Próbuję
się obudzić. Zamykam oczy i kręcę głową, ale wciąż jestem w
tym samym miejscu.
Czuję,
jak ogarnia mnie panika, i to jest ten moment, kiedy na usta ciśnie
mi się pytanie: „Dlaczego?”. Mam już, kurwa, dość. Dlaczego
znowu muszę przeżywać ten dzień? Wolałbym trafić do
jakiegokolwiek miejsca na ziemi.
Tylko
nie do twojego mieszkania.
Tym
razem już wiem, co nastąpi. I ty także to wiesz, ale teraz nie
masz tej przewagi, którą miałaś tamtego dnia. Miałem nadzieję,
że między nami wszystko się ułoży, a ty – wręcz przeciwnie.
Chciałaś odejść i dopięłaś swego. Wymusiłaś na mnie
obietnicę, za którą ciągle się nienawidzę. Ale nie wiem, czy
ciebie też nienawidzę.
Boże,
jak mógłbym cię nienawidzić...
Chciałaś,
żebym pozwolił ci odejść. Z miłości; wykorzystałaś moją
miłość, by odejść. Zanim zdążyłem się zorientować, co
planujesz, było już za późno. Łudziłem się jeszcze, że nie
chcesz mnie widzieć przez parę dni, a potem znów będziemy razem i
będę miał szansę, by to naprawić... cholera! Przecież chciałaś
odejść – odejdź wreszcie! Dlaczego wciąż wracasz? Daj mi
spokój!
Daj
mi żyć.
Odejdź,
Liv.
Nie
wiem, co powiedziałaś; jakie to ma znaczenie? Wyczuwam, że zbliża
się koniec mojej wizyty u ciebie. Widzę to po tobie. Drżysz,
unikasz mojego wzroku i przygryzasz nerwowo wargę. Próbujesz udawać
silną, ale tym razem widzę to wszystko: boisz się. Dlaczego nie
zauważyłem tego wcześniej? Podejrzewałem tylko, że coś się
stało... ale teraz jestem pewien: jesteś przerażona. Tak bardzo
bałaś się złamać mi serce? Śmiało... należy do ciebie.
Oddałem ci je, możesz zrobić z nim, co zechcesz – nawet
odrzucić.
Nie
mogę tego dłużej znieść.
Uchwyciłem
tylko błysk zaskoczenia w twoich oczach, zanim zamknąłem cię w
swoich ramionach. Prawie westchnąłem z ulgi, gdy wreszcie
zasmakowałem twoich ust – teraz, gdy odtwarzam tamte ruchy, czuję
to samo. Tym razem jednak moja tęsknota jest o wiele silniejsza i
powodowana naszym rozstaniem. W dodatku to tylko sen. Szaleję za
tobą tak bardzo, że we śnie wracam do tej chwili. Chcę znów czuć
smak twoich ust i nie przeszkadza mi, że masz skrzyżowane ręce,
które wbijają mi się w brzuch. Wiem, że twój opór w końcu
osłabnie; przecież to już się wydarzyło...
Gdy
w końcu się rozluźniasz i poddajesz emocjom, nie mogę powstrzymać
jęknięcia. Dotyk twoich dłoni pali żywym ogniem, mam wrażenie,
że na biodrach zostawiasz mi ogniste ślady. Przesuwasz ręce wyżej,
a ja drżę – z bólu, z podekscytowania, z radości, z rozpaczy...
każda chwila przybliża po raz kolejny nasze rozstanie. Chociaż
wiem, że to sen, łudzę się, że tym razem skończy się to
inaczej. Chcę słyszeć, że mnie kochasz, chcę, żebyś ze mną
była, chcę czuć twój dotyk. Wiem, że mnie kochasz, nie wierzę w
te bzdury, które wtedy powiedziałaś. Dlaczego więc odeszłaś?
Wracam do tych chwil i przeżywam to wszystko od nowa, żeby
zrozumieć, gdzie popełniłem błąd. Dlaczego to się stało?
Odsuwam
się od ciebie i patrzę ci w oczy. Zachwycam się maleńkimi
brązowymi plamkami w twoich niebieskich tęczówkach. Mam wrażenie,
że nigdy wcześniej nie zwróciłem na to uwagi. Przyglądam się
długim i gęstym rzęsom, kieruję wzrok na prosty nos, pełne usta
i blade policzki. Obejmuję dłońmi twoją twarz i patrzę, ucząc
się na pamięć ciebie. Mam wrażenie, że widzę cię po raz
pierwszy w życiu, ale prawda jest inna – tęsknota zaczyna mącić
mi w głowie. Gładzę palcami twoje policzki, ale smutek w oczach
przykuwa moje spojrzenie. Patrzysz inaczej niż zwykle – od kiedy
cię poznałem, towarzyszył ci smutek. Nadal nie rozumiem, gdzie
miał swoje źródło, lecz postanowiłem być cierpliwy i poczekać.
Teraz patrzysz na mnie tak, jak na ciebie – uczysz się mnie.
Jesteś zrozpaczona, przesuwasz nerwowo spojrzeniem po mojej twarzy.
