Tom przeciągnął dłonią po włosach i przechylił głowę, przyglądając się odbiciu w lustrze. Miał wrażenie, że osoba, która na niego patrzyła, wcale nie była nim. Policzki zdobił kilkudniowy zarost, a brązowe kosmyki swobodnie opadały na ramiona. Zerknął na nie, a postać w lustrze zrobiła to samo; pomyślał, że najwyraźniej włosy należą do niego. Zmarszczył czoło. Poznawał swoje oczy; ich kształt, ciemny kolor; czoło, nos, mocno zaciśnięte usta. To wszystko należało do niego, a jednak...
Potrząsnął
głową, a włosy podskoczyły. Westchnął, związał niesforne
kosmyki i doszedł do wniosku, że to tylko kwestia czasu, aż
przyzwyczai się do nowego wyglądu. Gdy zmienił dredy na warkocze,
miał również problem z zaakceptowaniem zmiany. Jasne włosy nagle
zmieniły się w czarne, były zdecydowanie krótsze, Bill uważał,
że taka fryzura mu służy, on jednak miał inne zdanie. Liv je
lubiła; powiedziała mu kiedyś, że spodobałby jej się w każdej
fryzurze. Był ciekaw...
— Nie!
Zanim
zdążył uchwycić w lustrze ciekawskie spojrzenie Gustava, spuścił
wzrok. Miał ochotę uderzyć otwartą dłonią w czoło – dlaczego
stale do niej wracał? Upłynęły już dwa tygodnie od rozstania, a
on wciąż o niej myśli i zastanawia się, co powiedziałaby w danej
chwili!
Szesnaście
dni.
Dlaczego
wciąż to liczę?
— Co
jest? — zapytał Gustav. Tom uniósł wzrok i popatrzył na jego
odbicie. Odniósł wrażenie, że w ciągu ostatnich dni Gustav
spoważniał i nabrał pewności siebie, której kiedyś mu tak
brakowało. Nie unikał już stawiania trudnych pytań, a Tom był
pewny, że wcześniej czy później wszystko z niego wyciągnie.
Przede wszystkim to, o czym wciąż nie miał ochoty rozmawiać.
Gustav przecież wiedział jedynie, że rozstał się z Liv. —
Powiedz coś, Tom.
— Wszystko
w porządku — powiedział z nadzieją, że i tym razem Gustav
postanowi dać mu jeszcze czas. Tom miał już tę świadomość, że
jeśli Gustav nie naciska, to tylko dlatego, by go nie ranić.
— Pieprzysz
— odparł niewzruszony. — Myślisz o niej. Ta cała twoja
przemiana to z jej powodu, co?
Puścił
tę uwagę mimo uszu.
— A
serce też sobie wytniesz, żeby o niej zapomnieć?
Tom
wzruszył ramionami, siląc się na obojętność. Czuł na sobie
palące spojrzenie Gustava, więc chwycił marynarkę zawieszoną na
oparciu krzesła i założył ją bez pośpiechu, wyrównując
wszystkie zagięcia. Chociaż starał się nie dopuszczać do siebie
tej myśli, w końcu na dobre zaczął rozmyślać o Liv. Jak wiele
domyśla się Gustav? Nie chciał tego sprawdzać, ale wiedział, że
nie miał już wyjścia. Nerwowo podwijał i opuszczał rękawy, a
wszystko to, co tłumił w sobie po odejściu Liv, właśnie powoli
odnajdywało ujście. Czuł, jak zaczyna tracić nad sobą kontrolę.
— Liv
odeszła. Uciekła. Zostawiła mnie. Zabawiła się i zwiała,
najwyraźniej taką miała ochotę, jasne? — zaczął drżącym
głosem.
— Nie
wierzę.
— W
co, kurwa, nie wierzysz? — zapytał ostrzej, niż by tego chciał.
Nie chciał nawet słuchać domysłów, dlaczego Liv mogła odejść.
Odeszła i już! Czy to nie było wystarczająco bolesne i
upokarzające?
— Nie
wierzę, że zostawiła cię bez powodu — wyjaśnił. — Kobiety
tak nie robią.
— Ale
ona tak! — krzyknął i poczuł wstyd, gdy sam usłyszał, ile w
tych słowach krył bólu. Gustav jednak go nie oceniał, a ten fakt
bardziej go zdenerwował. — Znudziła się, a ja się zakochałem.
Miałeś rację – pokochać kobietę, z którą tylko się sypia?
Skrajny idiotyzm.
— Liv
cię kocha, Tom — wtrącił łagodnym głosem, wcale nie odbierając
sobie należnej racji. — Widziałem was. Takiej czułości, z jaką
na ciebie patrzyła, nie sposób udawać.
— A
widzisz ją gdzieś tutaj?! — zapytał, zataczając ręką koło.
Okręcił się również wokół własnej osi, podkreślając tym
ironię swojego pytania. Wyżywał się na Gustavie, ponieważ powrót
do rozstania z Liv obudził kolejne demony, które właśnie szarpały
i gryzły jego duszę. Fala tłumionego bólu zalewała ciało, a on
miał ochotę tylko wrzeszczeć, by wreszcie się tego pozbyć. —
Nie?!
— Nie
pomyślałeś, że Liv odeszła, by cię chronić?
Tom
wybałuszył oczy i zaniemówił na chwilę.
— Niby
przed czym?
— Przed
tym, co przed tobą ukrywała — sprostował, gdy Tom nadal patrzył
na niego z zaskoczeniem. — Nie udawaj takiego zdziwionego. Każdy
zauważyłby, że coś ukrywa. Sophie odeszła, by...
