Liv podniosła wzrok na krótką chwilę, gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi wejściowych. Skinęła głową i uśmiechnęła się pogodnie, widząc Toma. Wszedł do pustego baru, przekręcił klucz w dolnym zamku, a potem powoli ściągnął czarną zimową kurtkę. Liv wróciła do pracy; czyściła właśnie ostatnie stoliki w zaciemnionym kącie pomieszczenia, a na brzegu innego mokrego stolika ustawiała pozostawione szklanki po drinkach; niektóre puste, a niektóre wypełnione do połowy alkoholem. Wcześniej wyłączyła muzykę, panująca cisza przyjemnie koiła uszy. Westchnęła cicho, energicznie przecierając mokrą szmatką kolejny ciemnobrązowy blat i ponownie uniosła głowę, rzucając krótkie spojrzenie na Toma; nie odezwał się nawet słowem od chwili wejścia, co zaczęło ją niepokoić – zazwyczaj zasypywał ją różnymi informacjami i opowieściami, zadawał mnóstwo pytań i rzadko milczał, ponieważ milczenie zawsze sugerowało, że wydarzyło się coś niedobrego. Liv obawiała się, że tym razem również coś się stało.
— Co się dzieje? — zapytała w końcu. Tom siedział na wysokim stołku przy barze i nie od razu się odwrócił. Kiedy spojrzał jej w oczy, a światło padło na jego twarz, Liv upuściła szmatkę i zasłoniła dłońmi usta. Otrząsnęła się jednak szybko. — Kto ci to zrobił, Tom?
Nie odpowiedział, więc Liv zostawiła mokry stolik, z którego kropelki wody cicho, zachowując pewien rytm, skapywały na podłogę, zapomniała o poustawianych szklankach, które powinna umyć, i skupiła się wyłącznie na nim. Podeszła szybko, wycierając dłonie o czarną firmową koszulkę z długimi rękawami i podwijając nieco czerwoną spódnicę sięgającą do ziemi, usiadła na stołku obok, dotykając wilgotną dłonią policzka Toma. Wciąż się nie odzywał, ale zrozpaczone spojrzenie było aż nadto wymowne. Próbował ukryć ręce w rękawach swetra, jednakże Liv zauważyła ślady krwi i zaczerwienienia na knykciach. Opuścił ramiona, a twarz wykrzywił krótki grymas bólu – opuchnięty policzek, pęknięty łuk brwiowy i warga, na której zostały zaschnięte plamy krwi, w tej przerażającej chwili stały się wyraźniejsze. Drżał pod dotykiem Liv – nie wiedziała, czy powoduje to strach, ból, wściekłość, czy też wszystkie uczucia nakładają się na siebie. Pogrążyli się oboje w ciszy, a Liv niespokojnym ruchem głaskała Toma po policzku, ramieniu i plecach.
W końcu zsunęła się ze stołka i wylądowawszy ze stukotem obcasów botek na drewnianej posadzce, obeszła wysoką ladę. Schyliła się, przeglądając kilka szafek w poszukiwaniu podręcznej apteczki. Nie mogła zmusić Toma do rozmowy, ale musiała opatrzyć jego rany. Atmosfera wyraźnie zgęstniała; wydawało się, że nawet opustoszały bar w napięciu wstrzymał oddech. Głos Toma, chociaż cichy i pozbawiony emocji, rozległ się tak niespodziewanie, że przypominał wystrzał z armaty. Liv poderwała się szybko i uderzyła potylicą o ladę. Zaklęła cicho i objąwszy dłońmi głowę, zamilkła, słuchając monologu Toma.
— Pojechał do naszej matki — wyszeptał. Liv wyprostowała się i spojrzała Tomowi w oczy; patrzył gdzieś ponad nią, wyraźnie unikając kontaktu wzrokowego. — Wiedziałem, że jest wściekły i nie wybaczył mi moich słów; też bym nie wybaczył, bo jak można to wybaczyć, Liv? Niedawno zadzwoniła mama, prosiła, żebym przyjechał. Zgodziłem się, ponieważ rzadko bywam w domu, tęskniłem za matką. Jak go zobaczyłem w kuchni... — Przerwał, przełykając głośno ślinę. Przymknął na krótko powieki, a potem znów spojrzał przed siebie. - Najpierw myślałem, że to sen, zwykłe przewidzenie i zaraz zniknie. Bill jednak nie zniknął, chwilę później rozpoczął się istny koszmar, jak jeden z tych, z których próbujesz wybudzić się za wszelką cenę, lecz nie możesz, a wszystkie zdarzenia zmierzają wyłącznie ku katastrofie. To było prawdziwe piekło, Liv...