Już wiesz, że zaraz się rozstaniemy i już więcej mnie nie
zobaczysz. Chcesz to wszystko zapamiętać, tak samo jak ja, tyle że
ja pojąłem to dopiero teraz. Ty masz nade mną przewagę.
Staję
się tylko twoim wspomnieniem.
Całuję
cię mocno i pewnie. Jestem wściekły i zraniony, dlatego popycham
cię na ścianę i chcę, żebyś cierpiała. Żebyś czuła mój ból
i wiedziała, jaki jestem zrozpaczony. Nie potrafię znieść twojego
spojrzenia, nie mogę pozwolić ci odejść. Chcę zrobić ci
krzywdę, sprawić, byś płakała. Gdy jęknęłaś z bólem wprost
w moje usta, robi mi się wstyd, że tak bardzo chciałem cię
zranić. Uświadamiam sobie, że nigdy nie potrafiłbym umyślnie
zadać ci bólu. Wsuwam ręce pod twoje plecy, dotykam ich z
czułością, jakbym chciał cię przeprosić za moją agresję.
Brakuje mi tchu, kiedy zarzucasz mi ręce na kark i zamykasz w
zaskakująco mocnym uścisku. Przylegamy ściśle do siebie, bicie
twojego serca miesza się z biciem mojego; mam wrażenie, że zaraz
wyskoczy mi z piersi. Całujemy się zachłannie, jakby od tego
zależało nasze życie. Czuję twoje łzy na policzkach i, mój
Boże, prawie serce pęka mi z rozpaczy.
Przedłużam
tę chwilę tak długo, jak tylko mogę, ale w końcu musimy znów
się rozstać. Jestem roztrzęsiony, stoję na niepewnych nogach,
opieram dłonie obok twoich ramion na ścianie, a czołem dotykam
twojego. Dyszę ciężko i mam wrażenie – a nawet nadzieję – że
zaraz zemdleję. Byłoby to dla mnie wybawieniem, ponieważ nie chce
po raz kolejny tego przeżywać. Nie jestem gotowy na to, co zaraz
się stanie. Nie chcę tego i nie wiem, jak mogę to zatrzymać. Nie
mogę uciec, czuję się jak w pułapce. Chciałbym cię zapomnieć,
ale wiem, że to niemożliwe. Chciałbym zniszczyć wszystkie rzeczy,
które u mnie zostawiłaś, by wreszcie przestały mnie z tobą
łączyć, ale wtedy zniszczyłbym siebie. Nie umiem znieść dni bez
ciebie, nie potrafię jednak o tobie zapomnieć. Znów tu wracam,
znowu jesteśmy w tym samym momencie i będę wracać tutaj tak
długo, aż zupełnie oszaleję. Z miłości.
— Jeśli
szczerze mnie kochasz, pozwól mi odejść.
Zamykam
oczy, nie chcę tego słyszeć po raz kolejny, ale twój głos
rozbrzmiewa echem w mojej głowie i mam wrażenie, ze tysiące małych
ostrzy rani mnie od środka. Oczywiście, że cię kocham! Dlaczego w
ogóle poddałaś to w wątpliwość i chciałaś mnie sprawdzić?
Czemu to miało służyć? Nic z tego nie rozumiem.
Nie
szukałem cię; nie chciałem żadnej kobiety w moim życiu. Nie
wiem, czy byłem szczęśliwy, ale chyba przyzwyczaiłem się do
takiego życia, jakie prowadziłem. Potem pojawiłaś się ty, a mnie
odbiło i postanowiłem ci, kurwa mać, zaufać. Czego nie
zrozumiałaś, gdy mówiłem, że nie możesz mnie zostawić?
Obiecywałaś! Dlaczego, do cholery, nie mogłaś dotrzymać słowa?!
Mogłaś spieprzać z mojego życia, zanim stałaś się jego ważnym
elementem. Myślałaś, że to bez znaczenia? Myślałaś, że miłość
Toma Kaulitza to tylko słowa, bo przecież ja tylko wyrywam laski?
Co ty sobie myślałaś?! Pomyślałaś w ogóle o mnie? Niech cię
szlag, Liv!
Zdarzyliśmy
się sobie. Mieliśmy razem istnieć, a jednak gwiazda naszej miłości
zgasła, nim na dobre zaczęła świecić. Teraz być może zdarzysz
się innemu mężczyźnie, a ja znów będę wracać do tego miejsca,
w którym mnie zostawiłaś.
Stoisz
tyłem do drzwi, obejmujesz się rękami i drżysz. Chciałbym cię
przytulić, ale wiem, że to na nic. Przecież kazałaś mi odejść,
a jesteś zupełnie zrozpaczona. Mam wrażenie, że jesteś bledsza
niż zwykle, stoisz w lekkim rozkroku, jakbyś nie była pewna, czy
nogi utrzymają twój ciężar. Chociaż chciałbym cię nienawidzić
za to, co mi zrobiłaś, martwię się o ciebie. Tym razem patrzę na
to wszystko inaczej; wiem, jak to się skończyło, niczym mnie nie
zaskoczysz jak wtedy. Zastanawiam się tylko, czy wtedy też byłaś
taka blada? Dlaczego tego nie zauważyłem? Co ty ukrywasz, Liv...?
