Verloren:
Kiedyś
byliśmy zupełnie innymi ludźmi.
Ballerina:
A
kim jesteście teraz? Wszyscy się zmieniają, musisz o tym pamiętać.
Nie możesz mieć pretensji do swoich przyjaciół, że nie są już
dziećmi. Zmiana towarzyszy ludzkiemu życiu; to ona je kształtuje,
nie sądzisz?
Verloren:
Nic
nie rozumiesz...
Ballerina:
Masz
rację – nie rozumiem. Proszę Cię, wyjaśnij mi, co miałeś na
myśli. Co Cię tak dręczy? Ufasz mi, prawda?
Verloren:
Ufam
Ci, droga przyjaciółko.
Sophie
otuliwszy się szczelniej grubym brązowym kocem, westchnęła cicho
i zawiesiła palce nad czarnymi przyciskami klawiatury. Wpatrywała
się zniecierpliwiona w ekran laptopa, oczekując kolejnej odpowiedzi
od Verloren. W sypialni, tak jak w całym domu, panowała
kojąca cisza – Georg po raz kolejny wyszedł, nie tłumacząc się
nawet gdzie idzie. Zniknął za drzwiami, burknąwszy jedynie, że
Sophie nie powinna wtykać swojego nosa w jego sprawy; ostre słowa
ukochanego zabolały ją, ale jednocześnie wyzwoliły ukryty na dnie
serca strach. Ostatnio kłócili się coraz częściej; Sophie
zazwyczaj nie zauważała, kiedy zwykła wymiana zdań przemieniała
się w awanturę, wszczynaną przez Georga. Nie potrafiła również
zrozumieć powodu ich kłótni, wyimaginowanych pretensji,
niedopowiedzianych słów oskarżenia. Martwiła się zmianami, jakie
zachodziły w Georgu – od brutalnego awanturnika następowała
płynna zmiana w romantycznego mężczyznę, którego tak kochała.
Nie umiała odpowiedzieć sobie na pytanie, czy jego drugą stronę
też pokocha pewnego dnia.
Uśmiechnęła
się pod nosem, zauważając nową wiadomość od wirtualnego
przyjaciela.
Verloren:
Ostatnio
nie poznaję swoich przyjaciół, a co gorsza – nie poznaję samego
siebie. Odkąd tylko pamiętam mojemu życiu towarzyszył strach –
zawsze byłem niepewnym i nieśmiałym chłopcem, ale miałem tę
nadzieję, że kiedyś to się zmieni, i stanę się pewnym siebie
facetem, bo przecież tacy powinni być mężczyźni, prawda? Pewni
siebie i odważni. Zawsze bałem się swoich pragnień, nie
potrafiłem do końca walczyć o to, na czym mi zależało. Teraz
boję się samego siebie. Nadal nie umiem sprzeciwić się innym,
powiedzieć czegoś otwarcie. Czuję się bezpieczniej, gdy muszę
jedynie zgodzić się z tym, co usłyszałem. Wszystko przyjmuję bez
żadnych pytań. Jestem naiwnym dupkiem. Obawiam się... Znów ta
obawa... Cholernie boję się, że popełniłem niewybaczalny błąd
– kolejny raz przyjąłem mgliste wyjaśnienie i pozwoliłem odejść
sprawie w zapomnienie. Myślę, że nie powinienem był nigdy tego zrobić.
Wstyd mi za siebie, droga przyjaciółko.
Ballerina:
Strach
nie jest niczym wstydliwym; przecież towarzyszy każdemu człowiekowi
przez całe życie. Rodzimy się nieświadomi i prawdopodobnie
jeszcze wtedy jesteśmy szczęśliwi, potem, poznając życie,
poznajemy również strach, z którym rzadko się rozstajemy.
Towarzyszy nam aż do śmierci, do ostatecznego końca. Bojaźń jest
jak przyjaciel, nie sądzisz? Zawsze przy Tobie, jednak nie w takiej
postaci, jak można sobie akurat tego życzyć. W jaki sposób Twój
strach związany jest z przyjaciółmi? Czy to oni są jego źródłem?
Verloren:
Ja
jestem źródłem strachu – osobiście napędzam tę okropną
machinę. Pewnego dnia byłem nieostrożny i, wcisnąwszy
niedozwolony guzik, włączyłem falę nieszczęścia oraz lęków,
które na trwałe związały się z moim życiem. Moi przyjaciele...
Ludzie mówią, że przyjaciele to jedna dusza, zamieszkująca w
dwóch ciałach, prawda? Moja dusza rozszczepiona była na cztery
różne ciała, zmagała się z różnymi przeciwnościami,
charakterami i osobowościami, ale najważniejsze – każdy z nas
był szczęśliwy i ja również, chociaż na swój, nieco pokręcony
sposób. Teraz czuję się, jakby moja dusza wróciła do mnie, rozciągnięta, poraniona i zmaltretowana przez ludzkie
doświadczenia. Powiedziałem Ci, że kiedyś byliśmy zupełnie
innymi ludźmi: młodsi, bez bagażu nieprzyjemnych wspomnień i
doświadczeń, pełni pasji, zapału oraz przyjaźni. Wtedy byliśmy
przy sobie, a dzisiaj jesteśmy jedynie obok siebie. Jak to możliwe,
że ludzie, których połączyło tyle wspólnie spędzonych lat oraz
przeżyć, stają się sobie obcy, tak samo jak inne osoby, mijane
przypadkowo na ulicy w szary dzień...?
Sophie
oderwała wzrok od ekranu, wytężając nagle słuch; gdy usłyszała
kolejne stuknięcie na parterze, wstrzymała bezwiednie oddech i
przepraszając w duchu Verloren,
zamknęła klapę laptopa, nie kończąc rozmowy, czy nawet nie
wystukawszy krótkich słów pożegnania. Sypialnię pochłonęła
ciemność – jednak tym razem kojarzyła się Sophie ze strachem,
tak często wspominanym przez internetowego przyjaciela. Nie
przybrała kojącej i miękkiej postaci – była wszechogarniająca,
przerażająca i Sophie wręcz czuła, jak naciska na jej ciało, a
zimne obręcze zaciskają się wokół gardła. Zaczerpnęła potężny
haust powietrza; jej nadzieja o uspokojeniu rozedrganych kończyn
spełzła na niczym. Pozostawiwszy koc na fotelu, wyszła na korytarz
na chwiejnych nogach i prawie odetchnęła z ulgą, gdy usłyszała
głos Georga. Prawie, ponieważ Georgowi towarzyszyła jakaś kobieta
i Sophie wiedziała, że nie była to Marina, Sandra ani żadna znana
jej dziewczyna.
Słowa o prostym i dobitnym przekazie,
chociaż wypowiadane łamaną niemiecczyzną, docierały do uszu
Sophie jakby z oddali, kiedy stąpała powoli po schodach. Zatrzymała
się na ostatnim stopniu, wbijając wzrok w Georga i jego
towarzyszkę. Obejmował młodą dziewczynę, która była niewiele
starsza od niej, nieco wyższa i szczuplejsza, a z grubego, długiego
warkocza wystawały pojedyncze kosmyki lśniących czarnych włosów.
