29. Im ciemniejsza noc, tym ciemniejszy dzień



Próbuję się obudzić. Zamykam oczy i kręcę głową, ale wciąż jestem w tym samym miejscu.
Czuję, jak ogarnia mnie panika, i to jest ten moment, kiedy na usta ciśnie mi się pytanie: „Dlaczego?”. Mam już, kurwa, dość. Dlaczego znowu muszę przeżywać ten dzień? Wolałbym trafić do jakiegokolwiek miejsca na ziemi.
Tylko nie do twojego mieszkania.
Tym razem już wiem, co nastąpi. I ty także to wiesz, ale teraz nie masz tej przewagi, którą miałaś tamtego dnia. Miałem nadzieję, że między nami wszystko się ułoży, a ty – wręcz przeciwnie. Chciałaś odejść i dopięłaś swego. Wymusiłaś na mnie obietnicę, za którą ciągle się nienawidzę. Ale nie wiem, czy ciebie też nienawidzę.
Boże, jak mógłbym cię nienawidzić...
Chciałaś, żebym pozwolił ci odejść. Z miłości; wykorzystałaś moją miłość, by odejść. Zanim zdążyłem się zorientować, co planujesz, było już za późno. Łudziłem się jeszcze, że nie chcesz mnie widzieć przez parę dni, a potem znów będziemy razem i będę miał szansę, by to naprawić... cholera! Przecież chciałaś odejść – odejdź wreszcie! Dlaczego wciąż wracasz? Daj mi spokój!
Daj mi żyć.
Odejdź, Liv.
Nie wiem, co powiedziałaś; jakie to ma znaczenie? Wyczuwam, że zbliża się koniec mojej wizyty u ciebie. Widzę to po tobie. Drżysz, unikasz mojego wzroku i przygryzasz nerwowo wargę. Próbujesz udawać silną, ale tym razem widzę to wszystko: boisz się. Dlaczego nie zauważyłem tego wcześniej? Podejrzewałem tylko, że coś się stało... ale teraz jestem pewien: jesteś przerażona. Tak bardzo bałaś się złamać mi serce? Śmiało... należy do ciebie. Oddałem ci je, możesz zrobić z nim, co zechcesz – nawet odrzucić.
Nie mogę tego dłużej znieść.
Uchwyciłem tylko błysk zaskoczenia w twoich oczach, zanim zamknąłem cię w swoich ramionach. Prawie westchnąłem z ulgi, gdy wreszcie zasmakowałem twoich ust – teraz, gdy odtwarzam tamte ruchy, czuję to samo. Tym razem jednak moja tęsknota jest o wiele silniejsza i powodowana naszym rozstaniem. W dodatku to tylko sen. Szaleję za tobą tak bardzo, że we śnie wracam do tej chwili. Chcę znów czuć smak twoich ust i nie przeszkadza mi, że masz skrzyżowane ręce, które wbijają mi się w brzuch. Wiem, że twój opór w końcu osłabnie; przecież to już się wydarzyło...
Gdy w końcu się rozluźniasz i poddajesz emocjom, nie mogę powstrzymać jęknięcia. Dotyk twoich dłoni pali żywym ogniem, mam wrażenie, że na biodrach zostawiasz mi ogniste ślady. Przesuwasz ręce wyżej, a ja drżę – z bólu, z podekscytowania, z radości, z rozpaczy... każda chwila przybliża po raz kolejny nasze rozstanie. Chociaż wiem, że to sen, łudzę się, że tym razem skończy się to inaczej. Chcę słyszeć, że mnie kochasz, chcę, żebyś ze mną była, chcę czuć twój dotyk. Wiem, że mnie kochasz, nie wierzę w te bzdury, które wtedy powiedziałaś. Dlaczego więc odeszłaś? Wracam do tych chwil i przeżywam to wszystko od nowa, żeby zrozumieć, gdzie popełniłem błąd. Dlaczego to się stało?
Odsuwam się od ciebie i patrzę ci w oczy. Zachwycam się maleńkimi brązowymi plamkami w twoich niebieskich tęczówkach. Mam wrażenie, że nigdy wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. Przyglądam się długim i gęstym rzęsom, kieruję wzrok na prosty nos, pełne usta i blade policzki. Obejmuję dłońmi twoją twarz i patrzę, ucząc się na pamięć ciebie. Mam wrażenie, że widzę cię po raz pierwszy w życiu, ale prawda jest inna – tęsknota zaczyna mącić mi w głowie. Gładzę palcami twoje policzki, ale smutek w oczach przykuwa moje spojrzenie. Patrzysz inaczej niż zwykle – od kiedy cię poznałem, towarzyszył ci smutek. Nadal nie rozumiem, gdzie miał swoje źródło, lecz postanowiłem być cierpliwy i poczekać. Teraz patrzysz na mnie tak, jak na ciebie – uczysz się mnie. Jesteś zrozpaczona, przesuwasz nerwowo spojrzeniem po mojej twarzy. Już wiesz, że zaraz się rozstaniemy i już więcej mnie nie zobaczysz. Chcesz to wszystko zapamiętać, tak samo jak ja, tyle że ja pojąłem to dopiero teraz. Ty masz nade mną przewagę.
