Tom
wpadł do baru akurat w momencie, gdy wychodził ostatni klient.
Prawie potrącił go w przejściu i nawet nie przeprosił za
nieuwagę, a wiązankę niewybrednych przekleństw urażonego
mężczyzny puścił mimo uszu.
— Powiedziała,
że zabiła swoich rodziców! Co to, do kurwy nędzy, miało
znaczyć?! Jest jakąś cholerną morderczynią?!
— Uspokój
się.
— Nie
uspokoję się! — wrzasnął Tom i miał ochotę potrząsnąć
niewzruszonym Markusem. Ten drugi patrzył na niego spokojnie i
czekał, aż Tom się wywrzeszczy. Zacisnął dłonie w pięści, by
ukryć ich drżenie wywołane wzburzeniem. — Co jest z nią, kurwa,
nie tak?!
— Z
Liv? — upewnił się Markus. Tom wytrzeszczył oczy i nie
odpowiedział. A o kim niby cały czas mówił? O królewnie śnieżce?
— Liv jest bardzo samotna, bardzo zraniona i nie potrafi sobie
wybaczyć niektórych spraw.
— Też
bym sobie nie wybaczył, gdybym zabił rodziców!
— Zwolnij
trochę — warknął ostrzegawczo, pierwszy raz pokazując emocje. —
Nic nie wiesz.
— To
niech mi ktoś to w końcu wyjaśni!
— Wyjaśnię
— odparł. — Zadzwonię tylko do Lary, mojej siostry, i poproszę,
by dłużej posiedziała z Mitchellem. A ty ochłoń.
Markus
odstawił mokre szklanki na blat, wytarł dłonie w czarny fartuch i
wyszedł na zaplecze, szukając w kieszeni komórki. Nieco później
Tom usłyszał jego spokojny głos i zaczął zastanawiać się, skąd
w tym facecie aż tyle spokoju. On wrzeszczał, odkąd go tylko
ujrzał, pozwalał, by emocje nim rządziły, a Markus obserwował go
i mało mówił.
Był
w szoku, gdy Liv wyznała, że zabiła rodziców. Zanim zdążył
dowiedzieć się czegokolwiek więcej – chociażby jakichś
okoliczności tej sprawy – rozszlochała się tak gwałtownie, że
pielęgniarka wygoniła go z sali, a jej samej zaaplikowała silny
środek uspokajający, po którym Liv dość szybko zasnęła. Nie
wiedział, co zrobić z taką informacją, więc wypił w szpitalu
kubek herbaty, zmusił się do pogodnego pożegnania się z Samem,
zajrzał raz jeszcze do Liv i wtedy dopiero opuścił budynek. Tylko
Markus przyszedł mu na myśl; to była jedyna osoba, z którą po
pierwsze mógł porozmawiać, a po drugie Markus był w stanie
wyjaśnić tę sprawę.
Ściągnął
kurtkę, rzucił ją na sąsiedni stołek i oparł głowę na barze.
Blat był jeszcze wilgotny, ale Tomowi bardzo to nie przeszkadzało,
przymknął powieki i położył dłonie na potylicy. Serce kołatało
mu się w piersi i ciężko dyszał, więc zmuszał się do
spokojnego oddechu.
Tom
nie mógł mieć pretensji do Markusa, że wrócił do Liv. Musiał
to zrobić, musiał ją odnaleźć bez względu na wszystko. W
przeciwnym razie nigdy nie poznałby prawdy o jej chorobie, a sam nie
odnalazłby spokoju. Wiadomość o chorobie już go przeraziła i
sprawiła, że zaczął się zastanawiać, czy powinien do niej
wrócić. Mimo licznych wątpliwości, nie zrezygnował z niej i
każdego dnia starał się być jej siłą; Liv różnie znosiła
leczenie, lecz Markus powiedział mu raz, że zdecydowanie częściej
się uśmiecha. Zachęciło go to; wiedział, że to będzie trudny
okres, ale wierzył, że oboje dadzą radę. Dopóki Liv nie zaczęła
dzielić się z nim swoimi tajemnicami.
W
końcu była szczera. Nie okłamywała go, robiła to, czego od niej
wymagał. Wymagał szczerości i zaufania. Ale po jej wyznaniu nie
wiedział, czy zdoła temu podołać.
— Myślę,
że najlepiej będzie, gdy to jednak ja ci opowiem o Liv, a ona
później uzupełni moją opowieść.
Tom
podniósł głowę i skinął. Mimo wszystko poczuł ukłucie
niepokoju; czy Markus na pewno będzie z nim szczery?
— Liv
nie jest winna śmierci rodziców.
— Tak
myślałem, że to powiesz...