Sophie podchwyciła ciekawskie spojrzenie bystrych, głęboko
osadzonych brązowych oczu. Wąskie usta, podkreślone różową
pomadką, wygięły się w lubieżnym uśmiechu, rozjaśniając bladą
twarz i zdradzając wszelkie emocje, gdy ręce Georga wsunęły się
pod skąpą bluzkę młodej kobiety.
— Zaczekaj,
kochasiu —
powiedziała miękko, wspinając się na palce i ponad ramieniem
Georga przyjrzała się raz jeszcze Sophie. Drgnęła pod wpływem
spojrzenia obcej dziewczyny i weszła na wyższy stopień. —
Ta malutka jest apetyczna. Dlaczego nie zabawimy się we troje?
— Larissa
— rzucił Georg
ostrym ostrzegawczym głosem. Dziewczyna posłusznie struchlała, a
Sophie, słysząc niebezpieczne tony, ponownie się cofnęła. Georg
odwrócił się powoli, odsuwając się od Larissy, a spojrzenie jego
zielonych oczu sprawiło, że Sophie poczuła dreszcze. —
Nie zaprosiłem cię tutaj na pogaduszki —
dodał.
— Nie
złość się —
odparła pojednawczo. Sophie przenosiła wzrok z Larissy na Georga.
Zaciskała dłoń na poręczy tak mocno, aż pobielały jej knykcie.
Nie mogła uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. —
Nie możesz po prostu powiedzieć, kim jest ta dziewczyna?
— Nikim —
warknął rozeźlony.
Zacisnął ręce na ramionach Larissy,
popychając ją w stronę salonu. Obdarzyła jeszcze Sophie niemalże
przepraszającym uśmiechem, jakby naprawdę żałowała, że nie
doszło do wspólnych igraszek we trójkę. Georg, odwróciwszy się
na krótką chwilę, przeszył Sophie na wskroś spojrzeniem. Nie
potrzebowała dużo czasu na analizę tego gestu – od razu
zrozumiała intencję Georga. Policzę się z tobą później.
Tom skręcił gwałtownie kierownicą w
lewo, wjeżdżając w ślepy zaułek. Zaparkował pomiędzy dwoma
samochodami i zgasiwszy światła, wcisnął się głębiej w fotel
kierowcy. Minęło zaledwie kilka sekund, a jasne światło
reflektorów rozjaśniło ciemną okolicę. Samochód przejechał
powoli, a potem wycofał i wyjechał z powrotem na główną ulicę.
Tom zaklął i rozzłoszczony uderzył otwartą dłonią w
kierownicę. Nie rozpoznał kierowcy auta, chociaż starał się w
ciemności wyłowić jakieś szczegóły. Zauważył jedynie, że
prowadzący pojazd miał na nosie okulary w ciemnych oprawkach. Nie
pamiętał, kiedy zorientował się, że jest śledzony. Najpierw
próbował przekonać samego siebie, że to jedynie przypadek, potem
tłumaczył swoje podejrzenia typową dla Billa paranoją, aż w
końcu postanowił się przekonać, jak jest naprawdę. Rozzłościł
się, kiedy samochód pojechał za nim. Planował odwiedzić tego
wieczora Liv, ale nie chciał ściągnąć ze sobą całej sfory
paparazzi, co skutkowałoby zapewne zdjęciami zrobionymi z ukrycia,
różnymi artykułami z bzdurnymi historiami na temat jego osoby, a w
efekcie rozmową ze wściekłym Jostem, którego wolał unikać od
czasu, gdy pokłócił się z pozostałymi członkami zespołu,
ponieważ nie mógł, ale przede wszystkim nie chciał wyjaśniać mu
wszystkich powodów sprzeczki z przyjaciółmi. Siedząc w
samochodzie i wpatrując się uważne w boczne lusterko, pragnął
znaleźć się w zatłoczonym barze u Liv.
Po upływie niemalże kwadransa, Tom
uruchomił ponownie silnik i wyjechał z zaułka. Jechał ostrożnie;
pozwolił sobie na lekki uśmiech, kiedy przemierzał ulice, a za nim
nie pojawił się samochód żadnego paparazzo.
Zatrzymawszy się pod znajomym barem,
chwycił dużą torbę leżącą na siedzeniu obok i wysiadł z
samochodu, trzaskając cicho drzwiczkami. Stał chwilę, wdychając
rześkie, nieco mroźne powietrze i rozglądał się bacznie wokół,
a gdy nie zauważył nikogo w okolicy, ruszył pewniejszym krokiem w
stronę budynku.
Wewnątrz powitała go głośna muzyka
techno oraz unoszący się wokół dym papierosowy. Przelawirował
pomiędzy stolikami, przy których siedziało po trzy, cztery osoby.
Zignorował wszystkie ciekawskie spojrzenia, jakimi został obdarzony, i usadowił się na wysokim stołku tuż przy barze. Kolorową torbę
położył na stołku obok, a palcami uderzał rytmicznie w czysty
blat. Nigdzie nie zauważył Liv, dlatego więc jego
zniecierpliwienie przybierało na sile, a niedawne doświadczenie z
natrętnym paparazzo sprawiało, że niespodziewanie poczuł na sobie
palące spojrzenia, które nie miały jednego źródła; zdawało mu
się, że wszyscy jednocześnie na niego patrzą. Odwrócił się na
chwilę i westchnął z ulgą, gdy zauważył, że jego przybycie nie
wywarło na nikim większego wrażenia.
Popadam
w paranoję.
—
Cześć,
Tom. —
Wzdrygnął się gwałtownie, kiedy poczuł, jak obce ręce obejmują
go pasie. Wyrwał się z uścisku i zeskoczywszy na ziemię, zauważył
Liv. Zrozumiał, że to ona chciała objąć go na powitanie.
Związała włosy w niedbałego kucyka, a złoty słonik kontrastował
na tle czarnej, firmowej koszulki. Skrzyżowała ramiona na piersiach
i przyglądała mu się z jawnym zaintrygowaniem. Wykrzywił wargi w
grymasie, który miał przypominać przepraszający uśmiech.
Wiedział, że zachował się idiotycznie. —
Boisz się mnie?
Zaprzeczył ruchem głowy. Objął ją w
pasie i pocałował w policzek. Liv uparcie tkwiła w swojej pozie, a
jej ręce wbijały się Tomowi w klatkę piersiową. Westchnął i
oparłszy brodę na ramieniu Liv, przybliżył twarz do ucha
dziewczyny i mruknął niewyraźnie:
— Chyba
ktoś mnie śledzi.
Liv wysunęła się z objęć i rzuciła
Tomowi zaniepokojone spojrzenie. Zauważył, że szybko omiotła bar
wzrokiem, jakby w poszukiwaniu nieproszonego gościa.
— Jesteś
pewien?
— Tak —
oznajmił. Chciał dotknąć jej dłoni, ale powstrzymał się w
ostatniej chwili. Kiedy odsunęła się od niego, poczuł
niewidzialną barierę, która wytworzyła się między nimi,
emanując chłodem. Pochodzili z różnych światów; Tom uświadomił
sobie to na nowo. —
Zgubiłem go, zanim tutaj przyjechałem —
dodał opryskliwie.