Staję się tylko twoim wspomnieniem.
Całuję cię mocno i pewnie. Jestem wściekły i zraniony, dlatego popycham cię na ścianę i chcę, żebyś cierpiała. Żebyś czuła mój ból i wiedziała, jaki jestem zrozpaczony. Nie potrafię znieść twojego spojrzenia, nie mogę pozwolić ci odejść. Chcę zrobić ci krzywdę, sprawić, byś płakała. Gdy jęknęłaś z bólem wprost w moje usta, robi mi się wstyd, że tak bardzo chciałem cię zranić. Uświadamiam sobie, że nigdy nie potrafiłbym umyślnie zadać ci bólu. Wsuwam ręce pod twoje plecy, dotykam ich z czułością, jakbym chciał cię przeprosić za moją agresję. Brakuje mi tchu, kiedy zarzucasz mi ręce na kark i zamykasz w zaskakująco mocnym uścisku. Przylegamy ściśle do siebie, bicie twojego serca miesza się z biciem mojego; mam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Całujemy się zachłannie, jakby od tego zależało nasze życie. Czuję twoje łzy na policzkach i, mój Boże, prawie serce pęka mi z rozpaczy.
Przedłużam tę chwilę tak długo, jak tylko mogę, ale w końcu musimy znów się rozstać. Jestem roztrzęsiony, stoję na niepewnych nogach, opieram dłonie obok twoich ramion na ścianie, a czołem dotykam twojego. Dyszę ciężko i mam wrażenie – a nawet nadzieję – że zaraz zemdleję. Byłoby to dla mnie wybawieniem, ponieważ nie chce po raz kolejny tego przeżywać. Nie jestem gotowy na to, co zaraz się stanie. Nie chcę tego i nie wiem, jak mogę to zatrzymać. Nie mogę uciec, czuję się jak w pułapce. Chciałbym cię zapomnieć, ale wiem, że to niemożliwe. Chciałbym zniszczyć wszystkie rzeczy, które u mnie zostawiłaś, by wreszcie przestały mnie z tobą łączyć, ale wtedy zniszczyłbym siebie. Nie umiem znieść dni bez ciebie, nie potrafię jednak o tobie zapomnieć. Znów tu wracam, znowu jesteśmy w tym samym momencie i będę wracać tutaj tak długo, aż zupełnie oszaleję. Z miłości.
Jeśli szczerze mnie kochasz, pozwól mi odejść.
Zamykam oczy, nie chcę tego słyszeć po raz kolejny, ale twój głos rozbrzmiewa echem w mojej głowie i mam wrażenie, ze tysiące małych ostrzy rani mnie od środka. Oczywiście, że cię kocham! Dlaczego w ogóle poddałaś to w wątpliwość i chciałaś mnie sprawdzić? Czemu to miało służyć? Nic z tego nie rozumiem.
Nie szukałem cię; nie chciałem żadnej kobiety w moim życiu. Nie wiem, czy byłem szczęśliwy, ale chyba przyzwyczaiłem się do takiego życia, jakie prowadziłem. Potem pojawiłaś się ty, a mnie odbiło i postanowiłem ci, kurwa mać, zaufać. Czego nie zrozumiałaś, gdy mówiłem, że nie możesz mnie zostawić? Obiecywałaś! Dlaczego, do cholery, nie mogłaś dotrzymać słowa?! Mogłaś spieprzać z mojego życia, zanim stałaś się jego ważnym elementem. Myślałaś, że to bez znaczenia? Myślałaś, że miłość Toma Kaulitza to tylko słowa, bo przecież ja tylko wyrywam laski? Co ty sobie myślałaś?! Pomyślałaś w ogóle o mnie? Niech cię szlag, Liv!
Zdarzyliśmy się sobie. Mieliśmy razem istnieć, a jednak gwiazda naszej miłości zgasła, nim na dobre zaczęła świecić. Teraz być może zdarzysz się innemu mężczyźnie, a ja znów będę wracać do tego miejsca, w którym mnie zostawiłaś.
Stoisz tyłem do drzwi, obejmujesz się rękami i drżysz. Chciałbym cię przytulić, ale wiem, że to na nic. Przecież kazałaś mi odejść, a jesteś zupełnie zrozpaczona. Mam wrażenie, że jesteś bledsza niż zwykle, stoisz w lekkim rozkroku, jakbyś nie była pewna, czy nogi utrzymają twój ciężar. Chociaż chciałbym cię nienawidzić za to, co mi zrobiłaś, martwię się o ciebie. Tym razem patrzę na to wszystko inaczej; wiem, jak to się skończyło, niczym mnie nie zaskoczysz jak wtedy. Zastanawiam się tylko, czy wtedy też byłaś taka blada? Dlaczego tego nie zauważyłem? Co ty ukrywasz, Liv...?