W
końcu nadchodzi ten moment, kiedy postanawiam wyjść z twojego
mieszkania, mając nadzieję, że wychodzę jednocześnie z twojego
życia. Bardzo się wtedy pomyliłem, a teraz... wiem, że nie ma dla
mnie ratunku.
— Nie
zostawiaj mnie, Tom — szepczesz, gdy cię mijam.
Obracam
się na pięcie i patrzę na ciebie wyczekująco. Naprawdę to
powiedziałaś? Serce bije mi jak oszalałe, ponieważ nie rozumiem,
czy przesłyszałem się, czy powiedziałaś to naprawdę. Kiedy to
powiedziałaś? Tylko w moim śnie czy również tamtego dnia? Co
wtedy mruczałaś, Liv? Dlaczego nie zastanowiłem się wtedy, tylko
cię zostawiłem? Czy to moja rozpacz i beznadziejna potrzeba nadziei
płatają mi figle?
— Co
powiedziałaś? — pytam tym razem, ale ty nie odpowiadasz; w ogóle
nie zwracasz na mnie uwagi.
Zupełnie
jakby mnie nie było. Tak jak wtedy, gdy wyszedłem, trzasnąłem
drzwiami i zostawiłem cię płaczącą, ponieważ nie chciałem
dłużej tego przeżywać. Ani się poniżać; w końcu ze mną
zerwałaś. Po co miałem czekać? Zaciskam dłonie na głowie i wyję
cienkim głosem; co mam robić?! Trzęsiesz się cała i nie możesz
powstrzymać płaczu. Dławisz się łzami, ukrywasz w końcu twarz w
dłoniach. Stoję zdezorientowany, ale serce mi pęka na widok twojej
rozpaczy. Nie wiem, co jest jej źródłem – nasze rozstanie czy to
ja cię czymś zraniłem?
Staram
się cię objąć, ale gdy wyciągam ręce, trafiają na pustkę.
Macham nimi bezradnie, ale nie mogę cię sięgnąć. Niepokoi mnie
to. Zupełnie jakby mnie nie było.
— Zostań
ze mną, Tom.
Tom
poderwał się do pozycji siedzącej, zauważając z zawstydzeniem,
że krzyczał przez sen. Przetarł dłońmi mokrą twarz i odkleił
koszulkę od mokrego ciała. Odrzucił kołdrę, spuścił nogi na
chłodne panele i oparł się na drżących rękach. Serce waliło mu
w piersi oszalałym tempem, zbierało mu się na mdłości i kręciło
w głowie. Co to wszystko miało znaczyć? Ten sen... co to było?!
Dlaczego Liv nie chce dać mu spokoju? Co to miało znaczyć?
Od
wielu dni –
właściwie od początku –
śniła mu się Liv. Trochę już przyzwyczaił się do świadomości,
że podczas snu znów się pojawi. Każdy sen kończył się tak
samo: mówiła „Zostań” i znikała, a on budził się
zdezorientowany we własnym łóżku. Oczywiście, miał wyrzuty
sumienia, że doprowadził do tego rozstania, zostawił Liv, gdy
ewidentnie go potrzebowała. To była jego wina, przecież wiedział!
Dlaczego ona musi go tak długo karać?
A
dzisiejszy sen... nigdy nie przeżył czegoś takiego. Wrócił do
tego momentu, którego wolałby więcej nie przeżywać. W dodatku
musiał przejść przez tę sytuację raz jeszcze, krok po kroku, a
czas ciągnął się niemiłosiernie długo. Nie sądził, że coś
go jeszcze zaskoczy; przecież Liv postanowiła się rozstać. Co
mogło go zdziwić? Wydawało się, że nic. Ale te jej ostatnie
słowa... czy to wydarzyło się naprawdę, a on dopiero teraz sobie
o tym przypomniał?
— Boże,
Tom... co się stało?
— Odjebało
mi — odpowiedział zwięźle na pytanie Gustava.
Ten
milczał przez dłuższą chwilę. Tom ruszał zmarzniętymi palcami
u stóp, ale nie mógł powstrzymać drżenia całego ciała. Zamknął
oczy i zacisnął zęby z nadzieją, że mdłości chociaż trochę
miną. Nie mógł się uspokoić, ale zupełnie nie przejmował się
porą ani tym, że Gustav miał również swoje problemy i chciał
odpocząć.
— Aha
— odparł jeszcze krócej. Ziewnął głośno do telefonu. —
Jasne, spoko, odjebało ci. To chyba jasne, jest, kurwa, po trzeciej.
— Muszę
z tobą pogadać.
— Jestem
trochę śpiący... — przyznał — ale co my właściwie robimy,
jeśli nie rozmawiamy?
— Przyjedź
do mnie.
— Co?
— Przyjedź,
musimy pogadać.