— Uspokój
się — odparła
szybko. Potem uśmiechnęła się i nieprzyjemne uczucie odrzucenia
zniknęło. Jej spojrzenie spoczęło na torebce, którą zostawił
na stołku. — Co
tam masz?
Liv tupała nogą, kiedy Tom odwrócił
się na chwilę i chwycił torbę. Próbowała przybrać obojętną
postawę poprzez zaciśnięcie ust w cienką kreskę, ale Tom
zauważył, że nie potrafiła mimo wszystko ukryć rosnącego
zainteresowania.
— To dla
ciebie — podał
jej szeleszczącą torebkę. Liv przyjmując prezent, rzuciła mu
niepewne spojrzenie. —
Obiecałem ci coś, a ja dotrzymuję słowa. Nie mogłem wcześniej
ze względu na... —
Dłonią wskazał na twarz i Liv zrozumiała, co miał na myśli.
Dopóki siniaki nie zbladły wystarczająco, Tom nie wychodził z
domu na dłużej, niż to było konieczne. —
Mam nadzieję, że ci się spodoba.
— Powiedział
ci? — Tom zamilkł,
otwierając szerzej oczy. —
Nie rozmawiałeś z Markusem?
Tom pokręcił powoli głową, w duchu
zastanawiając się gorączkowo, co Liv miała na myśli. Zrzedła
jej mina i spuściwszy wzrok, zajrzała do torebki.
— O czym
miał mi powiedzieć Markus?
— O moich
urodzinach —
wytłumaczyła krótko i cicho. Popatrzyła na niego, a Tom zauważył
w jej spojrzeniu bezradność i lekkie zawstydzenie. —
Wypadają za kilka dni i pomyślałam...
— Pomyślałaś,
że to jest prezent urodzinowy —
dokończył za nią. Skinęła głową i otworzyła usta, aby coś
powiedzieć, ale Tom wypalił, nie zastanawiając się nawet chwili:
— Chciałabyś
spędzić je ze mną?
Liv była zdziwiona tą propozycją
równie mocno, jednak przechyliwszy głowę, uśmiechnęła się
delikatnie. Nie odpowiedziała, tylko wyciągnęła czarną sukienkę
i obejrzała ją dokładnie. Odłożyła szeleszczącą torebkę.
Uniosła nieco ręce, a materiał rozprostował się. Niepokojąco
długo przyglądała się rozcięciu na plecach, ale po jej twarzy
wciąż błąkał się lekki uśmiech, dlatego Tom pozwolił sobie na
westchnięcie z ulgą. Schowała sukienkę do opakowania i położywszy
je na blacie, zbliżyła się do Toma. Wspięła się na palce i
obejmując go w pasie, pocałowała krótko w usta. Męskie ramiona
zacisnęły się mocniej wokół jej talii, zmniejszając odległość
pomiędzy ich ciałami. Tom przybliżył twarz, i stykając się
nosami, patrzyli sobie w roziskrzone oczy.
— Dziękuję,
Tom. Jest świetna —
powiedziała cicho miękkim głosem. Tom czuł jej ciepły oddech na
swojej skórze. —
A propozycję przyjmuję.
Sophie uniosła drżącą dłoń i
kolejny raz nacisnęła natarczywie dzwonek. Długa melodia ponownie
rozległa się we wnętrzu mieszkania i mimo że nie nastąpił żaden
odzew, Sophie nie przyjmowała do wiadomości, że Gustava nie ma w
mieszkaniu. Kiedy w końcu zrezygnowała z prób, osunęła się z
sykiem po drzwiach i usiadłszy na wycieraczce, zaczęła się
zastanawiać, co powinna zrobić. Niedługo potem zgasło również
światło i klatkę schodową zalała ciemność, a wraz z
nadejściem tej chwili Sophie pozwoliła sobie na okazanie emocji i
rozpłakała się pierwszy raz od chwili, kiedy opuściła dom.
Szlochała cicho, ze złością ocierając mokre policzki, a jej
szczupłym ciałem raz po raz wstrząsały dreszcze.
Nie mogła znieść obecności Larissy
ani karygodnego zachowania Georga; cały czas słyszała ostrzegające
słowa Toma i miała tę świadomość, że przyjaciel przestrzegał
ją przed własną słabością, bo tak naprawdę miłość do Georga
była okropną słabością, sprawiła, że musiała uciec z domu.
Dlatego też zabrała kilka najpotrzebniejszych rzeczy, przebrała
się i wyszła w noc, starając się nie zwracać uwagi na dźwięki
dobiegające z salonu ani na ból, który rozrywał ją od środka.
Trzaskając drzwiami, chciała pozostawić całą sytuację za sobą,
ale to nie odniosło zamierzonego skutku, ponieważ wizja Georga i
nagiej Larissy towarzyszyła jej przez cały czas.
Przyjechała do mieszkania Gustava, bo
tak naprawdę nie było innego miejsca na Ziemi, gdzie mogłaby się
zatrzymać. W pierwszej, rozpaczliwej chwili pomyślała o Tomie,
ponieważ od razu przypomniała sobie o jego obietnicy, że zawsze
może na nim polegać. Później zaś przywołała w pamięci
ostatnie spotkanie Georga z Tomem i wszystkie fałszywe tłumaczenia,
które potwierdziła, nie zastanawiając się nawet chwili. Od
tamtego wieczoru Tom unikał rozmów z nią i szczerze nie miała mu
tego za złe; stając murem za Georgiem, za swoim oprawcą,
przekreśliła możliwość pomocy ze strony Toma, ponieważ
odrzuciła go, wybierając toksyczną miłość.
Gdy uspokoiła się trochę i przestała
łkać, wyciągnęła telefon z kieszeni kurtki i wybrała numer
Gustava.
— Hej,
Sophie. — Głos po
drugiej stronie nie wydawał się ani trochę zaspany, więc nie
miała wyrzutów sumienia, że może obudzić chłopaka. Miała
głęboką nadzieję, że Gustav nie był akurat u swojej dziewczyny.
— Stało się coś?
— Gdzie
jesteś? —
zapytała siląc się na spokojny ton głosu.
— Mam
sprawę do załatwienia na mieście —
odparł po chwili. Wydawał się zaabsorbowany czymś zupełnie
innym. Sophie domyśliła się, że prowadzi samochód, ponieważ
słyszała dźwięk pracującego silnika. Zagryzła mocno wargi,
powstrzymując napływające łzy do oczu. —
Stało się coś, Sophie? —
ponowił pytanie, gdy nic nie odpowiedziała. —
Nie dzwoniłabyś do mnie w środku nocy bez powodu, prawda?
Sophie nie zdołała utrzymać emocji na
wodzy i z piersi wyrwał się jej szloch.
— Siedzę
pod drzwiami twojego mieszkania – oznajmiła cicho, pociągając
nosem. —
Georg... —
zawiesiwszy głos, przygryzła ponownie wargi, tym razem do krwi. Łzy
płynęły ukośnym torem po policzkach. —
Nie mogłam zostać w domu, a nie miałam gdzie pójść. Możesz
przyjechać, Gustav? Bardzo cię proszę...
