30. W ciemności myśli bądź światłem I




 — To niemożliwe.
Tom nie mógł uwierzyć w to, co właśnie usłyszał. Serce mu zamarło i już miał wrażenie, że nie zacznie znów bić, aż w końcu ruszyło i tłukło się tak boleśnie w piersi, że brakowało mu tchu. Rak, choroba, Liv... wpatrywał się w Markusa tępym wzrokiem i czekał, aż ten powie, że znów skłamał. Lecz Markus patrzył na niego poważnie, zaciskając mocno szczęki, jakby powstrzymywał ich drżenie.
Przecież...
Co przecież? — wtrącił bezlitośnie Markus. — Nigdy nie pomyślałeś, że Liv jest chorobliwie blada? Zbyt słaba, szybko się męczy? Myślałeś, że zasłabła wtedy nad morzem tylko dlatego, że za szybko wstała? Kilka tygodni temu dostała krwotoku z nosa i nie wiedziałem, jak to zatamować! — krzyknął ze złością, ale Tom ponad to wyczuł rozpacz. Nie potrafił sobie nawet wyobrazić, co przeżywał Markus. Ale za to nie mógł zrozumieć, dlaczego to wszystko zignorował. Zmartwił się, gdy Liv zasłabła, ale uwierzył w jej tłumaczenie. A później zapomniał o tym zdarzeniu. Nie sądził... skąd miał wiedzieć, że jest ciężko chora?! — Od dawna źle się czuła. Nie chciała iść do lekarza, bo bała się diagnozy. Zaryzykowała wszystkim dla ciebie! Nie chciała cię stracić!
To nie moja wina! — odpowiedział ostro. — Nie miałem pojęcia, że jest chora! W ogóle nic mi nie powiedziała! Oszukała mnie!
Uderzył jeszcze pięścią w blat i wstał. Zacisnął dłonie na głowie i zaczął krążyć po barze. Chciał to wszystko sobie ułożyć, ale jak mógł to zrobić? Nie miał bladego pojęcia, co dzieje się z Liv. Był wściekł na nią, że zataiła przed nim chorobę. Dlaczego? Dlaczego to zrobiła? Nie był wart poznania prawdy o niej? Bała się, że ją zostawi z powodu choroby? Że będzie ją inaczej traktować? Dlaczego nie chciała, by jej pomógł? Czy nie na tym polega miłość?
Co byś zrobił, gdyby Liv powiedziała ci prawdę?
Zatrzymał się i popatrzył na Markusa. Nie wiedział, co by zrobił – nigdy nie miał styczności z osobą chorą na raka. Byłby przerażony – podobnie jak teraz – ale przecież nie byłby w stanie jej zostawić.
Mógłbym wybrać — powiedział w końcu. — Liv odebrała mi tę możliwość.
Markus uśmiechnął się niespodziewanie.
Nie zostawiłbyś jej — stwierdził, a Tom przytaknął. Był przerażony tym, co usłyszał, i jednocześnie rozwścieczony zachowaniem Liv. Nie miał pojęcia, w jakim była stanie, co mówili lekarze ani co mógłby dla niej zrobić. Nie potrafiłby odejść. — Liv bała się tego, że ją zostawisz, gdy dowiesz się prawdy.
Nie jestem taki...
Wiem — przerwał mu. — Ale musisz się zdecydować tu i teraz. Nowotwór to nie tylko problem osoby chorej; to uderza we wszystkich najbliższych. Liv będzie musiała stoczyć największą walkę, ale twoje siły również zostaną wystawione na próbę. Przemyśl to, zanim poprosisz mnie o resztę.
Dlaczego? To chyba jasne! Kocham ją, nie rozumiesz?
Rozumiem — powiedział. — Ale Liv nie ma grypy i nie przejdzie jej za tydzień. Ona jest w kiepskim stanie, Tom. Niedawno zaczęła chemioterapię, a potem czeka ją przeszczep. To... to bardzo wyniszcza — dodał cicho. — Nie tylko ją, ale również dotknie to ciebie.
Opowiedz wszystko, co powinienem wiedzieć — zaproponował i wrócił na swoje miejsce. Markus przyglądał mu się przez chwilę, potem znów nalał whisky, opróżnił szklankę i skinął głową. — Kiedy zachorowała?
Liv miała szesnaście lat, gdy dowiedziała się, że jest chora. Chorobę wykryto dość wcześnie, ale mimo to spędziła dużo czasu w szpitalu. Po zabiegu szybko dochodziła do siebie i wkrótce wyszła ze szpitala, jak już mówiłem — zaczął. Gdy Tom miał szesnaście lat, zdobywał sale koncertowe w Europie, zaliczał dziewczyny i żył chwilą. W tym samym czasie Liv walczyła o życie. Już nie dziwił się, dlaczego nie znała ich piosenek ani dlaczego zawsze sprawiała wrażenie osoby, której brakuje kilka lat w życiu. Wtedy nie interesowała się za bardzo popkulturą. — Wtedy byli przy niej rodzice... i brat.
Liv ma brata?!
Tak, Dominic jest trzy lata młodszy od niej — wyjaśnił, a Tom rozdziawił szeroko usta ze zdziwienia. Nigdy nie wspomniała o bracie. Nigdy nie wspomniała o chorobie, raz udało mu się porozmawiać z nią na temat rodziców. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem; bał się, co jeszcze mogła przed nim ukryć. Dlaczego...? — Poznałem go, nie odstępował jej na krok. Spędzał u niej każdą wolną chwilę, mieli wtedy świetny kontakt. Liv wyraźnie to służyło i szybciej wracała do zdrowia. Ale teraz Liv jest zupełnie sama.
Dlaczego?