W końcu nadchodzi ten moment, kiedy postanawiam wyjść z twojego mieszkania, mając nadzieję, że wychodzę jednocześnie z twojego życia. Bardzo się wtedy pomyliłem, a teraz... wiem, że nie ma dla mnie ratunku.
Nie zostawiaj mnie, Tom — szepczesz, gdy cię mijam.
Obracam się na pięcie i patrzę na ciebie wyczekująco. Naprawdę to powiedziałaś? Serce bije mi jak oszalałe, ponieważ nie rozumiem, czy przesłyszałem się, czy powiedziałaś to naprawdę. Kiedy to powiedziałaś? Tylko w moim śnie czy również tamtego dnia? Co wtedy mruczałaś, Liv? Dlaczego nie zastanowiłem się wtedy, tylko cię zostawiłem? Czy to moja rozpacz i beznadziejna potrzeba nadziei płatają mi figle?
Co powiedziałaś? — pytam tym razem, ale ty nie odpowiadasz; w ogóle nie zwracasz na mnie uwagi.
Zupełnie jakby mnie nie było. Tak jak wtedy, gdy wyszedłem, trzasnąłem drzwiami i zostawiłem cię płaczącą, ponieważ nie chciałem dłużej tego przeżywać. Ani się poniżać; w końcu ze mną zerwałaś. Po co miałem czekać? Zaciskam dłonie na głowie i wyję cienkim głosem; co mam robić?! Trzęsiesz się cała i nie możesz powstrzymać płaczu. Dławisz się łzami, ukrywasz w końcu twarz w dłoniach. Stoję zdezorientowany, ale serce mi pęka na widok twojej rozpaczy. Nie wiem, co jest jej źródłem – nasze rozstanie czy to ja cię czymś zraniłem?
Staram się cię objąć, ale gdy wyciągam ręce, trafiają na pustkę. Macham nimi bezradnie, ale nie mogę cię sięgnąć. Niepokoi mnie to. Zupełnie jakby mnie nie było.
Zostań ze mną, Tom.
Tom poderwał się do pozycji siedzącej, zauważając z zawstydzeniem, że krzyczał przez sen. Przetarł dłońmi mokrą twarz i odkleił koszulkę od mokrego ciała. Odrzucił kołdrę, spuścił nogi na chłodne panele i oparł się na drżących rękach. Serce waliło mu w piersi oszalałym tempem, zbierało mu się na mdłości i kręciło w głowie. Co to wszystko miało znaczyć? Ten sen... co to było?! Dlaczego Liv nie chce dać mu spokoju? Co to miało znaczyć?
Od wielu dni – właściwie od początku – śniła mu się Liv. Trochę już przyzwyczaił się do świadomości, że podczas snu znów się pojawi. Każdy sen kończył się tak samo: mówiła „Zostań” i znikała, a on budził się zdezorientowany we własnym łóżku. Oczywiście, miał wyrzuty sumienia, że doprowadził do tego rozstania, zostawił Liv, gdy ewidentnie go potrzebowała. To była jego wina, przecież wiedział! Dlaczego ona musi go tak długo karać?
A dzisiejszy sen... nigdy nie przeżył czegoś takiego. Wrócił do tego momentu, którego wolałby więcej nie przeżywać. W dodatku musiał przejść przez tę sytuację raz jeszcze, krok po kroku, a czas ciągnął się niemiłosiernie długo. Nie sądził, że coś go jeszcze zaskoczy; przecież Liv postanowiła się rozstać. Co mogło go zdziwić? Wydawało się, że nic. Ale te jej ostatnie słowa... czy to wydarzyło się naprawdę, a on dopiero teraz sobie o tym przypomniał?
— Boże, Tom... co się stało?
— Odjebało mi — odpowiedział zwięźle na pytanie Gustava.
Ten milczał przez dłuższą chwilę. Tom ruszał zmarzniętymi palcami u stóp, ale nie mógł powstrzymać drżenia całego ciała. Zamknął oczy i zacisnął zęby z nadzieją, że mdłości chociaż trochę miną. Nie mógł się uspokoić, ale zupełnie nie przejmował się porą ani tym, że Gustav miał również swoje problemy i chciał odpocząć.
— Aha — odparł jeszcze krócej. Ziewnął głośno do telefonu. — Jasne, spoko, odjebało ci. To chyba jasne, jest, kurwa, po trzeciej.
— Muszę z tobą pogadać.
— Jestem trochę śpiący... — przyznał — ale co my właściwie robimy, jeśli nie rozmawiamy?
— Przyjedź do mnie.
— Co?
— Przyjedź, musimy pogadać.