Gustav milczał przez chwilę, jakby
rozważał, czy powinien jej pomóc, czy też nie. Sophie w głębi
ducha nie zdziwiłaby się, gdyby odmówił i kazał jej wrócić do
Georga albo szukać pomocy u kogoś innego. Sophie nieustannie
wspominała Toma, który chciał jej pomóc, ale ona nie pomogła
jemu, tylko przytaknęła bezmyślnie na wszystkie tłumaczenia
Georga, oszukując wszystkich wokół, a nawet samą siebie. Czuła
do siebie obrzydzenie i wiedziała, że niczym tego nie
zneutralizuje. Nie wiedziała jednak, co o tym wszystkim myśli
Gustav; nie wiedziała, czy nie zmienił zdania od ostatniej wizyty i
wciąż wierzył w wyjaśnienie Georga poparte jej słowami, czy
dowiedział się prawdy i szczerze pogardza nią.
—
Wrócę
za kwadrans. Nie ruszaj się nigdzie, dobrze?
Nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ
Gustav zakończył połączenie.
—
Jestem
zmęczony —
stwierdził niespodziewanie Tom.
Liv milczała i obdarzywszy go krótkim
spojrzeniem, czekała w ciszy, wycierając mokre kufle. Bar już
opustoszał, zostali tylko we dwoje, a Liv wyłączyła muzykę,
która zaczynała drażnić Toma. Panująca cisza, skupiona Liv i
mdłe oświetlenie w pomieszczeniu kolejny raz popychały go do
różnych zwierzeń. Dlatego przeciągnął się i upiwszy łyk
pepsi, kontynuował.
—
Męczy
mnie to wszystko —
powiedział, zakreślając dłonią łuk. Liv na chwilę uniosła
wzrok, ale wciąż się nie odzywała. —
Sława, przyjaciele, kłótnie, brak spokoju, paparazzi...
—
Dlaczego
nie odejdziesz? —
Liv przerwała mu bezceremonialnie, uśmiechając się złośliwie.
Odstawiła suchy kufel i oparła się dłońmi o blat. —
Skoro to wszystko cię męczy. Dlaczego nie rzucisz tego w cholerę?
Miałbyś spokój, którego tak pragniesz.
—
Nie
wiem —
odpowiedział krótko, wzruszając bezradnie ramionami.
—
Bo
to lubisz.
—
Lubiłem
—
sprostował. Liv patrzyła na niego z powątpiewaniem. —
Kochałem, naprawdę. Kiedy miałem siedemnaście lat... —
zamilkł na chwilę i kręcąc delikatnie szklanką, zapatrzył się
we wzburzoną powierzchnię napoju. —
Wtedy patrzyłem na to zupełnie inaczej. Byłem podekscytowany z
wielu powodów. Chociażby dlatego, że robiliśmy wszystko na własną
rękę, i nie musieliśmy tłumaczyć się w domu, w ogóle nie
mieliśmy kontaktu z rodzinami. Marzyliśmy o sławie, pieniądzach,
koncertach i dziewczynach. I mieliśmy to wszystko. Sławę,
pieniądze, koncerty i dziewczyny. Tworzyliśmy muzykę i
spełnialiśmy marzenia. Z dnia na dzień staliśmy się sławni i
bogaci, a dziewczyny mdlały na nasz widok i słały mnóstwo
słodkich, miłosnych listów. Gdy byłem siedemnastolatkiem, zachłysnąłem się tym wszystkim, a w szczególności pieniędzmi
oraz dziewczynami. Mogłem mieć każdą z nich, a wtedy to było
szalenie ważne... —
Wargi Liv kolejny raz wygięły się w nieprzyjemnym uśmiechu. —
Bawi cię to?
—
Wcale
nie —
zaprzeczyła krótko.
—
A
mnie owszem —
stwierdził. —
Byłem nastolatkiem, zwykłym gówniarzem, któremu udało się coś
osiągnąć. No więc graliśmy te koncerty, pojawialiśmy się na
różnych galach i zgarnialiśmy prawie za każdym razem nagrodę w
danej nominacji. Spotykaliśmy różnych ludzi, każdy nam
gratulował, podbudowywał nas swoją wiarą; żyliśmy amerykańskim
snem. Mijały miesiące, a wraz z upływem czasu zmieniał się każdy
z nas. —
Tom zamilkł, a głęboka zmarszczka przecięła jego czoło. —
Zmieniłem się również. Moje myśli zaczęły biec zupełnie innym
torem. Zacząłem zastanawiać się, czy to wszystko ma sens, czy
właśnie tego chciałem.
—
To
wszystko? —
powtórzyła cicho, utkwiwszy w nim zaciekawione spojrzenie. —
Co masz na myśli?
—
Nie
wiem, czy naprawdę kariera jest spełnieniem moich marzeń —
odpowiedział. —
Nie mówię tutaj o muzyce; ona jest moją najprawdziwszą miłością.
Żadnej dziewczyny nie kochałem tak mocno, nikomu tak mocno nie
ufałem i nic innego nie było dla mnie uosobieniem doskonałości.
To kariera jest męcząca.
—
Nie
rozumiem cię —
powiedziała w końcu. —
Zrezygnuj z kariery, odejdź z zespołu.
—
Nie
potrafię tego zrobić. —
Tom uśmiechnął się posępnie, czekając na ripostę ze strony
Liv. Milczała. —
Poświęciłem temu zespołowi mnóstwo czasu, sił i oddałem
siebie. W każdej piosence zawarłem jakąś cząstkę siebie, nie
potrafię tego porzucić.
—
Ale
czy to poświęcenie jest warte?
—
Nie
myślałaś, że dla pasji można wiele poświęcić? —
zapytał. Liv nie odpowiedziała, tylko po krótkim wahaniu pokręciła
głową. —
A ja tak. Widzisz, muzyka to wszystko, co mam. Jest moją pasją, ale
chciałbym... chcę, żeby była czymś naprawdę ważnym na całe
życie. Nie tylko ulotnym zajęciem dla siedemnastolatka, do którego
los się uśmiechnął —
wyjaśnił, kiwając głową.
—
A
co z chłopakami z zespołu? Z tego, co mi mówiłeś, wynika, że żaden z
nich nie podziela twoich planów.
—
Cholera,
Liv. Wciąż nie rozumiesz?
—
Nie
—
przyznała lakonicznie i wzruszywszy ramionami, popatrzyła na niego
hardo.
—
Nadal
mam nadzieję. To ona nie pozwala mi odejść i zrezygnować —
wytłumaczył. Liv wyglądała na wyraźnie zakłopotaną, Tom
ściągnął brwi w zastanowieniu. —
Ty nigdy nie masz nadziei, Liv?
Milczała. Zaprzeczyła krótkim,
aczkolwiek zauważalnym ruchem głowy. W jej niebieskich oczach
mignął na chwilę cień strachu, jakby obawiała się, że Tom
dostrzeże to, co tak zaborczo ukrywa. Odwróciła wzrok.
