam. Nawet tego nie zauważyli, bo byli zbyt zajęci sobą. Myślę, że nadal Larissa tam jest, naga, w naszym domu, w naszym salonie, a może w naszym łóżku.  Głos załamał się jej zupełnie.
Gustav zacisnął mocno pięści i zaklął pod nosem. Sophie skuliła się w jego ramionach, więc delikatnie pogładził dziewczynę po głowie. Nie potrafił sobie wyobrazić, co musiała przeżywać, i jak bardzo czuła się upokorzona przez Georga, który przecież był jej mężczyzną, a tak niedawno zarzekał się, że to Tom jest podłym oszustem.
Co za skurwysyn! Nie mogę tego tak zostawić rzekł poważnym tonem, nie przerywając uspokajających pieszczot. Sophie nagle zastygła w bezruchu, a zaraz potem podniosła wzrok i spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem. Zielone tęczówki zalśniły świeżymi łzami. Zrozum, Sophie. Ostatnio dałem ciała, ponieważ uwierzyłem w tę waszą historyjkę, chociaż cały czas jakiś głosik starał się mnie ostrzec. Żaden mężczyzna nie ma prawa tak traktować kobiety, jak Georg traktuje ciebie. Muszę coś z tym zrobić. Najpierw cię pobił, teraz sprowadził sobie inną dziewczynę do domu, co będzie potem, Sophie? zapytał ją, a ona bezradnie pokręciła głową. Dzisiaj u mnie zostaniesz, a jutro rano pojedziemy tam razem, dobrze? Ty się spakujesz, a ja w tym czasie policzę się z nim jak facet z facetem, tylko teraz nie dam się zbyć żadnym wytłumaczeniem. Zatrzymasz się u Mariny albo u mnie i rozpoczniesz nowe życie.
Sophie poderwała się jak poparzona, wyrywając się z objęć Gustava. Strach wyraźnie odbijał się w intensywnie zielonych tęczówkach. Odsunęła się, a potem podniósłszy się, zaczęła krążyć po miękkim dywanie. Gustav obserwował jej ruchy, dopóki nie odwróciła się do niego. Wstał.
Nie, Gustav, proszę wyszeptała pośpiesznie. Zbliżyła się i dotykając dłońmi jego rąk, przesuwała w górę palce, wywołując falę dreszczy. Oczy zaszły mu mgłą i przygryzając mocno wargi, starał się skupić na niej i na tym, co mówiła, a nie co robiła. Pozwól mi skończyć tę sprawę osobiście. Muszę zrobić to sama, jestem to winna sobie i wam, a przede wszystkim Tomowi. To jego najbardziej zawiodłam, teraz muszę się oczyścić tłumaczyła. Zacisnęła szczupłe palce na jego ramionach i kolejny raz spojrzała mu w oczy, a pod Gustavem ugięły się kolana. Nie mów nikomu, że to Georg mnie pobił, proszę.
Sophie, nie mogę tego ukrywać.
To będzie nasza tajemnica... dobrze? Głos Sophie przeszedł w subtelny szept.
Nie zauważył, kiedy atmosfera zgęstniała, a ręce Sophie znów się przesunęły, aż znalazły się na jego karku. Patrzył w jej oczy, które płonęły uporem i czymś, czego nie rozpoznawał w spojrzeniu Sophie, ale przykuwało jego uwagę. Palcami gładził delikatnie jej krągłe biodra. Spoglądał na szczupłą talię, później na małe, ale kuszące piersi ukryte za materiałem obcisłej bluzki, rozchylone w zdziwieniu malinowe usta, lekko zaczerwienione policzki, puszyste włosy koloru dojrzałej pszenicy okalające jej twarz... Podciągnąwszy nieco czerwoną koszulkę, dotknął nagiej skóry, a dreszcz ekscytacji przebiegł po jego ciele. Zauważył, że Sophie zadrżała również, a w oczach rozbłysło na chwilę pożądanie, stłumione lękiem. Sięgnął jej ust, nim zdążyła zaprotestować i zniszczyć tę niezwykłą atmosferę, nim sam otrząsnął się i opamiętał. Kolejny dreszcz wstrząsnął ich ciałami, a Gustav nie potrafił już ukrywać swoich uczuć. Pocałował ją najpierw lekko, czule, a potem namiętniej, przyciągając do siebie. Błądził dłońmi po jej ciele, a ostatnie resztki rozsądku umykały w popłochu, pozwalając porwać się chwili.
Gustav, ale nie możemy... szepnęła z wysiłkiem, próbując odsunąć się od niego.
To będzie nasza mała tajemnica, dobrze? zapytał, powtarzając jej słowa. Pocałował ją w policzek, a potem znów dotknął warg. Przylgnęła do niego całym ciałem, zupełnie tracąc nad sobą kontrolę i oddając się mu w pełni. Kochana Sophie...
Kolejna tajemnica, kolejne kłamstwo.