— Spoko, wpadnę. Koło południa, dobra? — powiedział, a Tom wyczuł w jego głosie nadzieję, że zaraz wróci do ciepłego łóżka. Pokręcił głową, jakby Gustav mógł go zobaczyć. Musiał z nim porozmawiać teraz. Pod żadnym pozorem nie mógł czekać tak długo. — Co się właściwie stało?
— Odjebało mi — powtórzył, a Gustav nie powstrzymał ironicznego chrząknięcia. Tom przycisnął drżącą dłoń do czoła i przełknął głośno ślinę. — Zwariowałem, chyba tracę zmysły. Przyśniła mi się Liv... nie wiem, co to wszystko znaczy, co się ze mną dzieje! — krzyknął nagle, tracąc nad sobą panowanie. — Oszalałem, odjebało mi...
— Będę za godzinę — zdecydował w końcu. — Mam nadzieję, że postanowisz wreszcie coś zrobić, bo w przeciwnym razie cię zabije.


Gustav upił łyk gorącej kawy, powstrzymał ziewnięcie i obserwował krążącego w kółko Toma. Był wściekły, gdy ten zadzwonił do niego godzinę wcześniej bredząc coś o postradaniu zmysłów. Wyrywał go w środku nocy ze snu! To chyba oczywiste, że zwariował?! Gustav chciał wreszcie trochę odpocząć, skoro cały wolny czas spędzał z Sophie w szpitalu, a noce w mieszkaniu kuzynki, ponieważ pod jego – jak podejrzewał – czatowali już dziennikarze chętni poznać jego opinię na temat sprawy Georga. Nie chciał sobie wyobrażać, jaką rozpęta burzę wieść, że rozstał się z obecną dziewczyną, by związać się z jej przyjaciółką i byłą partnerką Georga. Wiedział tylko, że było to nieuniknione i wcześniej czy później się wydarzy.
Tom prawie nieustannie chodził po kuchni, co działało mu na nerwy, ale gdy siadał choć na chwilę, od razu zaczynał drżeć na całym ciele. Gustav czuł się nieco niepewnie widząc tak roztrzęsionego Toma – to było do niego niepodobne. Zawsze to on był tym rozsądniejszym i mocniej stąpającym po ziemi. Nie wierzył w przeznaczenie, nie był romantykiem, rzadko działał pochopnie i wydawało się, że nic nie może go złamać.
Poza Liv.
— Ściągasz mnie tutaj, bo ci się przyśniła — stwierdził w końcu rzecz oczywistą. Tom rzucił mu ironiczne spojrzenie. — Dlaczego dopiero teraz?
— Co teraz?
— Dlaczego teraz tak cię to poruszyło? — zapytał. — Spójrz na siebie. Nie możesz się uspokoić. A mówiłeś, że o niej zapomnisz i ci nie zależy.
— Nie zapomnę o niej! — wrzasnął, uderzając pięścią w stół. Podwinął rękawy grubego czarnego swetra i przeczesał dłońmi włosy. Zajął ostatecznie miejsce naprzeciwko niego i napił się kawy. Skrzywił się tak, jakby spróbował czegoś obrzydliwego. Sztuczne światło uwydatniało niepokojącą bladość Toma. — Zaczęło się dwa dni po naszym rozstaniu. Śni mi się codziennie. Mniej więcej taki sam schemat: prosi, bym jej więcej nie zostawiał, rozmawiamy, całujemy się, rzuca jedno zdanie na odchodne i znika. Zostaję sam, budzę się i dochodzę do siebie.
Gustav patrzył w tym na świeże rany na prawej dłoni Toma. Sam też na nią zerknął i zwinął ją w pięść.
— Rozbiłem szybę w kabinie prysznicowej — wyjaśnił mimochodem, a Gustav wytrzeszczył oczy. Zaczął się zastanawiać, czy Tom faktycznie nie zwariował, tak jak mówił. — Stary, nie wiem, co robić. Chyba oszalałem, bo nie mam pojęcia, czy to był tylko sen, czy naprawdę to się wydarzyło!
— Może to sen. Dlaczego miałoby się to wydarzyć? Przecież nie wierzysz w takie rzeczy.
— Oczywiście, kurwa, że nie wierzę w takie bzdury — zapewnił — ale wariuję, gdy Liv śni mi się każdej nocy i mówi, że nie mogę jej zostawić!
— Może to tylko twoja tęsknota? — podsunął.
— Oczywiście, że za nią tęsknię — powiedział, ledwo panując nad głosem. Gustav wiedział, że go podpuszcza, ale Tom musiał sam zrozumieć, że powinien odszukać Liv. Więź, jaka ich łączyła, była dla niego trudna do pojęcia. Nie spodziewał się, że Tom aż tak ją kochał, by nie mógł zupełnie o niej zapomnieć, lecz nie sądził również, że wszystkie te sny wywoływała sama tęsknota. Mimo tego co uważał Tom, Gustav nadal był zdania, że Liv nie odeszła bez powodu. Zamieszanie związane z zespołem wcale go nie przekonywało, ponieważ od początku wiedziała, z kim miała do czynienia. — Nigdy jednak nie śniłem o dniu, gdy ze mną zerwała! Powiedziała coś wtedy. Nie wiem co!