— Myślę,
że z tobą jest coś nie tak —
powiedział nagle, przerywając panującą ciszę. Liv spojrzała na
niego ostro. —
Pracujesz tutaj, nie skarżysz się, ale jesteś cholernie samotna. I
ciągle boisz się czegoś, mam rację?
— To nie
twoja sprawa —
warknęła.
— Wiesz po
czym to poznałem? —
spytał, ignorując jej słowa. Teraz on uśmiechnął się
paskudnie, widząc malujące się emocje na twarzy Liv. —
Po twoich oczach. Jesteś twardą kobietą i podziwiam cię za to,
ale oczy zdradzają cię na każdym kroku. Nie potrafisz ukryć
przerażenia i swojej samotności.
— Odpieprz
się ode mnie! —
krzyknęła rozeźlona, uderzając dłonią w blat. Kieliszki,
stojące nieopodal, zakołysały się niebezpiecznie. —
Nie mów już nic więcej. Po prostu idź do diabła, Tom.
Pokręcił głową, ale nie uśmiechnął
się więcej. Liv odsunęła się od baru i odwróciwszy się tyłem,
objęła mocno ramionami. Domyślił się, że czeka, aż wyjdzie z
budynku, i zostawi ją samą sobie, ale choć przez chwilę chciał ją
opuścić, ostatecznie nie potrafił się na to zdobyć. Widział,
jak drżało jej ciało, i w ciągu okamgnienia ogarnął go żal, gdy
patrzył na tę kruchą istotę, jaką stała się w upływie chwili.
Dlatego więc przeskoczywszy przez wysoki bar, znalazł się tuż
przy niej, uderzając głośno podeszwami butów w drewnianą
podłogę. Nie odwróciła się do niego, ale zauważył, że
zacisnęła dłonie w pięści, przyciskając je mocno do żeber.
Zbliżył się i ostrożnie, jakby na
próbę, objął ją ramionami, przytulając do swojego torsu. Nie
wyrwała się, nie uderzyła ani nawet nie zaklęła. Oparł brodę
na jej ramieniu, wdychając obezwładniający zapach bzu. Kosmyki
ciemnych włosów łaskotały go, ale postanowił to zignorować.
— Nie
złość się, Liv —
wyszeptał szczerze. Rozluźniła się zupełnie w jego objęciach i
miał wrażenie, że trzyma w ramionach szmacianą lalkę. Wzmocnił
uścisk. — Nie
chcę być twoim wrogiem.
— Kim w
takim razie chcesz być? —
zapytała cicho.
Tom nie odpowiedział, a pytanie Liv
kołatało mu się w głowie. Kim, kim, kim... Kim chciał być
dla niej? Chciał poznać jej tajemnice i powód lęków, chciał jej
pomóc, tak samo, jak ona pomagała jemu. Długą rozmową, prostymi
słowami, czułym dotykiem, samą obecnością. Smutek zbyt często
pojawiał się w niebieskich oczach Liv, żeby mogła go zbyć
stwierdzeniem, że to jedynie gorszy dzień, jeden z wielu. Cierpiała
w samotności, która stała się jej najgorszą przyjaciółką,
towarzyszącą w dzień i w nocy. Odbijała się w oczach, całkowicie
zasłaniając niemą prośbę o pomoc, o bliskość.
Odwrócił ją bez wysiłku i znów
zamknąwszy w ramionach, pochylił się nad jej twarzą, zupełnie
ignorując chude ręce wbijające się w jego tors. Pocałował ją
lekko, a potem pogłębił pocałunek, nabierając pewności, że nie
robi niczego wbrew Liv. W końcu poczuł obejmujące go ramiona i
przycisnąwszy mocniej dziewczynę do siebie, zmniejszył odległość
pomiędzy ich ciałami. Czuł przez koszulkę mocne uderzenia serca
Liv i dotyk zimnych palców na plecach. Liv nieświadomie szukała
pomocy, a on chciał dać jej to wszystko, bez zbędnych słów i
wielkich obietnic.
— Chcę
być kimś bliskim dla ciebie —
odpowiedział, a potem znów ją pocałował.
Gustav postawił stopę na ostatnim
stopniu schodów i zatrzymał się wpół kroku, zauważając Sophie.
Siedziała skulona pod drzwiami jego mieszkania, ocierając łzy i
szlochając cicho. Wyglądała jak cała grupka nieszczęść zbita w
jedną całość i gdy patrzył na jej zapłakaną twarz, czuł jak
serce niemalże kurczy mu się z żalu. Podszedł do niej, a Sophie
podniosła bezradnie głowę, patrząc na niego bez słowa. Uniósł
ją do góry, obejmując mocno szczupłe ciało, a ona wsparła się
na nim ufnie i pozwoliła wprowadzić do mieszkania, potem do salonu,
gdzie posadził ją na kanapie, pomógł ściągnąć kurtkę i
usiadł blisko, tak blisko, że czuł zniewalający zapach różanych
perfum. Sophie wciąż łkała, przecierając dłońmi zaczerwienione
oczy, a on czekał bez słowa, aż się uspokoi i zdecyduje o
wszystkim opowiedzieć.
— Georg...
— Sophie zaczęła
cicho. Wzięła głęboki oddech i drżąc na całym ciele,
kontynuowała. —
Nie układa się nam. To wszystko moja wina... Coraz częściej mi to
powtarza, a mnie jest przykro, że robię coś, o czym nie mam
pojęcia. Kłócimy się już niemal codziennie i nasze sprzeczki
szybko przeradzają się w awantury —
powiedziała, wzruszając bezradnie ramionami.
Gustav zmełł przekleństwa, cisnące
się na usta. Nie chciał spłoszyć Sophie, dlatego milczał, ale
nie potrafił się powstrzymać i musiał dotknąć jej ramienia.
Drgnęła lekko, ale nie odsunęła się.
— Chciałabym
wrócić do tych dni, gdy byliśmy szczęśliwi ze sobą, i tak
naprawdę żyję wyłącznie tymi wspomnieniami, próbując
wynagrodzić sobie szarą rzeczywistość. Oszukuję samą siebie,
robiąc dobrą minę do złej gry, ale nie wiem, jak długo dam radę
utrzymywać te pozory. Takim sposobem chciałam przeczekać do
nastania lepszych chwil, by dobra przeszłość mogła odrodzić się
w nas na nowo. Jednak ten czas już minął i zaczynam wątpić, aby
mógł kiedykolwiek jeszcze powrócić do nas. Tom mówił...
— Tom? —
wtrącił się.
— Tak,
Tom. Radził, żebym zostawiła Georga, i próbował wytłumaczyć, że
moje nadzieje są złudne —
odpowiedziała. Po jej policzkach ponownie popłynęły łzy.
Zacisnęła jedynie dłonie w pięści, szlochając spazmatycznie. —
Tom jest dobrym facetem i wspaniałym przyjacielem, zauważyłeś?
Zawsze jest w porządku wobec innych i w stanie poświęcić wiele,
chociaż często stawia wokół siebie niewidzialny mur, który można
przebić jedynie cierpliwością. Wystarczy zrobić jeden,
nieostrożny ruch, ściana pogrubia się, a Tom zamyka się bardziej
w sobie.