— Liv
to nie jest Sophie! — A więc to tak? Uważał, że jeżeli Tom
będzie wystarczająco mocno wierzyć albo bić pokłony przed jakimś
bóstwem, to odnajdzie Liv, która powie, że odeszła, bo kochała
go zbyt mocno? Ten pomysł rozwścieczył go bardziej niż cokolwiek
innego. — Nie natknę się na nią na żadnym cholernym czacie! Nie
wierzę w to bzdurne przeznaczenie, a ona...
— Zamknij
się wreszcie! — przerwał mu, a ton głosu wskazywał, że Gustav
jest niewiele mniej wściekły; jego złość miała inne źródło.
Tom ponownie zamilkł; raczej zdziwiony niż posłuszny. — Dlaczego
zamiast wziąć się w garść, ty ciągle użalasz się nad sobą?!
Pieprzysz, jak bardzo cię zraniła, a na nic więcej się nie stać!
Nie powinieneś był jej pozwolić odejść.
— Ale
ty jesteś naiwny — odpowiedział z pogardą. Nie chciał nawet
brać sugestii Gustava do serca; nie mógł pozwolić na rozbudzenie
w sobie nadziei, że może jednak rozstanie z Liv nie było
ostateczne. Tęsknił za nią tak bardzo, że pragnął zrobić
wszystko, by ją odnaleźć, lecz ból w sercu uzmysławiał mu, że
nie może tego robić. — Uważasz, że opowiesz mi swoją ckliwą
historyjkę o przeznaczeniu, a ja od razu zacznę szukać Liv? Obudź
się, stary. Ona mnie rzuciła, bo mnie nie kocha. Gdyby naprawdę
tak za mną szalała, jak twierdzisz, nie zostawiłaby mnie.
— To
ty jesteś naiwny — zripostował. — Sądzisz, że Liv cię nie
potrzebuje, a ty szybko o niej zapomnisz. To nieprawda, Tom. Nie
widzisz tego? Cierpisz bez niej. Zapomniałbyś o niej, gdybyś jej
nie kochał.
— Kocham,
kocham, kocham... jakie to, kurwa, ma jeszcze znaczenie?
— Ogromne.
Tom
popatrzył na niego z niedowierzaniem i machnął ręką. Od kiedy
Sophie trafiła do szpitala, a Gustav zaczął otwarcie mówić o
miłości do niej, zachowywał się inaczej. Uważał, że prawdziwa
miłość przezwycięży wszystko, a ci, którzy szczerze się
kochają, znajdą do siebie drogę. Tak jak on i Sophie. Tom jednak
wiedział, że drogi jego i Liv już nigdy więcej się nie
skrzyżują, chociaż szczerze ją kochał. Prawdziwa miłość może
faktycznie pokonać wszystko tylko w filmach i romantycznych
historiach, w które on nawet nie wierzył. Prawdą było to, że Liv
odeszła. A także to, że ją kochał. Ale już nigdy się nie
spotkają.
— Jedź
lepiej do Sophie, ona bardziej cię potrzebuje niż ja.
— Odnajdź
lepiej Liv, ona bardziej cię potrzebuje niż ty mnie — odparował.
Po
dziesięciu dniach Sophie zaczęła wracać do zdrowia.
Siedziała
wsparta poduszkami na szpitalnym łóżku, Gustav zajmował miejsce
naprzeciw niej na niewygodnym plastikowym krzesełku. Przyglądała
mu się zauroczona. Większość siniaków zaczynała już blednąć,
po opuchliźnie na twarzy nie było właściwie śladu. Rozpuszczone
włosy opadały łagodną falą na ramiona, złamaną rękę położyła
ostrożnie na podołku. Wzrok zdradzał przytomność umysłu i
jasność myśli, lecz Gustav i tak dostrzegał od czasu do czasu
przejmujący smutek.
— Jak
się czujesz?
— Boli
mnie głowa — powiedziała z bladym uśmiechem. Dla potwierdzenia
słów uniosła zdrową rękę, ale syknęła cicho, ponieważ wciąż
bolały ją żebra przy wykonywaniu niektórych ruchów. Westchnęła
i zmieniła temat: — Co z Tomem?
— Sophie...
Gustav
stęknął tylko. Zachowanie Sophie wzbudzało u niego konsternację,
ponieważ od chwili, gdy dowiedziała się o utracie dziecka,
rozpłakała się tylko raz i unikała tego tematu jak ognia. Albo
udawała, że nie rozumie jego delikatnych aluzji, albo zaczynała
zupełnie inny temat. Rozumiał, że nie mógł jej pomóc w
pogodzeniu się ze stratą – bo jak mógłby to zrobić? – ale
czuł się zupełnie bezsilny i te uniki wzbudzały w nim coraz
większy niepokój. Co będzie, jeśli Sophie zupełnie się załamie?
— No
już, powiedz mi. Rozmawiałeś z nim? — ponagliła, gdy długo nie
odpowiadał.
— Oczywiście
— dał za wygraną i zgodził się na kontynuowanie tematu o Tomie.
Rozmowa z nim na temat Liv była równie bezcelowa, co próba
namówienia Sophie na rozmowę o jej stanie psychicznym. — Jest
uparty jak osioł. Ciągle myśli o tej Liv, ale nie ma zamiaru jej
odszukać. Wmawia sobie, że szybko o niej zapomni...
— Nie
zapomni — wtrąciła lakonicznie Sophie. Tym razem westchnął
Gustav, ponieważ sam to odkrył. Tom zapewne również, mimo to
udawał, że już o niej zapomina. Dlaczego
oni unikają tych tematów? Gustav
żachnął się w myślach; nie miał pojęcia, jak mógł im pomóc,
a wiedział, że musi to zrobić. —
Jest zraniony i boi się zaryzykować. Stracił ją i nie chce
przechodzić tego po raz drugi. Nie wierzy, że mogłoby mu się udać
tak jak tobie.