Ukrył twarz w dłoniach, jego ciałem wstrząsnęły silniejsze niż poprzednio dreszcze. Liv nie ośmieliła się nawet drgnąć; nie mogła również zdobyć się na żaden czyn, potrafiła tylko w milczeniu słuchać Toma. Nie podeszła do niego i nie objęła go; obawiała się, jakie skutki przyniósłby ten gest czułości, nie potrafiła przewidzieć, jak mógłby zachować się Tom.
— Bill jest mściwy – oznajmił cicho. Westchnął. — Nie chciałem, żeby matka kiedykolwiek poznała ciemniejszą stronę mojego życia... Nie mogła dowiedzieć się o niczym; to było moje postanowienie, w którym starałem się wytrwać bez względu na okoliczności. Stara się to ukrywać, ale doskonale wiem, że wciąż martwi się o nas, częściej widzi w nas swoich ukochanych, małych chłopców niż dorosłych i odpowiedzialnych facetów. Nie mogłem jej powiedzieć, że Bill się zmienił, odbiło nawet Gustavowi i Georgowi, a ja straciłem zaufanie i wiarę w cały świat; zgubiłem gdzieś siebie. Musiałem być wierny swojej obietnicy, więc w końcu postanowiłem, że będę udawać, a matka nigdy nie dowie się o moim życiu. Myślałem, iż uda mi się oszukiwać matkę i Gordona, przecież jestem gwiazdą muzyki, fałszywe uśmiechy oraz słówka to moja specjalność... Podejrzewała, że jestem nieszczęśliwy, drążyła uparcie temat, dlatego wkrótce zaczęliśmy się kłócić, a ostatecznie żeby uniknąć bolesnych spotkań, przestałem bywać w domu. Musiałem ci o tym opowiedzieć... Rozumiesz, jak bardzo się ucieszyłem, kiedy do mnie zadzwoniła i poprosiła, żebym przyjechał do domu?
Liv skinęła głową. Zbliżyła się i wyciągnąwszy ręce, ujęła dłonie Toma w swoje, delikatnie wzmacniając uścisk. Zadrżał nieznacznie, a potem jakby otrząsnął się; najpierw spojrzał na splecione palce, później w jej oczy.
— Bill bardzo się zmienił. Nie zauważyłem kiedy... albo nie chciałem tego widzieć. — Spojrzenie miał pełne udręki, a Liv wyczuwała ból nawet w jego cichym głosie. — Podczas każdej sprzeczki czy zwykłej rozmowy próbuje udowodniać swoją wyższość. Uważa, że należy mu się większy szacunek, ponieważ w dość krótkim czasie osiągnęliśmy spory sukces; sądzi, iż każdy powinien czcić go za zasługi, gdy ja wręcz odwrotnie – chciałem, abyśmy, jako zespół, wciąż się rozwijali. Marzyłem o muzyce, ale nie o środku szybkiego wzbogacenia się, myślałem o niej jako lekarstwie na problemy i sposobie przedstawiania piękna świata i życia. Oboje z Billem mieliśmy różne wizje naszej kariery... Walczyłem z nim, a każda następna kłótnia oddalała nas od siebie. W końcu powstał mur zbudowany z wzajemnych oskarżeń, braku wzajemnego zaufania i chorej rywalizacji. Starałem się, by matka nigdy nie dowiedziała się o naszej pogorszonej relacji...
Kiedy nie dokończył, Liv domyśliła się, co miał na myśli. Za bardzo szanował i kochał matkę, żeby kiedykolwiek powiedzieć jej o swoich problemach, zagubieniu oraz samotności. Rozumiała, że nie chciał, by dowiedziała się o zakrapianych alkoholem wieczorach spędzanych w knajpach, nocach spędzanych z przypadkowymi kobietami i niekończących się kłótniach z bratem bliźniakiem.