— Do czego
zmierzasz, Sophie? —
zapytał, przerywając jej monolog na temat Toma.
— Zawiodłam
go. Tom bez zastanowienia zaoferował mi swoją pomoc i wdał się w
tę okropną bójkę z Georgiem. Zrobił to tylko dla mnie, a ja mimo
wszystko go odrzuciłam, wybierając prostsze rozwiązanie —
szepnęła, unikając patrzenia na Gustava. Zapadła niezręczna
cisza, kiedy Gustav zaczynał uzmysławiać sobie, że być może
dziewczyna, o której mówiła Marina, istnieje naprawdę, a Tom wcale
nie chciał skrzywdzić Sophie, wręcz przeciwnie, starał się jej
pomóc. Walczył z każdym z nich, ale nikt mu nie uwierzył. —
Oszukałam was wszystkich, a przede wszystkim oszukiwałam samą
siebie, chociaż w głębi duszy wiedziałam, że postępuje źle.
Zrozumiem, jeśli mnie znienawidzisz. Jestem pewna, że Tom mnie
nienawidzi.
— Wiesz,
że nie potrafię cię znienawidzić —
Gustav powiedział, uśmiechając się smutno do siebie. Zacisnął
dłoń na jej ramieniu, a potem lekko przyciągnął do siebie.
Sophie przylgnęła do jego ciała z cichym westchnięciem. —
Tom próbował poruszyć niebo i ziemię, żeby ci pomóc. Robił
wszystko, żebyśmy uwierzyli i postanowili go wesprzeć, bo
wiedział, że razem jesteśmy silniejsi niż on w pojedynkę —
dodał szczerze, gładząc Sophie dłonią po plecach. —
Teraz jest rozgoryczony i zawiedziony, dlatego unika kontaktu z
każdym z nas, ale wciąż jest naszym przyjacielem, pamiętaj o tym.
— Georg
pobił Toma z mojego powodu. —
Sophie powtórzyła jak echo. —
Tom wcale nie próbował mnie podrywać, tylko bronić. A ja byłam
zbyt przerażona, żeby zareagować w jakikolwiek sposób, a potem
pozwoliłam się omamić kłamstwom Georga i powielałam jego
opowieść, machinalnie, bez żadnego zastanowienia, starając się
nie myśleć o Tomie i o tym, jak się poczuje.
— Co tym
razem zrobił Georg? —
zagadnął delikatnie, kiedy zamilkła. —
Chyba nie chciałaś porozmawiać wyłącznie o Tomie, prawda?
— Często
wieczorami wychodzi z domu. Zazwyczaj mówi, że umówił się z
wami, a ja nigdy nie protestowałam, bo wiem, że spotkania z
przyjaciółmi są dla niego ważne. Dzisiaj nie było inaczej i
wyszedł do klubu —
rzekła powoli, jakby ważyła słowa. Przytuliła się mocniej,
szukając w nim oparcia. Chciał ją zapewnić, że da jej wszystko,
czego zapragnie, ale nie potrafił zdobyć się na chociaż słowo. —
Wrócił jakiś czas później, ale nie był sam. Larissa. Tak ma na
imię ta dziewczyna, którą przyprowadził do naszego domu.
Był z nią właśnie, kiedy wychodziłam. Nawet tego nie zauważyli,
bo byli zbyt zajęci sobą. Myślę, że nadal Larissa tam jest,
naga, w naszym domu, w naszym salonie, a może w naszym
łóżku. — Głos
załamał się jej zupełnie.
Gustav zacisnął mocno pięści i zaklął
pod nosem. Sophie skuliła się w jego ramionach, więc delikatnie
pogładził dziewczynę po głowie. Nie potrafił sobie wyobrazić,
co musiała przeżywać, i jak bardzo czuła się upokorzona przez
Georga, który przecież był jej mężczyzną, a tak niedawno
zarzekał się, że to Tom jest podłym oszustem.
— Co za
skurwysyn! Nie mogę tego tak zostawić —
rzekł poważnym tonem, nie przerywając uspokajających pieszczot.
Sophie nagle zastygła w bezruchu, a zaraz potem podniosła wzrok i
spojrzała na niego błagalnym spojrzeniem. Zielone tęczówki
zalśniły świeżymi łzami. —
Zrozum, Sophie. Ostatnio dałem ciała, ponieważ uwierzyłem w tę
waszą historyjkę, chociaż cały czas jakiś głosik starał się
mnie ostrzec. Żaden mężczyzna nie ma prawa tak traktować kobiety,
jak Georg traktuje ciebie. Muszę coś z tym zrobić. Najpierw cię
pobił, teraz sprowadził sobie inną dziewczynę do domu, co będzie
potem, Sophie? —
zapytał ją, a ona bezradnie pokręciła głową. —
Dzisiaj u mnie zostaniesz, a jutro rano pojedziemy tam razem, dobrze?
Ty się spakujesz, a ja w tym czasie policzę się z nim jak facet z
facetem, tylko teraz nie dam się zbyć żadnym wytłumaczeniem.
Zatrzymasz się u Mariny albo u mnie i rozpoczniesz nowe życie.
Sophie poderwała się jak poparzona,
wyrywając się z objęć Gustava. Strach wyraźnie odbijał się w
intensywnie zielonych tęczówkach. Odsunęła się, a potem
podniósłszy się, zaczęła krążyć po miękkim dywanie. Gustav
obserwował jej ruchy, dopóki nie odwróciła się do niego. Wstał.
— Nie,
Gustav, proszę —
wyszeptała pośpiesznie. Zbliżyła się i dotykając dłońmi jego
rąk, przesuwała w górę palce, wywołując falę dreszczy. Oczy
zaszły mu mgłą i przygryzając mocno wargi, starał się skupić
na niej i na tym, co mówiła, a nie co robiła. —
Pozwól mi skończyć tę sprawę osobiście. Muszę zrobić to sama,
jestem to winna sobie i wam, a przede wszystkim Tomowi. To jego
najbardziej zawiodłam, teraz muszę się oczyścić —
tłumaczyła. Zacisnęła szczupłe palce na jego ramionach i kolejny
raz spojrzała mu w oczy, a pod Gustavem ugięły się kolana. —
Nie mów nikomu, że to Georg mnie pobił, proszę.
— Sophie,
nie mogę tego ukrywać.
— To
będzie nasza tajemnica... dobrze? —
Głos Sophie przeszedł w subtelny szept.
Nie zauważył, kiedy atmosfera
zgęstniała, a ręce Sophie znów się przesunęły, aż znalazły
się na jego karku. Patrzył w jej oczy, które płonęły uporem i
czymś, czego nie rozpoznawał w spojrzeniu Sophie, ale przykuwało
jego uwagę. Palcami gładził delikatnie jej krągłe biodra.
Spoglądał na szczupłą talię, później na małe, ale kuszące
piersi ukryte za materiałem obcisłej bluzki, rozchylone w
zdziwieniu malinowe usta, lekko zaczerwienione policzki, puszyste
włosy koloru dojrzałej pszenicy okalające jej twarz...