— Tak
jak mnie? — podchwycił i uniósł do góry brew.
Sophie
zachichotała i popatrzyła na niego skrzącymi się oczami. Nie mógł
się powstrzymać, więc nachylił się nad nią i pocałował w
rozchylone usta. Objęła go delikatnie, więc naparł na nią
mocniej, dopóki nie usłyszał chrząknięcia. Za sobą. Sophie
spoglądała na kogoś za nim, więc odsunął się od niej i
odwrócił.
O
kurwa.
Marina.
Zaniemówił
i wytrzeszczył na nią oczy. Obdarzyła go krótkim spojrzeniem, a
później przesunęła wzrok na Sophie. Marina zaciskała mocno palce
na pasku skórzanej torby, a Gustav od razu pojął, że jest
zestresowana. Granatowy płaszcz miała rozpięty, spod niego
wystawała czarna koszula, a szalik w tym samym kolorze miała
niedbale zawinięty wokół szyi. Milczała, a jej twarz wydawała
się nieprzenikniona, chociaż po mocno zaciśniętych szczękach
Gustav poznał, że Marina powstrzymuje płacz.
Odwrócił
w końcu wzrok, ponieważ nie mógł tego dłużej znieść; przecież
to przez niego ta kobieta tak cierpiała. Od dnia, w którym Sophie
trafiła do szpitala, w ogóle z nią nie rozmawiał i prawie
zapomniał, że nadal był w związku z Mariną. Sophie stanowiła
dla niego priorytet, więc tym bardziej poczuł wstyd, że w ciągu
tego czasu nadal nie zebrał się na odwagę, by ostatecznie pomówić
z Mariną. Niedawno zaczął podejrzewać, że Marina wszystkiego się
domyśliła, lecz odkładał tę rozmowę, aż...
No
właśnie.
— Zostawisz
nas same?
Otworzył
oczy jeszcze szerzej i w dodatku rozchylił usta, co nadało naprawdę
niemądry wyraz jego twarzy. Przesuwał wzrokiem od jednej do
drugiej, szukając jakiejś odpowiedzi. Czy to na pewno był dobry
pomysł?
— Idź
stąd — odezwała się w końcu Sophie.
Wyszedł
posłusznie, zamknął za sobą drzwi i opierał się pokusie, by od
razu stanąć przy szklanej ścianie i patrzeć, co dzieje się w
środku. Pokręcił głową, zdecydował się na spacer po szpitalnym
korytarzu. Włożył ręce do kieszeni spodni, wrócił myślami do
poprzednich rozważań.
Georg
zapadł się pod ziemię. Był poszukiwany przez policję w związku
z pobiciem Sophie, lecz na razie był nieuchwytny. Nikt go nie
widział, nie kontaktował się ani ze znajomymi, ani z rodziną.
Gustav nie mógł doczekać się chwili, aż w końcu wpadnie w ręce
policji i zostanie skazany za to wszystko, co zrobił, chociaż tak w
głębi duszy chciał spotkać go osobiście i wymierzyć mu własną
karę. Bardziej mu się to należało niż pobyt w więzieniu.
Zniszczył wszystko!
Gustav nie potrafił nawet zacząć wyliczania tego, za co chciałby
go ukarać. Przede wszystkim za znęcanie się nad Sophie; za
pozbawienie życia ich nienarodzonego dziecka, za odebranie jej wiary
i pewności, za każde poniżenie, każde uderzenie, każde słowo,
które sprawiło, że Sophie nie starała się walczyć o poprawę
swojego losu. Za to, że zaszczepił w niej strach. Za wszystkie
kłamstwa, którymi raczył wszystkich, by zniechęcić ich do Toma,
by się od niego odsunęli i uznali go za kłamcę. Za to, że
zaprzepaścił wszystko, co razem zbudowali.
Za
to, że przez dłuższy czas nim manipulował. Do własnej słabości
najtrudniej się przyznać – Gustav długo nie potrafił wyrazić
tego głośno, prawda jednak była niezaprzeczalna. Georg wyczuł
jego słaby charakter i wykorzystywał to do własnych celów. Przed
oczami stawały mu kolejne sceny, w których powinien był wykazać
się umiejętnością logicznego myślenia, a przyjmował to, co
mówił Georg... Zacisnął mocno pięści, uderzył nimi w ramiona i
pokręcił głową. Rozpamiętywanie przeszłości w niczym mu nie
pomoże – musiał skupić się wreszcie na nadchodzącej
przyszłości, którą chciał spędzić z Sophie.
Dwa
dni temu zabrał nieco rzeczy ze swojego mieszkania i przeniósł się
do tego, które wynajmowała jego kuzynka; akurat wyjechała z
narzeczonym na zaległy urlop w góry albo za granicę – Gustava w
ogóle to nie obchodziło, gdy mu opowiadała, gdzie zabierze ją
Kris. Nie miała nic przeciwko, by trochę pomieszkał w jej
mieszkaniu, a właściwie nawet ta prośba ją ucieszyła, ponieważ
szukała kogoś, kto pod jej nieobecność zająłby się jej dwoma
kotami. Wieczory spędzane w towarzystwie tych wrednych zwierząt
przyprawiały Gustava o mdłości, lecz nie narzekał, ponieważ w
gazetach pojawiały się już doniesienia na temat pobicia Sophie i
poszukiwania Georga przez policję, więc lada chwila dziennikarze
zaczną spędzać każdą wolną chwilę pod jego mieszkaniem, by
uzyskać jakikolwiek komentarz od członka zespołu. Nie miał na to
najmniejszej ochoty, a poza tym wreszcie zrozumiał, co miał na
myśli Tom, gdy zdradził, że planuje odejście z zespołu – Tokio
Hotel nie miało większego znaczenia i dla niego, gdy chodziło o
zdrowie Sophie.