— Bill powiedział jej o wszystkim, co przez tyle czasu ukrywałem – powiedział po dłuższej chwili ciszy, a po tych słowach jakby skulił się w sobie. Głos Toma przesiąknięty był goryczą jak i rozpaczą. Liv uścisnęła jego dłonie i milczała, czekając na dalszy ciąg opowieści. — Wrócił do tej sprawy z Sophie; opowiedział matce, jak zostałem pobity przez Georga, i wcisnął tę samą bajeczkę, którą uraczył wszystkich Georg... Zrobił ze mnie pieprzonego zboczeńca i sukinsyna. Na początku matka nie uwierzyła, dlatego po mnie zadzwoniła, ponieważ chciała poznać moją wersję. Powtórzyłem wszystko, tak jak wcześniej tobie, ale Bill był na to przygotowany, wiedział, że będę się bronić, wiedział, że mam rację. Wspominał o wszystkim; o Sandrze, którą posądziłem o kurewstwo, o każdej nocy poza domem, o tym, jak się czuję, ale, Liv, nie wytrzymałem, gdy wspomniał o tobie i zniszczył wszystko, co dzięki tobie układałem na właściwe miejsca.
— O mnie? - zapytała zdziwiona. Tom skinął głową, przybierając pochmurny wyraz twarzy. — Dlaczego...?
Wtedy krótko streścił ostatnie spotkanie z Mariną w centrum handlowym. Opowiedział jej nieco o dziewczynie Gustava i o prawdopodobnych wnioskach, które mogła wysnuć na temat łączącej ich więzi. Liv nie była zła, jedynie uśmiechnęła się łagodnie, słuchając spokojniejszego tonu Toma. Delikatne wzruszenie ścisnęło jej gardło, kiedy sobie uświadomiła, jak ważna stawała się w życiu Toma.
— Jesteś taka dobra...
Te słowa zaskoczyły Liv. Zagryzła dolną wargę i przekrzywiła głowę, spoglądając na Toma z zaniepokojeniem, kiedy wyrwał dłonie z uścisku, i zsunął się ze stołka. Nie podszedł do niej, ale odszedł kilka kroków w głąb baru.
— Co się dzieje, Tom?
— Podczas tej kłótni Bill coś mi uświadomił — stwierdził cicho. Stał przodem do niej, jednakże nie patrzył jej w oczy. Liv obeszła wysoką ladę i zaczęła powoli zbliżać się do Toma. — Myślałem, że to, co jest między nami, to coś więcej niż seks. Chciałem wierzyć, że nasze rozmowy, wspólne spędzanie czasu i twoja obecność pomagają mi przetrwać te najciemniejsze dni, dostrzec jasność w mroku mojego życia. Wmawiałem sobie, że akceptujesz mnie takiego, jakim jestem: porywczego, zagubionego, samotnego. Bill uważa, iż jestem już tylko wrakiem człowieka, ciekawy wniosek, nie sądzisz? — zapytał, zwracając się bezpośrednio do niej. Przerwał na chwilę swoją wypowiedź, spojrzał na nią i podniósł ostrzegawczo dłoń. Zrozumiała przekaz. Tom nie chciał, żeby się do niego zbliżyła, dlatego więc zatrzymała się posłusznie, a gdy znów zaczął mówić, stawiała drobne kroczki, przybliżając się nieznacznie. — Czasami czuję się dokładnie tak, jak stwierdził mój brat. Dlatego za każdym razem, gdy nie byłem w stanie uporać się z problemami, spotykałem się z tobą, potrzebowałem twojej obecności, rozmowy, a czasami twoich objęć. Myślałem, że to naprawdę mi pomaga.
— Co myślisz teraz?
— Sądzę, że chciałem zagłuszyć wyrzuty sumienia. Spędzałem z tobą czas, a tak naprawdę niczego nie zmieniłem. Pieprzyłem się z tobą; przez jakiś czas faktycznie nie czułem osamotnienia, ale oszukiwałem tylko sam siebie. Szukam zapomnienia w twoim ciele, wykorzystuję cię jak ostatni skurwysyn i nawet nie potrafiłem tego przyznać przed sobą.
Tom podniósł wzrok i ich spojrzenia spotkały się; Tom wyraźnie był zaskoczony. Pochłonięty swoim monologiem, nie zwrócił uwagi, kiedy podeszła, ale nie wyglądał na rozzłoszczonego, że nie zastosowała się do jego niemego zakazu. Liv zauważyła, że na twarzy Toma pojawił się wyraz ulgi, a w ciemnych oczach rozbłysła nadzieja. Gdy wyciągnęła rękę w jego kierunku, czar chwili prysł. Tom odtrącił ją i odsunął się, kręcąc głową.
