30. W ciemności myśli bądź światłem II



Tom wpadł do baru akurat w momencie, gdy wychodził ostatni klient. Prawie potrącił go w przejściu i nawet nie przeprosił za nieuwagę, a wiązankę niewybrednych przekleństw urażonego mężczyzny puścił mimo uszu.
Powiedziała, że zabiła swoich rodziców! Co to, do kurwy nędzy, miało znaczyć?! Jest jakąś cholerną morderczynią?!
Uspokój się.
Nie uspokoję się! — wrzasnął Tom i miał ochotę potrząsnąć niewzruszonym Markusem. Ten drugi patrzył na niego spokojnie i czekał, aż Tom się wywrzeszczy. Zacisnął dłonie w pięści, by ukryć ich drżenie wywołane wzburzeniem. — Co jest z nią, kurwa, nie tak?!
Z Liv? — upewnił się Markus. Tom wytrzeszczył oczy i nie odpowiedział. A o kim niby cały czas mówił? O królewnie śnieżce? — Liv jest bardzo samotna, bardzo zraniona i nie potrafi sobie wybaczyć niektórych spraw.
Też bym sobie nie wybaczył, gdybym zabił rodziców!
Zwolnij trochę — warknął ostrzegawczo, pierwszy raz pokazując emocje. — Nic nie wiesz.
To niech mi ktoś to w końcu wyjaśni!
Wyjaśnię — odparł. — Zadzwonię tylko do Lary, mojej siostry, i poproszę, by dłużej posiedziała z Mitchellem. A ty ochłoń.
Markus odstawił mokre szklanki na blat, wytarł dłonie w czarny fartuch i wyszedł na zaplecze, szukając w kieszeni komórki. Nieco później Tom usłyszał jego spokojny głos i zaczął zastanawiać się, skąd w tym facecie aż tyle spokoju. On wrzeszczał, odkąd go tylko ujrzał, pozwalał, by emocje nim rządziły, a Markus obserwował go i mało mówił.
Był w szoku, gdy Liv wyznała, że zabiła rodziców. Zanim zdążył dowiedzieć się czegokolwiek więcej – chociażby jakichś okoliczności tej sprawy – rozszlochała się tak gwałtownie, że pielęgniarka wygoniła go z sali, a jej samej zaaplikowała silny środek uspokajający, po którym Liv dość szybko zasnęła. Nie wiedział, co zrobić z taką informacją, więc wypił w szpitalu kubek herbaty, zmusił się do pogodnego pożegnania się z Samem, zajrzał raz jeszcze do Liv i wtedy dopiero opuścił budynek. Tylko Markus przyszedł mu na myśl; to była jedyna osoba, z którą po pierwsze mógł porozmawiać, a po drugie Markus był w stanie wyjaśnić tę sprawę.
Ściągnął kurtkę, rzucił ją na sąsiedni stołek i oparł głowę na barze. Blat był jeszcze wilgotny, ale Tomowi bardzo to nie przeszkadzało, przymknął powieki i położył dłonie na potylicy. Serce kołatało mu się w piersi i ciężko dyszał, więc zmuszał się do spokojnego oddechu.
Tom nie mógł mieć pretensji do Markusa, że wrócił do Liv. Musiał to zrobić, musiał ją odnaleźć bez względu na wszystko. W przeciwnym razie nigdy nie poznałby prawdy o jej chorobie, a sam nie odnalazłby spokoju. Wiadomość o chorobie już go przeraziła i sprawiła, że zaczął się zastanawiać, czy powinien do niej wrócić. Mimo licznych wątpliwości, nie zrezygnował z niej i każdego dnia starał się być jej siłą; Liv różnie znosiła leczenie, lecz Markus powiedział mu raz, że zdecydowanie częściej się uśmiecha. Zachęciło go to; wiedział, że to będzie trudny okres, ale wierzył, że oboje dadzą radę. Dopóki Liv nie zaczęła dzielić się z nim swoimi tajemnicami.
W końcu była szczera. Nie okłamywała go, robiła to, czego od niej wymagał. Wymagał szczerości i zaufania. Ale po jej wyznaniu nie wiedział, czy zdoła temu podołać.
Myślę, że najlepiej będzie, gdy to jednak ja ci opowiem o Liv, a ona później uzupełni moją opowieść.
Tom podniósł głowę i skinął. Mimo wszystko poczuł ukłucie niepokoju; czy Markus na pewno będzie z nim szczery?
Liv nie jest winna śmierci rodziców.