— Spoko,
wpadnę. Koło południa, dobra? — powiedział, a Tom wyczuł w
jego głosie nadzieję, że zaraz wróci do ciepłego łóżka.
Pokręcił głową, jakby Gustav mógł go zobaczyć. Musiał z nim
porozmawiać teraz.
Pod żadnym pozorem nie mógł czekać tak długo. — Co się
właściwie stało?
— Odjebało
mi — powtórzył, a Gustav nie powstrzymał ironicznego
chrząknięcia. Tom przycisnął drżącą dłoń do czoła i
przełknął głośno ślinę. — Zwariowałem, chyba tracę zmysły.
Przyśniła mi się Liv... nie wiem, co to wszystko znaczy, co się
ze mną dzieje! — krzyknął nagle, tracąc nad sobą panowanie. —
Oszalałem, odjebało mi...
— Będę
za godzinę — zdecydował w końcu. — Mam nadzieję, że
postanowisz wreszcie coś zrobić, bo w przeciwnym razie cię zabije.
Gustav
upił łyk gorącej kawy, powstrzymał ziewnięcie i obserwował
krążącego w kółko Toma. Był wściekły, gdy ten zadzwonił do
niego godzinę wcześniej bredząc coś o postradaniu zmysłów.
Wyrywał go w środku nocy ze snu! To chyba oczywiste, że
zwariował?! Gustav chciał wreszcie trochę odpocząć, skoro cały
wolny czas spędzał z Sophie w szpitalu, a noce w mieszkaniu
kuzynki, ponieważ pod jego – jak podejrzewał – czatowali już
dziennikarze chętni poznać jego opinię na temat sprawy Georga. Nie
chciał sobie wyobrażać, jaką rozpęta burzę wieść, że rozstał
się z obecną dziewczyną, by związać się z jej przyjaciółką i
byłą partnerką Georga. Wiedział tylko, że było to nieuniknione
i wcześniej czy później się wydarzy.
Tom
prawie nieustannie chodził po kuchni, co działało mu na nerwy, ale
gdy siadał choć na chwilę, od razu zaczynał drżeć na całym
ciele. Gustav czuł się nieco niepewnie widząc tak roztrzęsionego
Toma – to było do niego niepodobne. Zawsze to on był tym
rozsądniejszym i mocniej stąpającym po ziemi. Nie wierzył w
przeznaczenie, nie był romantykiem, rzadko działał pochopnie i
wydawało się, że nic nie może go złamać.
Poza
Liv.
— Ściągasz
mnie tutaj, bo ci się przyśniła — stwierdził w końcu rzecz
oczywistą. Tom rzucił mu ironiczne spojrzenie. — Dlaczego dopiero
teraz?
— Co
teraz?
— Dlaczego
teraz tak cię to poruszyło? — zapytał. — Spójrz na siebie.
Nie możesz się uspokoić. A mówiłeś, że o niej zapomnisz i ci
nie zależy.
— Nie
zapomnę o niej! — wrzasnął, uderzając pięścią w stół.
Podwinął rękawy grubego czarnego swetra i przeczesał dłońmi
włosy. Zajął ostatecznie miejsce naprzeciwko niego i napił się
kawy. Skrzywił się tak, jakby spróbował czegoś obrzydliwego.
Sztuczne światło uwydatniało niepokojącą bladość Toma. —
Zaczęło się dwa dni po naszym rozstaniu. Śni mi się codziennie.
Mniej więcej taki sam schemat: prosi, bym jej więcej nie zostawiał,
rozmawiamy, całujemy się, rzuca jedno zdanie na odchodne i znika.
Zostaję sam, budzę się i dochodzę do siebie.
Gustav
patrzył w tym na świeże rany na prawej dłoni Toma. Sam też na
nią zerknął i zwinął ją w pięść.
— Rozbiłem
szybę w kabinie prysznicowej — wyjaśnił mimochodem, a Gustav
wytrzeszczył oczy. Zaczął się zastanawiać, czy Tom faktycznie
nie zwariował, tak jak mówił. — Stary, nie wiem, co robić.
Chyba oszalałem, bo nie mam pojęcia, czy to był tylko sen, czy
naprawdę to się wydarzyło!
— Może
to sen. Dlaczego miałoby się to wydarzyć? Przecież nie wierzysz w
takie rzeczy.
— Oczywiście,
kurwa, że nie wierzę w takie bzdury — zapewnił — ale wariuję,
gdy Liv śni mi się każdej nocy i mówi, że nie mogę jej
zostawić!
— Może
to tylko twoja tęsknota? — podsunął.
— Oczywiście,
że za nią tęsknię — powiedział, ledwo panując nad głosem.
Gustav wiedział, że go podpuszcza, ale Tom musiał sam zrozumieć,
że powinien odszukać Liv. Więź, jaka ich łączyła, była dla
niego trudna do pojęcia. Nie spodziewał się, że Tom aż tak ją
kochał, by nie mógł zupełnie o niej zapomnieć, lecz nie sądził
również, że wszystkie te sny wywoływała sama tęsknota. Mimo
tego co uważał Tom, Gustav nadal był zdania, że Liv nie odeszła
bez powodu. Zamieszanie związane z zespołem wcale go nie
przekonywało, ponieważ od początku wiedziała, z kim miała do
czynienia. — Nigdy jednak nie śniłem o dniu, gdy ze mną zerwała!