Myślę, że to ona powinna ci wyjaśnić — odparł wymijająco, a Tom pomyślał tylko, że to kolejna tajemnica. Ile tego jeszcze będzie? — To nie będzie dla niej dobry czas ani dla ciebie, jeśli nie zrezygnujesz.
Dlaczego miałbym...
Posłuchaj najpierw. Musisz wiedzieć wszystko, dopiero potem zdecydujesz. Nie pozwolę ci do niej jechać, jeśli rozbudzisz w niej nadzieję i odejdziesz, bo sobie nie poradzisz albo zmienisz zdanie. Rozumiesz? To ją zabije. I nie mam na myśli żadnej cholernej metafory. Jeżeli ją porzucisz, to ona umrze, a ja wtedy cię zabije.
Nie możesz, masz przecież małe dziecko — wtrącił, próbując rozładować sytuację, ponieważ miał wrażenie, ze Markus zrobi to od razu.
Dlatego musisz mnie wysłuchać. — Głos mu nieco złagodniał, gdy wspomniał o jego synu. Najwyraźniej Markus czuł się odpowiedzialny zarówno za swoje dziecko, jak i za Liv. — Po waszym rozstaniu Liv się załamała. Próbowała się trzymać, ale teraz przestała nawet walczyć o swoje życie. Nie potrafi żyć bez ciebie, ale nie potrafi też powiedzieć ci prawdy. To, że nagle staniesz w drzwiach jej sali, niewiele pomoże. Nie zdziwiłbym się, gdyby próbowała cię nawet wyrzucić... nie możesz jej na to pozwolić. Jeżeli ją naprawdę kochasz, musisz ją uratować. Rozumiesz?
Tak!
Za jakiś czas Liv zacznie tracić włosy i będzie z nią naprawdę niedobrze —ostrzegł. — Będzie wymiotować, spać, płakać, straci siły, będzie chciała, żebyś ją zostawił. Będzie krzyczeć, będzie wściekła i będzie chciała umrzeć. Liv będzie naprawdę cierpieć, Tom. Wykrzyczy, że cię nienawidzi, zrobi wszystko, byś odszedł... — zawiesił głos i potrząsnął głową, jakby chciał wybudzić się ze złych wspomnień. Podjął wątek: — Nie możesz tego zrobić, jeżeli nie dasz sobie rady – zrezygnuj już teraz. Będziesz musiał być silny za was oboje, bo Liv... ona nie wierzy, że to przeżyje. Dlatego od ciebie odeszła.
Bo boi się tego, co mogłoby się stać?
Bo nie mogła znieść myśli, że cierpiałbyś po jej śmierci tak, jak ja po stracie mojej żony.
Tom jęknął w duchu i nie potrafił znaleźć słów, by odpowiedzieć. A więc Gustav miał rację – skąd wiedział, że Liv odeszła, by go chronić? Był wściekły na nią, że zataiła przed nim tak wiele, że pomimo wszystkiego nie obdarzyła go takim zaufaniem, jakim on zdołał ją obdarzyć. Nie rozumiał, jak mogła każdego dnia spotykać się z nim i udawać, że wszystko jest w porządku, skoro w jej życiu wydarzyło się tak wiele złego. Jak udawało jej się zachowywać pozory, gdy koszmary nie przemijały wraz z nastaniem poranka? A jak on mógł nie zauważyć, że z Liv dzieje się coś niedobrego? Gdy raz przed galą chciała porozmawiać, zbył ją, ponieważ zbyt mocno denerwował się spotkaniem z bratem. Co mu wtedy chciała powiedzieć? Myślał, że mają czas...
Mimo złości czuł w gardle niebezpiecznie drapanie, więc chrząknął głośno i przetarł dłońmi policzki. Nie mógł uwierzyć, że Liv chciała zmierzyć się z chorobą sama, by nie narażać go na cierpienia. Wolała, by ją znienawidził za złamane serce, niż cierpiał razem z nią. Czy uważała, że nie był dość silny, by temu podołać? Czy to Liv nie była zbyt silna, by dać sobie radę z przeszłością?
Liv nie chce walczyć — powtórzył Markus. — Myślę, że Liv poddała się wiele lat temu, a próbowała jedynie zachować pozory, że jeszcze zależy jej na swoim życiu. Dopóki nie pojawiłeś się w nim ty. Coś się zmieniło, ale jednak nie na lepsze. Miałem nadzieję, że skoro już zaryzykowała i wplątała się w znajomość z tobą, to wreszcie otworzy się i pozwoli komuś sobie pomóc. Staram się, jak tylko mogę, ale myślę... myślę, że Liv uleczy wyłącznie miłość.
Jak to zrobić?
Nie wiem — odparł bezradnie. — Gdy wyjechaliście na urlop, pomyślałem, że to dobry znak. Liv nigdy nie dopuściłaby do takiej sytuacji, gdyby nie była naprawdę zakochana. Nie zapraszała mężczyzn do domu, szybko z nimi zrywała i jeszcze szybciej zapominała. Straciła dla ciebie głowę, ale zamiast zadbać o siebie, zaryzykowała swoim życiem, by mieć cię na dłużej.
Nie wiedziałem...
Liv ukryła przed tobą coś jeszcze. Coś, przez co nie może spać po nocach i z tego powodu straciła chęć życia. Pewnych wydarzeń nie potrafi sobie wybaczyć, ale ja nie potrafię przekonać jej, że nie może się obwiniać. O tym będzie musiała opowiedzieć ci sama, ponieważ w przeciwnym razie nigdy się od tego nie uwolni — zastrzegł, jednocześnie dając jasny znak, że nic więcej o tym nie powie. — Ty również będziesz musiał się z tym zmierzyć. Będziesz musiał dać jej nadzieję i być jej nadzieją, rozumiesz? Będziesz musiał zrobić to wszystko... dla niej. Inaczej jej nie ocalisz.