— Odejdź, Liv. Nie utrudniaj mi tego...
— Czego?
— To... to moje pożegnanie, Liv — dokończył szeptem. Wyznanie Toma było na tyle niespodziewane, że Liv nie znajdywała żadnych słów, jakimi mogłaby zaprotestować. Otworzyła szerzej oczy, rozchylając w zaskoczeniu wargi. — Jesteś wspaniałą kobietą, jedną z najlepszych osób, jakie poznałem w ciągu swojego życia. Właśnie dlatego muszę odejść, rozumiesz? — zapytał, wyraźniej akcentując ostatnie słowa. Liv pokręciła przecząco głową i mogłaby przysiąc, iż na ustach Toma zaigrał łagodny uśmiech. — Nie chcę zrobić ci krzywdy, a to byłoby ewidentnym skutkiem mojego egoistycznego zachowania.
— Przestań! — Liv krzyknęła głośno. Tom umilkł; z ciemnych oczu, które zdawały się wtedy całkowicie czarne, spozierało udręczenie. — Zranisz mnie, jeśli odejdziesz.
— Liv...
— Nie skończyłam jeszcze — przerwała ostro, zanim Tom zdążył powiedzieć coś więcej. Uniósł dłonie w pojednawczym geście, a chwilę później opuścił, chowając je w kieszeniach granatowych dżinsów. Liv przybliżyła się o dwa kroki i kontynuowała szeptem: — Pamiętasz, jak zadzwoniłam do ciebie w środku nocy, ponieważ dręczyły mnie koszmary? Bez zastanowienia zaoferowałeś mi pomoc i wcale nie kierowałeś się seksualnością. Zapomniałeś, jak sam stwierdziłeś, że kochamy się od czasu do czasu, a nie pieprzymy jak dwójka przypadkowych osób, które w podobny sposób szukają ucieczki od problemów? Nie troszczysz się wyłącznie o siebie, lecz głównie myślisz o mnie; nawet w tej chwili, gdy chcesz uciec, kierujesz się moim dobrem. Dlaczego więc nie spróbujesz mi zaufać?
— Ufam ci, Liv — odparł pewnym głosem, w którym nie pojawiła się nawet drobna nuta wahania. — Zaufanie do ciebie nie ma żadnego wpływu na moją decyzję; to sobie nie ufam. Proszę cię, nie utrudniaj mi tego. Jestem zwykłym sukinsynem, który wykorzystuje ludzi i niszczy wszystkie relacje międzyludzkie. Dlaczego mam zrobić to tobie, skoro mogę wycofać się w odpowiedniej chwili, jaka właśnie nadeszła?
Liv pokręciła głową, zdradzając tym gestem lekkie zniecierpliwienie. Rozumiała wszystkie pobudki Toma i w głębi serca nawet wzruszało ją jego prawie heroiczne zachowanie – wydawało mu się, że odchodząc wybiera mniejsze zło, co na pierwszy rzut oka wygląda na najlepszy wybór, jakiego mógł dokonać. Jednak Liv wiedziała, że mogą pomóc sobie wzajemnie – dzięki niej Tom mógłby uporać się z ostatnimi kłopotami, dotyczących relacji z przyjaciółmi z zespołu oraz najbliższą rodziną, a także problemem z samym sobą – z dręczącą go samotnością, niezrozumieniem i rozgoryczeniem. Tom, choć nieświadomie, sprawiał, iż zbliżające się noce przestawały kojarzyć się wyłącznie z koszmarami, dzięki niemu Liv wierzyła, że ciemność może być przyjemna – w końcu wiele nocy spędzili razem, podczas których często rozmawiali albo kochali się, dając sobie wzajemnie to, czego najbardziej potrzebowali – czułość oraz poczucie bliskości drugiej osoby.
Tom nie zaprotestował w żaden sposób, kiedy Liv po raz ostatni zmniejszyła dzielącą ich odległość, a potem zarzuciła mu ręce na ramiona i przygarnęła do siebie. Chwilę później, jakby do niego dotarło, co właściwie się stało, próbował ją delikatnie odepchnąć, mamrocząc niewyraźnie pod nosem. Liv tylko wzmocniła uścisk, ponieważ w jednej chwili wyzbyła się wszelkich wątpliwości, że Tom naprawdę chce odejść. Gdy pochylił się nad nią, pocałowała go spontanicznie w policzek.