Powiedziała coś wtedy. Nie wiem co!
— A
we śnie?
— Zostań
ze mną — odparł nieswoim głosem. — Za każdym razem to
powtarzała. Tym razem powiedziała to, gdy we śnie ją mijałem.
Zatrzymałem się i kazałem jej powtórzyć, powiedział to samo,
ale jakby już do siebie. Jakby mnie tam nie było, tak jak wtedy gdy
wyszedłem i trzasnąłem drzwiami, a ona została sama. Czy to mi
się po prostu... nie wiem, przypomniało? Przewidziało? — zapytał
zrezygnowany. — Nic już z tego nie rozumiem...
— Odnajdź
ją — powiedział. Tom popatrzył na niego z niedowierzaniem. —
Błagam cię, nie odwracaj kota ogonem. Cały czas do tego dążysz.
Pragniesz tego, przecież cię znam... udajesz silnego i obojętnego,
a wcale taki nie jesteś. Potrzebujesz jej. Dopóki jej nie
znajdziesz, nigdy nie dojdziesz do siebie.
— Nie
wiem, gdzie zacząć... — wyznał w końcu.
— Ten
jej przyjaciel... Mark?
— Markus.
— Niech
będzie. Może od niego?
— Już
byłem. Kazał mi spierdalać.
— Mówiłeś,
że są blisko? — Tom uśmiechnął się ironicznie.
— Skoczyłby
za nią w ogień. I pewnie zabiłby mnie z przyjemnością, gdyby
tylko mógł.
— Świetnie.
Wracaj wieczorem do tego baru i go obserwuj. Zorientujesz się,
jeżeli cokolwiek stało się Liv — rzekł. — Jeśli nie, nękaj
go tak długo, aż w końcu wyśpiewa. Przecież ta laska nie mogła
zapaść się pod ziemię.
Drżały
mu nogi, gdy w końcu bar opustoszał i został tylko on. Usiadł na
stołku barowym, na którym zwykle siadał, gdy przychodził do Liv.
Tym razem też jej nie było, lecz Tom nie spodziewał się, że ją
zobaczy. Liczył tylko na obecność Markusa i wierzył, że
nareszcie dowie się prawdy. A ta świadomość sprawiała, że nie
mógł uspokoić swojego ciała. Umysłu również, ale starał się
myśleć jasno i wyglądać na opanowanego.
— Obserwowałem
cię cały wieczór — zaczął, przykuwając uwagę Markusa — i
po jakimś czasie odniosłem wrażenie, że patrzę w swoje odbicie.
Wyglądasz, jakbyś nie sypiał od wielu dni. A poza tym jesteś
rozkojarzony i drażliwy. Gapiłem się na ciebie cały czas. Gdy
tylko zostawałeś sam, znikał firmowy uśmiech porządnego barmana.
— Markus milczał. Zacisnął mocno wargi i ściągnął brwi. Tom
ciągnął niewzruszony, chociaż sam nie wiedział, co właściwie
robi, ani do czego to prowadzi: — Często odwiedza mnie kumpel,
który sprawdza, jak radzę sobie po rozstaniu z Liv. Śmieszne, że
akurat o niej wspominam, nie? W każdym razie zachowuję się tak,
jak ty. Kiedy siedzi u mnie w domu, normalnie z nim rozmawiam, omijam
jej temat i staram się wyglądać tak, jakby nic się nie stało. A
stało się. I ty wyglądasz tak samo.
Zamilkł
na chwilę. Upił łyk pepsi i zwilżył gardło. Chrząknął, a
Markus przyglądał mu się bez słowa, za to spojrzenie miał
nieodgadnione. Sprzątał brudne szklanki i słuchał go.
— Pomyślałem,
że może twój synek jest chory. Liv mi o nim opowiadała. Ma pięć
lat, nie? Jeszcze maluch. Ale zaraz potem zwątpiłem, ponieważ
opowiadała mi też, że jesteś idealnym ojcem - słyszałem o
wszystkim, co cię spotkało. Nie zostawiłbyś go samego, gdyby coś
mu dolegało, racja? — zapytał retorycznie, a mimo to Markus
skinął głową. To pozwoliło sądzić Tomowi, że jest na dobrym
tropie. — No jasne, że nie. Zwariowałbyś tu z nerwów, a poza
tym może twoje dziecko by cię potrzebowało. Nie byłoby cię
tutaj; znalazłbyś zastępstwo albo w ogóle zamknął ten bar w
cholerę. Ale jednak tutaj jesteś, więc próbowałem cię rozgryźć.