Tak myślałem, że to powiesz...
To prawda — wycedził przez zaciśnięte zęby. — Gdy skończyła osiemnaście lat, wytatuowała sobie tego przeklętego smoka na plecach. Przeżywała wtedy jakiś młodzieńczy bunt. Kiedy koleżanki chodziły na imprezy, ona musiała iść na kontrolę do lekarza, ojciec stał się nadopiekuńczy i się zamartwiał o nią. Miała remisję, musiała stale na siebie uważać po zabiegu i miała tego dość.
Pokłócili się o ten tatuaż? — zapytał z powątpiewaniem. Pamiętał awanturę, jaką urządziła matka Billowi, gdy ten wytatuował sobie logo zespołu na karku, ale jego brat był wtedy niepełnoletni.
Tak — powiedział krótko, a Tom czekał na dalsze wyjaśnienia. — Liv powinna była najpierw uzgodnić to z lekarzem i sprawdzić wyniki badań. Była już dawno po zabiegu, właściwie zapominała o chorobie, ale powinna być ostrożniejsza ze względów zdrowotnych. Wiem, że niektórzy lekarza uważają, że tatuaże mogą zwiększać ryzyko zachorowań na nowotwór, a Liv po białaczce już była zagrożona. Jej ojciec dostał szału.
I co zrobiła? Zabiła go? — zapytał, zanim zdążył ugryźć się w język. Markus spojrzał na niego w taki sposób, że z pewnością leżałby już martwy, gdyby to tylko było możliwe.
Mam nadzieję, że jesteś zbyt zdenerwowany, by myśleć racjonalnie, i twoje pytania nie wynikają z tego, że jesteś skończonym dupkiem — ocenił i nawet nie próbował ukryć odrazy malującej się na jego twarzy. Tom zacisnął zęby i powstrzymał się od odpowiedzi. Tym razem to Markus miał rację; ocenił Liv, zanim poznał resztę historii. — Wracali samochodem późnym wieczorem do domu. To był grudzień, a warunki były wyjątkowo fatalne, ponieważ padał deszcz ze śniegiem, temperatura była niska i było ślisko. To wszystko działo się szybko – Liv kłóciła się z rodzicami, a młody kierowca ciężarówki stracił panowanie nad kierownicą i wpadł w poślizg. Rodzice Liv zginęli na miejscu, a ona sama obudziła się tydzień później w szpitalu.
Dlaczego się o to obwinia? To był wypadek, nie miała na to żadnego wpływu.
Obaj to wiemy — westchnął, a bolesny grymas wykrzywił jego twarz. — Liv nie może sobie tego darować, ponieważ myśli, że gdyby nie pokłóciła się z rodzicami, to oboje jeszcze by żyli. Być może gdyby jej ojciec faktycznie był skupiony na drodze, to udałoby im się odbić i ujść z życiem. Może by się udało, może zginęliby wszyscy, kto to wie? — zapytał, ale mówił bardziej do siebie. Wzruszył ramionami, a Toma uderzyła bezradność, jaką skrywał w tym geście. — Liv uważa, że wyłącznie ona sama ponosi winę za śmierć rodziców. To była kara dla niej, tak mówi. Ona powinna była wtedy zginąć. Zabiła ich. Myślę, że tej nocy ona sama też umarła; straciła całą chęć życia, wiarę, siłę. Żyje, oczywiście, ale obwinia się za ten wypadek tak bardzo, że już dawno straciła kontrolę nad życiem.
A co się stało z jej bratem?
Markus zawahał się.
Chyba będzie lepiej, jeśli to ja skończę całą historię. Liv nie potrafi spojrzeć na to wszystko z dystansu, a ty nie zrozumiesz — powiedział w końcu. Tom poczuł dziecinne ukłucie złości, ale zmusił się do milczenia, ponieważ najprawdopodobniej Markus miał rację. Liv uraczyła go skąpą informacją, że zabiła rodziców, a on wziął to za pewnik. — Dominic był wtedy u jakiegoś kolegi i nie wracał z nimi do domu. Bardzo to wszystko przeżył, ponieważ Liv nie tak dawno wyszła ze szpitala, potem rodzice zginęli w wypadku, a Liv znów trafiła do szpitala i przez tydzień nie wiadomo było, czy przeżyje. Zająłem się nim, ponieważ już w tamtym czasie byliśmy z Liv bliskimi przyjaciółmi. Nie mógł spać, krzyczał przez sen, płakał i stale budził mi dziecko; zupełnie jak Liv kilkanaście miesięcy później. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo są do siebie podobni... — Markus zawiesił głos i zamilkł na chwilę. — W każdym razie chłopak trafił pod jej opiekę, ponieważ Liv była już pełnoletnia, a nie mieli innej żyjącej rodziny. Oszczędności rodziców pozwoliłyby im na dostatnie życie przez dobre kilka lat, ale Liv w ostatniej klasie poszła do pracy, żeby jak najmniej korzystać z tamtych pieniędzy. Niedługo później zapadła się pod ziemię i urwał nam się kontakt.