Tom nie spuszczał z niego wzroku, a z każdym słowem Markusa docierało powoli do niego, że to, co go połączyło z Liv, bezpowrotnie zginęło. Z jego opowieści wyłaniał się zupełnie inny obraz kobiety, w której się zakochał. Chociaż był świadomy, że miała swoje tajemnice i zapewne powody, by je przemilczeć, nie był jednak przygotowany na taką dawkę emocji i wiadomości. Nie mógł sobie przypomnieć, czego spodziewał się, gdy tutaj jechał. Prostej rozmowy, która miałaby się szybko zakończyć spotkaniem z Liv? Życie nie było proste, wykazał się wyłącznie naiwnością, gdy łudził się, że powrót do Liv będzie prosty. Ogrom tajemnic Liv jednak go przytłaczał.
Choć serce mówiło: "tak!", rozum nakazywał chłodną logikę. Chciał jej pomóc, chciał ją odnaleźć, uratować i uleczyć samego siebie, mimo to zaczął zastanawiać się, co jeszcze ukryła Liv. Co było tak strasznego, że nie mogła spać po nocach, a Markus nie chciał mu o tym opowiedzieć? Czy on będzie w stanie sobie z tym poradzić? A jak poradzi sobie z samą Liv? Nie wiedział, czy był gotowy przyjąć jej cierpienie. Bał się, że to zbyt duża odpowiedzialność; czasami nie miał pojęcia, jak wpłynąć na Liv – co miał robić, gdy straciła wolę życia? W głowie kłębiło mu się tysiące pytań, a żadne z nich nie przynosiło łatwej odpowiedzi.
Mógł odejść, tak jak poradził mu Markus, zapomnieć o sprawie i zacząć żyć na nowo. Tak byłoby najprościej i najbezpieczniej – dla nich obojga. Nie mógłby zranić Liv, nie musiałby brać na siebie odpowiedzialności uleczenia jej ani patrzeć, jak cierpi. Mógłby patrzeć równie dobrze na swoje cierpienie i nadal stać w miejscu.
Odpowiedź od dawna tkwiła w nim.
Czy... czy pomożesz mi, gdy sam zacznę tracić siły?
Możesz na mnie liczyć.
Dziękuję — odpowiedział Tom poważnie, czując się nieco niezręcznie przy tym starszym mężczyźnie. Lojalny Liv do bólu, wystawił go wcześniej na próbę, a Tom potrzebował dużo czasu, by to zrozumieć. Nie chciał dopuścić go do Liv, bo była dla niego najważniejsza. Markus był dla niej bardziej jak ojciec; troszczył się o nią, a potencjalnego faceta traktował podejrzliwie i sprawdzał. Tym razem chodziło o życie Liv, więc Tom był w stanie zrozumieć, że chciał go przetestować. Nie mógł sobie pozwolić, by w Liv odżyła nadzieja, a potem odejście Toma ją złamało. Powiedział mu o tym wszystkim, ponieważ wierzył, że Tom podoła temu zadaniu. Odpowiedź była prosta. — Jestem gotowy. Nie odejdę.




Gdy Markus podał mu dokładne instrukcje, w którym szpitalu znajduje się Liv, jak odnaleźć jej salę i jak poradzić sobie z szokiem w trakcie pierwszej wizyty na oddziale onkologicznym, na chwiejnych nogach wrócił do samochodu i pojechał do domu. Nie przejmował się tym, że pił z Markusem whisky i nie powinien prowadzić samochodu; zupełnie go to nie obchodziło. Kiedy już pożegnał się z przyjacielem Liv, chciał po prostu uciec jak najdalej i spokojnie ułożyć sobie wszystko, czego dowiedział się tej nocy.
Liv go kochała, Liv go oszukała, Liv umierała.
Długo jeszcze krążył po przeszklonej werandzie i wpatrywał się w ciemność nocy. Cały czas przeżywał to, co usłyszał, ale upływające minuty nie przynosiły żadnego ukojenia. Domyślał się, że Liv coś przed nim ukryła, i podejrzewał, że Markus w końcu mu to opowie, ale nie sądził, że Liv zataiła przed nim chorobę! Nie mógł tego znieść; szczypał wierzch dłoni, ale zły sen nie mijał, więc w końcu pogodził się z nową rzeczywistością. Markus miał rację co do jednego – musiał zastanowić się nad tym, co właściwie chce zrobić. Nie może rozbudzić nadziei Liv, a potem uciec. Serce kazało mu do niej gnać, a rozum – odejść. Przecież tego chciała, prawda? By odszedł. Nie chciała go w swoim życiu, może powinien to uszanować?
Pokręcił głową, a na usta wypełzł smutny uśmiech. Jak mógłby ją zostawić? Nie potrafił pojąć, dlaczego Liv go oszukiwała, czego się bała? On sam martwił się tym, co jeszcze mogła przed nim zataić. Brat! Kto by pomyślał... nigdy o nim nie wspomniała. W jej mieszkaniu nie widział nawet jednego zdjęcia rodziny; dopiero teraz to sobie uzmysłowił. Ani rodziców, ani brata. Co się z nimi właściwie stało? Nie utrzymywali kontaktów, to jasne, ale z jakiego powodu? Co takiego wydarzyło się w życiu Liv, że nie może spać po nocach? Raz krzyczała przez sen, pewnej nocy znalazł ją roztrzęsioną i zdezorientowaną. Może powinien był wtedy bardziej naciskać i zmusić ją do przyznania się... czego by się wtedy dowiedział?