Może jestem przewidywalny – mam to w dupie – ale jestem pewny,
że to chodzi o Liv. — Wargi Markusa zadrżały, jakby w ostatniej
chwili powstrzymał to, co chciał powiedzieć. Tom wytarł dłonie o
spodnie; nagle pokryły się całe potem. Dochodził do momentu jego
ostatecznej dedukcji; nie miał jednak pewności, czy kryje się w
tym chociaż odrobina prawdy. Musiał zaryzykować, ponieważ inaczej
nie był w stanie złamać Markusa. A ostatni sen uświadomił mu, że
już nic go nie powstrzyma przed dotarciem do prawdy. — To przez
nią nie możesz spać. To o nią się tak martwisz. Nie pieprz, że
Liv nie chce mnie znać, bo i tak ci nie uwierzę. Gówno prawda,
powiedziałaby mi to wprost. Tak jak wtedy, gdy najpierw kazała mi
odejść, a potem wyszeptała, żebym został. Spieprzyłem sprawę,
ale tym razem wszystko naprawię. I nawet ty mi nie przeszkodzisz. Co
się, kurwa, dzieje z moją dziewczyną? Nie mogę jej odnaleźć,
ale ty tym razem mi pomożesz.
— Co
ty w ogóle wiesz o swojej
kobiecie...
— Może
nie za wiele — przyznał bez oporu, ignorując ten dziecinny
przytyk. Chciał na tym zakończyć rozmowę, ale słowa popłynęły
same wartkim strumieniem. — Wiem, że nigdy nie słodzi herbaty, za
to pije niesamowicie słodką kawę. Uwielbia jeść kakao w proszku,
tosty z dżemem brzoskwiniowym, ale nienawidzi jabłek, bo po nich
wymiotuje, w czym przypomina mi mojego brata. Panicznie boi się
pająków, a horrory ogląda przez palce, gardzi komediami
romantycznymi, ale płacze, gdy jakieś zwierzę w filmie cierpi. Śpi
na lewym boku, lubi śpiewać pod prysznicem i godzinami przesiadywać
na parapecie, wyglądając przez okno. Chce tańczyć za każdym
razem, gdy słyszy piosenkę Leonarda Cohena, ponieważ przy niej
powiedziałem jej, że ją kocham. Kupuje tylko wiśniowe pomadki ,
zawsze zasypia, gdy podróż samochodem trwa dłużej niż pół
godziny — przerwał na chwilę, przełykając głośno ślinę.
Tracił nad sobą kontrolę, gdy przypominał sobie wszystkie te
szczegóły. Nie mógł już znieść rozłąki z Liv, a przełamujący
się opór Markusa napędzał go do działania. Kazałby mu już
dawno wyjść, gdyby nie... gdyby nie co? Nie chciał o tym
rozmyślać, dlatego ciągnął: — Dopiero niedawno zauważyłem,
że wokół źrenic ma brązowe obwódki. Beznadziejnie mówi po
angielsku, a jeszcze gorzej po irlandzku. Ma niewyobrażalny talent
malarski, który z niezrozumiałego dla mnie powodu ją przeraża.
Czasami płacze przez sen, boi się samotnych nocy. Od dawna dręczą
ją koszmary, ale nie wiem, co je spowodowało. Wiem, że wiele
przede mną ukryła. Nie wiem, dlaczego odeszła, a tym bardziej nie
wiem, dlaczego prosiła, żebym jej nie opuszczał. Zajęło mi to
zbyt długo czasu, ale naprawdę nie wierzę, że mnie nie kocha.
Markus
patrzył na niego bez wyrazu, a ta chwila ciągnęła się w
nieskończoność. Tom nie przerywał kontaktu wzrokowego, ponieważ
nie chciał pozwolić Markusowi pomyśleć, że znów się podda, gdy
ten rzuci kilka zdań pozbawionych sensu. Patrzył mu hardo w oczy,
chociaż z każdą upływającą chwilą zaczynał wątpić, że
cokolwiek osiągnie tego wieczora. Nie mógł jednak zapomnieć o
Liv, a każde przywołane wspomnienie raniło go bardziej niż tysiąc
ostrzy.
Markus
w końcu westchnął, odwrócił się i z półki ściągnął
butelkę whisky. Postawił na blacie dwie czyste szklanki i zanim
zdążył otworzyć trunek, Tom wymamrotał:
— Nie
piję. Prowadzę...
— Gówno
mnie to obchodzi, dzisiaj pijesz — odparł Markus.
Rozlał
alkohol do szklanek, opróżnił swoją jednym haustem, a Tom po
krótkim zastanowieniu podniósł swoją. Whisky przyjemnie paliła w
przełyku. Nie spuszczał wzroku z Markusa i ani trochę nie
rozumiał, o co mu właściwie chodzi.
— Jesteście
do siebie bardzo podobni — zaczął, co trochę zbiło Toma z
pantałyku. Nie śmiał mu jednak przeszkadzać, bo czuł w głębi
serca, że złamał opór Markusa. Siedział więc w milczeniu,
obracając w dłoniach szklankę z odrobiną whisky. Głos Markusa
brzmiał spokojnie i łagodnie. — Liv umawiała się z wieloma
facetami, ponieważ chciała sobie udowodnić, że żyje naprawdę.