Jak to: zapadła się pod ziemię? — zapytał zdezorientowany Tom.
Markus przez chwilę bębnił palcami o mokry blat baru.
Od czasu śmierci rodziców Liv zawsze tak reaguje. Ucieka i znika, gdy ma problemy. Wtedy nie miałem jeszcze o tym pojęcia, a ponieważ Mitchell był maleńki, musiałem się nim zająć i jednocześnie tutaj pracować, więc po jakimś czasie przestałem o niej myśleć; uznałem, że ma wystarczająco dużo spraw na głowie, by mi się codziennie z nich nie tłumaczyć, i odezwie się do mnie, kiedy trochę ich życie się uspokoi. Zająłem się swoim życiem... i zapomniałem — powiedział cicho, a Tom zrozumiał, że Markus ma wyrzuty sumienia. Jego poczucie winy nie było tak przytłaczające, jak Liv, lecz jasne było, że o tym nie zapomniał. — Liv pojawiła się znienacka jakiś rok później.
Co się stało?
Niespodziewanie parsknął śmiechem.
Przyszła do mnie w środku nocy, powiedziała: „Markus, zabiłam moich rodziców” i zemdlała. Myślałem, że zwariowała, i wtedy zastanowiłem się, czy naprawdę powinienem jej pomóc. To był jedyny moment, gdy zwątpiłem — przyznał. — Liv przespała dwa dni, a zanim zmusiłem ją, by mi wszystko opowiedziała, minęły trzy miesiące. Mieszkała u mnie tyle czasu i milczała jak zaklęta. Uczyła się, malowała, zajmowała się moim dzieckiem i unikała tematu. Mówiła ci, że zdawała do szkoły artystycznej? — zapytał nagle. Tom wytrzeszczył oczy i pokręcił głową; miał wrażenie, że Liv nie mówiła mu absolutnie niczego. — Jej ojciec skończył ten uniwersytet i chciała pójść w jego ślady. Próbowała dwa razy, a potem schowała pędzle, farby, szkicowniki... wszystko. Postanowiła zapomnieć o tym, że kiedykolwiek miała marzenia. Zaczęła pracę u mnie w barze, a niedługo potem zabrała rzeczy i wynajęła mieszkanie, w którym nadal mieszka.
Zamilkł na chwilę, a Tom zaczął sobie przypominać niektóre wydarzenia; jak Liv się zdenerwowała, gdy odkrył jej pracownię, jak się zachowywała, kiedy zachwycał się talentem jej ojca, jej opór przed malowaniem... Domyślał się, że coś stanęło na drodze Liv, że nie mogła spełnić swoich malarskich marzeń. Powoli z opowieści Markusa wyłaniał się smutny obraz przeszłości Liv; przeszłości, która była bardziej zagmatwana i tragiczna, niż mógłby się spodziewać.
To był chyba najgorszy czas dla Liv — westchnął. — Nie potrafiła sobie poradzić z wyrzutami sumienia po śmierci rodziców i już wtedy zaczęła się obwiniać. W końcu opowiedziała bratu, jak to wszystko się wydarzyło, ale powiedziała, że to była jej wina, że zostali sami. Nie wyjaśniła mu dokładnie tamtej nocy, a Dominic przechodził właśnie okres dojrzewania i dostał szału. Wtedy też jej powiedział, że powinna była umrzeć, gdy wykryli u niej chorobę, bo w przeciwnym razie ich rodzice nadal by żyli, a on miałby normalny dom — powiedział i skrzywił się. — Prawdziwe problemy zaczęły się dopiero później, gdy Liv straciła kontrolę nad bratem i swoim życiem. Dominic zaczął kraść i wdawać się w bójki, więc policja była u nich częstym gościem, a Liv musiała czasami odbierać go z komisariatów i pokrywać szkody tego, co dzieciak zniszczył. Jakiś czas później zaatakował nauczyciela w szkole i pobił drugiego, który próbował ich rozdzielić. Liv nie mogła mu już w żaden sposób pomóc i sprawa trafiła do sądu, który orzekł o umieszczeniu Dominica w poprawczaku. To przelało czarę goryczy i wyzwoliło w nim jeszcze większą nienawiść. Gdy Dominic odszedł, Liv w nocy spakowała rzeczy i przyjechała wykończona do mnie.