Jeżeli zależało mu na prawdzie, musiał dokończyć to, co już zaczął. Musiał zmierzyć się z życiem Liv i własnymi słabościami. Powinien być silny za ich oboje, ale nie był pewien, czy to zadanie nie okaże się zbyt trudne dla niego. Sam niedawno doszedł do siebie po kłótniach z bratem, rozpadzie zespołu i utracie zaufania do najbliższych. Nie był pewien, czy jest gotowy na kolejny wstrząs i kolejne trudne dni.
Mimo targających nim niepewności na drugi dzień przekroczył próg oddziału onkologicznego i zastygł bez ruchu.
Wciągnął mocno w płuca powietrze przesiąknięte silnym zapachem środków dezynfekcyjnych i śmierci. Zadrżał mocno, podciągnął rękawy swetra i poczuł, jak strużka potu spływa mu pomiędzy łopatkami. Zarówno po lewej, jak i po prawej stronie ciągnął się długi korytarz z salami chorych dzieci. Niektóre z nich spacerowały i mijały go, spoglądając na niego z zaciekawieniem, a on przełykał głośno ślinę, ponieważ robiło mu się słabo na widok ich szczupłych ciał i łysych głów. Nie mógł znieść tego, co właśnie widział, a najbardziej tego, że Liv znajdowała się tak blisko niego. Zapach śmierci był tak silny, że prawie namacalny, a on nie potrafił się otrząsnąć i ruszyć przed siebie, tylko zamarł bez ruchu. Poczuł mocniejsze uderzenia serca, gdy w sali obok niego kobieta zaczęła rozpaczliwie szlochać. Ostatkiem sił powstrzymał odruch ucieczki; czuł się zupełnie nie na miejscu, miał wrażenie, że naruszył intymność każdej chorej osoby na oddziale i nie miał pojęcia, jak dotrzyma danego słowa Markusowi, że zajmie się Liv.
Gdy jeden z lekarzy zaczął mu się podejrzanie przyglądać, odwrócił się i ruszył przed siebie, szukając sali z numerem 108. Markus wyjaśnił mu dokładnie, jak tam dotrzeć, ale im bliżej był tego miejsca, tym bardziej czuł się przerażony. W jakim stanie była Liv? Jak na niego zareaguje? Jak on zareaguje na nią?
Stanął przed drzwiami i przez chwilę bił się z myślami. Czy na pewno jest na tyle silny, by pomóc Liv przejść przez to wszystko? Przecież ledwo wytrzymywał w tym miejscu! Chciał uciec jak najdalej stąd i zapomnieć o wszystkim. Ale czy mógłby zapomnieć o Liv? Nie, nie mógłby. Dlatego tutaj był, dlatego sterczał pod tymi drzwiami i mimo wszystko nie mógłby uciec. Wytarł mokre ręce o dżinsy, zapukał i uchylił drzwi.
Na twarzy Liv widział wszystko – niedowierzanie, radość, wściekłość i przerażenie. Była blada, a krótkie kosmyki włosów otaczały jej twarz; musiała ściąć włosy zaraz po rozstaniu. Po tym, co powiedział mu Markus, nie był zdziwiony; Liv nie zniosłaby powolnej utraty długich włosów. Tom przeniósł wzrok na chłopca, który patrzył na niego podejrzliwie. Poczuł się dziwnie niezręcznie, jakby przerwał jakieś ważne spotkanie, i ze smutkiem zauważył, że Liv musiała znać tego chłopca zdecydowanie dłużej niż kilka dni.
Brązowe oczy dziecka świdrowały go na wskroś z taką intensywnością, jakby chłopiec wiedział, kim był Tom. Patrzył na niego uważnie, nieco oceniająco, stanowczo zbyt poważnie jak na dziesięciolatka. Skrzyżował w końcu ręce na piersiach i wydął usta w podkówkę. Liv pogłaskała go z czułością po policzku, która nie umknęła uwadze Toma, i powiedziała:
Zmykaj.
Liv...
Nie ma mowy — przerwała mu od razu. — Wracaj do siebie, Sam.
Chłopiec zwlókł się z łóżka i powolnym krokiem wyszedł z sali; w drzwiach rzucił Tomowi jeszcze jedno spojrzenie i w końcu zniknął na korytarzu.
Nastała niezręczna cisza. Liv skubała palcami rękaw swetra i nie patrzyła na Toma, a on za to wbijał w nią spojrzenie. Nie mógł się przyzwyczaić do tej sali szpitalnej, jej krótkich włosów, rzeczy na półce, wenflonu wbitego w dłoń, jej choroby. To mu przypomniało, jak bardzo był na nią wściekły i jak wielki miał żal, że zataiła przed nim to wszystko.
Boże, Liv, jak mogłaś?!
Powiedział ci.
Tak, powiedział mi. Nie zmieniaj tematu — odparł drżącym głosem. Czy dla niej naprawdę tylko to, że Markus powiedział mu prawdę, miało znaczenie? To od niej powinien się o tym wszystkim dowiedzieć, a nie od jakiegoś faceta! — Dlaczego?
Podniosła wzrok i patrzyła na niego bez słowa.
Przypominam ci, że odszedłeś ode mnie — odpowiedziała w końcu.
Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i głos zamarł mu gdzieś w krtani.
Ja?! — krzyknął po kilku chwilach milczenia. — To ty mnie zmusiłaś, żebym cię zostawił! Jeśli mnie kochasz... jasne, że cię kocham! Wykorzystałaś to przeciwko mnie!
Tom, daj mi spokój — wtrąciła spokojnym głosem. Jego wybuch nie zrobił na niej żadnego wrażenia albo przynajmniej dobrze udawała. Tom spojrzał na jej skrzyżowane nogi pod kołdrą, zaciśnięte dłonie i bladą twarz. — Jestem zmęczona, a ta rozmowa do niczego nie prowadzi...