Nie
chciała z nim rozmawiać na temat straconego dziecka i stwarzała
pozory, jakby nic się nie stało. Tylko raz, podczas rozmowy z
lekarzem, rozpłakała się i nie mogła się uspokoić. Zanosiła
się płaczem tak długo, aż zaaplikowano jej dawkę leku
uspokajającego; później spała, a gdy obudziła się, zaczęła
unikać tematu. Nie potrafił jej pomóc ani w żaden sposób
pocieszyć, bał się jednak, że to milczenie w końcu odbije się
na jej wątłym zdrowiu. Jak długo mogła udawać, że wszystko jest
w porządku?
Wracał
właśnie, kiedy Marina wyszła z sali. Stanął jak wryty i przez
kilka chwil mierzyli się bez słowa spojrzeniem.
— Słuchaj,
ja...
— Nic
nie mów — weszła mu w słowo, zanim zdążył dokończyć swoją
myśl. Mógł ją tylko stale przepraszać i powtarzać słowa, które
dla niej nie miały już żadnego znaczenia. Oszukał ją i zranił,
nie było takich słów, którymi mógłby się usprawiedliwić.
Marina miała schrypnięty głos i mokre policzki. — Długo
rozmawiałyśmy, wyjaśniłyśmy sobie wszystko. Ale to już koniec.
Nigdy więcej się nie spotkamy. Nie chcę też więcej widzieć
ciebie.
— Wybacz
mi...
Położyła
mu dłoń na piersi, a potem zwinęła ją w pięść. Patrzyła na
niego, a oczy napełniały jej się łzami.
— Domyślałam
się — szepnęła drżącym głosem. — Właściwie od
dawna byłam przekonana, ze ją kochasz. Widziałam miłość w
twoich oczach, ale nie potrafiłam odejść, bo cały czas miałam
nadzieję, że kiedyś popatrzysz tak na mnie.
— Przepraszam...
— Zraniłeś
mnie i złamałeś mi serce — powiedziała, uderzając go w pierś.
Cofnął się, ale nie bronił, ponieważ wiedział, że zasłużył
na wiele gorszy los. Oceniał zachowanie Georga, lecz powinien zacząć
najpierw od siebie. Fakt, że nigdy nie uderzyłby kobiety, wcale nie
działał na jego korzyść. Potraktował Marinę jak ostatni dupek.
— Nienawidzę cię za to. Nie potrafiłeś ode mnie odejść. Na
co, do cholery, czekałeś?! Dopóki Sophie nie odejdzie od twojego
kumpla? Byłam dla ciebie tylko kołem ratunkowym? — krzyczała,
cały czas go popychając do tyłu. — Jak mogłeś to zrobić!
Boże, myślałam, że jesteś ideałem!
A ty jesteś zwykłym gnojem! Kochałam cię, Gustav! Kurwa mać, ja
cię ciągle kocham!
Popchnęła
go ostatni raz i odsunęła się. Zanosiła się rozpaczliwym
szlochem, zakryła twarz dłońmi i drżała. Gustav wyciągnął
rękę, dotknął jej ramienia, lecz odskoczyła jak poparzona i
obdarzyła go wściekłym spojrzeniem.
— Nigdy
więcej
tego nie rób.
Odeszła,
zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. W połowie drogi spotkała się
z Tomem, któremu wpadła w ramiona. Gustav obserwował z daleka, jak
tamten ją obejmuje i zadaje jakieś pytania. Rzucił mu krótkie
spojrzenie i gestem pokazał, że zajmie się Mariną i później
wróci. Gustav odprowadzał ich wzrokiem, kiedy razem zmierzali do
końca korytarza, a płacz Mariny towarzyszył mu jeszcze długo.
Bill
wysiadł z samochodu i rzucił ostatnie spojrzenie na okładkę
gazety, która leżała na miejscu pasażera. Na połyskującym
papierze wydrukowano zdjęcie Georga, a obok dwa pytania: Co
się stało z basistą Tokio Hotel? Co się stanie z zespołem?
Nie
chciał akurat myśleć o tym, co się stanie z jego ukochanym
zespołem. O mało nie zemdlał, gdy w sklepie zerknął na prasę i
zobaczył zdjęcie Georga. Kiedy czekał w kolejce ściskając gazetę
w dłoni, zauważył, że nieznacznie zaczęła drżeć, a zimny pot
popłynął mu między łopatkami i serce zaczęło się tłuc jak
szalone w piersi. Miał wrażenie, że na policzki wystąpił
olbrzymi rumieniec, i chciał krzyknąć na młodą kasjerkę, by się
pośpieszyła, gdy nieśpiesznie wydawała mu resztę. Po co poszedł
do sklepu? Szczerze nie pamiętał; nic nie miało już znaczenia po
ujrzeniu okładki.
Wrócił
wtedy do samochodu i nie zwracając na nic uwagi, zasiadł za
kierownicą i kartkując zdenerwowany strony, odkrył w końcu tę,
która interesowała go najbardziej. Szybko przeczytał obszerny
artykuł pełen spekulacji, podejrzeń, domysłów i doszedł do
wniosku, że nic z tego nie zrozumiał. Wziął kilka głębszych
oddechów, wytarł o spodnie spocone dłonie, oparł się wygodniej w
fotelu i przymknął oczy. Tkwił w tej pozycji, dopóki zupełnie
się nie uspokoił. Później przeczytał artykuł ponownie i
dokładnie obejrzał zdjęcia.
Z
tekstu jasno wynikało, że Georg pobił swoją kobietę tak
dotkliwie, że w ciężkim stanie znalazła się w szpitalu, a on sam
był poszukiwany przez policję. Ile razy Bill by tego nie czytał,
treść była taka sama – Georg
był poszukiwany.