Tom złapał się za głowę i tylko tępo wpatrywał się w Markusa. Poprawczak? Z wdzięcznością przyjął podsuniętą przez Markusa szklaneczkę whisky i jednym haustem opróżnił naczynie.
Co się z nim teraz dzieje?
Markus niespodziewanie się uśmiechnął.
Przyjaciółka mojej siostry pracuje w tym samym zakładzie, w którym mieszkał Dominic. Była winna jej przysługę... — powiedział znaczącym tonem, a Tom uniósł brwi z zaciekawieniem. — Na początku mieli z nim nie lada kłopot, ponieważ dzieciak źle znosił pobyt w zakładzie i był bardzo agresywny. Z tego co się dowiedziałem, to w końcu nad nim zapanowali, a Dominic odzyskał kontrolę nad swoim życiem. Kilka miesięcy temu skończył osiemnaście lat i opuścił zakład. Wiem, że pracuje w sklepie komputerowym w centrum i chodzi do jakiejś szkoły.
I nie szuka kontaktu z Liv? — zdziwił się.
Między nimi padły różne słowa, Tom. Liv panicznie boi się spotkania z bratem — wyjaśnił. — Nie bierze pod uwagę tego, że Dominic może żałować tego, co wtedy powiedział.
A żałuje?
Nie wiem — przyznał raczej niechętnie. — Pamiętam go z czasów, zanim wydarzyło się to wszystko. Był dobrym dzieckiem i bardzo kochał Liv. Nie chcę go usprawiedliwiać, bo to, co jej powiedział, jest niewybaczalne, ale nie wierzę, że naprawdę tak myśli. Miał wtedy tylko piętnaście lat, jego świat się zawalił i nie mógł sobie z tym poradzić. To były złe czasy, ale Dominic musi kochać swoją siostrę.
Tom nie odpowiedział, tylko pozwolił, by jego myśli powędrowały ku Billowi. Między nimi padły różne słowa, pełne nienawiści, jadu i goryczy. Gdy porównywał obie sytuacje i zastanawiał się, co czuł do brata, nie był taki pewien, czy Dominic jeszcze kochał Liv.




Gustav popatrzył na Toma z zaskoczeniem malującym się na twarzy. Palcem wskazującym potarł nos, poprawił okulary w czarnej oprawce i odwrócił się, wkładając rękę do kieszeni. Wyciągnął z niej kilka monet i skinął w stronę automatu z gorącymi napojami.
Kawa jest obrzydliwa, ale może chcesz herbatę?
Tom wzruszył ramionami, co Gustav odebrał jako zgodę. Wybrał napoje, zapłacił i milczał nadal, gdy maszyna wydawała z siebie mało przyjemne jęki. Tom za to rozejrzał się po korytarzu i zastanowił się w duchu, jak to możliwe, że ostatnie dni spędzał głównie w szpitalach; u Liv i u Sophie.
Wiedziałem, że ta dziewczyna coś ukrywa — odezwał się w końcu, a Tom rzucił mu cierpki uśmiech. Musiał porozmawiać z kimś, kto patrzył obiektywnie na całą sytuację, więc nie mógł kontynuować rozmowy z Markusem, który był jedną z najważniejszych osób w życiu Liv. Bez względu na okoliczności i tak wziąłby jej stronę. Tom nie rozmawiał z bratem, nie chciał męczyć Mariny, a Sophie zupełnie nie nadawała się do porad sercowych w ostatnim czasie. Został więc Gustav. — Nie spodziewałem się, że aż tyle.
Co ty nie powiesz.
Gustav podał mu papierowy kubek z parującą herbatą i odszedł nieco w głąb korytarza, gdzie ustawiono plastikowe krzesełka w odcieniu spranego granatu. Usiadł na jednym z nich, upił łyk napoju, a Tom z ociąganiem zajął miejsce obok.
Wiem, o co mnie prosisz, Tom, ale ja nie mogę ci wskazać dobrej odpowiedzi — dodał, a Tom spojrzał na niego z uniesionymi brwiami. Ani razu nie powiedział, że potrzebuje pomocy, więc skąd ten wniosek? — Chcesz, żeby ktoś ci powiedział, że powinieneś walczyć o Liv do końca, ponieważ sam masz wątpliwości.