Podciągnąwszy nieco czerwoną koszulkę, dotknął nagiej skóry, a
dreszcz ekscytacji przebiegł po jego ciele. Zauważył, że Sophie
zadrżała również, a w oczach rozbłysło na chwilę pożądanie,
stłumione lękiem. Sięgnął jej ust, nim zdążyła zaprotestować
i zniszczyć tę niezwykłą atmosferę, nim sam otrząsnął się i
opamiętał. Kolejny dreszcz wstrząsnął ich ciałami, a Gustav nie
potrafił już ukrywać swoich uczuć. Pocałował ją najpierw
lekko, czule, a potem namiętniej, przyciągając do siebie. Błądził
dłońmi po jej ciele, a ostatnie resztki rozsądku umykały w
popłochu, pozwalając porwać się chwili.
— Gustav,
ale nie możemy... —
szepnęła z wysiłkiem, próbując odsunąć się od niego.
— To
będzie nasza mała tajemnica, dobrze? —
zapytał, powtarzając jej słowa. Pocałował ją w policzek, a
potem znów dotknął warg. Przylgnęła do niego całym ciałem,
zupełnie tracąc nad sobą kontrolę i oddając się mu w pełni. —
Kochana Sophie...
Kolejna tajemnica, kolejne kłamstwo.
W takim razie gratulujemy radosnej Frigid! Chwal się, jaki kierunek, co, jak, gdzie i kiedy! :D No, ale to przy okazji, najważniejszy jest odcinek. po kolei. Vop było na początku? XD Kurde, jestem coraz bardziej po4rzekonana o tym, że Verlorenem jest Gustav! Opowiada o tym, jak to lęk przejął nad nim władze, jak to w całym tym zgiełku ważną rolę odgrywali przyjaciele. A czyż tak nie po9stą[ił Gustav? Mamiony obietnicami, łykający kolejne historyjki bez zastanowienia niemal, naiwny i rzekomo kochany. Tak pisał Verloren i taki jest Gustav. A Georg to największe bydle z możliwych, uczyniłaś z niego najczarniejszą postać. A szkoda,k bo to mój ulubieniec (tak ogólnie, na pewno nie w opowiadaniu!). Nie dość, że bije, to wrzeszczy, a na dodatek zdradza! I to przyprowadził tę kretynkę do ich domu, niemal pod sam nos Sophie! Nic dziwnego, że uciekła i nic dziwnego, że do Gustava. Do Toma przecież nie mogła, a o Billu raczej nawet nie pomyślał, bo on stoi niewiele dalej za Georgiem. Z nim to jest tak, że też jest zepsuty: kobiety by może nie skrzywdził, ale jeśli zabrałoby mu kasę i sławę, Bóg jeden ie, jaki by był. Już teraz jest nieprzyjemny. Taaak, więc w tym ponurym rankingu pierwszy jest Georg, za nim Bill. Dalej Gustav, który sam nie potrafi podjąć decyzji, co jest słuszne, a co nie, no i wreszcie Tom. Biedny, zagubiony. No i czemuż on tak cierpi? Ano dlatego, ze widzi. Nie jest ślepy, nie jest omamiony kłamstwami i fałszywą rzeczywistością. A jego zmęczenie i osamotnienie polega na tym, ze stara się z tym walczyć. To taka uparta, ciemna zasłona kłamstwa, zaślepienia i fałszerstwa, której nie może przebić,. choć tak bardzo by chciał. Całe szczęście, że ma Liv: nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby i ona go opuściła. Kompletnie by się załamał!...
OdpowiedzUsuńNo i ostatnia scena. jasny gwint, no ja to podejrzewałam. I co, Sophie potem odpuściła? No w sumie nie dziwie się, po takim Georgu chwila PRAWDZIWEJ czułości jest potrzebna. I to ostatnie zdanie jakże ono idealnie tu pasuje. Ale wcale mi się to nie podoba, bo jedno kłamstwo rodzi dwa następne. Z tego nie wyjdzie nic dobrego. Świetnie, że oboje zdali sobie sprawę z tego, że Tom przez cały czas jest tym dobrym, świetnie, że Sophe chce to załatwić sama (choć ja bym jednak pozwoliła sobie pomóc, ale mówię yo całkowicie osobiście), ale ja nie wiem, jak oni sobie poradzą z tamtym... mamy kolejny wątek, kolejną zgubę. Świetnie!, jak wyjaśniło się jedno, to pojawiło się drugie. Łech...
No nic, bo się rozgadałam. Czekam na nexta i pozdrawiam! :D
Witaj, radosna studentko! :)
OdpowiedzUsuńZgodnie z obietnicą jestem tu i zabieram się za komentarz. Z góry przepraszam za wszelkie błędy, gdyż nie chce mi się ich sprawdzać, wręcz padam na ryj.
Zacznę od tego, o czym już Ci pisałam: dzieje się naprawdę sporo. Ciężko ogarnąć taki multum wydarzeń, tak więc spróbuję po kolei.
Rozmowa między Verlorenem (czyli wiadomo kim ^^) oraz Sophie była głęboka i dość podniosła. Zastanawia mnie jednak, czy potrafiliby taką samą rozmowę prowadzić twarzą w twarz? Każdy człowiek ma w sobie pewną blokadę w kwestii mówienia o najbardziej skrytycz uczuciach, dlatego ciekawi mnie, czy oni potrafiliby przełamać tę barierę.
No, a teraz to, co najmocniej wstrząsnęło mną w tym odcinku (czytałam to w trakcie pracy i aż zapomniałam w tamtym momencie, co mam mówić, więc musiałam udać, że to pomyłka i się rozłączyć, brawa dla mnie xD): GEORG, TY DUPKU. Larissa to w ogóle jakaś pomylona laska. Wytargałabym taką za kudły -,- Litooości, czego Georg się nałykał?! Nie wierzę, że był trzeźwy i nie na haju! W głowie mi się nie mieści, jak można być aż tak pozbawionym uczuć, egoistycznym idiotą. Nazwanie Sophie "nikim" przechodzi najśmielsze pojęcie. Wdeptałabym tego pacana w dywan. Czy on sobie myśli, że Sophie jest tylko dodatkiem w codziennym życiu, starym bibelotem (ej, za pierwszym razem napisałam "bibeltomem" xD), który można wyrzucić, kiedy się chce? I dlaczego, na litość wszystkich bogów egipskich, greckich, rzymskich i innych, Sophie nadal z nim jest? Kobieto, idź po rozum do głowy (albo po rozum do Gustava, na jedno wyjdzie). Im dłużej tkwi w toksycznym związku, tym trudniej będzie jej to zakończyć i ułożyć sobie życie na nowo. Aczkolwiek jak zwykle duży plus za odpowiednie opisanie jej psychiki.
Tymczasowa ucieczka i chwilowe zapomnienie w ramionach Gustava wcale nie pomogą Sophie. Obawiam się, że wręcz przeciwnie. Nurtuje mnie pytanie: jak potoczy się relacja między nimi? Oboje są uwikłani w związki, w dodatku wszyscy się znają. Z tego nie wyniknie nic dobrego.
Z Gustavem nareszcie zaczyna dziać się coś pozytywnego. Całkiem jakby zaczynał w sobie odkrywać asertywność.