To, przed czym ostrzegał go brat, w końcu się ziściło. Nie mógł
w to uwierzyć, ponieważ nie tak dawno temu widział Georga z Sophie
na gali i nie zauważył niczego, co powinno wzbudzić niepokój.
Sophie była milcząca jak zwykle, Georg wściekły –
co było zrozumiałe –
na Toma...
Zastanowił
się przez chwilę, czy Tom już o tym wiedział, ale nie zdziwiłby
się, gdyby to właśnie Tom odnalazł Sophie i stał się ponownie
bohaterem. Na samą myśl o przypisywanych mu –
niesłusznie oczywiście – zasługach Billowi zrobiło się
niedobrze. Do szału doprowadzała go myśl, że Tom przewidział to
wydarzenie i ostrzegał go przed tym, a on nie zareagował. Skąd
mógł wiedzieć, że było z Georgiem aż tak źle? Myślał, że
Tom po prostu wyolbrzymia, ponieważ samotność i zazdrość
sprawiły, że chciał zburzyć szczęście swojego przyjaciela. A
Tom miał rację...
Nie
mógł za to zrozumieć, dlaczego Tom do niego nie zadzwonił i nie
powiedział mu o całej sytuacji. Przecież jest jego bratem! Tworzą
razem zespół! Powinien wiedzieć o takich przypadkach, a nie
dowiadywać się o tym z gazet jak jakiś fan... Przełknął głośno
ślinę, gdy jego myśli zboczyły z toru.
Co
z Tokio Hotel?
Zespół
był dla niego najważniejszy, ponieważ poświęcił mu wszystko, co
tylko mógł, a poza tym dostał wszystko, czego chciał –
sławę, uznanie, pieniądze, wpływy i dobre życie. Nie mógł –
i nie miał zamiaru –
zrezygnować z tego ot tak. Nie pozwoli nikomu, by zniszczył mu
karierę! Nie wiedział tylko, jak rozwiązać problem z Georgiem...
Doszedł do wniosku, ze na razie nie był to ani czas, ani miejsce na
prowadzenie podobnych rozmyślań. Musiał się zastanowić, co
powinien zrobić, więc nie mógł podejmować tak ważnych decyzji
podczas powrotu do domu. Praca i wszystkie nieprzyjemności z nią
związane powinny zostać poza drzwiami.
Wszedł
do mieszkania i zdziwił się, gdy zastał otwarte drzwi – Sandra
miała zwyczaj zawsze zamykać drzwi, nawet kiedy Bill wychodził na
dosłownie pięć minut do sklepu. Poczuł się nieco nieswojo, a
wyobraźnia zaczęła podsuwać mu różne rozwiązania –
może ktoś ją napadł? Z przerażeniem odkrył, że nie miał
pojęcia, jaki powinien wybrać numer na pogotowie. Czy 112
wystarczy? Co zrobi, jeśli...
Zastygł
w połowie kroku, gdy po przekroczeniu progu, usłyszał stłumione
głosy. Wytężył słuch, ponieważ wydawało mu się, że Sandra
nie rozmawiała ze Scarlett, której obecności się spodziewał.
Może zaprosiła inną koleżankę? Lub – co już podobało mu się
zdecydowanie mniej, ale nie chciał być przesadnie zazdrosny –
jakiegoś kolegę?
Wzruszył
ramionami i wszedł do środka, zamknął drzwi za sobą, ściągnął
kurtkę i odwiesił ją na wieszaku. Ziewnął potężnie –
mimo wszystko był zmęczony, ponieważ cały dzień spędził na
próbach do kolejnego pokazu modowego – i zamarzył o ciepłej
kąpieli. Najpierw tylko pouśmiecha się do koleżanki –
czy kolegi – Sandry, rzuci kilka zdawkowych uwag, zada parę
uprzejmych pytań i wyrazi sugestię, że jest zmęczony, więc
może... tak właśnie. Gość Sandry przeprosi za zakłócanie
spokoju, pożegna się i wyjdzie, a oni znów zostaną tylko we
dwoje... chętnie poszedłby pod prysznic z Sandrą –
chyba należy mu się nieco przyjemności?
Gdy
zajrzał do kuchni, zapomniał, o jakich przyjemnościach właśnie
myślał. Nagle przestały mieć znaczenie, a skórzana aktówka
głośno uderzyła o płytki. Bill nie mógł oderwać wzroku od
tego, co widział, zamykał i otwierał oczy, serce zaczęło mu się
tłuc w piersi tak mocno, że bał się, że zaraz rozerwie mięśnie
oraz skórę i wyskoczy. Oblał go zimny pot, ręce zaczęły drżeć,
a z piersi wyrwał mu się głośny jęk.
Nie,
to zdecydowanie nie była Scarlett ani inna koleżanka Sandry. Nie
był pewien, czy to był chociaż kolega – ale jedyne czego był
pewien to tego, że Tom miał rację. Jaki on był ślepy! Dlaczego
nie słuchał innych, którzy już wcześniej mu to sygnalizowali?
Dlaczego... Poczuł napływające mdłości, kiedy patrzył na nagą
Sandrę pochylającą się nad kuchennym stołem – zrobiło mu się
prawie słabo, gdy przypomniał sobie, że rano jadł w tym miejscu
śniadanie. Może nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie to, że
za Sandrą stał również nagi mężczyzna i był w trakcie stosunku
z nią. Nigdy wcześniej go nie widział; wydawało mu się, że są
w podobnym wieku, włosy miał ciemne i gęste, twarz pokrytą
kilkudniowym zarostem, barki potężne i muskularne. Zerknął na
niego przelotnie, uśmiechnął się krzywo i szarpnął Sandrą, aż
ta nachyliła się jeszcze bardziej.