Tom zastanowił się chwilę nad tymi słowami, aż kiwnął głową. Miał wątpliwości na tyle poważne, że w głębi serca rozważał wycofanie się z życia Liv i spełnienie wszystkich gróźb Markusa.
Ja ci nie powiem, co masz robić, bo nie wiem. Zawalczyłem o Sophie, ponieważ ją kocham i mi na niej zależy. Biorę ją taką, jaką jest: zranioną, przerażoną, zrezygnowaną. Biorę całą jej przeszłość, teraźniejszość i chcę być częścią jej przyszłości. Wszystko, co przeżyła, wpłynęło na to, jaka jest teraz; wpłynęło na to, kogo kocham.
To pięknie brzmi, ale...
Nie chrzań, Tom — przerwał mu, zanim dokończył myśl. — To nie są piękne słowa, a ja nie jestem jakimś pieprzonym poetą. Jestem wreszcie facetem, który wie, czego chce, i ma siłę, by po to sięgnąć. A ty wiesz, kim jesteś?
Wbijał w niego uporczywie wzrok, a Tom po raz kolejny zdziwił się, jaką metamorfozę przeszedł Gustav z bezmyślnego popychadła w pewnego siebie faceta. Wtedy, gdy siedział obok niego, zazdrościł mu tej siły oraz pewności; on sam nie miał pojęcia, co powinien zrobić ani ile zdoła udźwignąć. Zaskakująca wiadomość o tym, że Liv jest chora, zbiła go z nóg. Kolejne zaś rewelacje o tym, że jej rodzice nie żyją, a ona sama obwinia się za ich śmierć, i o tym, że jej brat trafił do poprawczaka, ponieważ kradł i pobił dwóch nauczycieli, a poza tym jej szczerze nienawidzi, sprawiały, że Tom nie był już niczego pewien. Markus zapewnił, że to absolutnie wszystko, co Liv przed nim ukryła – a co jeśli zataiła coś jeszcze, tylko czeka na dobry moment, by to ujawnić? Co jeśli to nie jest koniec? Jeśli jest coś jeszcze, z czym Tom będzie musiał się zmierzyć? Jak może pomóc Liv, skoro sam potrzebuje pomocy?
Nie wiem, kim jestem, Gustav. To nie jest takie proste. Choroba, rodzice, brat... Jezu! W głowie mi się to nadal nie mieści.
Nie musi ci się mieścić ani nie musisz tego rozumieć — zauważył. — Taka jest Liv. To wszystko ukształtowało taką Liv, w której się zakochałeś. Myślałeś, że jest samotna z własnego wyboru? Jest skryta, ponieważ uważa, że to seksowne? — zapytał ironicznie, a ton jego głosu sprawił, że Tom mimowolnie skulił się na krześle. — Pokochałeś ją, bo przypominała ci ciebie. Twoja samotność i twój ból wynikały z różnych problemów. Ona cię wzięła takiego, jakim byłeś. Kocha cię takiego, jakim jesteś. Jej życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż twoje.
Kocham ją i nie potrafiłbym odejść...
Aż do teraz — wszedł mu w słowo. Tom zmarszczył brwi poirytowany, że Gustav wkłada mu w usta słowa, których nie chciał powiedzieć. Ten zauważył jego złość i uśmiechnął się rozbawiony. — Przecież wiem, że o tym myślisz, Tom. Chcesz od niej odejść, inaczej by cię tutaj nie było.
To chyba naturalne, że mam wątpliwości!
Naturalne? — powtórzył powoli, smakując to słowo, jakby Tom powiedział coś niezwykłego. Spochmurniał zaraz i pokręcił głową. — Wątpliwości, tak, ale ty chcesz uciec. To nie jest naturalne. Zastanów się, czego ty chcesz.
A ty nie miałeś wątpliwości, gdy Sophie wróciła do Georga? — zapytał ostro.
Chyba trochę mylisz sytuacje, Tom — odparł bez emocji. — Ja byłem związany z Mariną, a Sophie z Georgiem. Zaszła z nim w ciążę i postanowiła z nim zostać. Tu nie było miejsca na żadne wątpliwości, ponieważ ona chciała odejść. Ja nie potrafiłem się z tym pogodzić — przyznał. — Gdy spotkałem ją w tej kawiarni... nie miałem żadnych wątpliwości. To było naturalne — spojrzał na niego — bo ją kocham, rozumiesz? A ty kochasz Liv?