Nigdy to jednak nie trwało dłużej niż parę tygodni, ponieważ
Liv boi się ludzi. Stara się być niezależna, ironiczna i czasami
próbuje zniechęcić niektórych do siebie. Nie potrafię jej
wytłumaczyć, że tworzy błędne koło, bo boi się bliższej
relacji i wiążącej się z nią szczerości, a jednocześnie
potrzebuje kogoś, kto pomógłby jej uporać się ze wszystkim. Gdy
cię zobaczyłem, powiedziałem jej, że masz wzrok kogoś, kto
zobaczył zbyt dużo i nie potrafi o tym zapomnieć. Nie chciałem,
by Liv nawiązała z tobą jakąkolwiek znajomość, ponieważ sama
jest w kiepskim stanie. Bałem się, że to, co ty przeżyłeś, źle
na nią wpłynie — przyznał szczerze. Wszystko to, co powiedział
Markus, brzmiało tak dziwacznie, że Tom mógł tylko wpatrywać się
w niego szeroko otwartymi oczami. Nie spodziewał się, że jego
problemy były aż tak widoczne, by nieznajomy facet mógł go
rozgryźć w kilka minut. Mimo zaskakujących słów, czuł pewną
ekscytację. — Ale patrzę w twoje oczy i widzę jej spojrzenie.
— Nie
rozumiem.
— Mimo
wszystko sprawiłeś, że Liv znów zapragnęła życia. I to dla
ciebie zaryzykowała wszystkim, bo nie chciała cię stracić. Nie
pochlebiam tego... ale Liv cię kocha — powiedział — i z tego
powodu od ciebie odeszła.
— Nie
rozumiem... — powtórzył bezradnie. Rozłożył ręce i jęknął.
Miał tego dość! Czemu ten facet ciągle mówił zagadkami?
— To
skomplikowane. Ostatnim razem powiedziałem ci, że Liv nie chce cię
znać. Chyba zwariowałem, że jej wtedy posłuchałem, ponieważ
prosiła mnie, żebym cię zniechęcił do odszukania jej. Gdy
zobaczyłem, w jakim jest stanie... nie mogłem dłużej się na to
godzić. Wybacz mi tamte kłamstwa, ale w ten głupi sposób
okazywałem jej lojalność — wyznał.
— Co
się dzieje?
Markus
zastanawiał się dłuższą chwilę, jakby szukał odpowiednich
słów. W końcu rozpoczął:
— Muszę
zacząć od siebie, żeby wprowadzić cię w całą historię. To
prawda, że Liv wiele przed tobą ukryła. Starałem się przekonać
ją, by ci powiedziała prawdę... ale ona była zbyt przerażona.
Liv boi się bez przerwy... — zawiesił głos, kręcąc głową. —
No dobrze, wróćmy do początku — dodał. — Zapewne wiesz, że
moja żona zmarła na raka. Mniej więcej w tym czasie poznałem Liv,
ponieważ była przyjaciółką Johanny. Dzieliło je tylko pięć
lat, więc nic dziwnego, że się świetnie dogadywały. Sam
zaprzyjaźniłem się z Liv, bo – może trudno w to uwierzyć - ale
Liv była straszną gadułą. Szybko znalazłem z nią wspólny
język, a Liv szybko zakochała się we mnie — Markus zaśmiał
się, ale Tom wyczuł w tym śmiechu gorycz. Zapewne niełatwo było
wracać do ostatnich miesięcy życia żony. — Gdy umarła Johanna,
sam zakochałem się w Liv. Nie zrozum mnie źle - nie chciałem od
razu wyrwać laski, ale potrzebowałem kogoś, kto pomógłby
pogodzić się z tą tragedią. Mitchell miał wtedy zaledwie kilka
miesięcy, rodzice Johanny szantażowali mnie, wpadłem w depresję,
straciłem pracę... Liv była kimś, kto wprowadzał światło w
moje życie. Potrzebowałem tego jak powietrza i potrzebowałem jej —
wyjaśnił, a Tom miał ochotę powiedzieć, że nie musi tego robić.
Doskonale
rozumiał, co miał na myśli, ponieważ on sam potrzebował Liv jak
powietrza. Nie tylko dlatego, że ją kochał, lecz również
dlatego, że dzięki niej zdołał uporać się ze wszystkimi
problemami. Liv miała na nich obu zbawienny wpływ i
niezaprzeczalnie wniosła wiele dobrego do ich życia. Dopiero wtedy
zaczął się zastanawiać, dlaczego żaden z nich nie potrafił
pomóc jej. Od pewnego czasu domyślał się, że Liv nie była z nim
do końca szczera, ale zamiast spróbować z nią porozmawiać, stale
miał inne powody do zmartwień. Nawet wtedy, gdy w wieczór przed
galą była taka przygnębiona, było go stać jedynie na żałosne
żarty. Poza tym sądził, że mieli jeszcze wiele czasu na
rozmowy...