— Chcesz
dołączyć, koleś? — zapytał schrypniętym głosem. Billowi
przemknęło na myśl, że chce tylko kogoś zabić – najpierw ją
czy jego? Milczał będąc w zbyt wielkim szoku. Czy to naprawdę się
działo...? — Ostra laska. Najpierw szybki numerek na korytarzu,
potem wziąłem ją w sypialni, a teraz tutaj...
Bill
mimo wszystko tworzył szeroko oczy z niedowierzania. Czy ten typ był
w jego
łóżku? Chrząknął kilkakrotnie, ale nie mógł wydobyć z siebie
głosu. Patrzył jedynie na Sandrę; uśmiechała się sennie, wzrok
miała zamglony, a Bill odniósł wrażenie, że chyba nie do końca
rozumiała, co się właśnie działo. Ze wstydem przyłapał się na
tym, że wpatruje się, jak falują jej piersi.
— Ty
zdziro!
— Oj,
zaraz zdzira — jęknął mężczyzna, zaciskając mocno dłonie na
piersiach Sandry. Bill w końcu odwrócił wzrok, ponieważ nie mógł
już znieść tego widoku. Sandra obejmowała nieporadnie szyję
mężczyzny i wydawała z siebie pomruki przyjemności. — Po prostu
lubi się zabawić.
— Gdy
wrócę rano, ma cię tu nie być, ty kurwo — wycedził, gdy oboje
zbliżali się do szczytowania. Głos mu się załamał na ostatnich
słowach, więc nie czekał do końca, tylko od razu uciekł.
Zanim
wybiegł z mieszkania, zdążył jeszcze chwycić kurtkę i dopiero
na schodach upewnił się, czy na pewno w kieszeni ma ciągle
kluczyki do samochodu, portfel i telefon. Nie zdecydował się na
windę, ponieważ zanim przyjechałaby na jego piętro, on z
pewnością wyłamałby już drzwi albo przynajmniej dostał szału.
Zbiegał
po schodach, wydając z siebie okrzyki zdumienia. Jak ona tak mogła?!
Przecież dał jej wszystko!
Czego było jej mało? Co z nią, do kurwy nędzy, było nie tak?!
Czy nie zastanowiła się, w jakiej postawiła go sytuacji? Był
gwiazdą muzyki, osobą publiczną, jego partnerka nie mogła ot tak
go zdradzać jak dziwka! Co ludzie powiedzą? Jak on to wszystko
wytłumaczy mediom... przecież każdy się dowie, że Bill Kaulitz
był wielokrotnie zdradzany przez swoją kobietę! Ile to trwało?
Tak długo, jak mówił Tom? Tak długo, jak wspomniał Mike? A może
jeszcze dłużej... dlaczego to przeoczył?
Dlaczego
po raz kolejny to właśnie Tom okazał się tym lepszym bratem?
Najpierw chciał ratować Sophie i próbował poruszyć niebo i
ziemię, by ktoś mu w tym pomógł. Bill nie chciał w to wierzyć –
ani tym bardziej się mieszać w nieswoje sprawy – więc zostawił
go samego sobie, co Toma rozsierdziło jak jeszcze nigdy. Już wtedy
powiedział mu, że Sandra go zdradza, że powinien być ostrożny.
Uznał to za bajdurzenie samotnika, który nie mógł ani pozbyć się
łatki wiecznego podrywacza, ani zaufać komuś na tyle, by wreszcie
być w związku. Czy w tym tkwił jego problem? Zdobyć zaufanie Toma
było niezwykle trudno – wystarczył jeden nieostrożny ruch, by
zaprzepaścić wszystko; z całego zespołu to on był
najostrożniejszy, najbardziej racjonalny i – wbrew pozorom –
trudniej nawiązywał bliższe relacje. Co z tą cholerną Liv?
Zdobyła go czy nie? Rozstali się czy tylko pokłócili? Próbował
się czegoś dowiedzieć, lecz Tom nie odbierał od niego telefonów,
David nie miał bladego pojęcia – i był równie wściekły, co
zdezorientowany – a Gustav od kiedy nawiązał współpracę z
Tomem, również unikał rozmów.
Dziewczyna
Toma na ten moment nie miała większego znaczenia, ponieważ Sandra
stanowiła zupełnie inny problem. Nie chciał myśleć o tym, co
zobaczył w kuchni, obraz jednak wrył mu się w pamięć tak bardzo,
że za nic nie mógł tego wyrzucić. Przełknął ślinę i
chrząknął głośno, starając się zneutralizować uczucie
mdłości. Wybiegł z klatki schodowej i cudowne, mroźne powietrze
nieco go orzeźwiło. Wziął kilka głębokich oddechów, zasunął
zamek kurtki i ruszył przed siebie.
Cały
czas słyszał słowa Toma, jakby ten stał tuż obok niego.
Rozejrzał się przestraszony, ale wokół nikogo nie było;
delikatnie jedynie prószył śnieg, płatki wirowały, a Bill miał
wrażenie, że nawet one uśmiechają się ironicznie do niego.
Dlaczego Tom musiał znowu mieć rację? Bill tak bardzo chciał,
żeby się mylił i wszystko to, co mówił, było bzdurą wyssaną z
palca. Nie mógł znieść, że po raz kolejny miał rację!
Zacisnął
ręce na głowie i jęknął głośno, nie przerywając marszu. Co on
teraz powinien zrobić? Rozstać się z Sandrą – to oczywiste. Nie
mógł pozwolić sobie na takie traktowanie, a poza tym nie chciał
już jej więcej widzieć. Po tym wszystkim... dlaczego on właściwie
nie zabił tego faceta? Uprawiał seks z jego
kobietą
w jego
mieszkaniu
i prawdopodobnie w jego
łóżku.