8 komentarzy:

  1. W takim razie gratulujemy radosnej Frigid! Chwal się, jaki kierunek, co, jak, gdzie i kiedy! :D No, ale to przy okazji, najważniejszy jest odcinek. po kolei. Vop było na początku? XD Kurde, jestem coraz bardziej po4rzekonana o tym, że Verlorenem jest Gustav! Opowiada o tym, jak to lęk przejął nad nim władze, jak to w całym tym zgiełku ważną rolę odgrywali przyjaciele. A czyż tak nie po9stą[ił Gustav? Mamiony obietnicami, łykający kolejne historyjki bez zastanowienia niemal, naiwny i rzekomo kochany. Tak pisał Verloren i taki jest Gustav. A Georg to największe bydle z możliwych, uczyniłaś z niego najczarniejszą postać. A szkoda,k bo to mój ulubieniec (tak ogólnie, na pewno nie w opowiadaniu!). Nie dość, że bije, to wrzeszczy, a na dodatek zdradza! I to przyprowadził tę kretynkę do ich domu, niemal pod sam nos Sophie! Nic dziwnego, że uciekła i nic dziwnego, że do Gustava. Do Toma przecież nie mogła, a o Billu raczej nawet nie pomyślał, bo on stoi niewiele dalej za Georgiem. Z nim to jest tak, że też jest zepsuty: kobiety by może nie skrzywdził, ale jeśli zabrałoby mu kasę i sławę, Bóg jeden ie, jaki by był. Już teraz jest nieprzyjemny. Taaak, więc w tym ponurym rankingu pierwszy jest Georg, za nim Bill. Dalej Gustav, który sam nie potrafi podjąć decyzji, co jest słuszne, a co nie, no i wreszcie Tom. Biedny, zagubiony. No i czemuż on tak cierpi? Ano dlatego, ze widzi. Nie jest ślepy, nie jest omamiony kłamstwami i fałszywą rzeczywistością. A jego zmęczenie i osamotnienie polega na tym, ze stara się z tym walczyć. To taka uparta, ciemna zasłona kłamstwa, zaślepienia i fałszerstwa, której nie może przebić,. choć tak bardzo by chciał. Całe szczęście, że ma Liv: nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby i ona go opuściła. Kompletnie by się załamał!...
    No i ostatnia scena. jasny gwint, no ja to podejrzewałam. I co, Sophie potem odpuściła? No w sumie nie dziwie się, po takim Georgu chwila PRAWDZIWEJ czułości jest potrzebna. I to ostatnie zdanie jakże ono idealnie tu pasuje. Ale wcale mi się to nie podoba, bo jedno kłamstwo rodzi dwa następne. Z tego nie wyjdzie nic dobrego. Świetnie, że oboje zdali sobie sprawę z tego, że Tom przez cały czas jest tym dobrym, świetnie, że Sophe chce to załatwić sama (choć ja bym jednak pozwoliła sobie pomóc, ale mówię yo całkowicie osobiście), ale ja nie wiem, jak oni sobie poradzą z tamtym... mamy kolejny wątek, kolejną zgubę. Świetnie!, jak wyjaśniło się jedno, to pojawiło się drugie. Łech...
    No nic, bo się rozgadałam. Czekam na nexta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, radosna studentko! :)
    Zgodnie z obietnicą jestem tu i zabieram się za komentarz. Z góry przepraszam za wszelkie błędy, gdyż nie chce mi się ich sprawdzać, wręcz padam na ryj.
    Zacznę od tego, o czym już Ci pisałam: dzieje się naprawdę sporo. Ciężko ogarnąć taki multum wydarzeń, tak więc spróbuję po kolei.
    Rozmowa między Verlorenem (czyli wiadomo kim ^^) oraz Sophie była głęboka i dość podniosła. Zastanawia mnie jednak, czy potrafiliby taką samą rozmowę prowadzić twarzą w twarz? Każdy człowiek ma w sobie pewną blokadę w kwestii mówienia o najbardziej skrytycz uczuciach, dlatego ciekawi mnie, czy oni potrafiliby przełamać tę barierę.
    No, a teraz to, co najmocniej wstrząsnęło mną w tym odcinku (czytałam to w trakcie pracy i aż zapomniałam w tamtym momencie, co mam mówić, więc musiałam udać, że to pomyłka i się rozłączyć, brawa dla mnie xD): GEORG, TY DUPKU. Larissa to w ogóle jakaś pomylona laska. Wytargałabym taką za kudły -,- Litooości, czego Georg się nałykał?! Nie wierzę, że był trzeźwy i nie na haju! W głowie mi się nie mieści, jak można być aż tak pozbawionym uczuć, egoistycznym idiotą. Nazwanie Sophie "nikim" przechodzi najśmielsze pojęcie. Wdeptałabym tego pacana w dywan. Czy on sobie myśli, że Sophie jest tylko dodatkiem w codziennym życiu, starym bibelotem (ej, za pierwszym razem napisałam "bibeltomem" xD), który można wyrzucić, kiedy się chce? I dlaczego, na litość wszystkich bogów egipskich, greckich, rzymskich i innych, Sophie nadal z nim jest? Kobieto, idź po rozum do głowy (albo po rozum do Gustava, na jedno wyjdzie). Im dłużej tkwi w toksycznym związku, tym trudniej będzie jej to zakończyć i ułożyć sobie życie na nowo. Aczkolwiek jak zwykle duży plus za odpowiednie opisanie jej psychiki.
    Tymczasowa ucieczka i chwilowe zapomnienie w ramionach Gustava wcale nie pomogą Sophie. Obawiam się, że wręcz przeciwnie. Nurtuje mnie pytanie: jak potoczy się relacja między nimi? Oboje są uwikłani w związki, w dodatku wszyscy się znają. Z tego nie wyniknie nic dobrego.
    Z Gustavem nareszcie zaczyna dziać się coś pozytywnego. Całkiem jakby zaczynał w sobie odkrywać asertywność.