— To
prawda — wycedził przez zaciśnięte zęby. — Gdy skończyła
osiemnaście lat, wytatuowała sobie tego przeklętego smoka na
plecach. Przeżywała wtedy jakiś młodzieńczy bunt. Kiedy
koleżanki chodziły na imprezy, ona musiała iść na kontrolę do
lekarza, ojciec stał się nadopiekuńczy i się zamartwiał o nią.
Miała remisję, musiała stale na siebie uważać po zabiegu i miała
tego dość.
— Pokłócili
się o ten tatuaż? — zapytał z powątpiewaniem. Pamiętał
awanturę, jaką urządziła matka Billowi, gdy ten wytatuował sobie
logo zespołu na karku, ale jego brat był wtedy niepełnoletni.
— Tak
— powiedział krótko, a Tom czekał na dalsze wyjaśnienia. —
Liv powinna była najpierw uzgodnić to z lekarzem i sprawdzić
wyniki badań. Była już dawno po zabiegu, właściwie zapominała o
chorobie, ale powinna być ostrożniejsza ze względów zdrowotnych.
Wiem, że niektórzy lekarza uważają, że tatuaże mogą zwiększać
ryzyko zachorowań na nowotwór, a Liv po białaczce już była
zagrożona. Jej ojciec dostał szału.
— I
co zrobiła? Zabiła go? — zapytał, zanim zdążył ugryźć się
w język. Markus spojrzał na niego w taki sposób, że z pewnością
leżałby już martwy, gdyby to tylko było możliwe.
— Mam
nadzieję, że jesteś zbyt zdenerwowany, by myśleć racjonalnie, i
twoje pytania nie wynikają z tego, że jesteś skończonym dupkiem —
ocenił i nawet nie próbował ukryć odrazy malującej się na jego
twarzy. Tom zacisnął zęby i powstrzymał się od odpowiedzi. Tym
razem to Markus miał rację; ocenił Liv, zanim poznał resztę
historii. — Wracali samochodem późnym wieczorem do domu. To był
grudzień, a warunki były wyjątkowo fatalne, ponieważ padał
deszcz ze śniegiem, temperatura była niska i było ślisko. To
wszystko działo się szybko – Liv kłóciła się z rodzicami, a
młody kierowca ciężarówki stracił panowanie nad kierownicą i
wpadł w poślizg. Rodzice Liv zginęli na miejscu, a ona sama
obudziła się tydzień później w szpitalu.
— Dlaczego
się o to obwinia? To był wypadek, nie miała na to żadnego wpływu.
— Obaj
to wiemy — westchnął, a bolesny grymas wykrzywił jego twarz. —
Liv nie może sobie tego darować, ponieważ myśli, że gdyby nie
pokłóciła się z rodzicami, to oboje jeszcze by żyli. Być może
gdyby jej ojciec faktycznie był skupiony na drodze, to udałoby im
się odbić i ujść z życiem. Może by się udało, może zginęliby
wszyscy, kto to wie? — zapytał, ale mówił bardziej do siebie.
Wzruszył ramionami, a Toma uderzyła bezradność, jaką skrywał w
tym geście. — Liv uważa, że wyłącznie ona sama ponosi winę za
śmierć rodziców. To była kara dla niej, tak mówi. Ona powinna
była wtedy zginąć. Zabiła ich. Myślę, że tej nocy ona sama też
umarła; straciła całą chęć życia, wiarę, siłę. Żyje,
oczywiście, ale obwinia się za ten wypadek tak bardzo, że już
dawno straciła kontrolę nad życiem.
— A
co się stało z jej bratem?
Markus
zawahał się.
— Chyba
będzie lepiej, jeśli to ja skończę całą historię. Liv nie
potrafi spojrzeć na to wszystko z dystansu, a ty nie zrozumiesz —
powiedział w końcu. Tom poczuł dziecinne ukłucie złości, ale
zmusił się do milczenia, ponieważ najprawdopodobniej Markus miał
rację. Liv uraczyła go skąpą informacją, że zabiła rodziców,
a on wziął to za pewnik. — Dominic był wtedy u jakiegoś kolegi
i nie wracał z nimi do domu. Bardzo to wszystko przeżył, ponieważ
Liv nie tak dawno wyszła ze szpitala, potem rodzice zginęli w
wypadku, a Liv znów trafiła do szpitala i przez tydzień nie
wiadomo było, czy przeżyje. Zająłem się nim, ponieważ już w
tamtym czasie byliśmy z Liv bliskimi przyjaciółmi. Nie mógł
spać, krzyczał przez sen, płakał i stale budził mi dziecko;
zupełnie jak Liv kilkanaście miesięcy później. Nawet nie zdaje
sobie sprawy z tego, jak bardzo są do siebie podobni... — Markus
zawiesił głos i zamilkł na chwilę. — W każdym razie chłopak
trafił pod jej opiekę, ponieważ Liv była już pełnoletnia, a nie
mieli innej żyjącej rodziny. Oszczędności rodziców pozwoliłyby
im na dostatnie życie przez dobre kilka lat, ale Liv w ostatniej
klasie poszła do pracy, żeby jak najmniej korzystać z tamtych
pieniędzy. Niedługo później zapadła się pod ziemię i urwał
nam się kontakt.