— Jesteś dobrym człowiekiem, Tom, trochę zagubionym i osamotnionym, ale potrafisz być czułym i świetnym facetem. Proszę cię, nie zapominaj o tym, ponieważ nie prawię ci pustych komplementów, żeby mile połechtać twoje gwiazdorskie ego. Możemy już zakończyć tę maskaradę z twoim odejściem? — zapytała szeptem, wybuchając niespodziewanie cichym, ale radosnym śmiechem. Tom objął ją mocno w pasie i ukrył twarz w długich brązowych włosach dziewczyny. — Nie pozwoliłabym ci odejść, ale ta próba była bardzo szlachetna z twojej strony, Tom.
Liv nie spodziewała się odpowiedzi, którą usłyszała.
— Pomóż mi, Liv. Proszę, ratuj mnie, bo w przeciwnym razie zwariuję.
— Spóźniłeś się.
Głos, w którym pobrzmiewały wyraźne nuty niezadowolenia, powitał Billa, kiedy przekroczył próg garderoby. Ściągnął kurtkę i bez słowa protestu pozwolił się poprowadzić stylistce Madeleine przez prostokątne pomieszczenie do jednego ze skórzanych obrotowych foteli stojących w równym rzędzie przy długiej toaletce, której blat był zabałaganiony różnymi kosmetykami. Madeleine była niższą od niego kobietą w średnim wieku, bardzo szczupłą i bardzo marudną osobą. Nie zareagował w żaden sposób, słysząc jej pretensje, że przybył w ostatniej chwili, oraz prztyczki o byciu rozkojarzoną gwiazdką. Gdy zniknęła za drzwiami na drugim końcu garderoby, Bill westchnął z nieskrywaną ulgą i rzucił przelotne spojrzenie w lustro zawieszone na ścianie naprzeciw niego i uśmiechnął się kwaśno do swojego odbicia, oceniając nieudolną próbę zamaskowania siniaków powstałych w wyniku ostatniej bójki z Tomem. Na wspomnienie o bliźniaku krew zawrzała w jego żyłach.
— Kto cię tak urządził? — Głos tym razem był łagodniejszy i pobrzmiewały w nim wyczuwalne nuty zaniepokojenia.
Bill uniósł głowę i jego spojrzenie spotkało się z zielonymi oczami Mike'a. Uśmiechnął się ponownie, tym razem nieco radośniej i szczerzej, widząc znajomego makijażystę. Mike był wysokim, szczupłym mężczyzną tuż po trzydziestce. Przydługie brązowe włosy opadały mu na wysokie czoło, a pociągłą twarz zdobił dwudniowy zarost. Patrząc na Billa, pokręcił z dezaprobatą głową, podciągnął rękawy czarnej bluzki i sięgnął po płyn do demakijażu.
— Upiłeś się i wdałeś w bójkę z jakimś facetem? — dopytywał się, oczyszczając twarz Billa. Skrzywił się nieprzyjemnie, oglądając jego siniaki wokół oczu.
— Dasz radę to zakryć, Mike? — zapytał, unikając odpowiedzi na pytanie.
Zielone oczy Mike'a zabłysnęły nieskrywaną urazą.
— Oczywiście — fuknął. — Jestem tutaj najlepszym makijażystą.
Bill nie odpowiedział, ale wkrótce zauważył, że Mike nieco złagodniał.