Nie zapytałaś mnie, czego ja chcę — powiedział z pretensją w głosie. Nie mógł się powstrzymać, by tego nie powiedzieć; ostatnio to ona tylko mówiła i zgodził się na wszystko. Skończyło się to tylko rozstaniem i dniami wypełnionymi pustką, więc nie zamierzał powielać swoich błędów. Chciał, żeby wiedziała, że go zraniła, a przede wszystkim chciał, by miała pewność, że jej nie opuści. — Uciekłaś, bo bałaś się spojrzeć prawdzie w oczy. Bałaś się powiedzieć mi prawdę i wolałaś mnie oszukać, niż pozwolić sobie pomóc. Przez cały ten czas zastanawiałem się, co zrobiłem, że odeszłaś tak nagle!
Nie kocham cię — odparła sucho. — Nie rozumiesz?
Bzdura.
Rozstaliśmy, do cholery! To nie było dla ciebie jasne?
Zanim się zorientowała, co robi, siedział na łóżku naprzeciwko Liv i obejmował dłońmi jej twarz. Patrzyła na niego bez wyrazu, ale już wiedział, jak poznać w jej spojrzeniu rozpacz. Pod maską obojętności cierpiała równie mocno, co on. Nie rozumiał nadal, dlaczego nie chciała, by się nią zajął. Po co kłamała, skoro oboje znali prawdę i wiedzieli, że to na nic?
Nie kłam, Liv, przecież wiem...
Liv niespodziewanie wyrwała mu się i wybuchnęła płaczem. Odsunęła się od niego jak najdalej, podkurczyła kolana i przycisnęła wewnętrzną stronę dłoni do czoła.
Zostaw mnie, Tom, proszę cię... po prostu odejdź. Zapomnij o wszystkim, co powiedział ci Markus. Zapomnij o mnie.
Delikatnie odsunął jej dłonie od twarzy i objął jej policzki, ścierając palcami łzy.
Nie odejdę, moja mała.
Zostaw mnie — poprosiła cicho. — Jestem chora, Tom. Nie zasługujesz na to, powinieneś...
Co powinienem? — podchwycił. — Znaleźć sobie kogoś innego?
Tak będzie najlepiej dla ciebie — odpowiedziała. — Stracę włosy, schudnę, będę... będę...
Cholera, Liv! Czy ty naprawdę masz mnie za takiego dupka? — zapytał rozżalony, a ona pokręciła głową i znowu zaczęła szlochać. — Chcę, żebyś miała piękne włosy, ładną sylwetkę i była uśmiechnięta, bo to świadczy o twoim zdrowiu, rozumiesz? Ale żeby cię kochać, potrzebuję wyłącznie twojego serca. Nie chcę mieć dziewczyny, która po prostu ma fajny tyłek. Chcę mieć ciebie, rozumiesz? Kocham cię taką, jaką jesteś. Kocham cię za twój uśmiech i poczucie humoru, kocham twoją dobroć i czułość, kocham cię za to, co ze mną zrobiłaś i nadal robisz, kocham nawet twojego smoka na plecach! Dlaczego ty tego nie widzisz? Dlaczego ciągle mnie odrzucasz?
Ale odszedłeś, Tom. Nie powinieneś był do mnie wracać. Chciałam, żebyś mnie zostawił...
Tom jednak nie słuchał, co jeszcze chciała Liv ani jak bardzo życzyła sobie, by odszedł, bo bała się tego, co może przynieść przyszłość. Tak samo jak ona nie pozwoliła mu kiedyś odejść, tam samo on nie mógł tego zrobić. Objął ją mocniej i pocałował w usta. Przeszył ją dreszcz, ale szybko odwzajemniła pocałunek, a kolejne łzy zmoczyły jego policzki. Objęła dłońmi jego nadgarstki i zacisnęła mocno na nich palce, jakby nie wierzyła, ze naprawdę jest tuż obok.
Zostań ze mną — wyszeptał w jej rozchylone wargi i obserwował jej reakcję.
Otworzyła szerzej oczy ze zdziwienia. Zobaczył w nich nadzieję, której tak bardzo oboje potrzebowali. Wiedział już, że te słowa padły naprawdę, że nie był to wynik jego sennych koszmarów powodowanych tęsknotą.
Słyszałeś...
Nie walcz ze mną, Liv — powiedział łagodnym głosem, głaszcząc jej policzki. Były mokre od łez, ale myślał, że już nigdy więcej nie będzie miał okazji, by ich dotknąć. Liv znów była przy nim i tym razem nie mogła zniknąć jak we śnie. Czekały ich trudne chwile, ale wtedy, gdy pod palcami czuł, jak się nieśmiało uśmiechała, nic nie miało większego znaczenia. Tylko ona. — Nie zostawię cię już.
Nigdy?
Nigdy.



Przez kolejne dni Tom przyzwyczajał się do codziennych odwiedzin na oddziale onkologicznym. Łatwiej było mu przezwyciężać uczucie szoku, gdy znajdował się wśród chorych. Przysłuchiwał się rozmowom, obserwował dzieci, które mimo choroby nadal potrafiły się śmiać, wymieniał z młodszymi uśmiechy. Powstrzymywał drżenie dłoni i spokojnie oddychał, kiedy chodził do sali Liv. Zaczął zapamiętywać twarze zarówno dzieci, jak i rodziców. Poznał lekarza Liv i parę razy spotkał się z Markusem, który nie wracał do ich rozmowy, ale od czasu do czasu patrzył na niego w taki sposób, że Tom rozumiał, że Markus nie żałował wyboru. Tom wiedział, że najgorszy okres dla Liv dopiero się zbliżał, a obecny spokój był jedynie złudną nadzieją. Z każdym dniem jednak nabierał więcej pewności, że uda mu się pomóc Liv.