— Jak
to: zapadła się pod ziemię? — zapytał zdezorientowany Tom.
Markus
przez chwilę bębnił palcami o mokry blat baru.
— Od
czasu śmierci rodziców Liv zawsze tak reaguje. Ucieka i znika, gdy
ma problemy. Wtedy nie miałem jeszcze o tym pojęcia, a ponieważ
Mitchell był maleńki, musiałem się nim zająć i jednocześnie
tutaj pracować, więc po jakimś czasie przestałem o niej myśleć;
uznałem, że ma wystarczająco dużo spraw na głowie, by mi się
codziennie z nich nie tłumaczyć, i odezwie się do mnie, kiedy
trochę ich życie się uspokoi. Zająłem się swoim życiem... i
zapomniałem — powiedział cicho, a Tom zrozumiał, że Markus ma
wyrzuty sumienia. Jego poczucie winy nie było tak przytłaczające,
jak Liv, lecz jasne było, że o tym nie zapomniał. — Liv pojawiła
się znienacka jakiś rok później.
— Co
się stało?
Niespodziewanie
parsknął śmiechem.
— Przyszła
do mnie w środku nocy, powiedziała: „Markus, zabiłam moich
rodziców” i zemdlała. Myślałem, że zwariowała, i wtedy
zastanowiłem się, czy naprawdę powinienem jej pomóc. To był
jedyny moment, gdy zwątpiłem — przyznał. — Liv przespała dwa
dni, a zanim zmusiłem ją, by mi wszystko opowiedziała, minęły
trzy miesiące. Mieszkała u mnie tyle czasu i milczała jak zaklęta.
Uczyła się, malowała, zajmowała się moim dzieckiem i unikała
tematu. Mówiła ci, że zdawała do szkoły artystycznej? —
zapytał nagle. Tom wytrzeszczył oczy i pokręcił głową; miał
wrażenie, że Liv nie mówiła mu absolutnie niczego. — Jej ojciec
skończył ten uniwersytet i chciała pójść w jego ślady.
Próbowała dwa razy, a potem schowała pędzle, farby,
szkicowniki... wszystko. Postanowiła zapomnieć o tym, że
kiedykolwiek miała marzenia. Zaczęła pracę u mnie w barze, a
niedługo potem zabrała rzeczy i wynajęła mieszkanie, w którym
nadal mieszka.
Zamilkł
na chwilę, a Tom zaczął sobie przypominać niektóre wydarzenia;
jak Liv się zdenerwowała, gdy odkrył jej pracownię, jak się
zachowywała, kiedy zachwycał się talentem jej ojca, jej opór
przed malowaniem... Domyślał się, że coś stanęło na drodze
Liv, że nie mogła spełnić swoich malarskich marzeń. Powoli z
opowieści Markusa wyłaniał się smutny obraz przeszłości Liv;
przeszłości, która była bardziej zagmatwana i tragiczna, niż
mógłby się spodziewać.
— To
był chyba najgorszy czas dla Liv — westchnął. — Nie potrafiła
sobie poradzić z wyrzutami sumienia po śmierci rodziców i już
wtedy zaczęła się obwiniać. W końcu opowiedziała bratu, jak to
wszystko się wydarzyło, ale powiedziała, że to była jej wina, że
zostali sami. Nie wyjaśniła mu dokładnie tamtej nocy, a Dominic
przechodził właśnie okres dojrzewania i dostał szału. Wtedy też
jej powiedział, że powinna była umrzeć, gdy wykryli u niej
chorobę, bo w przeciwnym razie ich rodzice nadal by żyli, a on
miałby normalny dom — powiedział i skrzywił się. — Prawdziwe
problemy zaczęły się dopiero później, gdy Liv straciła kontrolę
nad bratem i swoim życiem. Dominic zaczął kraść i wdawać się w
bójki, więc policja była u nich częstym gościem, a Liv musiała
czasami odbierać go z komisariatów i pokrywać szkody tego, co
dzieciak zniszczył. Jakiś czas później zaatakował nauczyciela w
szkole i pobił drugiego, który próbował ich rozdzielić. Liv nie
mogła mu już w żaden sposób pomóc i sprawa trafiła do sądu,
który orzekł o umieszczeniu Dominica w poprawczaku. To przelało
czarę goryczy i wyzwoliło w nim jeszcze większą nienawiść. Gdy
Dominic odszedł, Liv w nocy spakowała rzeczy i przyjechała
wykończona do mnie.