— A we śnie?
— Zostań ze mną — odparł nieswoim głosem. — Za każdym razem to powtarzała. Tym razem powiedziała to, gdy we śnie ją mijałem. Zatrzymałem się i kazałem jej powtórzyć, powiedział to samo, ale jakby już do siebie. Jakby mnie tam nie było, tak jak wtedy gdy wyszedłem i trzasnąłem drzwiami, a ona została sama. Czy to mi się po prostu... nie wiem, przypomniało? Przewidziało? — zapytał zrezygnowany. — Nic już z tego nie rozumiem...
— Odnajdź ją — powiedział. Tom popatrzył na niego z niedowierzaniem. — Błagam cię, nie odwracaj kota ogonem. Cały czas do tego dążysz. Pragniesz tego, przecież cię znam... udajesz silnego i obojętnego, a wcale taki nie jesteś. Potrzebujesz jej. Dopóki jej nie znajdziesz, nigdy nie dojdziesz do siebie.
— Nie wiem, gdzie zacząć... — wyznał w końcu.
— Ten jej przyjaciel... Mark?
— Markus.
— Niech będzie. Może od niego?
— Już byłem. Kazał mi spierdalać.
— Mówiłeś, że są blisko? — Tom uśmiechnął się ironicznie.
— Skoczyłby za nią w ogień. I pewnie zabiłby mnie z przyjemnością, gdyby tylko mógł.
— Świetnie. Wracaj wieczorem do tego baru i go obserwuj. Zorientujesz się, jeżeli cokolwiek stało się Liv — rzekł. — Jeśli nie, nękaj go tak długo, aż w końcu wyśpiewa. Przecież ta laska nie mogła zapaść się pod ziemię.


Drżały mu nogi, gdy w końcu bar opustoszał i został tylko on. Usiadł na stołku barowym, na którym zwykle siadał, gdy przychodził do Liv. Tym razem też jej nie było, lecz Tom nie spodziewał się, że ją zobaczy. Liczył tylko na obecność Markusa i wierzył, że nareszcie dowie się prawdy. A ta świadomość sprawiała, że nie mógł uspokoić swojego ciała. Umysłu również, ale starał się myśleć jasno i wyglądać na opanowanego.
— Obserwowałem cię cały wieczór — zaczął, przykuwając uwagę Markusa — i po jakimś czasie odniosłem wrażenie, że patrzę w swoje odbicie. Wyglądasz, jakbyś nie sypiał od wielu dni. A poza tym jesteś rozkojarzony i drażliwy. Gapiłem się na ciebie cały czas. Gdy tylko zostawałeś sam, znikał firmowy uśmiech porządnego barmana. — Markus milczał. Zacisnął mocno wargi i ściągnął brwi. Tom ciągnął niewzruszony, chociaż sam nie wiedział, co właściwie robi, ani do czego to prowadzi: — Często odwiedza mnie kumpel, który sprawdza, jak radzę sobie po rozstaniu z Liv. Śmieszne, że akurat o niej wspominam, nie? W każdym razie zachowuję się tak, jak ty. Kiedy siedzi u mnie w domu, normalnie z nim rozmawiam, omijam jej temat i staram się wyglądać tak, jakby nic się nie stało. A stało się. I ty wyglądasz tak samo.
Zamilkł na chwilę. Upił łyk pepsi i zwilżył gardło. Chrząknął, a Markus przyglądał mu się bez słowa, za to spojrzenie miał nieodgadnione. Sprzątał brudne szklanki i słuchał go.
— Pomyślałem, że może twój synek jest chory. Liv mi o nim opowiadała. Ma pięć lat, nie? Jeszcze maluch. Ale zaraz potem zwątpiłem, ponieważ opowiadała mi też, że jesteś idealnym ojcem - słyszałem o wszystkim, co cię spotkało. Nie zostawiłbyś go samego, gdyby coś mu dolegało, racja? — zapytał retorycznie, a mimo to Markus skinął głową. To pozwoliło sądzić Tomowi, że jest na dobrym tropie. — No jasne, że nie. Zwariowałbyś tu z nerwów, a poza tym może twoje dziecko by cię potrzebowało. Nie byłoby cię tutaj; znalazłbyś zastępstwo albo w ogóle zamknął ten bar w cholerę. Ale jednak tutaj jesteś, więc próbowałem cię rozgryźć. Może jestem przewidywalny – mam to w dupie – ale jestem pewny, że to chodzi o Liv. — Wargi Markusa zadrżały, jakby w ostatniej chwili powstrzymał to, co chciał powiedzieć. Tom wytarł dłonie o spodnie; nagle pokryły się całe potem. Dochodził do momentu jego ostatecznej dedukcji; nie miał jednak pewności, czy kryje się w tym chociaż odrobina prawdy. Musiał zaryzykować, ponieważ inaczej nie był w stanie złamać Markusa. A ostatni sen uświadomił mu, że już nic go nie powstrzyma przed dotarciem do prawdy. — To przez nią nie możesz spać. To o nią się tak martwisz. Nie pieprz, że Liv nie chce mnie znać, bo i tak ci nie uwierzę. Gówno prawda, powiedziałaby mi to wprost. Tak jak wtedy, gdy najpierw kazała mi odejść, a potem wyszeptała, żebym został. Spieprzyłem sprawę, ale tym razem wszystko naprawię. I nawet ty mi nie przeszkodzisz. Co się, kurwa, dzieje z moją dziewczyną? Nie mogę jej odnaleźć, ale ty tym razem mi pomożesz.