Wrócił myślami do ostatniego spotkania z Tomem, bo choć unikał tego od pewnego czasu, nie mógł zapomnieć o kolejnej kłótni z bliźniakiem. Chciał oczernić brata w oczach matki, ponieważ obraz klęski Toma wydawał mu się bardzo urzekający, jednakże gdy nadszedł czas konfrontacji zupełnie stracił panowanie nad sobą, chociaż w duchu gratulował sobie, że dłużej trzymał nerwy na wodzy, i to Tom zaatakował jako pierwszy. Gdy siedział w fotelu w garderobie i obserwował kątem oka, jak Mike nakłada precyzyjnie kolejne warstwy makijażu, tak aby nie było widać śladów po bójce, rozmyślał nad ostatnimi wydarzeniami. Bill czuł nieodgadnione wyrzuty sumienia, zupełnie nie rozumiejąc, dlaczego odczuwał współczucie dla brata. Był wściekły, kiedy matka nie uwierzyła mu od razu, a chciała porozmawiać również z Tomem i wyjaśnić racjonalnie ich kłótnię – złościł go fakt, iż Simone pragnęła zgody między nimi oraz pokazać, że to Tom jest tym lepszym bratem. Bójka, do której doprowadziła sprzeczka pomiędzy braćmi, wcale nie poprawiła sytuacji, a wręcz pogorszyła ją – Bill za wszelką cenę chciał udowodnić kłamstwa i wszystkie oszustwa brata, zemścić się za obrazę Sandry i uderzyć w czuły punkt Toma – Liv. Dzień przed przyjazdem do Loitsche Bill dowiedział się, że Tom spotyka się z pewną kobietą i najwyraźniej mu na niej zależy, w co nie mógł i nawet nie próbował uwierzyć, ponieważ utrwalał swój obraz brata – podłego egoisty. Gdy tylko wspomniał o Liv i zobaczył reakcję Toma, uznał, iż opowieść Gustava była jednak prawdziwa, i obrał nowy cel – z pomocą lekkiej manipulacji uświadomić i pozwolić Tomowi wierzyć, iż wciąż był tym samym egoistą, wykorzystującym dziewczyny w klubach. Bill był pewien, że bliźniaczy brat nie potrafił zmienić się dla Liv, w głębi duszy pragnął, aby Tom cierpiał w samotności.
— Bill?
Otrząsnął się z zamyślenia, spychając wspomnienia o Tomie na skraj świadomości. Postanowił skupić się na zbliżającym się pokazie, w którym miał wziąć udział.
— Słuchaj, musimy w końcu porozmawiać o twojej dziewczynie — Mike ściągnął brwi, co nadawało jego twarzy wyraz determinacji. — To z jej powodu, prawda? — dodał, patrząc na niego znacząco.
— Masz coś na myśli, Mike?
— Wciąż jesteście razem? — zapytał niewyraźnie.
Bill rzucił mu ostre spojrzenie, ale Mike nie odwrócił wzroku.
— Oczywiście — oznajmił. Chwilę później się zreflektował. — Co miało znaczyć: wciąż razem?
— Po tym wszystkim, co ona robiła?!
Mike wyraźnie był oburzony, ale nie kontynuował tematu, ponieważ wróciła Madeleine. Bill podniósł się z fotela, szybko ściągnął bluzę i dżinsy, a potem pod czujnym okiem stylistki zmieniał ubranie. Mike stał nieopodal i porządkował kosmetyki na blacie toaletki, obserwując uważnie tę dwójkę w odbiciu lustrzanym. Kilka minut później Madeleine odeszła, więc Mike wykorzystał sytuację, odzywając się ściszonym tonem:
— Słuchaj, stary, wszyscy wiedzą, że twoja dziewczyna lubi łatwy zarobek i różnych facetów. Wszyscy, tylko nie ty. Wybacz, ale nie mogę tego tolerować i musiałem ci o tym powiedzieć.
— Łżesz! — syknął wyraźnie rozzłoszczony Bill. — Dokładnie jak...
— Ktoś ci o tym już mówił? — Mike zmarszczył czoło. — I nie posłuchałeś, mam rację?
— Nie wierzę kłamcom.
— Do diabła, przestań pieprzyć — odpowiedział ze złością. Odwrócił się do niego przodem i puknął palcem w czoło, wyraźnie sugerując głupotę Billa. — Rzuć ją, dopóki jeszcze nie masz przyklejonej łatki w mediach, że jesteś frajerem, którego laska puszcza się z innymi facetami. Nie uważaj się za skrzywdzoną gwiazdkę, której każdy zazdrości, i mści się bez powodu, bo tobie nie ma czego zazdrościć.