Tom
złapał się za głowę i tylko tępo wpatrywał się w Markusa.
Poprawczak? Z wdzięcznością przyjął podsuniętą przez Markusa
szklaneczkę whisky i jednym haustem opróżnił naczynie.
— Co
się z nim teraz dzieje?
Markus
niespodziewanie się uśmiechnął.
— Przyjaciółka
mojej siostry pracuje w tym samym zakładzie, w którym mieszkał
Dominic. Była winna jej przysługę... — powiedział znaczącym
tonem, a Tom uniósł brwi z zaciekawieniem. — Na początku mieli z
nim nie lada kłopot, ponieważ dzieciak źle znosił pobyt w
zakładzie i był bardzo agresywny. Z tego co się dowiedziałem, to
w końcu nad nim zapanowali, a Dominic odzyskał kontrolę nad swoim
życiem. Kilka miesięcy temu skończył osiemnaście lat i opuścił
zakład. Wiem, że pracuje w sklepie komputerowym w centrum i chodzi
do jakiejś szkoły.
— I
nie szuka kontaktu z Liv? — zdziwił się.
— Między
nimi padły różne słowa, Tom. Liv panicznie boi się spotkania z
bratem — wyjaśnił. — Nie bierze pod uwagę tego, że Dominic
może żałować tego, co wtedy powiedział.
— A
żałuje?
— Nie
wiem — przyznał raczej niechętnie. — Pamiętam go z czasów,
zanim wydarzyło się to wszystko. Był dobrym dzieckiem i bardzo
kochał Liv. Nie chcę go usprawiedliwiać, bo to, co jej powiedział,
jest niewybaczalne, ale nie wierzę, że naprawdę tak myśli. Miał
wtedy tylko piętnaście lat, jego świat się zawalił i nie mógł
sobie z tym poradzić. To były złe czasy, ale Dominic musi kochać
swoją siostrę.
Tom
nie odpowiedział, tylko pozwolił, by jego myśli powędrowały ku
Billowi. Między nimi padły różne słowa, pełne nienawiści, jadu
i goryczy. Gdy porównywał obie sytuacje i zastanawiał się, co
czuł do brata, nie był taki pewien, czy Dominic jeszcze kochał
Liv.
Gustav
popatrzył na Toma z zaskoczeniem malującym się na twarzy. Palcem
wskazującym potarł nos, poprawił okulary w czarnej oprawce i
odwrócił się, wkładając rękę do kieszeni. Wyciągnął z niej
kilka monet i skinął w stronę automatu z gorącymi napojami.
— Kawa
jest obrzydliwa, ale może chcesz herbatę?
Tom
wzruszył ramionami, co Gustav odebrał jako zgodę. Wybrał napoje,
zapłacił i milczał nadal, gdy maszyna wydawała z siebie mało
przyjemne jęki. Tom za to rozejrzał się po korytarzu i zastanowił
się w duchu, jak to możliwe, że ostatnie dni spędzał głównie w
szpitalach; u Liv i u Sophie.
— Wiedziałem,
że ta dziewczyna coś ukrywa — odezwał się w końcu, a Tom
rzucił mu cierpki uśmiech. Musiał porozmawiać z kimś, kto
patrzył obiektywnie na całą sytuację, więc nie mógł
kontynuować rozmowy z Markusem, który był jedną z najważniejszych
osób w życiu Liv. Bez względu na okoliczności i tak wziąłby jej
stronę. Tom nie rozmawiał z bratem, nie chciał męczyć Mariny, a
Sophie zupełnie nie nadawała się do porad sercowych w ostatnim
czasie. Został więc Gustav. — Nie spodziewałem się, że aż
tyle.
— Co
ty nie powiesz.
Gustav
podał mu papierowy kubek z parującą herbatą i odszedł nieco w
głąb korytarza, gdzie ustawiono plastikowe krzesełka w odcieniu
spranego granatu. Usiadł na jednym z nich, upił łyk napoju, a Tom
z ociąganiem zajął miejsce obok.