    Mój ulubiony paring: Liv i Tom (forever together) <3 Uwielbiam ich! Kocham Toma zdeklarowanego do bliskości i wzbraniającą się, skrytą Liv. Są razem cudowni. Doskonale się uzupełniają. Mimo że fragment z nimi jest moim ulubionym, ciężko mi powiedzieć o nim coś więcej. Pisałam Ci zresztą w sms-ie, że uwielbiam Toma, który odkupuje sukienkę Liv :) Wtrącenie o zmęczeniu sławą i trudną sytuacją w zespole - mistrzowskie, mój Mistrzu! Biję Ci Allahy! Hmm... Tak właściwie kto bardziej angażuje się w ich relację - Liv czy Tom? Bo mimo wrażenia, że to Tom jest inicjatorem ich zbliżeń (zarówno psychicznych, jak i mentalnych), to Liv daje daje z siebie równie dużo: otwiera się przed Tomem.
    Ach, nie mogę się doczekać opisu urodzin Liv. Jak zwykle będzie co czytać i czym się zachwycać *_*

    Pisaj, pisaj, zdolniacho! <3

    PS Zastanawiam się, czy nie znudził Ci się jakoś ten szablon? Rozmyślam nad czymś nowym na BD, ale nie mogę znaleźć odpowiedniego zdjęcia. Może Ty masz jakieś? Przydałoby się trochę odświeżyć tutaj, don't you think?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jedna dodatkowa rzecz mnie nurtuje: czy to, że Liv niemal namawiała Toma na odejście z zespołu, miało na celu uzmysłowienie mu, dlaczego nadal to ciągnie (sam sobie dawał argumenty za zostaniem w TH), czy rzeczywiste zdanie Liv, że powinien rzucić to w cholerę.
    O, i oto, co mi się przypomniało w pracy, że miałam dopisać :D

    Znalazłam jedno zdjęcie! JEDNO, na setki tysięcy zdjęć Toma, znalazłam jedno z warkoczykami, gdzie wyglądałby całkiem spoko, a zdjęcie nadawałoby się do nagłówka i nie byłoby gifem. What the hell is wrong z tymi Internetami? O_O"
    Gdybyś się teraz nie potterowała na TVNie, to bym Ci je pokazała, a tak - sprawa niestety poczeka do jutra XD
    (Ostatnie dwa akapity napisałam dla rozluźnienia, bez sensu, choć mogłam Ci to napisać na gg, czy w smsie... Ale wiesz, nudzę się! Nie kasuj tego komcia! Loooove!)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liv ma trochę... inne poglądy na życie niż Tom. Wbrew pozorom Liv zdążyła poznać Toma na tyle dobrze, by wiedzieć, jak poprowadzić rozmowę, żeby Tom pokazał, co naprawdę myśli, a nie tylko w danej chwili, gdy jest dręczony różbymi problemami. ;-)