Chłopiec, który tak intensywnie mu się przyglądał, miał na imię Sam, a Tom wkrótce dowiedział się również, że Liv od dawna go odwiedzała, i poznał okoliczności ich pierwszego spotkania. Z początku dziecko było nieufne i odnosiło się do niego z widoczną rezerwą, ale Liv podpowiedziała mu, że Sam uwielbia samoloty, więc Tom nieco wbrew sobie wybrał się do sklepu z zabawkami i wybrał odpowiedni model. Chociaż nie był przekonany do tego pomysłu – a zrobił to wyłącznie dlatego, że zależało mu na przynajmniej niezłych relacjach z dzieckiem, które tak kochało Liv – to niespodzianka odniosła niespodziewany skutek. Tego dnia Sam jak zwykle obdarzył go obojętnym uśmiechem, ale ciekawość wzięła w górę, gdy zobaczył prezent. Dziesięć minut później trajkotał jak najęty o samolotach, a Liv obserwowała ich z zadowoleniem malującym się na twarzy. Wtedy Tom doszedł do wniosku, że jednak warto było zdobyć przyjaźń Sama.
Teraz moja kolej! — chłopiec oznajmił wesoło, przyglądając się uważnie pionkom, które zostały na szachownicy.
Tom nie protestował, chociaż odnosił wrażenie, że teraz powinna być jego kolej. Nie był jednak pewny, ponieważ Liv przed chwilą wtrąciła się i zasugerowała inne ustawienie pionów, a on w tym czasie stracił rachubę. Siedziała w rogu łóżka i rysowała coś w szkicowniku, Sam leżał obok niej na brzuchu, a Tom siedział naprzeciwko niego. Było im nieco niewygodnie i ciasno, ale od kiedy nawiązał wspólny język z Samem, Liv uśmiechała się zdecydowanie częściej i Tom myślał, że wspólne spędzanie czasu ją uszczęśliwia.
Jasne, jasne. Potem będą dwie moje — odparł i wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Sam wystawił mu język i przestawił pion tak, że w następnym ruchu Tom mógł go usunąć z planszy. Zaczął się wpatrywać w coś za jego plecami, a w końcu poderwał się i krzyknął. Tom odwrócił się szybko, ale ze zdziwieniem nie zauważył niczego nadzwyczajnego. Wzruszył ramionami i zerknął na Sama, który patrzył na niego poważnie. Liv również uniosła wzrok, ale szybko straciła zainteresowanie i wróciła do rysowania. Tom przyglądał się planszy z zamiarem wykonania upragnionego ruchu, ale coś nie dawało mu spokoju.
Spojrzał jeszcze raz na Sama.
Ty łobuzie! — zawołał niespodziewanie. — Ukradłeś mi pionka!
Sam wybuchnął głośnym śmiechem i pokazał mu ukryty pionek w dłoni. Liv zachichotała, nie odrywając wzroku od kartki. Tom przesunął szachownicę, chwycił Sama pod pachy i przełożył do przez kolano. Śmiał się nadal, gdy zwisał głową w dół.
A wiesz co się robi ze złodziejami?
Połaskotał go po bokach, a Sam zaczął piszczeć ze śmiechu i wiercić się.
Co zrobić z oszustem, hm? — zapytał cicho, przybliżając twarz do jego twarzy. Sam przestał się śmiać i przyglądał mu się z uwagą; ciemne brązowe oczy nieco się rozszerzyły, ale nadal tańczyły w nich wesołe ogniki. — Może... upieczemy? — Sam wytrzeszczył oczy i pokręcił gwałtownie głową. — Nie chcesz? Obedrzemy ze skóry? — Znów zaprotestował. Tom westchnął teatralnie, uwolnił jedną rękę i podrapał się po brodzie. — To co ja mam z tobą zrobić, urwisie?
Dał mu delikatnego prztyczka w nos, a Sam roześmiał się uszczęśliwiony. Rozłożył rączki na bok.
Możesz mnie przytulić!
Tom uśmiechnął się rozbawiony i przygarnął chłopca, który od razu objął go za szyję. Wzmocnił uścisk, podniósł się i zakręcił nim wokół; Sam najpierw krzyknął, a potem zaczął się śmiać wesoło. Tom postawił go na łóżku, obrócił się i nieco przyklęknął, a Sam szybko wdrapał mu się na plecy.
Gdzie lecimy, kapitanie?
Do gwiazd!

Godzinę później padł wykończony na łóżku obok Liv.
Ten dzieciak nigdy się nie męczy.
Liv ułożyła się wygodniej na boku i popatrzyła na niego z uśmiechem. Przymknął powieki w chwili, gdy jej szczupłe palce wsunęły się w jego włosy. Mruknął zadowolony, kiedy pocałowała go w skroń i nadal gładziła po głowie. Mógłby spędzić tak wieczność, gdyby nie to, że znajdowali się w szpitalu. Ta myśl sprawiła, że od razu stracił nastrój i znów zaczął się martwić.
Sam bardzo cię polubił. Zazwyczaj jest nieśmiały i nieufny — stwierdziła. — Spodobałeś mu się.
Jestem dla niego zagrożeniem — roześmiał się nagle. Liv popatrzyła na niego zaintrygowana. — Powiedział mi dzisiaj, że ożeni się z tobą, jak tylko dorośnie. Do tego czasu mogę się tobą zajmować. — Liv długo nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, potakując twierdząco głową. Oparła mu czoło na ramieniu i drżała ze śmiechu. — Miły dzieciak, chociaż oszukuje i próbuje odbić mi dziewczynę.