Musiał dopilnować, by te informacje nigdy nie ujrzały światła
dziennego, przecież jego kariera byłaby zrujnowana, gdyby ktoś
dowiedział się, że jego kobieta była prostytutką! Wzdrygnął
się na samą myśl o tym.
Stanął
na środku chodnika, westchnął i niespodziewanie się rozpłakał.
Ukrył twarz w dłoniach, szlochając bezgłośnie. Dlaczego mu się
to przytrafiło? Kochał tę kobietę, był z nią szczęśliwy,
myślał, że ten związek ma przed sobą długą przyszłość...
jak mogła go tak oszukać? Dlaczego złamała mu serce?
I
dlaczego to tak bardzo boli?
Drgnął
przerażony, gdy w pobliżu usłyszał pisk opon i dźwięk klaksonu,
które w panującej ciszy zabrzmiały jak wystrzał z armaty.
Podskoczył i rozejrzał się; kilkanaście metrów za nim zatrzymał
się stary ford escort w bliżej nieokreślonym kolorze. Kierowca
wysiadł prędko z samochodu, nawet nie zamykając drzwi, i podbiegł
do czegoś, co leżało na chodniku. Bill z daleka widział, że
mężczyzna był przerażony. Krzyczał coś niezrozumiałego, machał
rękami.
Targany
dziwnymi przeczuciami, ruszył ospale w kierunku samochodu. Nie
wiedział jeszcze, co się stało, ale mocno bijące serce i
niezrozumiałe dreszcze podpowiadały, że coś strasznego. Mężczyzna
spojrzał na niego, twarz zamarła w wyrazie niedowierzania, a w
oczach ujrzał niemą prośbę o ratunek. Zawołał:
— Dzwoń
po karetkę! Chryste Panie, nic nie mogłem zrobić! Pojawiła się
znikąd...
Ale
Bill już go nie słuchał i nie wiedział, skąd dokładnie wybiegła
Sandra. Gdy to ją rozpoznał leżącą na chodniku, opadł na kolana
i zawył wysokim głosem przepełnionym bólem. Niewidzącym wzrokiem
wpatrywała się w niebo, z którego stale padał śnieg. Bill
dotknął dłońmi jej ciepłych jeszcze policzków, pogładził po
włosach; zapłakał, gdy zauważył krew na dłoni.
Zdradziła
go, oszukała – prawda. Prawdą również było to, że ją kochał.
— Sandra!
Tytuł: J. Andruchowycz Moja Europa
Mimo tego, że mam okazję poznawać niektóre fragmenty wcześniej, to i tak wzbudzają we mnie ogromne emocje. Przy scenie z Mariną (tą, którą tak uwielbiam) się poryczałam. I zupełnie zapomniała już, że chcialaś uśmiercić tą ladacznicę, więc nieźle mnie zaskoczyłaś! Mimo że czytając o tym, jak bez ceregieli zdradza Billa na jego oczach, aż się we mnie gotowało; później było mi go żal, bo w końcu to nie jego wina, że tak źle ulokował swoje uczucia...
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszy ciąg <3 Budziak! :*
*zaomniałam *buziak, niech żyje mój słownik :D
UsuńDobrze, że nie "budzik" :)) chociaż dzisiaj dobrze by mi zrobił.
UsuńOjej, zabrzmi to dziwne, ale - cieszę się, że się popłakałaś ^^ Marina chyba jest najbardziej pokrzywdzoną osobą w tej historii, bo mimo że Liv ma tyle problemów, że mogłaby pewnie obdzielić pół miasta, Tom podobnie, to jednak Mariny mi najbardziej żal.
Ściskam :*
Mam taką satysfakcję że ta sucz nie żyje że nawet sobie z tego sprawy nie zdajesz. i w sumie to nawet dobrze tak Billowi. ma nauczkę, że bratu zawsze trzeba wierzyć.
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że wypadek Sandry sprawi Wam taką radość ;)) w każdym razie stało się, Bill niestety potrzebował równie silnego bodźca co Sophie, by wreszcie przejrzeć na oczy.
UsuńCieszę się, że jesteś. Pozdrawiam :)
Nie pamiętam nawet, kiedy przeczytałam ten odcinek. Znów cały czas przekładam wszystko na ostatnią chwilę i nie ogarniam niczego.
OdpowiedzUsuńRozjebałaś mnie tą sceną seksu Sandry z obcym gościem. Nawet nie chcę myśleć, jak Bill musiał się czuć. On i jego dziewczyna są doszczętnie zepsuci i pojebani. Ta relacja jest dziwnie toksyczna - szczególnie dla wokalisty. Nie wiem, co z tego wyniknie, choć przypuszczam, że ten wypadek i wcześniejsze wydarzenie może być dla nich iskierką zapalną.
Może przeskocz 29 odcinek i przejdź od razu do 30? Chciałabym spotkania Liv i Toma. Jestem ciekawa, czy skoczą sobie do gardła ^^
Mam nadzieję, że następny rozdział jest w przygotowaniu. Ściskam mocno :)
Zacznę od końca: w 29 mam coś w stylu spotkania Toma z Liv. Nie do końca realnego, ale już namiastka, a w 30 faktycznie się spotkają, chociaż na razie nie przewiduję skakania sobie do gardeł :)
UsuńTu masz rację, Bill wreszcie przejrzy na oczy - choć niestety zrobi to trochę za późno.
29 się pisze :)
Ściskam <3
Nie ma to jak pisać z Tobą na 3 fronty ^^
UsuńJak to nie będzie skakania do gardeł? Co będzie w zamian?