— Wiem,
o co mnie prosisz, Tom, ale ja nie mogę ci wskazać dobrej
odpowiedzi — dodał, a Tom spojrzał na niego z uniesionymi
brwiami. Ani razu nie powiedział, że potrzebuje pomocy, więc skąd
ten wniosek? — Chcesz, żeby ktoś ci powiedział, że powinieneś
walczyć o Liv do końca, ponieważ sam masz wątpliwości.
Tom
zastanowił się chwilę nad tymi słowami, aż kiwnął głową.
Miał wątpliwości na tyle poważne, że w głębi serca rozważał
wycofanie się z życia Liv i spełnienie wszystkich gróźb Markusa.
— Ja
ci nie powiem, co masz robić, bo nie wiem. Zawalczyłem o Sophie,
ponieważ ją kocham i mi na niej zależy. Biorę ją taką, jaką
jest: zranioną, przerażoną, zrezygnowaną. Biorę całą jej
przeszłość, teraźniejszość i chcę być częścią jej
przyszłości. Wszystko, co przeżyła, wpłynęło na to, jaka jest
teraz; wpłynęło na to, kogo kocham.
— To
pięknie brzmi, ale...
— Nie
chrzań, Tom — przerwał mu, zanim dokończył myśl. — To nie są
piękne słowa, a ja nie jestem jakimś pieprzonym poetą. Jestem
wreszcie facetem, który wie, czego chce, i ma siłę, by po to
sięgnąć. A ty wiesz, kim jesteś?
Wbijał
w niego uporczywie wzrok, a Tom po raz kolejny zdziwił się, jaką
metamorfozę przeszedł Gustav z bezmyślnego popychadła w pewnego
siebie faceta. Wtedy, gdy siedział obok niego, zazdrościł mu tej
siły oraz pewności; on sam nie miał pojęcia, co powinien zrobić
ani ile zdoła udźwignąć. Zaskakująca wiadomość o tym, że Liv
jest chora, zbiła go z nóg. Kolejne zaś rewelacje o tym, że jej
rodzice nie żyją, a ona sama obwinia się za ich śmierć, i o tym,
że jej brat trafił do poprawczaka, ponieważ kradł i pobił dwóch
nauczycieli, a poza tym jej szczerze nienawidzi, sprawiały, że Tom
nie był już niczego pewien. Markus zapewnił, że to absolutnie
wszystko, co Liv przed nim ukryła – a co jeśli zataiła coś
jeszcze, tylko czeka na dobry moment, by to ujawnić? Co jeśli to
nie jest koniec? Jeśli jest coś jeszcze, z czym Tom będzie musiał
się zmierzyć? Jak może pomóc Liv, skoro sam potrzebuje pomocy?
— Nie
wiem, kim jestem, Gustav. To nie jest takie proste. Choroba, rodzice,
brat... Jezu! W głowie mi się to nadal nie mieści.
— Nie
musi ci się mieścić ani nie musisz tego rozumieć — zauważył.
— Taka jest Liv. To wszystko ukształtowało taką Liv, w której
się zakochałeś. Myślałeś, że jest samotna z własnego wyboru?
Jest skryta, ponieważ uważa, że to seksowne? — zapytał
ironicznie, a ton jego głosu sprawił, że Tom mimowolnie skulił
się na krześle. — Pokochałeś ją, bo przypominała ci ciebie.
Twoja samotność i twój ból wynikały z różnych problemów. Ona
cię wzięła takiego, jakim byłeś. Kocha cię takiego, jakim
jesteś. Jej życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż twoje.
— Kocham
ją i nie potrafiłbym odejść...
— Aż
do teraz — wszedł mu w słowo. Tom zmarszczył brwi poirytowany,
że Gustav wkłada mu w usta słowa, których nie chciał powiedzieć.
Ten zauważył jego złość i uśmiechnął się rozbawiony. —
Przecież wiem, że o tym myślisz, Tom. Chcesz od niej odejść,
inaczej by cię tutaj nie było.
— To
chyba naturalne, że mam wątpliwości!
— Naturalne?
— powtórzył powoli, smakując to słowo, jakby Tom powiedział
coś niezwykłego. Spochmurniał zaraz i pokręcił głową. —
Wątpliwości, tak, ale ty chcesz uciec. To nie jest naturalne.
Zastanów się, czego ty chcesz.
— A
ty nie miałeś wątpliwości, gdy Sophie wróciła do Georga? —
zapytał ostro.
— Chyba
trochę mylisz sytuacje, Tom — odparł bez emocji. — Ja byłem
związany z Mariną, a Sophie z Georgiem. Zaszła z nim w ciążę i
postanowiła z nim zostać. Tu nie było miejsca na żadne
wątpliwości, ponieważ ona chciała odejść. Ja nie potrafiłem
się z tym pogodzić — przyznał. — Gdy spotkałem ją w tej
kawiarni... nie miałem żadnych wątpliwości. To było naturalne —
spojrzał na niego — bo ją kocham, rozumiesz? A ty kochasz Liv?