— W
końcu stanąłem na nogach, otworzyłem ten bar, zacząłem
normalnie pracować i uczyć się samotnego ojcostwa. Czasami jeszcze
widywałem się z Liv, ale później zniknęła i wróciła do
swojego życia. Starałem się utrzymywać z nią kontakt, często
dzwoniłem, ale w końcu nie zauważyłem, kiedy przestaliśmy ze
sobą rozmawiać. Musiałem zająć się synkiem i być dla niego i
ojcem, i matką. To nie było zbyt łatwe zadanie, ponieważ nie
miałem pojęcia, jak wychowywać dziecko... poza tym często muszę
kontrolować zdrowie Mitchella, żeby... — nie dokończył, ale Tom
domyślił się, że zapewne lekarze zalecili, by na wszelki wypadek
częściej badać dziecko. Rozumiał to wszystko i nie oceniał go,
dlatego tym bardziej nie rozumiał, czemu Markus się tłumaczył.
Miał wrażenie, że czuł się winny, że w jakiś sposób zaniedbał
Liv. — Wróciła dopiero trzy lata temu.
— Co
się wtedy stało? — zapytał, gdy Markus nic więcej nie dodał.
Wahał
się przez parę sekund, ale ostatecznie podjął decyzję.
— Myślę,
że to ona powinna ci już wyjaśnić.
— No
dobrze — zgodził się chętnie. Cieszył się niezmiernie, że
Markus wziął jednak jego stronę i zdradził mu co nieco. Właściwie
głównie dotyczyło to jego życia i nadal nie widział związku z
Liv, lecz nie dbał o to. Wystarczyła mu ta nadzieja, której
potrzebował. Teraz powinien porozmawiać w końcu z Liv i wszystko
wyjaśnić. — To gdzie ją znaleźć?
— Nie
zrozumiałeś? — zapytał cicho, a zabrzmiało to niepokojąco.
— Nie...
nie wiem, co miałem zrozumieć?
— Moja
żona zmarła na raka — powiedział powoli, jakby dawał Tomowi
czas do namysłu. Jeszcze nie rozumiał, ale zanim Markus dokończył
swoją myśl, poczuł, jak oblewa go zimny pot. — Leżała z Liv na
jednej sali.
— Co...?
— Liv
ma raka, Tom — wyjaśnił w końcu łamiącym się głosem. — Od
lat choruje na białaczkę. Niedługo po waszej kłótni dowiedziała
się, że ma nawrót.
Oh Słońce, co ty zrobiłaś... Co prawda poznałam kilka fragmentów wcześniej i teoretycznie powinnam być na to przygotowana, prawda? A mimo to kompletnie się rozkleiłam... Zakończenie zostawiło mi absolutną sieczkę i właściwie nie wiem co więcej napisać. Uwielbiam cię, nawet jeśli sprawiasz, że ryczę :D czekam na 30 ;*
OdpowiedzUsuńA ja bardzo się cieszę, że tak Cię poruszam :))
UsuńZaczęłam czytać od końca. Zły wybór, idę się dowiedzieć jak się poznali i oficjalnie masz nową czytelniczkę ;D
OdpowiedzUsuńHej, hej, witaj :)
UsuńMam nadzieję, że Ci się spodoba też początek. Daj znać, co sądzisz :) pozdrawiam! :)
Wreszcie Tom dowiedział sie prawdy oby dobrze to wykorzystał :)
OdpowiedzUsuńPrzed Tomem jeszcze długa, długa droga... ale to w następnych rozdziałach :)
UsuńBiedny ten Tom... Tak mi go szkoda! Widać, że zakochał się w Liv na maxa. Ale dobrze, że Tom w końcu dowiedział się prawdy! A przynajmniej jej części. Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie zmierzało ku lepszemu, choć wiem, że to nie będzie takie proste. Ale i tak mocno im kibicuję!
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać 30 i ich spotkania! Jestem ogromnie ciekawa jak przebiegnie to spotkanie i co się wydarzy. Buziak <3
Tak, Tomowi przyjdzie się zmierzyć ze wszystkimi tajemnicami Liv, a jeszcze przed nim wiele zaskoczeń i prób do pokonania.
UsuńA ja czekam na newsa u Ciebie! Ściskam :*
Pochłonęła mnie sesja, ale już jestem po ostatnim egzaminie, więc mogę nadrobić.
OdpowiedzUsuńWidzę w Tomie coraz więcej cierpienia, udręki, która nie ma ujścia. Każdy sen pokazuje mu wciąż tę samą scenę, która odciska na nim głęboką rozpacz, ból i żal. Odejście Liv nie jest czymś, z czym byłby w stanie poradzić sobie Tom - słaby, kruchy, poraniony.
Markus dał mu szansę. Tę, którą odebrała mu Liv. Teraz ma okazję, by przekonać ją, że to, co ich łączy, jest warte więcej niż oboje chcą przyznać.
Ściskam, trzymam kciuki za gojp i czekam na długo wyczekiwaną 30!
Tom nie ma lekko, a następne dni wcale nie przyniosą poprawy. Odnajdzie Liv - to prawda, ale do pełni szczęścia jeszcze długa droga.
Usuń75% 30 już mam, ale dopiero po przyszłym czwartku wrócę do dalszej części. Ściskam :*