Nie uda mu się to — zapewniła cicho. Spojrzała na niego z miłością i pocałowała go. — Pasuje ci ta fryzura, wiesz? Zdecydowanie lepiej, ale mógłbyś się ogolić, Tom. Ten zarost doprowadza mnie do szału.
Uśmiechnął się tylko, przygarnął ją do siebie i położył dłoń na jej dłoni, którą zacisnęła na jego koszulce.
Liv? — mruknęła sennie w odpowiedzi. — Markus powiedział mi trochę o twojej rodzinie... mogłabyś sama mi resztę opowiedzieć?
Poczuł, jak zadrżała, a potem spięła mięśnie. Chciała wyrwać się z jego objęć, ale trzymał ją mocno i uniemożliwiał jej ruchy. Domyślał się, że to, co ukrywała przed nim było wyjątkowo bolesne, ale w końcu musiała przez to przejść. Żeby jej pomóc, musiał poznać prawdę.
Nie walcz ze mną, Liv, nie masz na to siły.
Nie mam też siły na rozmowę.
Jutro również nie będziesz jej mieć. Ani pojutrze, ani za tydzień. Boisz się i chcesz uciec jak przerażone zwierzę. Znów to robisz.
Nie chcę o tym mówić...
A chcesz być ze mną? — zapytał cicho, ale poważnie. Milczała. — Musisz być ze mną szczera, Liv. Nie mogę być z tobą, jeśli mi nie ufasz, rozumiesz?
Ufam ci, ale...
Nie zostawię cię, pamiętasz? Ty byłaś ze mną cały czas bez względu na okoliczności. Teraz moja kolej.
Boję się — odparła w końcu.
Uniosła się, skrzyżowała nogi i obciągnęła rękawy swetra. Przesuwała nerwowo szkicownik z jednego miejsca do drugiego, aż w końcu oparła na nim drżące dłonie. Tom obserwował ją bez słowa i nie miał zamiaru dotknąć, ponieważ nie wiedział, do czego mógłby doprowadzić. Być może wybrał najgorszy moment na szczerą rozmowę – w końcu była chora – ale nie chciał już dłużej czekać. Przez to, że uległ jej i nie porozmawiali wcześniej, rozstali się i spędzili bez siebie za wiele czasu. Nie chciał znów do tego doprowadzić, nie chciał też żyć w niewiedzy; Markus mówił mu, że to bardzo ważne. Liv musiała zmierzyć się ze swoją przeszłością, skoro chciała wrócić do niego.
Pewnego dnia na randce z chłopakiem dostałam krwotoku z nosa. Mój ojciec bardzo się wystraszył, ale przekonałam go, że nie chcę iść jeszcze do lekarza, bo czułam się całkiem nieźle. Częściej się męczyłam, fakt, ale miałam wtedy sporo nauki, chodziłam na zajęcia plastyczne, mama zapisała mnie na angielski, bo miałam beznadziejne stopnie, no i spotykałam się z chłopakiem. To męczyło — mówiła monotonnym głosem. — Nieco później zemdlałam w szkole i obudziłam się w szpitalu.
Zachorowałaś.
Potwierdziła beznamiętnie.
Wyglądało to podobnie jak teraz. Szpital, chemia... — zawiesiła głos i zatoczyła ręką koło. Zrozumiał. — Wtedy poznałam Markusa, przyjaźniłam się z jego żoną... powiedział ci? No jasne. Wtedy byli ze mną też rodzice i brat.
Tom również się podniósł i patrzył na nią w napięciu.
Dominic jest trzy lata młodszy ode mnie. Wszystkie dziewczyny w jego wieku były w nim zakochane — uśmiechnęła się nagle smutno. — Odziedziczył urok po naszym ojcu, zawadiacki uśmiech i piękne włosy. Niebieskie oczy odziedziczyliśmy po mamie. Zamiłowanie do nauki najwyraźniej też, bo świetnie sobie radził w szkole i z łatwością uczył się języków. Mówi tak dobrze po angielsku, jak i po niemiecku. Z irlandzkim też nie miał problemów, gdy ja zdołałam nauczyć się zaledwie podstaw. Złote dziecko, mój braciszek.
Przycisnęła dłoń do ust, gdy głos zaczął jej niebezpiecznie drżeć. Tom nie wiedział, jak to rozumieć, ale serce nagle zaczęło mu mocniej bić, a nieprzyjemny dreszcz przebiegł po plecach.
Gdy lekarze powiedzieli, że konieczny jest przeszczep szpiku, rodzice przeszli niezbędne badania. Mama brała leki, które wykluczały ją z bycia potencjalnym dawcą przez najbliższe pół roku, a ja potrzebowałam przeszczepu jak najszybciej. Ojciec nie mógł być, ponieważ nie był zgodny, zdarza się. Niezwykle go to rozczarowało, bo chciał mnie ratować za wszelką cenę. Chciał oddać mi wszystko, bym mogła wyzdrowieć, ale okazało się, że nie może zrobić niczego.
Co wtedy?
W takich przypadkach bada się innych krewnych albo przeszukuje bazy dawców. Simon Dunst powiedział ojcu, że znalezienie dla mnie dawcy niespokrewnionego może być bardzo trudne, ale ojciec zgodził się, by przebadali Dominica. Stuprocentowa zgodność.
Nie powinien być pełnoletni? — zapytał.
Ogólnie, tak. Ale to mój brat, więc w takich przypadkach procedury są nieco inne — wyjaśniła krótko, a Tom potaknął, chociaż niewiele pojął. — W każdym razie przeszłam zabieg, który mnie uratował. I voilà! Do pewnego czasu całkiem nieźle funkcjonowałam.
Dopóki mnie nie poznałaś — mruknął.