— Co ty w ogóle wiesz o swojej kobiecie...
— Może nie za wiele — przyznał bez oporu, ignorując ten dziecinny przytyk. Chciał na tym zakończyć rozmowę, ale słowa popłynęły same wartkim strumieniem. — Wiem, że nigdy nie słodzi herbaty, za to pije niesamowicie słodką kawę. Uwielbia jeść kakao w proszku, tosty z dżemem brzoskwiniowym, ale nienawidzi jabłek, bo po nich wymiotuje, w czym przypomina mi mojego brata. Panicznie boi się pająków, a horrory ogląda przez palce, gardzi komediami romantycznymi, ale płacze, gdy jakieś zwierzę w filmie cierpi. Śpi na lewym boku, lubi śpiewać pod prysznicem i godzinami przesiadywać na parapecie, wyglądając przez okno. Chce tańczyć za każdym razem, gdy słyszy piosenkę Leonarda Cohena, ponieważ przy niej powiedziałem jej, że ją kocham. Kupuje tylko wiśniowe pomadki , zawsze zasypia, gdy podróż samochodem trwa dłużej niż pół godziny — przerwał na chwilę, przełykając głośno ślinę. Tracił nad sobą kontrolę, gdy przypominał sobie wszystkie te szczegóły. Nie mógł już znieść rozłąki z Liv, a przełamujący się opór Markusa napędzał go do działania. Kazałby mu już dawno wyjść, gdyby nie... gdyby nie co? Nie chciał o tym rozmyślać, dlatego ciągnął: — Dopiero niedawno zauważyłem, że wokół źrenic ma brązowe obwódki. Beznadziejnie mówi po angielsku, a jeszcze gorzej po irlandzku. Ma niewyobrażalny talent malarski, który z niezrozumiałego dla mnie powodu ją przeraża. Czasami płacze przez sen, boi się samotnych nocy. Od dawna dręczą ją koszmary, ale nie wiem, co je spowodowało. Wiem, że wiele przede mną ukryła. Nie wiem, dlaczego odeszła, a tym bardziej nie wiem, dlaczego prosiła, żebym jej nie opuszczał. Zajęło mi to zbyt długo czasu, ale naprawdę nie wierzę, że mnie nie kocha.
Markus patrzył na niego bez wyrazu, a ta chwila ciągnęła się w nieskończoność. Tom nie przerywał kontaktu wzrokowego, ponieważ nie chciał pozwolić Markusowi pomyśleć, że znów się podda, gdy ten rzuci kilka zdań pozbawionych sensu. Patrzył mu hardo w oczy, chociaż z każdą upływającą chwilą zaczynał wątpić, że cokolwiek osiągnie tego wieczora. Nie mógł jednak zapomnieć o Liv, a każde przywołane wspomnienie raniło go bardziej niż tysiąc ostrzy.
Markus w końcu westchnął, odwrócił się i z półki ściągnął butelkę whisky. Postawił na blacie dwie czyste szklanki i zanim zdążył otworzyć trunek, Tom wymamrotał:
— Nie piję. Prowadzę...
— Gówno mnie to obchodzi, dzisiaj pijesz — odparł Markus.
Rozlał alkohol do szklanek, opróżnił swoją jednym haustem, a Tom po krótkim zastanowieniu podniósł swoją. Whisky przyjemnie paliła w przełyku. Nie spuszczał wzroku z Markusa i ani trochę nie rozumiał, o co mu właściwie chodzi.