Bill nie odpowiedział i chociaż utrzymywał kamienną twarz, to wewnątrz niego wrzało i zdawało mu się, że za chwilę eksploduje wściekłością. Mike był drugą osobą, która zarzuciła Sandrze bycie prostytutką. Prostytutką?! Przez myśl nie przeszłoby mu, że Sandra mogłaby trudnić się prostytucją, i nie potrafił znaleźć żadnego racjonalnego wytłumaczenia takiej sytuacji. Odrzucił od razu powód materialny, ponieważ jako członek zespołu oraz model zarabiał niemałe pieniądze, dzięki czemu mogli pozwolić sobie na wygodne życie. Nigdy również nie zaniedbywał swojej partnerki, ponieważ troszczył się o nią i spędzał z nią każdą wolną chwilę. Uważał Sandrę za ideał kobiety i nie mógł pogodzić się z oszczerstwami na jej temat. Mimowolnie powrócił myślami do Toma – czy to możliwe, aby brat miał rację? Rozważał tę opcję, aż w końcu skarcił się za takie myślenie – Tom w końcu był samotnym facetem wśród zakochanych przyjaciół. Bill nawet potrafił zrozumieć powody jego zazdrości.
Zazdrość.
— Przynajmniej mam tego kogoś, kto mnie bezwarunkowo kocha. A ty jesteś obleśnym zazdrośnikiem, ponieważ każda laska uważa cię za makijażystę-pedała — odparł, uśmiechając się krzywo.
— Pieprz się, Bill — warknął Mike. W ułamku sekundy znalazł się przy nim i pchnął go z całej siły. Bill zatoczył się do tyłu, ale Mike odwrócił się i zanim odszedł, dodał: — Tylko potem nie jęcz, pieprzona gwiazdko, że nikt cię nie ostrzegał.
Boże, w ogóle nie ma słów, które mogłyby w pełni przekazać, co czuję po przeczytaniu każdego odcinka tego opowiadania. Rzadko się trafia na coś tak wyjątkowego.
OdpowiedzUsuńJuż się bałam, że Tom naprawdę odejdzie. To byłby największy błąd jego życia! A jeszcze gorzej, myślałam, że Liv mu na to pozwoli. Na szczęście okazała się jeszcze lepszą osobą niż sądziłam. Przynajmniej teraz jasno widać, że zależy jej na nim równie mocno, jak jemu na niej. Jestem ciekawa, czy do Billa kiedykolwiek dotrze rzeczywistość i czy cokolwiek z tym postanowi zrobić. Czuję, że to co najgorsze, jest dopiero przed nimi... A bardzo bym chciała, żeby zaczęło im się jakoś w końcu układać. Billowi zapewne zrzedła by mina, jakby zobaczył kiedyś swojego brata szczęśliwego u boku Liv. Wtedy naprawdę miałby czego mu zazdrościć. Jednak wydaje mi się, że jeszcze kiedyś bracia się zjednają i stanie się to w odpowiednim czasie.
To był bardzo poruszający odcinek, którego zresztą niecierpliwie wyczekiwałam, dziękuję i czekam na kolejny :) Pozdrawiam.
Ojeju, jak ja się bałam, że Tom się naprawdę zawinie i będzie walczył z tym wszystkim sam. Dobrze, że kobiety są takie mądre i potrafią trochę pokierować tymi facetami. A co do Billa, co za kretyn, jak można być tak płytko myślącym.. Alee wierzę, że się jeszcze chłopak ogarnie w następnych rozdziałach. Weny życzę :)
OdpowiedzUsuńW prządku, można komentować. Wybacz, że nie zrobiłam tego wcześniej, ale przez cały weekend nie było mnie w domu, po prostu nie było czasu. Ale jak już jestem i mam spokój, czas najwyższy się za to zabrać.