Tak — potwierdziła. — Mniej więcej w tym czasie zaczęłam czuć się coraz słabiej. Powinnam była pójść od razu do lekarza, ale bałam się tego, co może mi powiedzieć... i to nie twoja wina, Tom. Bałam się, zanim pojawiłeś się w moim życiu. Dopiero gdy się zakochałam, zaryzykowałam wszystkim, bo nie chciałam cię stracić. Kiedy trafiłam do szpitala... zrozumiałam, że ty nie możesz stracić mnie, nie w taki sposób. Wolałam, żebyś mnie nienawidził.
Nie potrafiłem.
Dlatego mnie odnalazłeś — odparła z niekrytą czułością w głosie. — Miałam nadzieję, że nie zrezygnujesz.
Co się stało z twoim bratem?
Wyszłam ze szpitala i żyliśmy po staremu. Próbowałam odnaleźć się w życiu na nowo, spotykałam się z ludźmi ze szpitala i chodziłam stale na kontrole. Dominic wrócił do szkoły i podrywał wszystkie nastolatki w jego wieku. Chyba jednak wdał się w ojca... — mruknęła, a Tom zrozumiał, że Liv gra na zwłokę. — A później...
Co stało się później?
Trochę ponad dwa lata temu nasze drogi... rozeszły się. Mój brat mnie nienawidzi — wyszeptała drżącym głosem. — Zabrali go, nie potrafiłam mu pomóc... Chce, żebym umarła, żałuje, że wtedy mnie uratował. To ja powinnam umrzeć, dlaczego ja to przeżyłam?
Wybuchnęła rozpaczliwym płaczem i zaczęła dygotać ze strachu, a Tom siedział oniemiały i nie wiedział, co zrobić. To już drugi raz, gdy Liv zupełnie się przy nim rozsypała bez żadnego ostrzeżenia. Objął ją w końcu i przycisnął do swojego torsu, ale Liv szlochała bez przerwy i nie mogła się uspokoić. Bolał go ten widok i cierpiał razem z nią; było mu wstyd, że zmusił ją, by po raz kolejny przechodziła przez to, co kiedyś się wydarzyło, ale inaczej nie mógłby jej pomóc, nie mógłby jej ratować. Chciał wierzyć, że to, co właśnie przeżywała, w przyszłości pomoże im obojgu; jej pogodzić się z przeszłością, a jemu zrozumieć Liv.
Dlaczego, moja mała?
Dlaczego ja to przeżyłam? — zapytała głucho, jakby znów przeżywała tamten czas. Patrzyła na niego, ale Tom miał wrażenie, że wcale go nie widzi. — Powinnam była umrzeć, ja nie chciałam...
Liv, co się stało?!
Milczała przez dłuższą chwilę, aż w końcu wyszeptała z rozpaczą:
Zabiłam naszych rodziców.


7 komentarzy:

  1. What, what, what?! Że co ona zrobiła? Nieee...
    Tak?
    Nieee.
    Boże, jak mogłaś tak napisać, no jak?
    Ale Tom jak najbardziej na plus, jego relacja z Samem jest taka cudowna, że ohh... Miód, cud i orzeszki w karmelu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom z Samem tworzą ładny obrazek, a myślę, że przyda się nieco radości :)
      A Liv... jak to Liv. Ale wszystko się wyjaśni, zatem cierpliwości.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń
  2. Zakończyć w takim momencie?!?! Ty nas chcesz zabicxD wreszcie sa razem mam nadzieje ze Tom nie ucieknie i ona mu do końca wyjaśni obstawiam ze był wypadek samochodowy w ktorym brali udział jej rodzice i oba i tylko ona przeżyła i cały czas sie za to obwinia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, skądże! Nikogo nie chcę zabić, chociaż w BD jeszcze ktoś mi został... mniejsza! W każdym razie przed Tomem jeszcze trochę zawirowań i chwil zwątpienia, ale bez obaw, nigdzie już nie ucieknie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Ojejku, łezka się zakręciła... :) cieszę się, że Tom się nie przestraszył i w końcu poznał prawdę; męczyłam się razem z nimi, ale mówiłam Ci o tym Noe raz. :) końcówką zaintrygowałaś jak mało kto, teraz będę niecierpliwić się bardziej niż zwykle za kolejnym rozdziałem :) no i Sam... Uwielbiam tego małego! Razem z Tomem mega mnie rozczulili :)
    Buzia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam jest cudowny, lubię o nim pisać, bo zawsze przy tym się uśmiecham. Chociaż zwykle jestem na nie - to tym razem stawiam to sobie za plus, że go wprowadziłam do BD.
      Mam nadzieję, że napisanie drugiej części 30 pójdzie mi nieco szybciej i nie będziesz musiała tak długo czekać na wyjaśnienia :)
      Ściskam :*

      Usuń
  4. Mój komentarz zaginął zamiast się dodać. Kochany blogspocie pieprz się! Napiszę kolejny.
    Z mojej głowy wyparowały wszystkie słowa i nie wiem, gdzie się podziały... Czasem zastanawiam się, dlaczego przejmuję się każdą drobnostką, przecież jest tyle poważniejszych problemów, z którymi mogłabym się zmagać! Nawet nie wyobrażam sobie, jak ciężko musi być Liv z nawrotem choroby tym bardziej, że nie ma przy niej rodziny, która wspierała ją, gdy miała naście lat. Dobrze, że dopuściła do siebie Toma. Może jemu uda się ukoić jej ból, choć wiadomo, że blizn nigdy się nie pozbędzie.
    Wybacz za opóźnienie, ale to wina blogspota! (chociaż moja trochę też, bo piszę ten komentarz kilka dni...)Czekam na ciąg dalszy. Całusy <3

    OdpowiedzUsuń