— Jesteście do siebie bardzo podobni — zaczął, co trochę zbiło Toma z pantałyku. Nie śmiał mu jednak przeszkadzać, bo czuł w głębi serca, że złamał opór Markusa. Siedział więc w milczeniu, obracając w dłoniach szklankę z odrobiną whisky. Głos Markusa brzmiał spokojnie i łagodnie. — Liv umawiała się z wieloma facetami, ponieważ chciała sobie udowodnić, że żyje naprawdę. Nigdy to jednak nie trwało dłużej niż parę tygodni, ponieważ Liv boi się ludzi. Stara się być niezależna, ironiczna i czasami próbuje zniechęcić niektórych do siebie. Nie potrafię jej wytłumaczyć, że tworzy błędne koło, bo boi się bliższej relacji i wiążącej się z nią szczerości, a jednocześnie potrzebuje kogoś, kto pomógłby jej uporać się ze wszystkim. Gdy cię zobaczyłem, powiedziałem jej, że masz wzrok kogoś, kto zobaczył zbyt dużo i nie potrafi o tym zapomnieć. Nie chciałem, by Liv nawiązała z tobą jakąkolwiek znajomość, ponieważ sama jest w kiepskim stanie. Bałem się, że to, co ty przeżyłeś, źle na nią wpłynie — przyznał szczerze. Wszystko to, co powiedział Markus, brzmiało tak dziwacznie, że Tom mógł tylko wpatrywać się w niego szeroko otwartymi oczami. Nie spodziewał się, że jego problemy były aż tak widoczne, by nieznajomy facet mógł go rozgryźć w kilka minut. Mimo zaskakujących słów, czuł pewną ekscytację. — Ale patrzę w twoje oczy i widzę jej spojrzenie.
— Nie rozumiem.
— Mimo wszystko sprawiłeś, że Liv znów zapragnęła życia. I to dla ciebie zaryzykowała wszystkim, bo nie chciała cię stracić. Nie pochlebiam tego... ale Liv cię kocha — powiedział — i z tego powodu od ciebie odeszła.
— Nie rozumiem... — powtórzył bezradnie. Rozłożył ręce i jęknął. Miał tego dość! Czemu ten facet ciągle mówił zagadkami?
— To skomplikowane. Ostatnim razem powiedziałem ci, że Liv nie chce cię znać. Chyba zwariowałem, że jej wtedy posłuchałem, ponieważ prosiła mnie, żebym cię zniechęcił do odszukania jej. Gdy zobaczyłem, w jakim jest stanie... nie mogłem dłużej się na to godzić. Wybacz mi tamte kłamstwa, ale w ten głupi sposób okazywałem jej lojalność — wyznał.
— Co się dzieje?
Markus zastanawiał się dłuższą chwilę, jakby szukał odpowiednich słów. W końcu rozpoczął:
— Muszę zacząć od siebie, żeby wprowadzić cię w całą historię. To prawda, że Liv wiele przed tobą ukryła. Starałem się przekonać ją, by ci powiedziała prawdę... ale ona była zbyt przerażona. Liv boi się bez przerwy... — zawiesił głos, kręcąc głową. — No dobrze, wróćmy do początku — dodał. — Zapewne wiesz, że moja żona zmarła na raka. Mniej więcej w tym czasie poznałem Liv, ponieważ była przyjaciółką Johanny. Dzieliło je tylko pięć lat, więc nic dziwnego, że się świetnie dogadywały. Sam zaprzyjaźniłem się z Liv, bo – może trudno w to uwierzyć - ale Liv była straszną gadułą. Szybko znalazłem z nią wspólny język, a Liv szybko zakochała się we mnie — Markus zaśmiał się, ale Tom wyczuł w tym śmiechu gorycz. Zapewne niełatwo było wracać do ostatnich miesięcy życia żony. — Gdy umarła Johanna, sam zakochałem się w Liv. Nie zrozum mnie źle - nie chciałem od razu wyrwać laski, ale potrzebowałem kogoś, kto pomógłby pogodzić się z tą tragedią. Mitchell miał wtedy zaledwie kilka miesięcy, rodzice Johanny szantażowali mnie, wpadłem w depresję, straciłem pracę... Liv była kimś, kto wprowadzał światło w moje życie. Potrzebowałem tego jak powietrza i potrzebowałem jej — wyjaśnił, a Tom miał ochotę powiedzieć, że nie musi tego robić.
Doskonale rozumiał, co miał na myśli, ponieważ on sam potrzebował Liv jak powietrza. Nie tylko dlatego, że ją kochał, lecz również dlatego, że dzięki niej zdołał uporać się ze wszystkimi problemami. Liv miała na nich obu zbawienny wpływ i niezaprzeczalnie wniosła wiele dobrego do ich życia. Dopiero wtedy zaczął się zastanawiać, dlaczego żaden z nich nie potrafił pomóc jej. Od pewnego czasu domyślał się, że Liv nie była z nim do końca szczera, ale zamiast spróbować z nią porozmawiać, stale miał inne powody do zmartwień. Nawet wtedy, gdy w wieczór przed galą była taka przygnębiona, było go stać jedynie na żałosne żarty. Poza tym sądził, że mieli jeszcze wiele czasu na rozmowy...