OdpowiedzUsuńA więc tak. Od początku... od czego to się tam zaczęło, a. Już wiem. Kurcze, rozumiem Liv, że ona rozumie Toma. Pogmatwane, ale tak jest: rozumiem, że Tom chce od niej odejść, aby niejako ją przed sobą uchronić. W mordę, Tom jest już na tyle... hm, zdesperowany? Nie jestem pewna, czy to dobre słowo, niemniej chodzi o to, że nieźle dał się zmanipulować Billowi: co ten dureń mu wmówił, w to Tom uwierzył. Zresztą sam Bill przyznał to samemu sobie w myślach: powiem ci, że jak czytałam poprzedni odcinek, byłam pewna, że obaj stracili nad sobą kontrolę i dlatego jeden i drugi wykrzyczeli to i owo, a tu się okazuje, że gadka Billa była celowa! A to świnia jedna... I tak zanim przejdę całkowicie do młodszego, to jeszcze wspomnę, że urocza była ostatnia prośba Toma... w takim razie niech on nie odchodzi od niej! Może lepiej niech Liv zdradzi mu swoje sekrety, których, jak wnioskuję, też nie ma mało i które też przysparzają jej kłopotów. Oki, a teraz Bill. Oj, nawet nie wiesz, jak mnie ucieszyłaś tym, że wpierdzieliłaś tu MIkie'a - kit z Mad, ale Mike i jego gadka o tym, że powinien zerwać z tą prostytutką - boska! Ma rację. Skoro już dwie osoby mu o tym powiedziały, co więcej, Mike twierdzi, że każdy to widzi prócz niego, no to kwestia czasu, zanim on będzie słyszał o tym coraz więcej. W sumie ja też się zastanawiam, czym ona się kieruje: w końcu faktycznie nie mogło jej być u Billa źle. No aaale, tu jest jeszcze sporo rzeczy, o których nie mamy zielonego pojęcia. Tak więc czekam na nexta i pozdrawiam! :D
Z lekkim opóźnieniem, ale jestem! Nic tak nie daje wytchnienia od nauki (zwłaszcza rosyjskiego) jak coś dobrego do poczytania :)
OdpowiedzUsuńTym razem mój komentarz będzie krótki (ej, czy mi się wydaje, czy i ten rozdział był mało rozpięty objętościowo?).
Przede wszystkim uwielbiam to, jak Liv chce pomóc Tomowi, podnieść go na duchu, pocieszyć, nawet gdy on się przed tym wzbrania, prosi go o zaufania, a sama mimo wszystko robi zgoła co innego: choć sama wyciąga do Toma rękę po pomoc (patrz: nocny telefon w sprawie koszmarów), to jednak nie do końca chce, żeby Tom jej pomagał i nie chce mu całkowicie zaufać. A on... Szkoda mi go. Gdy on sam mówił o tym, co przeżywa(ł) i co czuje/czuł, łatwiej było ocenić jego postępowanie jako słuszne i jedyne właściwe. Mam nadzieję, że Liv pomoże mu w uporządkowaniu tego mentalnego bałaganu.
Przypomniałam sobie w trakcie czytania, że mi kiedyś ten fragment pokazywałaś, ale to było taaak dawno, że zapomniałam, że z tym pożegnaniem to nie do końca wyszło i tak się przestraszyłam, że mało mi laptop z kolan nie spadł. Rozumiesz grozę sytuacji?
Teraz kolej na Billa. Kurczę, jak ja nie znoszę tego gościa. Ale cieszę się, że pokazujesz go jako egocentryczną, egoistyczną gwiazdkę niż jako emo chłopca, który nie potrafi się odnaleźć w blasku fleszy, albo pseudo-romantyka. Najczęściej jest wstawiany w któryś z dwóch ostatnich szablonów. Dobrze, że łamiesz ten utarty schemat. Chyba dlatego u Ciebie czytanie o Billu znoszę, bo w innych opowiadaniach jakoś średnio...
Jeszcze co do łamania schematów: makijażysta-nie-gej, który omal nie rzucił się na Billa. Może zamiast chwalić, napiszę tak: ooo, ja chcę jeszcze raz! xD
Co do kurewstwa Sandry... Znasz moje zdanie na ten temat. I choć wątek ciekawy, to czuję kompletną antypatię do owej postaci. Do Billa również, ponieważ jest absolutnie ślepy i głuchy na argumenty innych. Teraz tylko czekam, aż dowie się o niej prawdy i pójdzie w łaskę do Toma po pocieszenie. A Tom mu "takiego wała!" (I będzie chciał dać na remont dachu... - skecz Neo-Nówki: Niebo).
Weny życzę!
I pisz/publikuj dla nas częściej :*
To ja tylko powiem, że jestem i czekam na dalszą część, co być może sprawi, iż choć trochę się uśmiechniesz :)
OdpowiedzUsuńUśmiechnęłam się, dziękuję :)
UsuńPodoba mi się strasznie Twoje opowiadanie, jest takie wyjątkowo wyjątkowe :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Tom jednak postanowił zostać. Choć myślę, że zaskoczysz nas jeszcze nie jeden raz, a to co się teraz dzieje w opowiadaniu jest tylko wierzchołkiem góry lodowej.
Czekam na coś nowego :)
Pozdrawiam !