Tak.
Kochasz Liv, prawda, ale twoja miłość jest powierzchowna — ocenił. — Widziałem was razem i to mnie zaskakuje teraz. Wtedy myślałem, że chcesz ją bronić przed całym światem. Sprawić, by czuła się... bezpieczna. Ona wzięła cię takiego, jakim jesteś. Była czuła, zauważyłeś? Dotykała twojego policzka, ramienia, dłoni, ciągle na ciebie patrzyła i rozpromieniała się, gdy odwzajemniałeś uśmiech. Widziałeś to wszystko, kurwa?
Widzę, widzę! — wrzasnął i poderwał się na równe nogi. Wylał resztkę herbaty na podłogę, ale to tylko bardziej go rozzłościło, więc kopnął kubek i zaczął krążyć wokół Gustava. Ten śledził go uważnie spojrzeniem, ale nic nie mówił. — Nie zauważyłem, że dzieje się z nią coś złego, nie zareagowałem, kiedy zasłabła. Wydawało mi się to dziwne, że nie ma żadnych bliskich, zastanawiała mnie jej samotność i nie potrafiłem zrozumieć źródła nocnych koszmarów, które ciągle ją dręczą. Przeoczyłem to wszystko i nie wrócę już czasu! — krzyknął. Był świadom tego, że nie nadawał się na odpowiedniego faceta dla Liv. Przeoczył zbyt wiele symptomów, które zapowiadały to, co się wydarzyło. Cały czas o tym myślał, że może gdyby zareagował wcześniej, wszystko potoczyłoby się inaczej. Wymagał szczerości od Liv teraz, a wcześniej, kiedy potrzebowała pomocy, ignorował ją i ciągle zostawiał to na później. Dokończył ciszej: — Nie mów mi, że jej nie kocham.
Ależ ja wcale tego nie neguję — odpowiedział z uśmiechem i Tom zrozumiał, że Gustav czekał na jego wybuch. — Chcę ci tylko pokazać, że niektóre sprawy musisz sobie uświadomić. Chociażby to, że Liv nie miała łatwego życia. I nawet gdybyś miał czarodziejską różdżkę, to nie zmienisz jej przeszłości. Ona nie zapomni o tym, co się wydarzyło w jej życiu, a ty musisz być świadomy, że pogodzenie się ze wspomnieniami będzie bardzo bolesne zarówno dla niej, jak i dla ciebie. Zastanów się, czy jesteś na tyle silny, by dotrwać z nią do samego końca. Bez pięknych słów i wyznań miłości wyrzucanych w gniewie. Potrafisz poświęcić siebie dla niej?




Tom długo wędrował po werandzie.
Bose stopy cicho odbijały się od paneli na podłodze, czasami tylko zmarznięte palce głośniej uderzały o posadzkę. Tom podwinął rękawy czarnego wełnianego swetra i przechadzał się tam i z powrotem, trzymając ręce albo w kieszeniach granatowych dżinsów, albo zaplatając je na szerokiej piersi. Od czasu do czasu zapalał papierosa; płomień zapalniczki rozświetlał na moment jego twarz, a potem z ciemności wyłaniał się jedynie żarzący się koniec papierosa. Za oknem padał gęsto śnieg, a latarnie nie świeciły się na całej ulicy.
Wyłączył telefon. Nie spodziewał się, że Liv będzie szukać z nim kontaktu, ale nie chciał kusić ani losu, ani siebie. Nadal nie był pewien, co mógłby powiedzieć, gdyby usłyszał jej głos. Że ją kocha? Tak. Że odchodzi? Nie wiedział.
Złożył Markusowi obietnicę, że po tym, jak on wyjawi mu, gdzie ukryła się Liv, on jej nie zostawi. Zawsze starał się dotrzymywać obietnic, ponieważ uważał, że są najważniejsze i świadczą o jego człowieczeństwie. Nie potrafił rzucać słów na wiatr, obiecywać i nie wywiązywać się z danego słowa; ktoś przecież mu zaufał i czekał, aż wypełni przysięgi. Obiecał Markusowi, przysięgał Liv, że jej nie zostawi. Nie był już pewien, czy tym razem naprawdę dotrzyma słowa; jak wywiązać się z tych obietnic? Czy to było jeszcze możliwe?