Całuję <3 (bez lesbijskich myśli, jak mi to wmawiają)
Hm, zależy, co rozumiesz przez skakanie do gardeł... ;) chociaż myślę jednak, że oboje są zbyt zmęczeni obecną sytuacją, żeby jeszcze znów się kłócić i rzucać się oskarżeniami. Ale spokojnie, już mam ciekawy koniec tego rozdziału ^^
Usuń<3 (Kto Cię tam wie... hyhy, szpok, jestem normalna :D)
Wreszcie i ja będę na bieżąco z kolejnymi rozdziałami! W końcu udało mi się nadrobić wszystkie 28 i zadaję sobie tylko jedno pytanie: dlaczego nie było mnie tu wcześniej? To naprawdę jedno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam! Ale od początku.
OdpowiedzUsuń28 skończyłam czytać już wczoraj, ale kompletnie nie wiedziałam co napisać. Totalnie mnie rozsypałaś. Wywołałaś we mnie tyle emocji, że naprawdę nie mogłam zasnąć. I wcale nie koloryzuję! Musiałam na spokojnie poukładać sobie wszystko w głowie, choć nadal nie potrafię ubrać w słowa tego, co chciałabym Ci powiedzieć.
Poruszasz tutaj wiele wątków, ale każdy z nich jest ze sobą tak doskonale spójny. Aż Ci zazdroszczę! Jeden temat jest mi szczególnie bliski, może właśnie dlatego tak się rozsypałam czytając Twoją historię. Kilka rozdziałów musiałam czytać częściami, bo nie byłam w stanie przebrnąć przez nie w całości. I to bynajmniej nie ze względu na ich słabe wykonanie. Wręcz przeciwnie! Każde zdanie wywoływało we mnie tyle emocji i wzruszenia, że nie byłam w stanie przyjąć tego jeszcze więcej. Doskonale ujęte, idealnie opisane, jakbyś sama przeżyła to na własnej skórze. Każde słowo jest tu perfekcyjnie dobrane. Widać, że każde zdanie jest przez Ciebie znakomicie przemyślane. A może to po prostu Twój talent daje Ci taką lekkość pisania i twórczą intuicję? Podziwiam.
Szczerze powiem, że jestem ogromnie ciekawa jak potoczą się dalsze losy Twoich bohaterów. Jak Marina poradzi sobie z sytuacją, w której się znalazła? Czy nadal będzie obecna w życiu chłopaków, czy usunie się w cień? Czy Gustav i Sophie będą w stanie stworzyć spokojny i szczęśliwy związek na, jakby nie patrzeć, krzywdzie innych osób? Czy w ogóle Sophie będzie w stanie podnieść się psychicznie po traumie, którą przeszła? I co z Georgiem? Jaka spotka go kara? Czy da się w ogóle złapać? A przede wszystkim czy zaistniała sytuacja czegoś go nauczy? Czy zrozumie swój "błąd" (bo jak katowanie innej osoby można nazwać błędem?) i swoje dotychczasowe zachowanie? Czy w końcu przejrzy na oczy i zmieni swoje postępowanie? A co z Billem? Czy podniesie się po ciosie, który otrzymał? Czy Sandra zginie pod kołami samochodu, czy jedynie ulegnie jakiemuś urazowi? Czy ta lekcja od życia nauczy Billa pokory? Czy zmieni jego zachowanie? Czy wszystkie wydarzenia, mające miejsce w życiu bliźniaków, zbliżą ich na nowo do siebie? Czy jest jeszcze dla nich szansa, by uratować braterską więź i miłość? A co z Tokio Hotel? Czy po tych wszystkich rewolucjach zespół może nadal istnieć? Czy da radę przetrwać? I przede wszystkim: co z Liv i Tomem? Czy dane im będzie spotkać się w najbliższej przyszłości? Czy Tom dowie się prawdy? Czy Liv pozwoli w końcu Tomowi obdarzyć się taką miłością i czułością na jaką zasługuje? A właściwie na jaką oboje zasługują? Bo wierzę, że jeżeli Tom dowiedziałby się prawdy, to nigdy by jej nie opuścił. I na koniec najważniejsze: czy Liv uda się po raz kolejny pokonać chorobę?
Jak widzisz w mojej głowie jest tyle pytań, które wciąż wymagają odpowiedzi. Mam nadzieję, że z czasem uda mi się tę odpowiedź uzyskać. W każdym razie z niecierpliwością czekam na kolejną część i dalszy rozwój wydarzeń! I dziękuję Ci za to, że jesteś. Że tworzysz i piszesz tak cudowne opowiadanie. Jesteś niesamowita!
Ściskam! <3
PS Z tego wszystkiego zapomniałam jeszcze dodać, że mam nadzieję, że w końcu wyjaśnisz rodzinną sytuację Liv. Jak doszło do wypadku jej rodziców, dlaczego się o to obwinia i dlaczego straciła kontakt z bratem? To też mnie szalenie ciekawi!
UsuńTeraz to już chyba wszystko ;) ściskam ponownie! <3
Ojej! Witaj, witaj :) cieszę się, że jesteś!
UsuńNawet nie wiesz, jaką mi radość sprawiłaś tym komentarzem! A jaki dłuugi! Rety, czytałam go całą drogę do domu w tramwaju, ale było mi bardzo miło. Dziękuję Ci pięknie - za słowa, za te urocze komplementy i za obecność! Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę :))
Racja, mnóstwo pytań, ale to dobrze - będę tutaj zaglądać, w razie gdybym coś sama przeoczyła :)) ale mam nadzieję, że uda mi się odpowiedzieć na każde z nich, ale w swoim czasie. Ale na dwa mogę odpowiedzieć już: prawdopodobnie Marina, niestety, więcej się nie pojawi w BD. A Liv i Tom spotkają się już niedługo, bo w 30. rozdziale :)
Dziękuję raz jeszcze! Ściskam :*