— Tak.
— Kochasz
Liv, prawda, ale twoja miłość jest powierzchowna — ocenił. —
Widziałem was razem i to mnie zaskakuje teraz. Wtedy myślałem, że
chcesz ją bronić przed całym światem. Sprawić, by czuła się...
bezpieczna. Ona wzięła cię takiego, jakim jesteś. Była czuła,
zauważyłeś? Dotykała twojego policzka, ramienia, dłoni, ciągle
na ciebie patrzyła i rozpromieniała się, gdy odwzajemniałeś
uśmiech. Widziałeś to wszystko, kurwa?
— Widzę,
widzę! — wrzasnął i poderwał się na równe nogi. Wylał
resztkę herbaty na podłogę, ale to tylko bardziej go rozzłościło,
więc kopnął kubek i zaczął krążyć wokół Gustava. Ten
śledził go uważnie spojrzeniem, ale nic nie mówił. — Nie
zauważyłem, że dzieje się z nią coś złego, nie zareagowałem,
kiedy zasłabła. Wydawało mi się to dziwne, że nie ma żadnych
bliskich, zastanawiała mnie jej samotność i nie potrafiłem
zrozumieć źródła nocnych koszmarów, które ciągle ją dręczą.
Przeoczyłem to wszystko i nie wrócę już czasu! — krzyknął.
Był świadom tego, że nie nadawał się na odpowiedniego faceta dla
Liv. Przeoczył zbyt wiele symptomów, które zapowiadały to, co się
wydarzyło. Cały czas o tym myślał, że może gdyby zareagował
wcześniej, wszystko potoczyłoby się inaczej. Wymagał szczerości
od Liv teraz, a wcześniej, kiedy potrzebowała pomocy, ignorował ją
i ciągle zostawiał to na później. Dokończył ciszej: — Nie mów
mi, że jej nie kocham.
— Ależ
ja wcale tego nie neguję — odpowiedział z uśmiechem i Tom
zrozumiał, że Gustav czekał na jego wybuch. — Chcę ci tylko
pokazać, że niektóre sprawy musisz sobie uświadomić. Chociażby
to, że Liv nie miała łatwego życia. I nawet gdybyś miał
czarodziejską różdżkę, to nie zmienisz jej przeszłości. Ona
nie zapomni o tym, co się wydarzyło w jej życiu, a ty musisz być
świadomy, że pogodzenie się ze wspomnieniami będzie bardzo
bolesne zarówno dla niej, jak i dla ciebie. Zastanów się, czy
jesteś na tyle silny, by dotrwać z nią do samego końca. Bez
pięknych słów i wyznań miłości wyrzucanych w gniewie. Potrafisz
poświęcić siebie dla niej?
Tom
długo wędrował po werandzie.
Bose
stopy cicho odbijały się od paneli na podłodze, czasami tylko
zmarznięte palce głośniej uderzały o posadzkę. Tom podwinął
rękawy czarnego wełnianego swetra i przechadzał się tam i z
powrotem, trzymając ręce albo w kieszeniach granatowych dżinsów,
albo zaplatając je na szerokiej piersi. Od czasu do czasu zapalał
papierosa; płomień zapalniczki rozświetlał na moment jego twarz,
a potem z ciemności wyłaniał się jedynie żarzący się koniec
papierosa. Za oknem padał gęsto śnieg, a latarnie nie świeciły
się na całej ulicy.
Wyłączył
telefon. Nie spodziewał się, że Liv będzie szukać z nim
kontaktu, ale nie chciał kusić ani losu, ani siebie. Nadal nie był
pewien, co mógłby powiedzieć, gdyby usłyszał jej głos. Że ją
kocha? Tak. Że odchodzi? Nie wiedział.
Złożył
Markusowi obietnicę, że po tym, jak on wyjawi mu, gdzie ukryła się
Liv, on jej nie zostawi. Zawsze starał się dotrzymywać obietnic,
ponieważ uważał, że są najważniejsze i świadczą o jego
człowieczeństwie. Nie potrafił rzucać słów na wiatr, obiecywać
i nie wywiązywać się z danego słowa; ktoś przecież mu zaufał i
czekał, aż wypełni przysięgi. Obiecał Markusowi, przysięgał
Liv, że jej nie zostawi. Nie był już pewien, czy tym razem
naprawdę dotrzyma słowa; jak wywiązać się z tych obietnic? Czy
to było jeszcze możliwe?