Co on sobie myślał? Że odnajdzie Liv na oddziale onkologii, oboje się wzruszą, powiedzą coś miłego i nic im nie stanie już na drodze? Że swoją miłością naprawdę wyleczy tę kobietę z koszmarów przeszłości? Choroba Liv sięgała dalej niż chore komórki. Jej choroba sięgała samego wnętrza; serca i duszy. Wszystko, co się wydarzyło w jej życiu, miało ogromny wpływ na to, jakim stała się człowiekiem. Tom lubił jej samotność i skrytość; przypominała mu samego siebie i wzbudzała zaufanie, którym postanowił ją obdarzyć i zwierzyć się ze swojego życia. Kiedy to zaszło tak daleko? Chciał przecież tylko z kimś porozmawiać, z kimś, kto wreszcie by go wysłuchał bez oceniania i przekreślania, a może obdarzył przy tym zrozumieniem i dobrym słowem. Liv miała być wyłącznie przyjaciółką, której miał powierzać swoje sekrety i dzielić się bólem; w niej szukał ratunku. Nie zauważył nawet, kiedy codzienne rozmowy przerodziły się w coś silniejszego; było to coś naturalnego i nienachalnego; Liv po prostu zaczęła stanowić ważny element jego życia, element, bez którego nie wyobrażał sobie dalszego funkcjonowania.
Zanim się zorientował, był w niej zakochany. A Liv kochała jego.
To proste – kochali się oboje, po co to utrudniać?
Nie wiedział jednak, jak daleko sięgała jego miłość. Kogo tak naprawdę kochał? Liv, którą poznał w barze, Liv, która była jego przyjaciółką, Liv, która była chora na raka i nie potrafiła pogodzić się z przeszłością, czy jakieś swoje wyobrażenie Liv? Która z nich to była jego Liv? Dlaczego nie zauważył, że Liv składa się z wielu osobowości, a on sam – zamiast widzieć tylko jedną – widział kilka różnych wcieleń? Jak bardzo złym był człowiekiem, że zaakceptowanie Liv przychodziło mu z trudem? Jak bardzo złym był człowiekiem, że zastanawiał się, czy nie powinien odejść i zniknąć z jej życia?
Jak dobrym stanie się człowiekiem, gdy poświęci wszystko dla niej?
Dlaczego w ogóle rozpatrywać to w kategoriach zły-dobry? Nie potrafił dawać Liv fałszywych nadziei i nie był pewien, czy powinien przy niej być. Nie mógł jej ranić i udawać kogoś, kim nie jest, ponieważ Liv za dobrze go znała i szybko domyśliłaby się, że nie potrafi jej dać tego, co ona potrzebuje.
Liv go okłamała. Związała się z nim, ukrywając przed nim całą przeszłość. Czy gdyby nie trafiła do szpitala, dowiedziałby się kiedyś o tym, że była chora, a jej rodzice zginęli w wypadku samochodowym? Starał się z całych sił, ale mimo to jedyna odpowiedź, która miała wystarczająco dużo siły, by przebić się przez jego opór, była negatywna. Tom bał się, że Liv nigdy nie powiedziałaby mu prawdy albo przynajmniej nie dowiedziałby się o tym wszystkim w najbliższej przyszłości. Przez to, że świadomie zataiła tak wiele, obawiał się, że nadal nie była z nim do końca szczera, że było coś jeszcze, czego powinien się dowiedzieć, zanim postanowił z nią być.
Z drugiej strony próbował postawić się w jej sytuacji i wyobrazić sobie, przez co musiała przechodzić. Żyła z olbrzymim poczuciem winy, obarczała się śmiercią rodziców, na co nie miała żadnego wpływu; znaleźli się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Liv nic nie mogła zrobić, tak samo jak nic nie mógł poradzić jej ojciec ani kierowca tamtej ciężarówki. Jak czuła się, gdy młodszy brat wykrzyczał jej w twarz, że jej nienawidzi? Jak czuł się Bill, któremu Tom wykrzyczał, że jest dla niego nikim? Tom miał to szczęście, że odnalazł Liv, która pomogła mu uporać się z jego problemami, mógł polegać również na Gustavie i Marinie. Liv była zupełnie sama; Markus wtedy toczył wojnę z rodzicami zmarłej żony, opiekował się maleńkim synem i miał inne zmartwienia. Liv żyła w strachu i z poczuciem winy od lat.
Nie potrafiła zdobyć się na wyznanie prawdy, ponieważ bała się odrzucenia. Wolała zaryzykować własnym życiem, by go nie stracić, by spędzić z nim ostatnie dobre chwile.
Czy on potrafił też zaryzykować? 