      Usuń
  4. Na początek, gratuluje dostania się na studia :)
    A co do opowiadania, to ten odcinek mimo wszystko był dość smutny. Przynajmniej ja miałam takie odczucie przygnębienia czytając o Sophie i również o Tomie. Podobało mi się, że Tom nie bał się wyznać, jak mu zależy na Liv i powiedział otwarcie, że chce być dla niej kimś bliskim. To było takie dojrzałe :D Obydwoje są dość skomplikowani, ale myślę, że mimo to ich relacja całkiem dobrze się rozwija. Rozumieją się chyba, choć Liv wciąż coś ukrywa, co mnie coraz bardziej ciekawi :D Zaczynam mieć jakieś podejrzenia nawet, no ale prawdopodobnie i tak się mylę xd Mam nadzieję, że kiedyś zdradzi Tomowi wszystkie swoje tajemnice i pozwoli mu sobie pomóc. Podoba mi się, że w ich relacji nie pojawiają się jakieś idiotyczne problemy nie wiadomo skąd. Oby się to nie zmieniło :) Ale boję się trochę, że to co ukrywa Liv może być przyczyną nieporozumień między nimi, gdy już wyjdzie to na jaw. Bo chyba kiedyś wyjdzie? :D
    Georg jest naprawdę potworem i cokolwiek nim kieruje, w życiu bym mu nie wybaczyła takiego zachowania! Nie dość, że bije bezbronną dziewczynę to jeszcze sprowadza sobie jakieś laski na jej oczach. Naprawdę się stoczył. Nie spodziewałam się, że Gustav też zdradzi swoją dziewczynę z Sophie. To w ogóle zaczyna być bardziej skomplikowane niż było na początku xD Jednak to, co zaszło między nimi nie zmienia faktu, że Sophie w końcu zdecydowała się coś zrobić z Georgiem. Mam nadzieję, że jej się to uda i nie narobi sobie jeszcze większych problemów... Niech tylko Gustav nie puszcza jej sam do tego idioty! Przecież on ją zabije...
    Odcinek bardzo emocjonujący, aż się rozpisałam :D Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetnie. I niech jeszcze Georg się tam pojawi. Nie... raczej nie. W końcu po takiej imprezie to pewnie będzie odsypiał cały kolejny dzień.
    Nie lubię tej Sophie. Dużo mówi, ale jak ma coś zrobić, to podkula ogon i grzecznie idzie za Georgiem. Jak się zdobędzie na odwagę i mu sprzeciwi, to będę pod dużym wrażeniem, ale nie chce mi się wierzyć, że rzeczywiście to zrobi. Po pierwsze, bo się boi, po drugie, bo nadal ma nadzieję. Ogólnie jestem przeciwna jej i Gustavowi, bo jeżeli chcieliby jeszcze odbudować jakąkolwiek więź w zespole, nie byłoby to łatwe właśnie przez Sophie. Namieszała, zwłaszcza miedzy the G's.
    Mam nadzieję, że jeżeli pojadą się zobaczyć z Georgiem, to razem, żeby nie powtórzyła się sytuacja w jakiej zastał Sophie Tom.
    Nie chcę się rozpisywać. Mam nadzieję, że między Liv i Tomem będzie teraz już tylko lepiej. To chyba tyle z mojej strony :3

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratuluje studiów! Lonelyme także została radosną studentką ;d! Nie wiem czy mnie pamiętasz, bardzo mi pomogłaś swoją opinią i uwagami. Wróciłam. Podziwiam jak w trakcie trwania matur poradziłaś sobie z jednoczesnym pisaniem. Ja niestety musiałam się od tego odłączyć, bo kiedy czytam co piszesz, co piszą inne autorki, całkowicie odlatuje. Nadrobiłam i jestem na bieżąco. I dzięki temu sama w końcu opublikowałam prolog. Mam głowę pełną pomysłów i zapału i mam nadzieje, że choć w jednej setnej uda mi się osiągnąć Twój a także wasz poziom który tak podziwiam. Ściskam gorąco i całuje.

    OdpowiedzUsuń
  7. Radosna studentka Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu na kierunku finanse i rachunkowość ;d ciesze się że pamiętasz, Twoja pomoc jest nieoceniona!

    OdpowiedzUsuń