Mój ulubiony paring: Liv i Tom (forever together) <3 Uwielbiam ich! Kocham Toma zdeklarowanego do bliskości i wzbraniającą się, skrytą Liv. Są razem cudowni. Doskonale się uzupełniają. Mimo że fragment z nimi jest moim ulubionym, ciężko mi powiedzieć o nim coś więcej. Pisałam Ci zresztą w sms-ie, że uwielbiam Toma, który odkupuje sukienkę Liv :) Wtrącenie o zmęczeniu sławą i trudną sytuacją w zespole - mistrzowskie, mój Mistrzu! Biję Ci Allahy! Hmm... Tak właściwie kto bardziej angażuje się w ich relację - Liv czy Tom? Bo mimo wrażenia, że to Tom jest inicjatorem ich zbliżeń (zarówno psychicznych, jak i mentalnych), to Liv daje daje z siebie równie dużo: otwiera się przed Tomem.
Ach, nie mogę się doczekać opisu urodzin Liv. Jak zwykle będzie co czytać i czym się zachwycać *_*
Pisaj, pisaj, zdolniacho! <3
PS Zastanawiam się, czy nie znudził Ci się jakoś ten szablon? Rozmyślam nad czymś nowym na BD, ale nie mogę znaleźć odpowiedniego zdjęcia. Może Ty masz jakieś? Przydałoby się trochę odświeżyć tutaj, don't you think?
Jedna dodatkowa rzecz mnie nurtuje: czy to, że Liv niemal namawiała Toma na odejście z zespołu, miało na celu uzmysłowienie mu, dlaczego nadal to ciągnie (sam sobie dawał argumenty za zostaniem w TH), czy rzeczywiste zdanie Liv, że powinien rzucić to w cholerę.
OdpowiedzUsuńO, i oto, co mi się przypomniało w pracy, że miałam dopisać :D
Znalazłam jedno zdjęcie! JEDNO, na setki tysięcy zdjęć Toma, znalazłam jedno z warkoczykami, gdzie wyglądałby całkiem spoko, a zdjęcie nadawałoby się do nagłówka i nie byłoby gifem. What the hell is wrong z tymi Internetami? O_O"
Gdybyś się teraz nie potterowała na TVNie, to bym Ci je pokazała, a tak - sprawa niestety poczeka do jutra XD
(Ostatnie dwa akapity napisałam dla rozluźnienia, bez sensu, choć mogłam Ci to napisać na gg, czy w smsie... Ale wiesz, nudzę się! Nie kasuj tego komcia! Loooove!)
Liv ma trochę... inne poglądy na życie niż Tom. Wbrew pozorom Liv zdążyła poznać Toma na tyle dobrze, by wiedzieć, jak poprowadzić rozmowę, żeby Tom pokazał, co naprawdę myśli, a nie tylko w danej chwili, gdy jest dręczony różbymi problemami. ;-)
UsuńNa początek, gratuluje dostania się na studia :)
OdpowiedzUsuńA co do opowiadania, to ten odcinek mimo wszystko był dość smutny. Przynajmniej ja miałam takie odczucie przygnębienia czytając o Sophie i również o Tomie. Podobało mi się, że Tom nie bał się wyznać, jak mu zależy na Liv i powiedział otwarcie, że chce być dla niej kimś bliskim. To było takie dojrzałe :D Obydwoje są dość skomplikowani, ale myślę, że mimo to ich relacja całkiem dobrze się rozwija. Rozumieją się chyba, choć Liv wciąż coś ukrywa, co mnie coraz bardziej ciekawi :D Zaczynam mieć jakieś podejrzenia nawet, no ale prawdopodobnie i tak się mylę xd Mam nadzieję, że kiedyś zdradzi Tomowi wszystkie swoje tajemnice i pozwoli mu sobie pomóc. Podoba mi się, że w ich relacji nie pojawiają się jakieś idiotyczne problemy nie wiadomo skąd. Oby się to nie zmieniło :) Ale boję się trochę, że to co ukrywa Liv może być przyczyną nieporozumień między nimi, gdy już wyjdzie to na jaw. Bo chyba kiedyś wyjdzie? :D
Georg jest naprawdę potworem i cokolwiek nim kieruje, w życiu bym mu nie wybaczyła takiego zachowania! Nie dość, że bije bezbronną dziewczynę to jeszcze sprowadza sobie jakieś laski na jej oczach. Naprawdę się stoczył. Nie spodziewałam się, że Gustav też zdradzi swoją dziewczynę z Sophie. To w ogóle zaczyna być bardziej skomplikowane niż było na początku xD Jednak to, co zaszło między nimi nie zmienia faktu, że Sophie w końcu zdecydowała się coś zrobić z Georgiem. Mam nadzieję, że jej się to uda i nie narobi sobie jeszcze większych problemów... Niech tylko Gustav nie puszcza jej sam do tego idioty! Przecież on ją zabije...
Odcinek bardzo emocjonujący, aż się rozpisałam :D Pozdrawiam ;)
Świetnie. I niech jeszcze Georg się tam pojawi. Nie... raczej nie. W końcu po takiej imprezie to pewnie będzie odsypiał cały kolejny dzień.
OdpowiedzUsuńNie lubię tej Sophie. Dużo mówi, ale jak ma coś zrobić, to podkula ogon i grzecznie idzie za Georgiem. Jak się zdobędzie na odwagę i mu sprzeciwi, to będę pod dużym wrażeniem, ale nie chce mi się wierzyć, że rzeczywiście to zrobi. Po pierwsze, bo się boi, po drugie, bo nadal ma nadzieję. Ogólnie jestem przeciwna jej i Gustavowi, bo jeżeli chcieliby jeszcze odbudować jakąkolwiek więź w zespole, nie byłoby to łatwe właśnie przez Sophie. Namieszała, zwłaszcza miedzy the G's.
Mam nadzieję, że jeżeli pojadą się zobaczyć z Georgiem, to razem, żeby nie powtórzyła się sytuacja w jakiej zastał Sophie Tom.
Nie chcę się rozpisywać. Mam nadzieję, że między Liv i Tomem będzie teraz już tylko lepiej. To chyba tyle z mojej strony :3
Gratuluje studiów! Lonelyme także została radosną studentką ;d! Nie wiem czy mnie pamiętasz, bardzo mi pomogłaś swoją opinią i uwagami. Wróciłam. Podziwiam jak w trakcie trwania matur poradziłaś sobie z jednoczesnym pisaniem. Ja niestety musiałam się od tego odłączyć, bo kiedy czytam co piszesz, co piszą inne autorki, całkowicie odlatuje. Nadrobiłam i jestem na bieżąco. I dzięki temu sama w końcu opublikowałam prolog. Mam głowę pełną pomysłów i zapału i mam nadzieje, że choć w jednej setnej uda mi się osiągnąć Twój a także wasz poziom który tak podziwiam. Ściskam gorąco i całuje.
OdpowiedzUsuńRadosna studentka Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu na kierunku finanse i rachunkowość ;d ciesze się że pamiętasz, Twoja pomoc jest nieoceniona!
OdpowiedzUsuń