6 komentarzy:

  1. Próbuję sobie usprawiedliwić te rozterki Toma, ale jakoś nie potrafię... Powinien być z Liv, opiekować się nią i dać jej takie wsparcie, na jakie w pełni zasługuje, a nie rozpamiętywać i wypominać to rzekome kłamstwo. Niech w końcu dostrzeże, że próbowała go w pewien sposób chronić i teraz niech on da schronienie jej, no! Cieszę się, że w końcu poznaliśmy prawdę i tragiczną historię Liv, choć to niełatwe i strasznie przygnębiające; mam nadzieję, że dasz jej teraz trochę radosnych chwil.. buzia! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszłość Liv jest bardzo smutna i trochę tragiczna, ponieważ zanim zachorowała, wiodła całkiem szczęśliwe życie, bo miała zarówno kochających ją i siebie nawzajem rodziców, jak i młodszego brata, który nie widział świata poza nią. Choroba sprawiła, że na obrazie idealnej rodziny zaczęły pojawiać się rysy, a późniejsze wydarzenia jedynie ten obraz zniszczyły, tak samo jak rodzinę w ogóle. Liv mimo swojej siły jest również słaba, ponieważ nie potrafi sobie z tym poradzić i obwinia się, chociaż tak naprawdę nie była niczemu winna. Tom musi to pojąć, musi zrozumieć, co ona czuła, przez co przeszła, by móc być z nią. Dla niego to tylko kłamstwo, dla niej zdecydowanie coś więcej. Chciała go chronić, masz rację, ale przede wszystkim przed sobą.
      Ściskam :*

      Usuń
  2. Wydaje mi się, że Tom jest dupkiem. Nie rozumiem, dlaczego w ogóle zastanawia się, czy odejść od Liv. Żadne z tamtych zdarzeń nie było jej winą. On sam nie był święty, dlaczego więc, kiedy dowiedział się o jej przeszłości, nagle zabrakło mu odwagi, choć być gotowy przysiąc, że będzie przy niej czegokolwiek się nie dowie? Może powinien się jednak zastanowić, czy miłość to faktyczne uczucie, czy ulotna iluzja, którą tylko sobie wmawia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tom jest trochę dupkiem, to fakt. Związał się z Liv, o której nie wiedział wielu rzeczy, a do pewnego czasu w ogóle mu to nie przeszkadzało - dopóki Liv zajmowała się jego problemami, to było całkiem fajnie. Ale gdy musi zmierzyć się z jej życiem i ze swoimi słabościami, to zrobiło się już nieco trudniej. Dlatego Tom musi uświadomić sobie niektóre sprawy, zastanowić się nad priorytetami i stoczyć kolejną walkę :)

      Usuń
  3. Oh Panie... nie pamiętam kiedy to ostatnio czytałam JAKIEKOLWIEK blogi na temat ffth. Jakże się stęskniłam! To aż boli! A za Tobą to już w ogóle :c Chociaż nie wiem czy jeszcze w ogóle pamiętasz.

    http://little-deschutes.blogspot.com/ i kilka innych? Kojarzysz może? :) ostatnio próbowałam wrócić. Nawet nie ostatnio bo wiele, wiele miesięcy temu. Ale hasło do bloga zaginęło w boju. Ba! Nawet email zaginął. Moje nierozgarnięcie sięgnęło zenitu. Pomyślałam o założeniu czegoś nowego. O jakiejś nowej historii... chyba jak zwykle o naszych ulubionych chłopakach :) Po powrocie z uczelni przeczytam WSZYSTKIE TWOJE POSTY tutaj :) i oczywiście pozostawię komentarz.

    A jeśli będziesz mnie szukać na czymś nowym... zaczęłam nieco inny projekt. Może Ci się spodoba. Mało ma wspólnego z ff ale... w to też wkładam całe swoje serce :)

    http://lilutuu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, na początku w ogóle nie wiedziałam, kim jesteś, a nawet pomyślałam, że pewnie mnie z kimś pomyliłaś ;) adres też mi nic nie pomógł, ale dopiero jak sprawdziłam Twojego starego nicka, to od razu mi się przypomniałaś. Tak więc pamiętam, ale nie sądziłam, że jeszcze pojawisz się w blogowej sferze, a tym bardziej, że będziesz próbowała mnie odnaleźć :) niemniej jednak niezwykle mi miło, fajnie, że się odezwałaś.
      Zajrzę na dłużej, gdy sama przestawię się na tryb ponownych studiów :)

      Usuń