— W końcu stanąłem na nogach, otworzyłem ten bar, zacząłem normalnie pracować i uczyć się samotnego ojcostwa. Czasami jeszcze widywałem się z Liv, ale później zniknęła i wróciła do swojego życia. Starałem się utrzymywać z nią kontakt, często dzwoniłem, ale w końcu nie zauważyłem, kiedy przestaliśmy ze sobą rozmawiać. Musiałem zająć się synkiem i być dla niego i ojcem, i matką. To nie było zbyt łatwe zadanie, ponieważ nie miałem pojęcia, jak wychowywać dziecko... poza tym często muszę kontrolować zdrowie Mitchella, żeby... — nie dokończył, ale Tom domyślił się, że zapewne lekarze zalecili, by na wszelki wypadek częściej badać dziecko. Rozumiał to wszystko i nie oceniał go, dlatego tym bardziej nie rozumiał, czemu Markus się tłumaczył. Miał wrażenie, że czuł się winny, że w jakiś sposób zaniedbał Liv. — Wróciła dopiero trzy lata temu.
— Co się wtedy stało? — zapytał, gdy Markus nic więcej nie dodał.
Wahał się przez parę sekund, ale ostatecznie podjął decyzję.
— Myślę, że to ona powinna ci już wyjaśnić.
— No dobrze — zgodził się chętnie. Cieszył się niezmiernie, że Markus wziął jednak jego stronę i zdradził mu co nieco. Właściwie głównie dotyczyło to jego życia i nadal nie widział związku z Liv, lecz nie dbał o to. Wystarczyła mu ta nadzieja, której potrzebował. Teraz powinien porozmawiać w końcu z Liv i wszystko wyjaśnić. — To gdzie ją znaleźć?
— Nie zrozumiałeś? — zapytał cicho, a zabrzmiało to niepokojąco.
— Nie... nie wiem, co miałem zrozumieć?
— Moja żona zmarła na raka — powiedział powoli, jakby dawał Tomowi czas do namysłu. Jeszcze nie rozumiał, ale zanim Markus dokończył swoją myśl, poczuł, jak oblewa go zimny pot. — Leżała z Liv na jednej sali.
— Co...?
— Liv ma raka, Tom — wyjaśnił w końcu łamiącym się głosem. — Od lat choruje na białaczkę. Niedługo po waszej kłótni dowiedziała się, że ma nawrót.


10 komentarzy:

  1. Oh Słońce, co ty zrobiłaś... Co prawda poznałam kilka fragmentów wcześniej i teoretycznie powinnam być na to przygotowana, prawda? A mimo to kompletnie się rozkleiłam... Zakończenie zostawiło mi absolutną sieczkę i właściwie nie wiem co więcej napisać. Uwielbiam cię, nawet jeśli sprawiasz, że ryczę :D czekam na 30 ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja bardzo się cieszę, że tak Cię poruszam :))

      Usuń
  2. Zaczęłam czytać od końca. Zły wybór, idę się dowiedzieć jak się poznali i oficjalnie masz nową czytelniczkę ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej, witaj :)
      Mam nadzieję, że Ci się spodoba też początek. Daj znać, co sądzisz :) pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Wreszcie Tom dowiedział sie prawdy oby dobrze to wykorzystał :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed Tomem jeszcze długa, długa droga... ale to w następnych rozdziałach :)

      Usuń
  4. Biedny ten Tom... Tak mi go szkoda! Widać, że zakochał się w Liv na maxa. Ale dobrze, że Tom w końcu dowiedział się prawdy! A przynajmniej jej części. Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie zmierzało ku lepszemu, choć wiem, że to nie będzie takie proste. Ale i tak mocno im kibicuję!
    Nie mogę się już doczekać 30 i ich spotkania! Jestem ogromnie ciekawa jak przebiegnie to spotkanie i co się wydarzy. Buziak <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Tomowi przyjdzie się zmierzyć ze wszystkimi tajemnicami Liv, a jeszcze przed nim wiele zaskoczeń i prób do pokonania.
      A ja czekam na newsa u Ciebie! Ściskam :*

      Usuń
  5. Pochłonęła mnie sesja, ale już jestem po ostatnim egzaminie, więc mogę nadrobić.
    Widzę w Tomie coraz więcej cierpienia, udręki, która nie ma ujścia. Każdy sen pokazuje mu wciąż tę samą scenę, która odciska na nim głęboką rozpacz, ból i żal. Odejście Liv nie jest czymś, z czym byłby w stanie poradzić sobie Tom - słaby, kruchy, poraniony.
    Markus dał mu szansę. Tę, którą odebrała mu Liv. Teraz ma okazję, by przekonać ją, że to, co ich łączy, jest warte więcej niż oboje chcą przyznać.
    Ściskam, trzymam kciuki za gojp i czekam na długo wyczekiwaną 30!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom nie ma lekko, a następne dni wcale nie przyniosą poprawy. Odnajdzie Liv - to prawda, ale do pełni szczęścia jeszcze długa droga.
      75% 30 już mam, ale dopiero po przyszłym czwartku wrócę do dalszej części. Ściskam :*

      Usuń