Co
on sobie myślał? Że odnajdzie Liv na oddziale onkologii, oboje się
wzruszą, powiedzą coś miłego i nic im nie stanie już na drodze?
Że swoją miłością naprawdę wyleczy tę kobietę z koszmarów
przeszłości? Choroba Liv sięgała dalej niż chore komórki. Jej
choroba sięgała samego wnętrza; serca i duszy. Wszystko, co się
wydarzyło w jej życiu, miało ogromny wpływ na to, jakim stała
się człowiekiem. Tom lubił jej samotność i skrytość;
przypominała mu samego siebie i wzbudzała zaufanie, którym
postanowił ją obdarzyć i zwierzyć się ze swojego życia. Kiedy
to zaszło tak daleko? Chciał przecież tylko z kimś porozmawiać,
z kimś, kto wreszcie by go wysłuchał bez oceniania i
przekreślania, a może obdarzył przy tym zrozumieniem i dobrym
słowem. Liv miała być wyłącznie przyjaciółką, której miał
powierzać swoje sekrety i dzielić się bólem; w niej szukał
ratunku. Nie zauważył nawet, kiedy codzienne rozmowy przerodziły
się w coś silniejszego; było to coś naturalnego i nienachalnego;
Liv po prostu zaczęła stanowić ważny element jego życia,
element, bez którego nie wyobrażał sobie dalszego funkcjonowania.
Zanim
się zorientował, był w niej zakochany. A Liv kochała jego.
To
proste – kochali się oboje, po co to utrudniać?
Nie
wiedział jednak, jak daleko sięgała jego miłość. Kogo tak
naprawdę kochał? Liv, którą poznał w barze, Liv, która była
jego przyjaciółką, Liv, która była chora na raka i nie potrafiła
pogodzić się z przeszłością, czy jakieś swoje wyobrażenie Liv?
Która z nich to była jego Liv? Dlaczego nie zauważył, że Liv
składa się z wielu osobowości, a on sam – zamiast widzieć tylko
jedną – widział kilka różnych wcieleń? Jak bardzo złym był
człowiekiem, że zaakceptowanie Liv przychodziło mu z trudem? Jak
bardzo złym był człowiekiem, że zastanawiał się, czy nie
powinien odejść i zniknąć z jej życia?
Jak
dobrym stanie się człowiekiem, gdy poświęci wszystko dla niej?
Dlaczego
w ogóle rozpatrywać to w kategoriach zły-dobry? Nie potrafił
dawać Liv fałszywych nadziei i nie był pewien, czy powinien przy
niej być. Nie mógł jej ranić i udawać kogoś, kim nie jest,
ponieważ Liv za dobrze go znała i szybko domyśliłaby się, że
nie potrafi jej dać tego, co ona potrzebuje.
Liv
go okłamała. Związała się z nim, ukrywając przed nim całą
przeszłość. Czy gdyby nie trafiła do szpitala, dowiedziałby się
kiedyś o tym, że była chora, a jej rodzice zginęli w wypadku
samochodowym? Starał się z całych sił, ale mimo to jedyna
odpowiedź, która miała wystarczająco dużo siły, by przebić się
przez jego opór, była negatywna. Tom bał się, że Liv nigdy nie
powiedziałaby mu prawdy albo przynajmniej nie dowiedziałby się o
tym wszystkim w najbliższej przyszłości. Przez to, że świadomie
zataiła tak wiele, obawiał się, że nadal nie była z nim do końca
szczera, że było coś jeszcze, czego powinien się dowiedzieć,
zanim postanowił z nią być.
Z
drugiej strony próbował postawić się w jej sytuacji i wyobrazić
sobie, przez co musiała przechodzić. Żyła z olbrzymim poczuciem
winy, obarczała się śmiercią rodziców, na co nie miała żadnego
wpływu; znaleźli się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim
czasie. Liv nic nie mogła zrobić, tak samo jak nic nie mógł
poradzić jej ojciec ani kierowca tamtej ciężarówki. Jak czuła
się, gdy młodszy brat wykrzyczał jej w twarz, że jej nienawidzi?
Jak czuł się Bill, któremu Tom wykrzyczał, że jest dla niego
nikim? Tom miał to szczęście, że odnalazł Liv, która pomogła
mu uporać się z jego problemami, mógł polegać również na
Gustavie i Marinie. Liv była zupełnie sama; Markus wtedy toczył
wojnę z rodzicami zmarłej żony, opiekował się maleńkim synem i
miał inne zmartwienia. Liv żyła w strachu i z poczuciem winy od
lat.
Nie
potrafiła zdobyć się na wyznanie prawdy, ponieważ bała się
odrzucenia. Wolała zaryzykować własnym życiem, by go nie stracić,
by spędzić z nim ostatnie dobre chwile.
Czy
on potrafił też zaryzykować?
Próbuję sobie usprawiedliwić te rozterki Toma, ale jakoś nie potrafię... Powinien być z Liv, opiekować się nią i dać jej takie wsparcie, na jakie w pełni zasługuje, a nie rozpamiętywać i wypominać to rzekome kłamstwo. Niech w końcu dostrzeże, że próbowała go w pewien sposób chronić i teraz niech on da schronienie jej, no! Cieszę się, że w końcu poznaliśmy prawdę i tragiczną historię Liv, choć to niełatwe i strasznie przygnębiające; mam nadzieję, że dasz jej teraz trochę radosnych chwil.. buzia! ;*
OdpowiedzUsuńPrzeszłość Liv jest bardzo smutna i trochę tragiczna, ponieważ zanim zachorowała, wiodła całkiem szczęśliwe życie, bo miała zarówno kochających ją i siebie nawzajem rodziców, jak i młodszego brata, który nie widział świata poza nią. Choroba sprawiła, że na obrazie idealnej rodziny zaczęły pojawiać się rysy, a późniejsze wydarzenia jedynie ten obraz zniszczyły, tak samo jak rodzinę w ogóle. Liv mimo swojej siły jest również słaba, ponieważ nie potrafi sobie z tym poradzić i obwinia się, chociaż tak naprawdę nie była niczemu winna. Tom musi to pojąć, musi zrozumieć, co ona czuła, przez co przeszła, by móc być z nią. Dla niego to tylko kłamstwo, dla niej zdecydowanie coś więcej. Chciała go chronić, masz rację, ale przede wszystkim przed sobą.
UsuńŚciskam :*
Wydaje mi się, że Tom jest dupkiem. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle zastanawia się, czy odejść od Liv. Żadne z tamtych zdarzeń nie było jej winą. On sam nie był święty, dlaczego więc, kiedy dowiedział się o jej przeszłości, nagle zabrakło mu odwagi, choć być gotowy przysiąc, że będzie przy niej czegokolwiek się nie dowie? Może powinien się jednak zastanowić, czy miłość to faktyczne uczucie, czy ulotna iluzja, którą tylko sobie wmawia.
OdpowiedzUsuńTom jest trochę dupkiem, to fakt. Związał się z Liv, o której nie wiedział wielu rzeczy, a do pewnego czasu w ogóle mu to nie przeszkadzało - dopóki Liv zajmowała się jego problemami, to było całkiem fajnie. Ale gdy musi zmierzyć się z jej życiem i ze swoimi słabościami, to zrobiło się już nieco trudniej. Dlatego Tom musi uświadomić sobie niektóre sprawy, zastanowić się nad priorytetami i stoczyć kolejną walkę :)
UsuńOh Panie... nie pamiętam kiedy to ostatnio czytałam JAKIEKOLWIEK blogi na temat ffth. Jakże się stęskniłam! To aż boli! A za Tobą to już w ogóle :c Chociaż nie wiem czy jeszcze w ogóle pamiętasz.
OdpowiedzUsuńhttp://little-deschutes.blogspot.com/ i kilka innych? Kojarzysz może? :) ostatnio próbowałam wrócić. Nawet nie ostatnio bo wiele, wiele miesięcy temu. Ale hasło do bloga zaginęło w boju. Ba! Nawet email zaginął. Moje nierozgarnięcie sięgnęło zenitu. Pomyślałam o założeniu czegoś nowego. O jakiejś nowej historii... chyba jak zwykle o naszych ulubionych chłopakach :) Po powrocie z uczelni przeczytam WSZYSTKIE TWOJE POSTY tutaj :) i oczywiście pozostawię komentarz.
A jeśli będziesz mnie szukać na czymś nowym... zaczęłam nieco inny projekt. Może Ci się spodoba. Mało ma wspólnego z ff ale... w to też wkładam całe swoje serce :)
http://lilutuu.blogspot.com/
Fakt, na początku w ogóle nie wiedziałam, kim jesteś, a nawet pomyślałam, że pewnie mnie z kimś pomyliłaś ;) adres też mi nic nie pomógł, ale dopiero jak sprawdziłam Twojego starego nicka, to od razu mi się przypomniałaś. Tak więc pamiętam, ale nie sądziłam, że jeszcze pojawisz się w blogowej sferze, a tym bardziej, że będziesz próbowała mnie odnaleźć :) niemniej jednak niezwykle mi miło, fajnie, że się odezwałaś.
UsuńZajrzę na dłużej, gdy sama przestawię się na tryb ponownych studiów :)